Kryzys na śmieciówkach
Jacek Dehnel przyznaje, że w jego grupie zawodowej po odwołaniu imprez literackich nastał popłoch (fot. Dillon Shook/Unsplash)
Kryzys związany z koronawirusem stanowi widmo utraty źródeł dochodu dla osób pracujących na tzw. umowach śmieciowych czy zarabiających na wystąpieniach. Dotyczy to zarówno pracowników reklamy, aktorów, pisarzy, jak i dziennikarzy.
Sytuacji dziennikarzy pracujących w mediach ogólnopolskich na umowy o dzieło w obecnej sytuacji na razie nie uległa zmianie. Redakcje przechodzą na rotacyjny tryb pracy lub pracę zdalną, ale to nie ma wpływu na ich umowy. Potwierdza to stanowisko Wirtualnej Polski, jakie otrzymaliśmy w związku z pytaniem o sytuację osób niepracujących na etacie. - Wszyscy dziennikarze WP pracują i współpracują na dotychczasowych zasadach, ich praca w tych dniach jest szczególnie trudna i ważna. W tym momencie nie ma żadnych planów zmian, które miałaby spowodować epidemia - przekazał nam rzecznik prasowy WP Michał Siegieda.
Trzymają się także media o mniejszym zasięgu. - Według mojej wiedzy zdecydowana większość dziennikarzy w mediach lokalnych pracuje na umowach o pracę, wolnych strzelców mamy niewielu. W grę wchodzą oczywiście wierszówki, ale tytuły się ukazują, więc to nie ulega zmianie - mówi prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Ryszard Pajura. Podkreśla jednak, że w innej sytuacji są dziennikarze sportowi. - Często są to osoby, które mają inne zajęcia, a artykuły sportowe tworzą niejako przy okazji. Ponieważ rozgrywki sportowe zostały zawieszone, to nie bardzo mają o czym pisać - tłumaczy.
Dziennikarze na końcu łańcucha
Marek Szkolnikowski, szef TVP Sport, zapowiedział kilka dni temu, że współpracownicy stacji, niemający stałych umów, dostaną specjalne kontrakty, które pozwolą przetrwać komplikacje zawodowe związane z koronawirusem. Propozycja dotyczy właśnie osób regularnie pracujących na honorariach.
Seweryn Blumsztajn, prezes Towarzystwa Dziennikarskiego, twierdzi, że jego stowarzyszenie nie ma informacji o zwiększonych w związku z koronawirusem trudnościach dziennikarzy pracujących na tzw. umowach śmieciowych. - Media są na końcu łańcucha, a dziennikarze zazwyczaj "gaszą światło" - mówi.
"Dobrze, że rząd próbuje pomóc pracownikom na śmieciówkach. Źle, że ich poucza: <<Trzeba się było ubezpieczać>>. Przecież to nie był ich wybór". Komentarz w @gazeta_wyborczahttps://t.co/W5FXnOUtin
— Jarosław Kopeć (@jarekkopec) March 20, 2020
W środę po posiedzeniu rady gabinetowej premier powiedział, że wkrótce zostaną ogłoszone przepisy wprowadzające pakiet pomocowy, który ma m.in. wesprzeć osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, są zatrudnione na umowach zlecenia lub umowach o dzieło i mogą się znaleźć w trudnej sytuacji z powodu utraty dochodów. "Dla nich będzie możliwość wypłaty środków w wysokości 80 procent minimalnego wynagrodzenia" - mówił podczas wspólnego briefingu z prezydentem Andrzejem Dudą premier Mateusz Morawiecki.
Zdaniem Szymona Gutkowskiego, dyrektora zarządzającego agencji reklamowej DDB Warszawa, nie sama forma zatrudnienia stawia osoby z jego branży w trudnej sytuacji, ale to, jaką kto wykonuje pracę. - W przypadku stałych współpracowników myślę, że wszystkie agencje będą dbały, żeby stały zasób pracowników utrzymać i forma zatrudnienia nie ma znaczenia. Jest natomiast wielu ludzi, których praca jest związana z konkretnymi wydarzeniami, jak plany filmowe czy eventy marketingowe. One są albo odwołane, albo realizowane w zmodyfikowanej formie - wyjaśnia Gutkowski, jednocześnie zaznaczając, że na ocenę, jak bardzo negatywnie może kryzys w nich uderzyć, jest jeszcze za wcześnie. - Na razie pracy jest jeszcze bardzo dużo, bo ci klienci, którzy mogą, przestawiają się na nowe modele funkcjonowania, ale nie wiadomo, co będzie dalej - twierdzi.
Jak tłumaczy prezes Związku Artystów Scen Polskich Krzysztof Szuster, aktorzy, którzy są na etatach w teatrach i placówkach kultury stanowią niewielki procent tej grupy zawodowej. Reszta to osoby angażowane do danego przedstawienia czy wydarzenia na osobne umowy, a także ci, którzy prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą. Środowisko ma częściowe wsparcie rządowe, w tym polegające na uruchomieniu rezerwy z Ministerstwa Kultury na wypadek wydarzeń losowych.
Ile to będzie trwało?
- Ponadto chcemy uruchomić środki z Fundacji Artystów Weteranów Scen Polskich na pomoc najbardziej potrzebującym. Ale koledzy i koleżanki nie mogą liczyć na to, że ZASP będzie im rekompensował utracone zyski za działalność artystyczną. Dla wszystkich środków nie starczy, tym bardziej że nie wiemy, ile to wszystko będzie trwało - wyjaśnia Krzysztof Szuster.
Jego zdaniem na dłuższą metę potrzebne są rozwiązania systemowe wspierające kulturę - ustawa o statusie artysty i wprowadzenie podatku od cyfrowych nośników danych, takich jak smartfony.
W wyjątkowej sytuacji są natomiast pisarze. Przed kilkoma dniami Jacek Dehnel pisał na Facebooku: "Rynek książki w Polsce jest trudny i tylko nieliczni pisarze i pisarki są w stanie utrzymać się z samego pisania; na ogół w znacznej części żyją właśnie z honorariów za spotkania autorskie (czy to jako autorzy, czy jako prowadzący), występów na festiwalach literackich, jurorowania w konkursach i turniejach literackich". Te zostały skasowane i, jak dodał Dehnel, w jego grupie zawodowej nastał popłoch.
Jako prezes Stowarzyszenia Unia Literacka Dehnel przekazał "Presserwisowi", że jego organizacja w ramach wsparcia środowiska rozpoczęła akcję "UL z książkami". - Codziennie ktoś z naszych autorów spotyka się z czytelnikami zdalnie, z zacisza własnego domu, i robi im takie publiczne, ale zarazem bardzo prywatne czytanie - wyjaśnia. Pisarz dodaje, że nie jest to impreza biletowana, ale do czytelników jest kierowana prośba o wsparcie zrzutki przeznaczonej dla osób (także spoza Unii), które szczególnie ucierpiały na epidemii. - Powołujemy komisję, która będzie rozdzielała pieniądze w formie zapomóg, wnioski w zasadzie można wysyłać już teraz, ale musimy jeszcze spisać regulamin przyznawania pomocy. Na razie otrzymaliśmy już blisko 15 tys. złotych we wpłatach - mówi "Presserwisowi" Jacek Dehnel. Przyznał też, że trudno mu ocenić, czy rządowe obietnice poprawią sytuację jego koleżanek i kolegów po fachu.
(MNI, 20.03.2020)