Pandemia hipokryzji
Pielęgniarki, lekarze, kierowcy, sportowcy, politycy i aktorzy. Koronawirus nie wybiera. Zachorowali znani na świecie: Tom Hanks, Placido Domingo, Harvey Weinstein, Boris Johnson i książę Karol. Znani w Polsce: Adam Małysz, Bartosz Bereszyński i wiceminister Michał Woś, poseł Edward Siarka oraz dwóch biskupów. Po kampanii wyborczej, w której nie przestrzegano żadnych zasad, w tym higieny - pewnie będzie ich więcej. Chorowali więc wszyscy, ale nie dziennikarze.
Usłyszeliśmy raptem o dwóch. Korespondencie "Echa Dnia", który relacjonował wizytę Rafała Trzaskowskiego w Kielcach. I tym drugim, który pojechał do Kielc na pogrzeb Jerzego Pilcha. Wrócił, spotkał się z pisarzem Zygmuntem Miłoszewskim (kwarantanna), udał się do Radia Nowy Świat (zamknięta siedziba, przesunięty termin startu) i do Agory, gdzie pracuje (ozonowanie, kwarantanna, nowe zachorowania).
To wszystko wiedza powszechna, lecz nieoficjalna.
Bo w sytuacji, gdy śledzenie kontaktów osób zakażonych jest priorytetem w walce z pandemią, polskie media z choroby swoich pracowników robią tajemnice ważniejszą od państwowej.
Co mnie tak denerwuje w tej sprawie? Podwójne standardy. My informujemy, ale informować o samych sobie ani myślimy. Nawet za cenę wspólnego bezpieczeństwa. Próby pytania o przypadki zarażenia koronawirusem wśród dziennikarzy wywołują oburzenie i wyliczanie regulacji o danych RODO, które w przypadku innych osób jakoś już tak wrażliwe nie są. - Skąd wiesz, że on zarażał specjalnie? - nawet taki argument usłyszałem ostatnio.
Nie sadzę, by znany dziennikarz z Agory zarażał z premedytacją, ale wiem, że w swoich podcastach często mówił o higienie w czasie pandemii. Jego głos byłby ważny właśnie teraz. Zapadł się jednak pod ziemię po wpisie Jerzego Sosnowskiego z Radia Nowy Świat: "Ponieważ wiem trochę o tzw. okolicznościach, aż mnie trzęsie, że ktoś był aż tak nieodpowiedzialny i popsuł to, co szło - jak dotąd - fantastycznie".
Nie dziwię się jednak, bo drugie imię polskich dziennikarzy to hipokryzja. Unikamy go jak ognia, choć wyjątkowo dobrze opisuje to, co robimy. Sprawdziłem, w codziennym "Presserwisie", w którym mamy pewnie pół miliona informacji, że w ostatnim 10-leciu słowo "hipokryzja" padło tylko 11 razy, w tym sześć wobec polskich mediów. Dobrze je opisał kiedyś Tomasz Lis, gdy przed Euro 2012 BBC pokazała dokument o kibolach na polskich stadionach. "Ślepi na fakty, głusi na dźwięki, znieczuleni na ich wymowę, nagle odzyskujemy wzrok i słuch, bo ktoś te rzeczywistość wokół nas miał czelność pokazać" - skomentował przytomnie.
Dlatego jeszcze bardziej od koronawirusa bójmy sie zakażenia hipokryzją.
Jej wirus przenosi się z redakcji na redakcję, chorujemy z początku bezobjawowo, ale nie zyskujemy antyciał. Szczepionki na hipokryzję nie będzie.
Komentarz redaktora naczelnego "Press" ukazał się w numerze 07-08/2020
Andrzej Skworz