Wydanie: PRESS 08/2005
Ranking
Jako korespondentka prasy niemieckiej, austriackiej i szwajcarskiej w Polsce czytam polskie gazety pod innym kątem niż polscy dziennikarze. Interesują mnie głównie tematy europejskie, ale też relacje między Polską a jej wschodnimi sąsiadami. Oprócz tego śledzę uważnie artykuły i audycje o stosunkach polsko-żydowskich, ponieważ piszę także dla gazet żydowskich, ukazujących się w pań-stwach niemieckiego obszaru językowego.
Dzień zaczynam od „Sygnałów Dnia” w Programie I Polskiego Radia lub audycji „Gość Radia Zet”. Czasem wolę słuchać spokojniejszych wywiadów Krzysztofa Grzesiowskiego czy Małgorzaty Słodkowskiej, kiedy indziej agresywniejszych i bardziej emocjonujących Moniki Olejnik. Wiadomości zdecydowanie wolę słuchać w Jedynce. Muzyka w tle informacji Radia Zet drażni mnie.
Poranną lekturę polskiej prasy zaczynam od „Rzeczpospolitej”. W niej znajduję tematy dnia: szukam tekstów Anny Marszałek, Bertolda Kittela i Andrzeja Stankiewicza o bieżących bądź nowych aferach, Ewy K. Czaczkowskiej o Kościele katolickim i Piotra Jendroszczyka o Niemczech. O Żydach „Rzeczpospolita” pisze bardzo nierówno. Komentatorzy bronią raczej Polski przed zarzutem antysemityzmu. Kiedy Annette Dittert, korespondentka niemieckiej telewizji ARD w Polsce, wróciła do Kolonii, Maciej Rybiński napisał gorzki felieton, w którym zarzucił jej, jakoby „pierwszym problemem Polski” był według niej właśnie antysemityzm. Nic bardziej mylnego. Po powrocie do Niemiec Annette Dittert otrzymała za doskonałe relacje z Polski najbardziej prestiżową nagrodę telewizyjną w Niemczech - Hajo Friedrichs-Preis. Chyba jednak nie za materiały o polskim antysemityzmie... Uznano, że jak żaden inny korespondent telewizyjny przyczyniła się ona do pozytywnej zmiany obrazu Polski w Niemczech.
W „Gazecie Wyborczej” fascynowała mnie kiedyś linia redakcyjna. Cieszyłam się na codzienną poranną przygodę intelektualną. Ale te czasy minęły chyba wraz z początkiem wojny w Iraku, kiedy to Jacek Kuroń musiał opublikować swój sprzeciw w „Przekroju”. Mocną stroną „GW” pozostają opinie i komentarze. Lubię rozsądne głosy Piotra Stasińskiego i Marka Beylina, zwłaszcza gdy komentują tematy międzynarodowe. Jednak coraz bardziej brakuje mi głosu Adama Michnika. Chociaż często się z nim nie zgadzam, bardzo lubię czytać jego teksty. Cenię też teksty Joanny Szczęsnej i Anny Bikont o społeczeństwie oraz Danuty Zagrodzkiej, Konrada Niklewicza i Witolda Gadomskiego o gospodarce. Czytam wyważone relacje z Niemiec Anny Rubinowicz-Gründler. Brakuje jednak w redakcji kogoś, kto mógłby o sprawach niemieckich pisać w sposób opiniotwórczy. „GW” rozwiązuje częściowo ten problem, publikując wywiady Artura Domosławskiego z Aleksandrem Smolarem, który jest jednym z najlepszych znawców polityki europejskiej. Cieszę się też zawsze, kiedy widzę doskonałe teksty Jerzego Jedlickiego, Timothy’ego Gartona Asha lub Daniela Cohn-Bendita. Wtedy już dzień może się dla mnie zacząć. W „Dużym Formacie” czytam z prawdziwą pasją Włodzimierza Kalickiego. Bardzo lubię też reportaże Jacka Hugo-Badera.
Tak jak w Berlinie czyta się lokalną gazetę „Tagesspiegel”, w Warszawie należy czytać „Życie Warszawy”. Podziwiam redakcję za odwagę w ocenie polityki miasta. To jedna z najlepszych lokalnych gazet, które znam.
Codziennie przeglądam „Trybunę”, „Nasz Dziennik” i „Fakt”. To obowiązek, który mnie męczy. Na samym końcu gazet do przekartkowania leży „Super Express”. Z tego inteligentnie robionego tabloidu Mariusza Ziomeckiego dowiaduję się często o niesamowitych przeżyciach szarego człowieka w Polsce.
Do kategorii „trzeba przekartkować” należy też tygodnik „Wprost”. Rzucam okiem na rubrykę Igora Zalewskiego i Roberta Mazurka, a poza tym sprawdzam już tylko, kogo „Wprost” w najnowszym numerze najbardziej nienawidzi: Niemców, Francuzów, Rosjan? Przeglądam też wszystkie tygodniki skrajnej prawicy, jak „Nasza Polska”, „Myśl Polska”, „Głos”. Trzeba wiedzieć, co myśli wróg...
Wśród tygodników najbardziej cenię „Politykę” i „Tygodnik Powszechny”. To solidne dziennikarstwo, czasem trochę nudne, ale nie ma takich niespodzianek jak w „Newsweek Polska”, w którym tematem okładki bywają historie sprzed kilku lat. W „Polityce” szukam tekstów Adama Krzemińskiego o Niemczech, Romana Fristera o Izraelu i Adama Szostkiewicza o religiach. Zachęcają one często do dyskusji, a więc do podejmowania tematów interesujących moich czytelników. Poza tym czytam zawsze rubrykę Doroty Szwarcman. Chyba nikt w Polsce nie potrafi pisać o świecie muzyki tak ciekawie jak ona. W „Tygodniku Powszechnym” najbardziej interesują mnie tematy trudne dla Kościoła katolickiego i artykuły o równie trudnej historii polsko-niemieckiej, polsko-ukraińskiej, polsko-rosyjskiej i polsko-żydowskiej. Zawsze z wielką pasją czytam teksty Wojciecha Pięciaka, Agnieszki Sabor, Jacka Woźniakowskiego i „Lektora”, czyli Tomasza Fiałkowskiego.
Poza tym sięgam jeszcze po miesięczniki „Midrasz” i „Znak”, czasami zaglądam do „Więzi”. Podziwiam Piotra Pazińskiego, Bellę Szwarcman-Czarnotę i Katarzynę Jutkiewicz-Kubiak z żydowskiego „Midrasza” za to, że co miesiąc udaje im się zrobić pismo na tak wysokim poziomie. Jest ich przecież tylko troje! Znajduję tam często cenny materiał do moich artykułów. W wolnych chwilach sięgam po „Przegląd Polityczny”, „Nigdy więcej”, „Krytykę Polityczną”, „Borussię” i „Kartę”.
Wieczorem oglądam najpierw „Fakty”, a po nich „Wiadomości”. Ale to zawsze wielka ulga, kiedy o 20 mogę już włączyć wiadomości ARD lub BBC. Wieczorem chcę wiedzieć, co się dzieje w wielkim świecie.
Autorka jest korespondentką „Die Tageszeitung” (Berlin), „Der Standard”
(Wiedeń), „Der Tages-Anzeiger” (Zurych)
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter