Raport Oxfordu: Wpolityce.pl wśród serwisów ze "śmieciowymi wiadomościami"
W Polsce odsetek wpisów na Twitterze zawierających odnośniki do stron z fake newsami wyniósł 21 proc. (fot. Marten Bjork/ Unsplash)
Spośród wszystkich badanych krajów Polska ma najwyższy współczynnik fałszywych informacji - wynika z raportu Oxford Internet Institute. W Polsce naukowcy do grona serwisów tworzących "śmieciowe wiadomości" zaliczyli m.in. Pikio.pl i Wpolityce.pl.
Naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego w analizie "Junk News During the EU Parliamentary Elections" (dotyczącej "śmieciowych newsów" przed wyborami do europarlamentu) przebadali wpisy w mediach społecznościowych w siedmiu językach: polskim, angielskim, niemieckim, francuskim, włoskim, hiszpańskim i szwedzkim. W tym celu zebrano ponad 584 tys. wpisów na Twitterze (w tym 56,6 tys. w języku polskim) zawierających tagi związane z eurowyborami, wysłanych między 5 a 20 kwietnia. Spośród nich 137,6 tys. zawierały odnośniki do 5774 internetowych serwisów informacyjnych.
Z raportu wynika, że średnio prawie 4 proc. wpisów na Twitterze zawierało odnośniki do stron szerzących dezinformację. W przypadku Polski ten odsetek wyniósł 21 proc. i był największy spośród pozostałych badanych krajów. Na drugim miejscu znalazły się Włochy – 8,7 proc., na trzecim Szwecja – 6,7 proc. Średnio 33,9 proc. wpisów na Twitterze miało linki prowadzące do profesjonalnych źródeł informacji; w Polsce odsetek był najmniejszy i wyniósł zaledwie 13 proc.
Na podstawie analiz z wymienionych mediów społecznościowych z każdego badanego kraju wyodrębniono serwisy, które tworzyły nieprawdziwe, mocno nacechowane emocjonalnie lub propagandowe treści m.in. z dziedziny polityki, ekonomii lub kultury. Często te publikacje miały skrajnie ideologiczny charakter, stronniczy lub konspiracyjny. Z Polski zaliczono do nich: Pikio.pl, Publiszer.pl Centrummedialne.pl, Kontrowersje.net oraz Wpolityce.pl.
Naukowcy sprawdzili także, jak na informacje podawane przez strony z fake newsami reagowali użytkownicy Facebooka w dniach 5 kwietnia – 5 maja. Jak podano w raporcie, w pięciu z siedmiu badanych języków (angielski, francuski, niemiecki, hiszpański i szwedzki) niektóre artykuły z popularnych serwisów z fake newsami zdobywały średnio 1,2-4 razy więcej komentarzy, polubień i udostępnień, niż artykuły pochodzące od profesjonalnych mediów. W przypadku Polski chętniej reagowano na treści z mediów od sprawdzonych wydawców.
Jak podano w raporcie, dziewięć na dwadzieścia badanych artykułów poruszało ogólne kwestie muzułmanów i islamu, siedem – migrantów, imigracji oraz uchodźców w kontekście terroryzmu i przemocy. Tylko cztery artykuły dotyczyły wyborów do PE.
Prof. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego w rozmowie z "Presserwisem" zwraca uwagę, że Twitter w Polsce nie jest tak powszechnie używany przez zwykłych ludzi, ale w bardzo dużym stopniu zarządzany przez profesjonalne agencje, które wykorzystują boty. - Moim zdaniem jest to działalność mechaniczna, a nie organiczna. Nie spodziewam się, że w Polsce treści z fake newsami jest więcej niż gdziekolwiek indziej - uważa. Dodaje, że agencje używające botów starają się wprowadzić zamęt, opierając się w dużej mierze na podsycaniu tematów wzbudzających kontrowersje, ale nie z zakresu polityki. Takim przykładem są informacje podawane przez ruchy antyszczepionkowe.
- Problem polega na tym, że ludzie mają bardzo słabe przekonanie o tym, co jest wartościowym źródłem informacji. Nie zostali w tej sprawie przeszkoleni. I to nie jest problem tylko Polski, ale całego świata - twierdzi prof. Jemielniak.
W Polsce odsetek wpisów na Twitterze zawierających odnośniki do stron z fake newsami wyniósł 21 proc. (screen: „Junk News During the EU Parliamentary Elections”/Oxford Internet Institute)
(PD, 23.05.2019)