Fundacja Panoptykon: Prezes UKE nie może mieć za dużych uprawnień do blokowania treści w sieci
Rozporządzenie DSA zaczęło obowiązywać 17 lutego 2024 roku. Polska wciąż nie wdrożyła odpowiednich rozwiązań prawnych, aby umożliwić jego pełne stosowanie w naszym kraju (fot. Pexels.com)
Ministerstwo Cyfryzacji chce, by Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej miał uprawnienia do blokowania nielegalnych treści w sieci. Według Fundacji Panoptykon potrzebne są dodatkowe obostrzenia, by nie doszło w tej kwestii do nadużyć.
Trwają przygotowania do wdrożenia unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA), który ma ułatwić walkę z nielegalnymi treściami w internecie, ma też wzmocnić prawa użytkowników w relacji z platformami internetowymi. Obecnie osoby będące ofiarą hejtu w sieci i wnioskujące o usunięcie szkodliwych treści często spotykają się z brakiem działania ze strony platform internetowych. Z drugiej strony dochodzi do niesłusznego blokowania różnego rodzaju treści, a ich autorzy nie mogą nic z tym zrobić.
"Procedurę należy obudować bezpiecznikami"
Ministerstwo Cyfryzacji w projekcie ustawy wdrażającej unijne rozporządzenie przewidziało mechanizm, by nielegalne treści zgłaszać do Prezesa UKE. Ten w zależności od sytuacji miałby od dwóch do 21 dni na wydanie decyzji w tej sprawie. W przypadku decyzji o usunięciu treści platformy społecznościowe musiałyby zadziałać w trybie natychmiastowym, nie czekając na orzeczenie sądu administracyjnego, do którego taką decyzję platforma mogłaby zaskarżyć.
Czytaj też: Fact-checkerzy apelują do rządu o zbadanie, czy akt o usługach cyfrowych może oznaczać cenzurę
Według Fundacji Panoptykon ta propozycja w obecnym kształcie nie rozwiąże problemu osób niesłusznie potraktowanych przez platformy społecznościowe. Pojawi się bowiem nowy problem, czyli zbyt duże uprawnienia UKE dotyczące blokowania treści w sieci.
– Zaproponowaną procedurę należy obudować bezpiecznikami, które sprawią, że ryzyko nadmiernej ingerencji w wolność słowa zostanie zmniejszone – ocenia dr Dorota Głowacka, specjalistka ds. rzecznictwa i litygacji w Fundacji Panoptykon.
– Chodzi przede wszystkim o ograniczenie zakresu przedmiotowego spraw, w których decyzje miałby podejmować Prezes UKE. W tej chwili zakres ten jest szeroki: obejmuje nie tylko przestępstwa i wykroczenia, ale także naruszenia dotyczące ochrony dóbr osobistych oraz naruszenia praw własności intelektualnej – zaznacza Głowacka. W praktyce oznacza to, że Prezes UKE miałby zajmować się np. sporami wokół krytycznych opinii czy wszelkich niepochlebnych komentarzy w mediach społecznościowych lub na forach internetowych.
Ryzyko zbyt częstego blokowania treści
Fundacja Panoptykon postuluje zawężenie zakresu spraw do poważnych nadużyć wolności słowa, jak np. nawoływanie do przemocy, mowa nienawiści czy też rozpowszechnianie materiałów dotyczących aktywności seksualnej bez zgody osób, których materiały te dotyczą. Dorota Głowacka dodaje, że w ocenie Fundacji Panoptykon prawo do zgłaszania nielegalnych treści do prezesa UKE powinny mieć wyłącznie osoby pokrzywdzone oraz m.in. policja i prokuratura.
Czytaj też: Serwis społecznościowy Bluesky w 2024 roku zwiększył 17-krotnie moderację treści
– Sytuacja, w której treści zgłaszać mógłby każdy użytkownik sieci grozi tym, że procedura może być nadużywana przez np. duże grupy użytkowników działających w ramach zorganizowanych kampanii zgłaszania określonych materiałów, które z różnych względów im się nie podobają, choć wcale niekoniecznie są nielegalne – tłumaczy Głowacka. Zgłaszania nielegalnych treści przez wszystkich użytkowników, a nie tylko osoby poszkodowane, zwiększa też ryzyko zbyt częstego blokowania treści przez Prezesa UKE. – To także rodzi ryzyko paraliżu tego organu, któremu może zabraknąć zasobów do zajmowania się rzeczywistymi, poważnymi naruszeniami – ocenia dr Głowacka.
Ekspertka ma również wątpliwości dotyczące procedury odwoływania się od decyzji Prezesa UKE do sądu administracyjnego, gdyż tego rodzaju sądy nie mają doświadczenia w rozstrzyganiu sporów z zakresu swobody wypowiedzi.
– Zadaniem sądów administracyjnych jest jedynie zbadanie legalności wydania decyzji przez organ administracji publicznej. Nie ma tu mowy o badaniu sprawy od strony merytorycznej. Dlatego postulujemy, aby nad decyzjami Prezesa UKE zapewnić jednak kontrolę sądów powszechnych albo żeby można było odwołać się od nich do sądów administracyjnych, ale w specjalnym trybie, który umożliwiałby im merytoryczne rozpatrzenie sprawy – postuluje Głowacka.
Czytaj też: Książka jak winyl. Dzięki internetowi rośnie sprzedaż książek z antykwariatów
(MZD, 28.01.2025)