Wydanie: PRESS 07/2006

Interranking

Kiedy osiem lat temu wyjeżdżałam do Londynu na kontrakt z TVN-u, moja przyjaciółka założyła mi pocztę elektroniczną. Moją pierwszą prywatną. Trochę się jej bałam (poczty, nie przyjaciółki), ale na obczyźnie szybko doceniłam uroki www.hotmail.com. Co prawda niektórych dziwił mój adres – sadystka@hotmail. com, ale nawet do niego się przyzwyczaiłam. Miała być Sadowska, ale pocztę zakładała przyjaciółka i nie wyszło… Dziś hotmail poszedł w niepamięć. Wolę sprawniejszy, szybszy i zdecydowanie bardziej nowoczesny www.gmail.com. Witamy się co rano, a potem zaglądam do niego przez cały dzień. Czasem, nie wiadomo jak i kiedy, wykradnie mi nawet kilka godzin. Jest bardzo pojemny, niczego nie muszę kasować. Ale i tak kasuję, bo trochę jestem porządnicka: załatwione, wykreślone, następny proszę. Regularnie korzystam ze starszej siostry gmaila, czyli wyszukiwarki www.google.com. Przydaje się zawodowo i prywatnie. Prywatnie – pomaga w różnościach: zapomnianym adresie, numerze telefonu, nazwisku, dacie, tytule filmu. Zawodowo – to skarbnica wiedzy o gwiazdach, ich upodobaniach i tajemnicach trochę już odkrytych. Tam błyskawicznie mogę sprawdzić biografie, filmografie, dyskografie i teksty piosenek tych, z którymi mam zrobić wywiad. Wpisuję: John Travolta i w ciągu niespełna pół sekundy wyskakuje 8 610 000 stron z informacjami o aktorze. Jest więc szansa, że na rozmowę pojadę przygotowana… Google za każdym razem cierpliwie przypomina mi o znakomitym adresie www.imdb.com. Za każdym razem obiecuję sobie, że dodam go do ulubionych i… nie dodaję. Nie wiem, czy to kobieca logika, czy też fantazja (głupota?), bo adres świetny i sprawdzony. Do tego, jak zapewniają jego właściciele, najlepszy w swojej kategorii (Earth’s Biggest Movie Database). Kategorii filmowej oczywiście. To tam znajdę informacje o żonie, dzieciach, wieku i wzroście Johna Travolty. O tym, za który film dostał najwięcej pieniędzy i nad czym teraz pracuje. A linki odeślą mnie na strony wszystkich produkcji, w których pojawił się aktor. On i tysiące jego kolegów po fachu. Polecam! Dużo tekstów czytam po angielsku, a wtedy znakomicie sprawdza się www.dictionary.com. Oszczędność czasu (nie muszę pędzić do salonu po słownik) i miejsca (słownik nie zajmuje miejsca na biurku, które i tak jest mocno ograniczone: notes, telefon, klucze, smycz psa, portfel, czternaście długopisów, kubek albo dwa, mogłabym tak wyliczać w nieskończoność). Elektroniczny słownik podpowie, co trzeba, a jak trzeba – poprawnie wypowie słowo zapomniane albo nieznane. I jeszcze zawodowo: www.onet.pl, czyli co, gdzie, kiedy – nie tylko piszczy i nie tylko w trawie. Na bieżąco i gorąco sprawdzam wiadomości, regularnie zaglądam też do serwisu Rozrywka. Filmy, kina i recenzje w dostępnej, nieprzegadanej formie. Dokładnie tego potrzebuję w piątkowy wieczór, kiedy po raz kolejny okazuje się, że gazetę zostawiłam w pracy albo w samochodzie. Zdarza mi się zostawiać nie tylko gazetę, ale też Warszawę. Na kilka dni. O tym, że mogę zniknąć i zaszyć się tam, gdzie mnie nikt nie znajdzie, dowiaduję się zazwyczaj w ostatniej chwili. A wtedy przydają się tanie linie lotnicze: www.tanieloty.pl, www.wizzair.com, www.skyeurope.com. Bo rzeczywiście tańsze od wielkich przewoźników, bo promocje, bo last minute. Nie przeszkadza mi brak plastykowego jedzenia na pokładzie i cukierka podczas lądowania. A gazetę mogę sama kupić. Sama mogę też biegać. Lubię. Bardzo lubię. Zaczęło się jeszcze w podstawówce, kiedy przez pięć lat trenowałam lekkoatletykę na Legii. I chyba się przetrenowałam, bo do joggingu wróciłam dopiero rok temu. Wróciłam i… zwariowałam, oszalałam, kompletnie zgłupiałam. Mogłabym non stop. Dzień przerwy to dla mnie kara. Ale przerwy trzeba robić. I trzeba się rozciągać. Jak? Wskazówki, treningi, trasy biegowe, informacje o imprezach, przypominacze i inne baty na leniuchów znajduję na stronie www.sciezkibiegowe.pl. Za chwilę okaże się, że jestem pracoholiczką. Chwila prywaty i znowu zawodowo: www.style.com, czyli pokazy mody, trendy, informacje nie tylko z pierwszego rzędu. Niezbędne do wywiadu z modelką (Naomi Campbell. PS Wyrzuciła mnie z wywiadu) albo z projektantami (Victor & Rolf. PS Nie wyrzucili mnie). Do tego wskazówki, co zostawić w szafie, a co natychmiast z niej usunąć. Jakie wzory, kolory, obcasy i długość sukienki. Lubię wiedzieć i widzieć, nawet jeśli to, co proponują projektanci, kompletnie mi się nie podoba. A jeśli mi się spodoba, to przepadłam! www.net-a-porter.com – moja wielka słabość i wielkie zagrożenie dla karty kredytowej. Najlepiej w ogóle nie otwierać tej strony. Albo wmówić sobie, że jej nie ma i nigdy nie było. Bo jak się pojawi razem z sukienkami, torbami, butami, kolczykami i wyprzedażami to, ech… szkoda gadać. Beata Sadowska, w TVP 2 prowadzi program "On i ona – wojna płci”

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.