Wydanie: PRESS 07/2005
Interranking
Trwała właśnie połowa finałowego meczu Ligi Mistrzów, Liverpool przegrywał z AC Milan 0:3 i do dziś nie wiem, co podkusiło mojego kolegę, żeby postawić 100 zł na zwycięstwo The Reds. Nie napiszę, która witryna dała się w ten sposób naciągnąć na prawie 10 tys. zł, bo byłaby to jej obciachowa kryptoreklama. Faktem jest, że zakłady bukmacherskie online to pokusa, której kibice nie mieli nigdy wcześniej. U dwóch czołowych polskich bukmacherów, czyli w Profesjonale www.profesjonal.com.pl/oferta/oferta2.html i Beta www.betako.waw.pl przez 24 godziny można obstawiać wszystkie dyscypliny sportu, od peruwiańskiej ekstraklasy po ligi sportów celtyckich. Nie do przebicia jest jednak europejski potentat Bet and Win www.betandwin.com, który każdego dnia proponuje ponad 4 tys. różnych zakładów, od wyniku przyszłorocznych wyborów w Szwecji i rezultatów konkursu Eurowizji po wyniki meczów według stawek korygowanych z każdą minutą gry. Można już spotkać na stadionach kibiców z laptopami podłączonymi do Internetu www.plusgsm.pl/promocje/promocje_uslug/internet_plus/, którzy próbują na bieżąco przechytrzyć bukmacherskich specjalistów. Sam nie gram, bo znam ludzi, którzy w ten sposób pozbawili się nie tylko dostępu do Internetu, ale także centralnego ogrzewania i elektryczności. W pracy obok Google’a bardzo przydaje się jego dziennikarska odmiana news.google.com (od lat w wersji beta). To zbiór najważniejszych tekstów napisanych w ciągu ostatnich 48 godzin na każdy możliwy temat. Od bieżącej polityki, sportu, ekonomii po reportaże o Palestyńczyku, który założył wirtualne muzeum Holokaustu, czy najnowsze features gangsty amerykańskiego rapu. W czwartek 23 czerwca w samym środku afery teczkowej, którą emocjonowali się w kraju dyżurni redakcyjni mądrale, w news.google.com można było znaleźć 10 tys. tekstów o Polsce (bądź związanych z naszym krajem) na dużo ciekawsze tematy. Stąd też prowadzą linki do wielu witryn nowoczesnego internetowego dziennikarstwa, jak choćby corp.monstersandcritics.com. Witryna zachęca do współpracy dziennikarzy freelancerów z całego świata: autorzy dostają wynagrodzenie uzależnione od zainteresowania, jakie ich teksty wzbudzą w sieci. To tu dowiedziałem się o śmierci ambasadora Federacji Rosyjskiej w Warszawie, w kilka godzin po tym, jak Nikołaj Afanasjewski zamknął oczy. Na stronie był gotowy ciekawy, reporterski portret legendarnego - jak się okazuje - dyplomaty. Kilka razy miałem możliwość skorzystania z płatnego serwisu www.foresightnews.co.uk - kopalnia tematów do działu zagranicznego każdej gazety. Przy spisywaniu kaset, najcięższej ze wszystkich reporterskich czynności, lubię jednym okiem przeglądać www.eeggs.com i www.eggheaven2000.com - zbiór ukrytych niespodzianek, gier i wszelkich wygłupów, które umieszczają w programach, systemach operacyjnych i komórkach znudzeni programiści. No i oczywiście fotografia. www.photography-on-the.net/gallerydatabase - to galeria i zbiór linków do fantastycznych zdjęć i fotoreportaży publikowanych w sieci. Zanim sam zainwestowałem w sprzęt pozwalający robić podobne zdjęcia, długo bobrowałem w www.dpreview.com - największym chyba w sieci forum użytkowników profesjonalnego cyfrowego sprzętu foto. Nie mam dostępu do zasobów wszystkich agencji, ale jestem pod wrażeniem zdjęć Agencji Reporter www.reporterpoland.pl. Producenci sprzętu wykorzystują fotografię cyfrową do bólu: co ludzie są w stanie zrobić ze swoją twarzą, żeby tylko zdobyć telefon komórkowy, można zobaczyć na stronie miny.moblog.pl. Internet bardzo przydaje się też w hodowli roślin. To moje kolejne hobby, na podwórku miałem ksywę „zimny ogrodnik”. Ciekawe odmiany i nowości można znaleźć na stronie greenman.republika.pl oraz www.nasionka.pl. Nie jestem natomiast entuzjastą masowych zakupów w sieci. Jakoś nie potrafię się przełamać. Kiedy pisałem reportaż o amerykańskich lotnikach w wojnie bolszewickiej, jedyny raz w życiu sprowadziłem książkę z www.amazon.com i było z tym mnóstwo zamieszania. Za ekspresową przesyłkę musiałem dopłacić chyba 30 dolarów, tymczasem książka czekała na lotnisku, aż wypełnię tasiemcowe formularze dla celnej biurokracji i porozumiem się z firmą kurierską. Książka fajna, ale i tak zgubiła się w redakcyjnym bałaganie (www.gazeta.pl). I tylko odkąd zamknęli ostatni nocny na osiedlu po skończeniu pracy, tak jak teraz właśnie, lubię sobie pozwolić na skromne hipermarketowe zakupy www.hipernet24.pl/katalog.php?kat_id=1890. Za dowóz wirtualny kurier bierze mniej od zaprzyjaźnionego taksówkarza. [email protected] Autor jest dziennikarzem freelancerem
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter