Sposób pracy REM powinien się zmienić. Pokazał to spór Collegium Humanum z "Newsweekiem"
„Jeśli było tak, jak wyjaśnił pan Jakub Kudła, to nie doszło do naruszenia przez wydawcę Newsweeka zasad zapisanych w Karcie Etycznej Mediów” – ostatecznie uznał przewodniczący REM Ryszard Bańkowicz w nawiązaniu do materiału tygodnika o Collegium Humanum
Rady Etyki Mediów działa w dobrej intencji, ale jej sposób pracy powinien się zmienić. Ostatnie stanowisko REM w sprawie sporu między Collegium Humanum a "Newsweek Polska" pokazuje to najdobitniej. Nie można formułować poważnych zarzutów bez dogłębnego zbadania sprawy. – Rada Etyki Mediów jest oldschoolowa – zauważa prof. Jan Kreft.
Rada Etyki Mediów wydała 8 listopada stanowisko w sprawie skargi dr. hab. Arkadiusza Durasiewicza, prorektora Collegium Humanum. Odniósł się on w swoim piśmie do artykułów Renaty Kim i Jakuba Korusa, którzy określili Collegium Humanum mianem "szkoły głównej spółek skarbu państwa".
REM błędnie zaadresowała zapytanie
Durasiewicz w skardze do REM przekonywał, że twierdzenia "zawarte w tekstach naruszają dobra osobiste uczelni". Dodał ponadto, że trzy dni po ukazaniu się tych materiałów do szkoły dotarł e-mail z RAS Polska z ofertą reklamy w głównym grzbiecie "Newsweeka". Uczelnia nie skorzystała z możliwości wykupienia reklam. Dlatego też – zdaniem dr. hab. Arkadiusza Durasiewicza – w tygodniku pojawiały się kolejne materiały dotyczące Collegium Humanum. Rektor zadał Radzie Etyki Mediów pytanie, czy było to "działanie świadomie zsynchronizowane" i czy tygodnik zamierzał odstąpić od publikacji kolejnych tekstów, gdyby zakupiona została reklama.
Czytaj też: "Przegląd Sportowy" likwiduje etaty. "To nie zwolnienia". Dziennikarze przejdą na własny rozrachunek
Rada Etyki Mediów zapytała Ringier Axel Springer o tę sytuację, lecz nie dostała odpowiedzi. Później okazało się, że REM odpowiedzi nie mogła dostać, bo błędnie zaadresowała zapytanie – wysłała pismo do pracownicy RAS Polska (e-mail), która przesłała Collegium Humanum ofertę reklamy w "Newsweeku", a nie pod adresem spółki. Gdy więc odpowiedzi nie było, REM w publicznym stanowisku uznała, że „wątpliwości wokół tekstów »Newsweek Polska« należy uznać za zasadne”, czym naruszyła dobre imię wydawcy i redakcji.
Gdy napisaliśmy o tym stanowisku i sprawa stała się głośna, RAS Polska odpowiedział. Napisano, że "w wydawnictwie RASP istnieje i jest ściśle przestrzegana zasada, zgodnie z którą działy inne niż redakcje poszczególnych tytułów nie są informowane o treści planowanych materiałów prasowych”. Zarzuty odrzucono.
Rada zmieniła wtedy zdanie. Stwierdziła, że stanowisko, iż „Newsweek uzależniał kontynuowanie publikacji krytykujących Collegium Humanum od zapłacenia przez uczelnię za reklamę w tym tygodniku, straciło zasadność”, oraz że „Jeśli było tak, jak wyjaśnił pan Jakub Kudła, to nie doszło do naruszenia przez wydawcę Newsweeka zasad zapisanych w Karcie Etycznej Mediów” – dodał przewodniczący REM Ryszard Bańkowicz.
"Zaniedbanie ze strony REM"
Prof. Stanisław Jędrzejewski z Akademii Leona Koźmińskiego uważa, że REM od początku powinna zwrócić się z pytaniem do redaktora naczelnego „Newsweeka”, jego zastępcy lub sekretarza redakcji. – To mogło być zaniedbanie ze strony REM. Na pewno stało się źle, szczególnie że Collegium Humanum chętnie wykorzystało całą sytuację do oskarżeń – uważa Jędrzejewski.
Czytaj też: Z "Faktem" żegna się część dziennikarzy oddziałów regionalnych
W podobnym duchu wypowiada się dr hab. Adam Szynol z Uniwersytetu Wrocławskiego: – Pośpiech nie był tutaj wskazany. Lepiej było poczekać trochę dłużej, żeby otrzymać odpowiedź od każdej strony i wtedy wysunąć wnioski na podstawie całego obrazu.
Szynol dodaje, że Rada Etyki Mediów poszła za daleko, interpretując, że kolejne krytyczne teksty pod adresem Collegium Humanum były efektem odrzucenia oferty handlowej z „Newsweeka”. – Uważam jednak, że REM generalnie robi dobrą robotę. Jest to jednostka autoregulacyjna, których na polskim rynku nigdy dość – dodaje medioznawca z Wrocławia.
Oldschoolowa Rada Etyki Mediów
Suchej nitki na REM oraz analizowanym przez nią sporze nie pozostawia z kolei prof. Jan Kreft z Politechniki Gdańskiej. Widzi problem szerzej i zwraca uwagę na brak autoregulacji w wielu redakcjach. – Rada Etyki Mediów jest oldschoolowa: zajmuje się problemami, które są charakterystyczne dla relacji między reklamodawcą a funkcjonowaniem redakcji w latach XX i początku XXI w – zauważa prof. Jan Kreft. – Doskonale wiemy przecież, że w polskich mediach nie ma muru oddzielającego redakcje od działów reklamy i to jest powszechny problem. Widzę teraz większe problemy w przestrzeni medialnej, jak np. sprawa mediów społecznościowych i uzależniających czytelników algorytmów. To są kwestie, którymi Rada powinna się teraz zajmować – uważa Kreft.
Czytaj też: Wydawnictwo Bauer zamyka pięć tytułów i zwalnia ludzi. "Kryzys na rynku"
Rada Etyki Mediów powstała 29 marca 1995 roku z inicjatywy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, na mocy Karty etycznej mediów. Dziś REM nie ma nic wspólnego z upolitycznionym SDP, obecna Rada Etyki Mediów została powołana w 2015 roku przez Stowarzyszenie Konferencja Mediów Polskich. REM "dba o dochowanie wierności jednoznacznym i wolnym od jakiejkolwiek ideologii podstawowym zasadom etycznym" zawodu.
Regulamin Rady Etyki mediów można przeczytać klikając tutaj, natomiast zapisy Karty etycznej mediów – klikając tutaj.
W kadencji, która kończy się w 2022 roku w radzie zasiadają: Ryszard Bańkowicz – (przewodniczący), Helena Kowalik-Ciemińska (wiceprzewodnicząca), Krzysztof Bobiński (wiceprzewodniczący), Urszula Dembińska-Nowakowska (sekretarz), Wojciech Dorosz, Hanna Kordalska-Rosiek, Andrzej Krajewski, Barbara Markowska-Wójcik, Krystyna Mokrosińska, Nina Nowakowska, Marek Nowicki, Tomasz Obertyn i Ernest Zozuń.
Czytaj też: Boniek i śmietanka polskiego biznesu podpisali list otwarty ws. Sawickiego, szefa Kanału Sportowego
(MZD, 25.11.2022)