Wydanie: PRESS 08/2005
Obywatel dziennikarz
W ciągu godziny od wybuchu bomb w tunelu londyńskiego metra w czwartek 7 lipca br. redakcja BBC otrzymała 50 zdjęć od osób, które znajdowały się w centrum zdarzeń. W sumie w dniu ataków do stacji trafiło od obywateli ponad 20 tys. e-maili z informacjami na ten temat. „The Guardian”, opisując 11 lipca to obywatelskie pospolite ruszenie, podsumował: „Starzy wyjadacze medialni mówią o punkcie zwrotnym, o demokratyzacji procesu zdobywania i przekazywania newsów, o prawdziwych narodzinach »obywatelskiego reportażu«”. Dotychczas dziennikarstwo obywatelskie kojarzyło się głównie z relacjonowaniem życia i problemów lokalnych społeczeństw, byciem blisko codziennych spraw zwykłych czytelników. Dziś to pojęcie nabrało innego znaczenia. Dwukrotnie więcej e-maili Bomba w londyńskim autobusie linii numer 30 wybuchła godzinę po trzech eksplozjach w metrze, o 9.47. Trzynaście minut później BBC otrzymało pierwszy e-mail od jednego z londyńczyków z informacją, że z okna biura, w którym pracuje jego dziewczyna, widać szczątki pojazdu. Zdjęcie autobusu nadesłał kolejny mieszkaniec miasta. Po wyemitowaniu materiału redakcje „The Guardian” i „Daily Mail” zwróciły się do BBC z prośbą o sprzedaż praw do publikacji. Fotografia trafiła na jedynki ich piątkowych wydań. Do BBC przychodzi codziennie ok. 10 tys. e-maili od widzów i słuchaczy: są w nich zarówno informacje o wydarzeniach, jak i komentarze. Tamtego feralnego czwartku e-maili było dwa razy więcej i wszystkie dotyczyły jednego tematu. Oprócz zdjęć, amatorskich filmów i relacji naocznych świadków były też kondolencje. Tysiące e-maili otrzymała tego dnia także telewizja Sky. Wśród nich przysłany o 12.40 film z tunelu metra, w którym wybuchła bomba. Zdjęcia zniszczonych wagonów metra i idących gęsiego w wąskim przesmyku tunelu pasażerów telewidzowie obejrzeli już 20 minut później. W kilkanaście minut nie sposób zweryfikować autentyczności takich materiałów. I tej weryfikacji nie przeprowadzano. Nikt nie kwestionował autentyczności obrazu. Przedstawiciele brytyjskich stacji tłumaczą, że mają już sporo doświadczenia w publikowaniu tego typu materiałów. Nie zawsze są to jednak dobre doświadczenia. Wystarczy przypomnieć opublikowane w ub.r. przez „Daily Mirror” przysłane do redakcji zdjęcia przedstawiające rzekome molestowanie Irakijczyków przez wojska brytyjskie. Jak się okazało, zrobiono je w barakach wojskowych w Preston w Lancashire, a nie na Bliskim Wschodzie. Odpowiedzialny w redakcji za dział wiadomości ze świata Piers Morgan został w związku z tym incydentem zwolniony z pracy, a dziennik opublikował na pierwszej stronie przeprosiny. Korzystać częściej? Jak ważne mogą być dla mediów amatorskie materiały, pokazały już relacje z ataku na WTC w Nowym Jorku. Podobnie było po powodzi w brytyjskim kurorcie Boscastle w sierpniu 2004 roku i w grudniu tego samego roku po przejściu tsunami we wschodniej Azji. Na miejscu nie było reporterów ani kamerzystów. Jedyne materiały, z których korzystały media, pochodziły od plażowiczów. Nawet Agencja Reutera, która podobnie jak Bloomberg niechętnie pozyskuje materiały od osób prywatnych, kupiła od jednego z Brytyjczyków film pokazujący uderzenia fal tsunami. – Zaangażowanie obywateli w przygotowywanie materiału zdjęciowego bądź filmowego z wydarzeń zmienia i zmieni jeszcze bardziej pracę redakcji; coraz częściej będziemy korzystać z pomocy świadków wydarzeń – tak w skrócie pracownicy BBC podsumowują konferencję, którą stacja przygotowała dla nich trzy tygodnie po atakach terrorystycznych w Londynie. W brytyjskich redakcjach dyskutuje się o powiększeniu zespołów, które przeglądają materiały trafiające do redakcji. A zdaniem amerykańskiego wykładowcy Vincenta Mahera, który prowadzi zajęcia z dziennikarstwa multimedialnego w Szkole Dziennikarstwa i Studiów nad Mediami na Rhodes University w Stanach Zjednoczonych, taka sytuacja może nawet doprowadzić do zmniejszenia liczby zawodowych reporterów. Brytyjska National Union of Journalists, stowarzyszenie broniące praw dziennikarzy, zapowiedziała debatę poświęconą temu, jak i w jakim stopniu wykorzystywać w mediach amatorskie materiały i nowe technologie. Helen Oswald, przedstawicielka NUJ, zaznacza jednak: – Materiały przesyłane przez niedziennikarzy powinny być jedynie uzupełnieniem pracy profesjonalnych dziennikarzy. Nauka weryfikacji Wszystkie brytyjskie dzienniki umieszczają na stronach internetowych adresy, na które obywatele mogą przesyłać e-maile, a w przypadku nagłych wydarzeń uruchamiane są specjalne sekcje. Po lipcowym ataku „The Guardian”, „The Times” i „The Independent” opatrywały te serwisy hasłami typu: „Opowiedz nam swoją relację z wybuchów”, „Twoja relacja z ataków”. BBC uruchomiło na stronie WWW serwis „Twoja opinia na temat wydarzeń 07/07”. Relacje naocznych świadków rodzą oczywiście problemy. Pośród tysięcy e-maili, które 7 lipca otrzymało BBC, setki zawierały sprzeczne ze sobą doniesienia. Podawano różne pory i miejsca eksplozji bomb. W dniu ataków wszystkie media informowały o siedmiu miejscach, w których miały wybuchnąć ładunki. Tymczasem bomby eksplodowały w czterech punktach Londynu. Pierwsze relacje świadków to wypowiedzi do kamer osób ewakuowanych z tuneli metra. Jak powiedziano mi w BBC i Sky, stacje przekazywały tylko te relacje, które były zgodne z oficjalnymi komunikatami policji lub potwierdzały je wcześ- niejsze wypowiedzi świadków czy doniesienia reporterów. Jeden z dziennikarzy „Sky News” powiedział, że informacja o wybuchu w metrze 21 lipca bomby gwoździowej, otrzymana od jednego z londyńczyków, brzmiała przekonująco i pojawiała się w relacjach wielu osób – dlatego po konsultacji z ekspertem od materiałów wybuchowych stacja tę wiadomość podała. Po oficjalnym komunikacie policji, który temu zaprzeczył, informację skorygowano. Helen Boaden, dyrektor serwisów informacyjnych BBC, która jest zwolenniczką dziennikarstwa w wykonaniu obywateli, podkreśla, że coraz częstsza interakcja obywatel – media ma dobry wpływ na nadawców, stacje stają się bowiem bardziej otwarte na oczekiwania widzów. BBC nie zdarzyło się dotąd, by pokazało podrabiany materiał. Nie ma się co oszukiwać, relacje amatorskie mogą być powodem perturbacji w mediach. Helen Oswald z NUJ przyznaje, że nie ma specjalnych wytycznych, jak weryfikować materiał amatorski. Każde medium ma swoje procedury. By uniknąć błędów w podawaniu informacji na gorąco, spółki medialne organizują warsztaty dla dziennikarzy. W jaki sposób należy sprawdzać nadsyłane do redakcji materiały? Jak się dowiedzieliśmy, w redakcji „The Guardian” i „The Independent” najpierw brane są pod lupę najbardziej szczegółowe relacje. Weryfikując z nich informacje cząstkowe, łatwiej wyłuskać relację zmyśloną. W Anglii w weryfikacji pomagają też kamery monitorujące CCTV – wcześniej stosowane głównie w supermarketach i bankach, a obecnie coraz częściej pojawiające się w miejscach publicznych: na stacjach metra, dworcach, ulicach. Nie WWW, lecz blog Miejscem, do którego trafiała znakomita większość amatorskich zdjęć zrobionych tuż po londyńskich atakach na miejscu zdarzenia, były internetowe blogi. Tu na bieżąco komentowano sytuację. Ogromną popularnością cieszyła się witryna Werenotafraid.com, na którą wpisywano słowa otuchy i przygotowane przez internautów grafiki z napisem „We’re not afraid” – zazwyczaj na tle jakiegoś brytyjskiego symbolu (flagi, logo metra, pałacu Buckingham). Komentarze użytkowników blogów dotyczące ataków wykorzystały również brytyjskie dzienniki, cytatom z blogów poświęcono specjalne artykuły. Do najczęściej cytowanych i odwiedzanych należały: Europhobia.blogspot.com, Specialcopper. blogspot.com, London-underground. blogspot.com oraz wiele w serwisie LiveJournal.com. Własne blogi uruchomiły też dzienniki. Cieszący się dużym powodzeniem i prowadzony od 2000 roku Newsblog The Guardian w formie postów przedstawiał kolejne doniesienia, oficjalne wypowiedzi przedstawicieli rządu i służb miejskich, zachęcał świadków do przesyłania swoich relacji. Jak podkreśla Jane Perrone, szefowa internetowego działu „The Guardian”, blogi zachęcają i rozwijają obywatelskie dziennikarstwo w dwojaki sposób: są doskonałym miejscem do zamieszczania krótkich, ale błyskawicznie przygotowanych reportaży oraz świetnym forum publicystycznym, na którym komentarze do wydarzeń pojawiają się najwcześniej. Popularność blogów zachęciła inne media – jak BBC, Sky czy „The Times” – do korzystania z tej formy relacjonowania i komentowania wydarzeń. W debacie na temat rozwoju blogów, która toczyła się miesiąc temu podczas londyńskiej wystawy Internet World, przeważało przekonanie, że ta forma wypowiedzi będzie miała w przyszłości takie znaczenie, jakie dziś ma prasa bulwarowa. Ponieważ brytyjskie media wyraźnie zaznaczają, że będą coraz chętniej sięgać po materiały niedziennikarzy, pojawi się w końcu problem ochrony prywatności. Czy każdy będzie mógł każdemu zrobić zdjęcie za pomocą telefonu komórkowego i przesłać je mediom? By rozwiązać ten problem, opracowany ma zostać specjalny kodeks postępowania z takimi materiałami w mediach. Bo choć obywatelskie dziennikarstwo w wykonaniu odbiorców mediów niesie ze sobą sporo ryzyka, to jego przyszłość jest pewna. Anna Meller, Londyn
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter