Fact-checkerzy apelują do rządu o zbadanie, czy akt o usługach cyfrowych może oznaczać cenzurę
O zablokowaniu treści w internecie ma decydować Urząd Komunikacji Elektronicznej (fot. Unsplash.com/Markus Spiske)
"Dziennik Gazeta Prawna" pisze o projekcie ustawy mającej wprowadzić do polskiego prawa przepisy europejskiego Aktu o usługach cyfrowych. Eksperci widzą w tym otwartą furtkę do cenzurowania treści w internecie. Polscy fact-checkerzy apelują do rządu o zbadanie sprawy.
Sześć polskich organizacji: Stowarzyszenie Demagog, Stowarzyszenie Pravda, Fundacja Digital Poland, Razem przeciw dezinformacji, Fundacja Instytut Zamenhofa i Fundacja TechSoup zwracają uwagę na rosnące zagrożenie wrogą ingerencją zewnętrzną w proces wyborczy w Polsce.
Apel do polskiego rządu
"Elon Musk, szef platformy internetowej X, w sposób otwarty angażuje się już w wewnętrzne procesy polityczne w takich krajach, jak Niemcy, Wielka Brytania czy Hiszpania. Z kolei w Rumunii skoordynowane operacje informacyjne na platformie TikTok poskutkowały koniecznością anulowania pierwszej tury wyborów prezydenckich" – napisano w apelu.
Czytaj też: Repropol zaczyna rozmowy z big techami w sprawie zapłaty za treści
Polscy fact-checkerzy zaapelowali do polskiego rządu, w szczególności do Ministerstwa Cyfryzacji oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych, o:
- zajęcie oficjalnego stanowiska w sprawie ostatnich działań dużych platform internetowych, zagrażających – w ich ocenie – bezpieczeństwu informacyjnemu Polski i Unii Europejskiej;
- niezwłoczne podjęcie działań, które zagwarantują przestrzeganie przez duże platformy internetowe wymogów wynikających z Aktu o usługach cyfrowych [SDA – red.], w szczególności w zakresie przeciwdziałania dezinformacji;
- realne wsparcie dla organizacji społeczeństwa obywatelskiego, działających na rzecz integralności wyborów oraz walki z dezinformacją.
Wprowadzenie administracyjnej procedury blokowania treści szkodliwych, nieprawdziwych czy nienawistnych spełniałoby wnioski zawarte w apelu.
"Duże ryzyko dla wolności słowa w internecie"
Według opisywanego przez "DGP" projektu implementacji o zablokowaniu treści w internecie ma decydować Urząd Komunikacji Elektronicznej w terminie od 2 do 21 dni. Zrobi to samodzielnie, bez udziału sądu i autora blokowanych treści.
Czytaj też: Już ponad 6,2 tys. skarg w KRRiT na kampanię Republiki i wPolsce24 przeciwko Owsiakowi
To rozwiązanie miało się pojawić w projekcie ustawy już po konsultacjach publicznych. Zdaniem cytowanego przez "DGP" Konrada Siemaszki z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka takie rozwiązanie "wiąże się z bardzo dużym ryzykiem dla wolności słowa w internecie". Dodał jednak, że takie narzędzia, choć mogą być skutecznym sposobem ochrony, powinny być używane z rozwagą i obudowane silnymi gwarancjami proceduralnymi.
Przeciwko kontrowersyjnym uprawnieniom UKE protestują również politycy obecnej opozycji, mówiąc m.in. o propozycjach blokowania platformy X jako zamachach na wolność słowa.
Ministerstwo Cyfryzacji opublikowało obszerne wyjaśnienie. Zwraca uwagę, że obecnie "nielegalne treści zamieszczane na platformach internetowych oceniane są wyłącznie przez te platformy i to one decydują o ich usunięciu bądź nie".
Gawkowski: "Myślenie o tym, jak zabezpieczyć obywatela"
Zdaniem MC zmiany w prawie mają spowodować, że można będzie wnioskować o usunięcie nielegalnych treści w procedurze administracyjnej. Ministerstwo nie zgadza się też z zarzutem, że decyzja UKE o blokowaniu treści będzie arbitralna. Autor, którego internetowa publikacja zostanie zablokowana, będzie mógł od decyzji UKE odwoływać się do sądu administracyjnego. Również termin "od 2 do 21 dni" wskazywany przez "DGP" jako zbyt krótki powinien być według MC argumentem raczej za niż przeciw.
Czytaj też: Wicepremier Krzysztof Gawkowski chce odebrania koncesji Republice
"W obecnym stanie szybkiej komunikacji, de facto informacji klikanej/podawanej w czasie rzeczywistym, to bardzo długo. Trzy tygodnie mogą oznaczać tryb, w którym informacja, która była podstawą wydania nakazu, już nikogo nie będzie obchodziła" – wskazuje ministerstwo. To stanowisko minister Krzysztof Gawkowski powtórzył w czasie rozmowy w Polsat News. "Nasza władza myśli o tym, jak zabezpieczyć obywatela, ludzi, którzy czasami walczą miesiącami, żeby zniknęła informacja, która jest fałszywa" – mówił w programie "Graffiti".
MC odniosło się również do informacji, że nowe narzędzie zostało dodane do projektu ustawy już po konsultacjach społecznych.
"To właśnie w wyniku uwag zgłoszonych przez stronę społeczną i przeprowadzeniu szczegółowych analiz oraz konsultacji stwierdzono, że w polskim prawie brakuje podstawy prawnej, która umożliwiałaby składanie wniosków o wydanie nakazu blokowania nielegalnej treści. W związku z tym uznano, że konieczne jest uregulowanie procedur wydawania nakazów w projekcie ustawy" – napisano w stanowisku.
Możliwość zaskarżenia po fakcie
Marcin Maj z portalu Niebezpiecznik.pl uważa, że choć odpowiedź ministerstwa brzmi logicznie, to jednak można znaleźć w niej nieścisłości.
Czytaj też: Pół roku zmian w Polska Press. Mniej dyrektorów i prezesów, więcej informacji
– Przepisy wprowadzono po konsultacjach, ale można dyskutować z tym, czy były one właściwą odpowiedzią na zgłoszone uwagi – wskazuje w rozmowie z "Presserwisem". I komentując zagwarantowane w ustawie odwołanie do sądu administracyjnego, dodaje: – Możliwość zaskarżenia decyzji po fakcie to nie jest udział sądu w wydawaniu decyzji. To tylko możliwość zaskarżenia po fakcie. Sąd niekoniecznie będzie tu równie szybki jak UKE.
Obecnie, bez udziału sądu, CERT Polska wpisuje na listę zastrzeżeń domeny internetowe, które uznane zostaną za szkodliwe. Podobnie dzieje się w przypadku realizacji przepisów wynikających z ustawy o zwalczaniu nadużyć w komunikacji elektronicznej. Od końca marca 2024 roku firmy telekomunikacyjne muszą blokować fałszywe SMS-y. Robią to, skanując wszystkie przesyłane wiadomości tekstowe i korzystając ze wzorców fałszywej wiadomości, przygotowywanych przez CSIRT NASK. Ministerstwo Cyfryzacji zwraca uwagę, że procedury działają i w ich przypadku nikt nie mówi o naruszaniu wolności słowa.
Czytaj też: Serwisy WP w Mediapanelu nieaudytowane. "To nie jest dobry sygnał dla branży"
(PAR, 14.01.2025)