Wydanie: PRESS 08/2005
Interranking
Nim zabrałem się za pisanie tego tekstu, wszedłem na ulubioną stronę pogodową i już wiem, że jutro rano będę musiał się zerwać ok. 4, by sfotografować orlika krzykliwego, sporego drapieżnego ptaka, który często poluje i to na piechotę pod moimi oknami. Ale jakieś 10 lat temu wyjście w teren było loterią. Mogłem zakładać, że będzie piękny poranek, a tymczasem lało jak z cebra. Dziś klikam w którąś ze stron pogodowych i na 99 proc. wiem, co mnie czeka. A przy pracy ze zwierzętami to nie lada ułatwienie. Niektóre są bowiem bardziej aktywne, gdy świeci słońce i jest wysokie ciśnienie, inne przeciwnie. Z mojego długiego doświadczenia ze stronami pogodowymi wynika, że najlepsze prognozy są na meteo.icm.edu.pl. Nie dość, że strona jest czytelna, to jeszcze można, klikając w mapkę, uzyskać dokładną prognozę dla jakiegoś miejsca w Polsce lub tuż za naszymi granicami. Jej twórcom z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW przyznałbym medal. Skoro już znam pogodę, to warto by się wyposażyć do lasu. Ostatnio miałem problem, jak znaleźć się z aparatem na wysokości dziupli, w której mieszkały sóweczki (ok. 8 m). Po wielu dniach poszukiwań w Internecie znalazłem w końcu rozwiązanie: samowspinającą się ambonkę, rodzaj fotela z podnóżkiem, na którym można wygodnie siedzieć, będąc przypiętym do drzewa na dowolnej wysokości. Oczywiście produkują to w USA (na europejskich stronach nie znajdzie się wyposażenia do lasu). Problem tylko, że nie wszystkie tamtejsze sklepy internetowe prowadzą wysyłkę do Europy. Do niewielu, które to robią, należy www.cabelas.com. Można tam znaleźć wszystko: od rękawiczek, przez które nie przebije się komar, i noktowizorów, po kamuflujące kombinezony. To oferta dla myśliwych, ale wiem z doświadczenia, że wiele rzeczy, których oni używają, znakomicie nadaje się dla łowców bezkrwawych. Wyposażenie i pogoda są ważne, ale pisanie o zwierzętach, przyrodzie czy ochronie środowiska byłoby niemożliwe bez poznawania najnowszych wyników prac naukowych. Ktoś, kto mieszka w większym mieście, bez trudu uda się do biblioteki uniwersyteckiej i takie prace tam znajdzie. Ktoś, kto mieszka na wsi tak jak ja, już nie ma takiego łatwego zadania. Szukanie przez www.google.pl nie jest proste, bo gdy wpiszemy na przykład beaver (ang. bóbr), to możemy się spodziewać, że większość uzyskanych wyników będzie dotyczyła stron pornograficznych, a nie tego największego europejskiego gryzonia. Poza tym z pewnością trafimy na masę przemyśleń różnych ludzi o bobrach, niemających wiele wspólnego z rzeczywistością. Kiedyś radziłem sobie z tym tak, że ograniczałem poszukiwania tylko do plików pdf. Jeśli bowiem ktoś coś publikował w pdf, to raczej nie był to wariat. Pliki te jednak ściągają się szalenie długo i jest to uciążliwa robota. Na szczęście twórcy Google jakby czytali w moich myślach i dziś jest już dostępny Google Scholar www.scholar.google.com, który wyszukuje wyłącznie naukowe publikacje i nie trzeba się samemu bawić w odsiewanie. Niestety, większość jest dostępna tylko w abstraktach, a za oglądanie całości naukowe czasopisma każą sobie słono płacić. Szkoda, bo wiedza powinna być powszechna i dostępna. Gdy chcę się dowiedzieć, co się dzieje złego lub dobrego z polską przyrodą, zaglądam do naszych NGO-sów. Świetne są strony Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków www.otop.org.pl, Klubu Przyrodników www.lkp.org.pl czy „Salamandry” www.salamandra.org.pl. Miłośnikom ptaków drapieżnych polecam stronę Komitetu Ochrony Orłów free.ngo.pl/koo/. Nie mogę się jakoś przekonać do stron w stylu transmisja z bocianiego gniazda, bo ptaki lepiej oglądać na żywo niż na monitorze. A jeśli już ktoś chce się dowiedzieć, gdzie i jakie ptaki podglądać, to warto się zapisać na listę dyskusyjną Ptaki - [email protected]. Nawet taki stuknięty przyrodnik jak ja czasem musi odsapnąć od zwierzątek. Najlepiej odpoczywam z łukiem w ręku. Oczywiście strzelam do celów słomianych i za nic na świecie nie wycelowałbym do czegoś żywego. A o tym, jaki łuk najlepiej wybrać i jak się fajnie i bezpiecznie bawić w łucznictwo, można się dowiedzieć z superstrony Czas Łuku www.bowtime.waw.pl. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że średnia szybkość mojego telefonicznego łącza, które kosztuje majątek, to 24 kB na sekundę. Większość kolegów z dużych miast, którzy mają szybkie łącza w redakcjach i domach, pewnie złapie się za głowę. A ja na szybsze nie mam szans. Tak jest na polskiej prowincji, choć dostęp do informacji, czyli do Internetu jest jednym z podstawowych warunków rozwoju. Wiedzą o tym w Estonii, w której prawo do dostępu do Internetu zapisano w konstytucji na równi z innymi obywatelskimi prawami. Kolega z tego niewielkiego kraju, który jak ja mieszka na wsi, gdy zobaczył to, co mam, oraz co i za ile oferują mi polscy dostawcy Internetu, złapał się za głowę. Dlatego na partię, która poszłaby do wyborów pod hasłem „Polska w Internecie”, zagłosowałbym obiema rękami. Problem w tym, że nasi politycy się tym nie zajmują, a dziennikarze od polityki i gospodarki wcale im w tym nie przeszkadzają. [email protected] Autor jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter