Wydanie: PRESS 09/2005
Ranking
Czytam... wszystko. Są jednak rzeczy, po które sięgam z większą przyjemnością. „Rzeczpospolita”, odkąd poluzowała gorset, jest moim ulubionym dziennikiem, a dział Plus Minus to rewelacja. W „Gazecie Wyborczej” zaś powinno się łamać kołem tego, kto robi wszystko, by zabić „Duży Format”, jedyne miejsce, gdzie są jeszcze reportaże. Cenię „Fakt” i „Super Express” za to, że jako jedyne gazety nie mają nakolanniczego stosunku do polityków. Traktują ich tak, jak na to zasłużyli, czyli ostro. Lubię fotomontaże w „Fakcie” – Oleksy jako Batman to numer 1. A już dodatek „Europa” w tym dzienniku to bomba. Jeśli chodzi o tygodniki, to tydzień zaczynam od „Newsweek Polska” (zwłaszcza od tekstów Michała Karnowskiego, Magdaleny Łukaszewicz i Lecha Kurpiewskiego) i okna na świat, czyli „Forum”, by w środę dopełnić obrazu w „Polityce”, która za to, że robi „Niezbędnik inteligenta”, powinna dostać co najmniej nagrodę państwową. Z tytułami kobiecymi jestem na bakier. Bez bólu głowy czytuję jedynie „Marie Claire” i „Wysokie Obcasy”. Tam traktują mnie normalnie, a nie jak niewidomą idiotkę, której można wmówić, że jakaś pani ma nieustannie 25 lat od lat z górą 20. Poza tym nie wciskają mi ciemnoty, że tylko kupienie bucików za połowę pensji pozwoli mi osiągnąć zadowolenie w pracy i życiu emocjonalnym, nie mówiąc już o seksie. Jedynym pismem o modzie, które lubię mieć w zasięgu ręki, jest „A4”. Tam luz i niebanalna inteligencja naczelnego oraz wydawcy przekłada się z pożytkiem na gazetę, która właśnie taka jest. Czyli luźna, co nie znaczy głupia. Poza tym nikt nie straszy mnie w „A4” słowami „celulit” czy „zmarszczki”. Cenię tzw. prasę kolorową, bo dzięki niej popełniam mniej gaf w towarzystwie. Na tle barwnej paplaniny pozytywnie wybija się „Viva!”. Warto wydać na nią parę złotych dla wywiadów z Marią Janion i Lechem Wałęsą oraz sesji stylizowanych przez Alicję Kowalską, która powinna pracować w „Vogue”, bo z każdego kocmołucha robi gwiazdę. Jestem uzależniona od „Lampy”, pisma literackiego, w którym rozmawia się o literaturze, sztuce i życiu bez zadęcia charakterystycznego dla innych tego typu tytułów. Zamieszczane w nim recenzje dowodzą, że recenzent nie dość, że przeczytał daną książkę, to ma na jej temat własne zdanie, a nie spisane z materiałów promocyjnych. Cenię tam m.in. wywiady młodych gniewnych, czyli Agnieszki Drotkiewicz i Anny Dziewit oraz teksty Doroty Masłowskiej, szczególnie w dziale „Jeźdźcy Apokalipsy”. „Lampę” czytam od początku do końca, łącznie z łacińskim podsumowaniem i ciągle mi mało. Podobnie rzecz ma się z „Foyer”, które znajduje własną drogę i nie chce być salonową gazetą do szpanowania przed znajomymi, tylko miejscem, w którym można przeżyć coś na poziomie intelektualnym, a nie magla. Bo ten, nawet jeśli jest teatralny, pozostaje maglem. Jestem ogromną fanką „Nowego Pompona”. Tekst o tym, że Bóg uwierzył w siebie, to dla mnie hit roku. Oglądam głównie newsy. Pozytywnie zaskakują mnie coraz dynamiczniejsze „Wydarzenia” Polsatu. Bardzo lubię materiały Małgorzaty Ziętkiewicz. Coraz lepsze są też prowadzące, wyrastająca na wyraźną osobowość (choć uwaga na stylistę i fryzjera!) Hanna Smoktunowicz i jej godna zmienniczka Iwona Kutyna. Ale dlaczego ta ostatnia nosi na oku cień w różowym majtkowym kolorze w poważnym programie informacyjnym? Różowy jest passé. Podobnie jak kobiety mówiące barytonem, a te zagościły w „Wiadomościach” TVP 1. W ramach budowania osobowości telewizyjnej prezenterkom przyciemnia się włosy i obniża głos. Czekam, kiedy zaczną mówić basem, zapuszczą brody i założą czapki kominiarki. Jeden Kamil Durczok nie może poprowadzić wszystkiego. Niestety. A byłoby to idealne rozwiązanie. Brody nie nosi, wąsów nie zapuszcza, różowego cienia do oczu nie używa... Tych problemów nie mają w „Faktach” TVN-u. Tam króluje Justyna Pochanke, dając dowód na to, że kobiety górą, bo koledzy, z wyjątkiem Łukasza Grassa, nie dorastają jej do pięt. A już poranek w TVN 24 to sen wariata o poranku! Widok Jakuba Porady karmiącego łabądki na pomoście do dziś napawa mnie grozą. Nie opuszczam nigdy programu „Inny punkt widzenia” Grzegorza Miecugowa. Jego rozmowy z Wojciechem Waglewskim czy Stanisławem Lemem to dla mnie klasyka gatunku. Lubię bardzo „Co z tą Polską?” Tomasza Lisa i „Debatę” Kamila Durczoka. Chwała nieznanemu mi człowiekowi od ramówki za to, że nie muszę już w czwartkowe wieczory skakać z kanału na kanał. Włączam też telewizor, gdy nadawane są programy Kuby Wojewódzkiego, bo złośliwy prawie tak samo jak ja, oraz Szymona Majewskiego, bo to nieprzewidywalny i uroczy inteligent, gatunek ginący. Programów kulturalnych w telewizji nie oglądam, bo ich, moim zdaniem, nie ma – z wyjątkiem „Wydania drugiego poprawionego” w TVN 24. Te zaś, które się za takie uważają – szczególnie prowadzone przez dyletantów i serialowe gwiazdki – obrażają moją inteligencję. Wolę sama poczytać i pooglądać. Oglądam zaś... seriale zagraniczne. „Chirurdzy” i „Gotowe na wszystko” w Polsacie oraz absolutnie genialny „Detektyw Monk” w TVN i Canal+ odciągają mnie od pseudoperypetii Mostowiaków. Słucham Radia PiN 102 FM, bo to najlepsze radio, jakie znam. Autorka jest redaktor naczelną „Sukcesu”
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter