Temat: książki

Dział: PRASA

Dodano: Styczeń 25, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Książka jak winyl. Dzięki internetowi rośnie sprzedaż książek z antykwariatów

Po zakończeniu najnowszej inwestycji w trzech halach platforma SkupSzop.pl będzie mieć na książki już 18 km półek, a jej łączna powierzchnia magazynowa przy zjeździe z autostrady A4 przekroczy 2 tys. mkw. (fot. materiały prasowe)

Dzięki internetowi rośnie rynek antykwariatów z używanymi książkami. Czytający mają dostęp do szerszej oferty, a niektórzy sprzedający osiągają milionowe zyski.

Kiedy dzwonię do Michała Kleszcza, współwłaściciela SkupSzop.pl, platformy skupującej i sprzedającej używane książki, ten wraca właśnie z placu wielkiej budowy. W tym roku jego firma uruchomi pod Dębicą na Podkarpaciu trzecią halę magazynową. Będzie w pełni zautomatyzowana, wyposażona w systemy antresolowe, zwiększające powierzchnię do wykorzystania. Na używane książki przewidziano w niej 7,3 tys. metrowych półek. Po zakończeniu inwestycji w trzech halach SkupSzop.pl będzie mieć na książki już 18 km półek, a jej łączna powierzchnia magazynowa przy zjeździe z autostrady A4 przekroczy 2 tys. mkw., ale Kleszcz opowiada już o planach na 10 tys. mkw.

Z kolei latem do nowoczesnego kompleksu biurowego GTC w centrum Krakowa swoją główną siedzibę z podkrakowskiego Lubnia przeniósł antykwariat i księgarnia Tezeusz. Właściciel Tezeusza Andrzej Miszk chwali się w mediach społecznościowych, że ma do sprzedaży milion książek używanych i nie nadąża kupować kolejnych. Jego magazyn w Lubniu ma 3 tys. mkw. powierzchni, ale to już za mało. Firma szacuje wartość zgromadzonych tam woluminów na 20 mln zł. Zdaniem Miszka wartość całego polskiego rynku używanych książek to jakieś 200–300 mln zł.

ALGORYTM SKUPU

– Ten rynek nie ma ograniczeń. Jest tak duży, jak sami go wykreujemy – mówi Michał Kleszcz. Sprzedaży w sieci Kleszcz uczył się, handlując w internecie dywanami i suplementami diety. SkupSzop.pl wymyślił jego kolega ze studiów Michał Węgrzyn. To on za 1,5 tys. zł ponad 10 lat temu założył serwis antykwaryczny. Jeździł po książki do klientów, magazynował je w mieszkaniu w Krakowie i sprzedawał w swoim serwisie. Dziś w bazie platformy SkupSzop.pl jest ok. 500 tys. tytułów. Codziennie tysiącami egzemplarzy zasilają ją internauci. Najpierw wyceniają swoje książki w aplikacji SkupSzop na podstawie numeru ISBN, a ponieważ książki wydane przed 2006 rokiem go nie mają, firma się nimi nie zajmuje, bo automatyzacja jest dla niej priorytetem. – Poza tym chcemy unikać kojarzenia nas z antykwariatami, które mają wizerunek miejsc handlujących starymi, zapomnianymi książkami. Zależy nam, aby nasza oferta tytułów była aktualna, takie pozycje z reguły są lepiej wyceniane, to jedna z wytycznych naszego autorskiego algorytmu – tłumaczy Michał Węgrzyn.

Algorytm wyceny skanuje całą sieć w poszukiwaniu podobnych ofert, sprawdza zapotrzebowanie na dany tytuł oraz stan magazynowy i podaje cenę skupu. Robi to bardzo szybko. Wydaną przez Znak „Biblię dziennikarstwa” wycenił nam na 19,10 zł, a „Europę” Normana Daviesa z 2010 roku na 23,10 zł. Ponieważ łączna kwota przekroczyła próg 40 zł, po nasz pakiet mógł bezpłatnie przyjechać kurier lub mogliśmy nadać go w paczkomacie. Pracownicy magazynów w Dębicy mają kilka dni na sprawdzenie naszej paczki i ocenę stanu przesłanych książek. Klienci skarżą się w internecie, że czasem po tej weryfikacji wycena jest obcinana nawet o jedną trzecią. SkupSzop.pl się zobowiązuje, że w 48 godz. od weryfikacji zrobi przelew na konto sprzedawcy albo jeżeli ten sobie tego życzy, na konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy lub Polskiej Akcji Humanitarnej Pajacyk.

– Nasi klienci wpłacili już ponad 100 tys.zł na PAH oraz WOŚP. Dla wielu z nich nie liczy się zarobek, ale świadomość tego, że książka trafi do nowego czytelnika, który dzięki niej zyska wiedzę lub rozrywkę. Książki są szczególnym towarem, nie wyrzuca się ich – mówi Michał Kleszcz.

Zakupione książki SkupSzop.pl wystawia na sprzedaż. „Biblii dziennikarstwa” w jego ofercie nie znaleźliśmy, ale używaną „Europę” już tak. Kosztowała 83,37 zł, czyli o 230 proc. drożej, niż chciano nam za nią zapłacić.

Startup pierwszy milion przychodu osiągnął w 2017 roku. Z KRS wynika, że firma przynosi wspólnikom coraz większe zyski: w 2020 roku – 0,96 mln zł, w 2021 – 0,47 mln zł, w 2022 – 0,5 mln zł, a w 2023 – już 1,9 mln zł. Kleszcz i Węgrzyn wierzą w rynek, planują mieć tyle milionów przychodu rocznie, ile pracowników w magazynie. Obecnie pracuje tam 25 osób.

– Jesteśmy blisko osiągnięcia tego celu, nie uda się go jednak zrealizować bez kolejnych automatyzacji pakowania większych przesyłek. Ze względu na wdrażanie nowego systemu do zarządzania magazynem i platformy danych Business Intelligence zakup nowoczesnego automatu do pakowania przesyłek zaplanowaliśmy na przyszły rok – tłumaczy Węgrzyn.

WIZJA TEZEUSZA

Założyciel Tezeusza zaczynał od handlowania książkami na kiermaszach. Andrzej Miszk jest z wykształcenia filozofem i teologiem. W PRL był opozycyjnym działaczem (Ruch Wolność i Pokój), potem przez 11 lat jezuitą, spędził rok w pustelni kamedułów na Bielanach w Warszawie. W 2015 roku za rządów Prawa i Sprawiedliwości zaangażował się w tworzenie Komitetu Obrony Demokracji, prowadził protest głodowy w obronie niezależności Trybunału Konstytucyjnego. „Wizjoner, lider, społecznik, filozof, bloger, przedsiębiorca” – pisze o sobie na LinkedIn. Nie odpowiedział na moją prośbę o rozmowę do tego tekstu.

Jego spółka powstała w 2011 roku. Na koniec 2023 roku zatrudniała 17 pracowników na umowę o pracę, ale na stronie internetowej podaje, że wraz ze współpracownikami zespół Tezeusza to ponad 160 osób. Dlatego tak dużo, bo model działalności firmy znacznie różni się od działającego wyłącznie w internecie serwisu SkupSzop.pl. Tezeusz w Lubniu niedaleko od tzw. zakopianki prowadzi wielką stacjonarną księgarnię połączoną z antykwariatem. Przez siedem dni w tygodniu oferuje tam ok. 25 tys. tytułów. Antykwariat Miszka skupuje książki bez względu na rok ich wydania i głównie hurtem przez ogólnopolską sieć przedstawicieli handlowych (ma 14 stacjonarnych filii skupu). Zajmują się oni pozyskiwaniem dużych księgozbiorów od bibliotek, likwidowanych księgarń, parafii. Płacą od 10 do 20 proc. ceny, po jakiej książka jest później sprzedawana w internecie, ale te najtańsze, których nie uda się sprzedać drożej niż po 10 zł, biorą za darmo, ewentualnie płacą za nie po kilkadziesiąt groszy.

Klienci indywidualni, którzy mają na zbyciu mniej niż 100 książek, mogą je sprzedać Tezeuszowi tylko przez internet. Jego serwis Skupksiazek.pl działa jak SkupSzop.pl, ale wycenia książki taniej. Naszą „Biblię dziennikarstwa”, oznaczoną jako nowa, wycenił na 6,90 zł, a „Europę” na 7,89 zł. Nie zaproponował darmowej przesyłki, bo minimalna wartość pakietu do sprzedaży musi wynieść co najmniej 30 zł. W tym czasie w e-sklepie Tezeusz.pl pierwsza pozycja była wystawiona do sprzedaży w cenie od 47,55 zł do 59,29 zł, a wydania „Europy” z 2010 roku w ofercie nie było.

Tezeusz sprzedaje nie tylko za pośrednictwem swojego e-sklepu, lecz także przez Allegro. W końcu sierpnia Miszk ogłosił, że jest niezadowolony z dotychczasowej współpracy z tą platformą, bo mimo że „pozwoliła nam rosnąć przez lata, stała się ostatnio koszmarem, z którego chcemy jak najszybciej uciec”. Podawał, że choć jego firma ma tam 250 tys. klientów i 20 mln zł obrotu, to boi się, że „jeden algorytm lub szeregowy admin z Allegro zniszczy nam biznes, który budowaliśmy całe życie”.

Ostatniego dnia sierpnia Miszk ogłosił nawiązanie współpracy w zakresie sprzedaży internetowej z Empikiem. „Już w pierwszym miesiącu sprzedamy 30–40 tys. książek za 1–1,5 mln zł, a w przyszłym roku Tezeusz.pl sprzeda w Empiku 1 mln książek za 25–30 mln zł, nieomal podwajając naszą sprzedaż książki używanej, a obroty firmy (łącznie ze zwiększoną sprzedażą książki nowej i elektronicznej) o 50–70 proc.” – zakomunikował w chaotycznym wpisie na Facebooku.

Faktem jest, że przychody Tezeusza rosną z roku na rok: 2020 – 13,7 mln zł, 2021 – 20,8 mln zł, 2022 – 25,9 mln zł, 2023 – 31,9 mln zł. W 2024 roku zarząd spółki planuje dobić do 50 mln zł przychodu. Rośnie też zysk netto: 2020 rok – 0,68 mln zł, 2021 – 1 mln zł, 2022 – 1,13 mln zł, 2023 – 2,6 mln zł.

Niektóre z zapowiedzi Miszka w branży książek używanych zostały przyjęte z przymrużeniem oka. Na przykład ta o jego osobistych korzyściach, czyli że wejście z ofertą na Empik.com zbuduje mu filar emerytalny wart ok. 40–50 mln zł. W opublikowanym na Tezusz.pl manifeście są też zapowiedzi o podboju Europy i przekształceniu antykwariatu w trzy lata w firmę „całkowicie napędzaną sztuczną inteligencją”.

– Jego „Manifest przyszłości” dostarczył nam sporo rozrywki – przyznaje Michał Kleszcz i zwraca uwagę na dwie obietnice właściciela Tezeusza, dotyczące przyszłego roku. Po pierwsze zapowiada on, że do końca 2025 roku jego firma stanie się „nieomal monopolistą podaży”. „Wykupimy każdą wartościową markę na tym rynku i przejmiemy wszystkie formaty wymiany. Od przyszłego roku każdy, kto będzie poszukiwał wartościowej książki używanej z Polski (lub chciał ją sprzedać), dostanie ją tylko w i poprzez Tezeusza, w cenie, jaką zaproponujemy” – zapowiada buńczucznie Miszk. Po drugie deklaruje on, że do końca roku jego firma zrezygnuje z „platform takich jak Allegro”.

– Warto by zapytać pana Andrzeja, czy platforma „taka jak Allegro” to również Empik? Czy te deklaracje to element przemyślanej strategii, czy tylko wypowiedzi pod wpływem emocji, które przypominają bardziej obietnice polityków? – zastanawia się Kleszcz.

SIŁA SPRZEDAJĄCYCH I KUPUJĄCYCH

Media bezkrytycznie przekazały dalej wieści od właściciela Tezuesza i poinformowały swoich odbiorców o „przełomowej współpracy” Empiku oraz „prztyczku” dla Allegro.

Tymczasem, jak informuje Anna Gut-Mostowy, menedżerka ds. komunikacji korporacyjnej i ESG w Empiku, jej firma już od ubiegłego roku w ramach platformy marketplace rozwija outlet, gdzie sprzedawane są takie produkty używane jak elektronika, zabawki czy właśnie książki. Zakupy można odbierać w salonach sieci. – Obecnie kategoria książki używanej na Empik.com liczy setki tysięcy tytułów oferowanych przez różnych sprzedawców, takich jak BookSale, Składnica Księgarska czy właśnie wspomniany Tezeusz. Naszym celem jest dalszy rozwój tej kategorii o kolejne firmy z segmentu książki używanej – odpowiada Gut-Mostowy.

Z kolei Marcin Gruszka, rzecznik prasowy Allegro, przekazał nam, że na głównej platformie Allegro (a to tam sprzedaje Tezeusz) dział książek używanych stanowi zaledwie kilka proc. oferty, bo przede wszystkim są one wystawiane na Allegro Lokalnie – w kategorii Kultura i rozrywka. – To jedna z najpopularniejszych kategorii na Allegro Lokalnie zarówno wśród sprzedających, jak i kupujących. Klienci wystawiają średnio niemal 150 tys. ofert miesięcznie. Rekordzista sprzedał na Allegro Lokalnie w 2023 roku aż 2103 książki o łącznej wartości ponad 15,5 tys. zł – informuje Gruszka.

Platformy Allegro, OLX czy Vinted pozwalają handlować książkami z drugiej ręki każdemu, kto ma na to czas. W Allegro Lokalnie średnia liczba ogłoszeń wystawionych w kategorii książki i komiksy wynosiła w 2023 roku niemal 12 egz. na jednego klienta. Najczęściej handlowano pozycjami takich autorów, jak: Remigiusz Mróz, Stephen King, Andrzej Sapkowski. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się komiksy z drugiej ręki – w ub.r. zrealizowało się ponad 30 tys. ofert w tej kategorii o łącznej wartości ponad 2,5 mln zł. Osiągają one coraz wyższe ceny: kolekcja komiksów Marvela została sprzedana na Allegro Lokalnie za 4999 zł, a „Kapitan Żbik. Salto śmierci” za 3490 zł.

Natomiast na OLX w trzecim kwartale 2024 roku ponad 0,5 mln użytkowników odpowiedziało na oferty sprzedaży książek ponad 2,3 mln razy. W tym czasie w serwisie było 2,8 mln ofert książek. Poza podręcznikami najczęściej dodawane są pozycje Remigiusza Mroza, Stephena Kinga, serie o Harrym Potterze i „Gwiezdnych wojnach”. W top 10 na OLX są jeszcze książki: Harlana Cobena, Andrzeja Sapkowskiego, Dana Browna, Nicholasa Sparksa i Henryka Sienkiewicza.

Z SIECI DO REALU

Część handlujących książkami używanymi w internecie próbuje przenieść biznes do realu i otwiera punkty stacjonarne. I to w dobie padających księgarń z nowymi książkami.

Na przykład Marcin Gałązka, który w 2020 roku na warszawskiej Pradze otworzył antykwariat Zakładka, a wcześniej współprowadził warszawski Antykwariat Kwadryga przy ul. Wilczej, handlu książkami uczył się właśnie na Allegro. Do dziś tam wystawia swoją ofertę, ale równolegle rozwija własny sklep online, który promuje na Facebooku i Instagramie.

– Znakiem czasu jest, że po 30 latach handlowania książkami używanymi zostałem zaproszony do Stowarzyszenia Księgarzy Polskich – mówi Waldemar Szatanek, który też działa na Allegro, ale równolegle prowadzi punkty stacjonarne w Warszawie: w Bibliotece Uniwersyteckiej i na osiedlu Chomiczówka.

Jego zdaniem powstają kolejne antykwariaty stacjonarne, bo pułap wejścia w ten biznes jest bardzo niski. – Nie trzeba mieć specjalnego wykształcenia, o towar do sprzedaży łatwo, a przebywanie wśród książek jest fajniejsze niż handel mięsem czy praca na kasie w Biedronce – opowiada Szatanek. Ale dodaje: – Jeśli jednak ktoś myśli, że zarobi na tym więcej niż średnia krajowa, to się rozczaruje. To są małe, najczęściej jednoosobowe biznesy, a klientów ubywa, bo zainteresowanie w społeczeństwie drukowaną książką spada. Skoro w sklepach Ikei nie ma prawdziwych regałów na książki, to oznacza, że Polacy wolą książek się pozbywać, niż je nabywać – dodaje.

– Sytuacja antykwariatów jest mimo wszystko lepsza niż stacjonarnych księgarni, bo ich właściciele mają wpływ na to, po ile kupują towar do sprzedaży, i w ten sposób mogą dostosować się do realiów rynku. Właściciel księgarni jest skazany na dyktat wydawców – mówi Stanisław Karolewski, który od osiemnastu lat prowadzi w centrum Wrocławia antykwariat Szarlatan, jeden z największych w Polsce.

Antykwariaty sprzedają książki minimum 100 proc. drożej, niż je kupują, ale prowizja ze sprzedanych książek musi pokryć koszty zakupu tych, których nie uda się sprzedać.

– Zdecydowana większość domowych zbiorów, nawet tych gromadzonych w gabinetach profesorów, nie ma wartości handlowej. Maksymalnie dziesięć procent tych książek uda się ponownie sprzedać, a wiele osób dzwoni do antykwariusza, bo myśli, że świadczy on usługę sprzątania mieszkania po babci lub cioci. Po prostu nie wiedzą, co zrobić z makulaturą – mówi Waldemar Szatanek z Warszawy.

Sam też ma problem z nadmiarem książek i dlatego wymyślił akcje ich rozdawania. Organizował „giełdy książek przeczytanych” i „cmentarzysko książek zapomnianych”. Przy wejściu czytelnicy płacili 20 zł i mogli wynieść tyle książek, ile chcieli albo ile udźwignęli. Na jednej z imprez w ramach promocji pojawił się Mariusz Pudzianowski, wielokrotny mistrz świata strongmanów, aby pokazać, ile książek może unieść silny człowiek. – W sumie przez 14 edycji tych akcji przewinęło się ok. 50 tys. osób – podsumowuje Szatanek, który nadal ma w magazynach kilkaset tysięcy książek.

Na Allegro kilogram książek można kupić już za 3,31 zł, o ile zdecydujemy się na paczkę ważącą 28 kg – ok. 100 sztuk. Sprzedawca zapewnia, że są one w stanie bardzo dobrym lub dobrym, przebrane i czyste. Niestety pakowane są losowo, więc klient nie ma możliwości wyboru – nawet tematyki, ale wszystkie wydania pochodzą z tego wieku. Takich ofert w internecie jest bez liku.

– Przeniesienie handlu używaną książką do internetu spowodowało zdziczenie rynku, przypomina mi to lata 90. ubiegłego wieku, kiedy książkami handlowano na straganach i każdy ustalał sobie ceny, jakie chciał – komentuje Karolewski, autor podręcznika dla kolegów i koleżanek z branży, wydanego pod tytułem „Sekrety antykwariusza. Czy w raju pachnie kurzem?”.

PRAWDZIWE RARYTASY

Początkujących antykwariuszy do wejścia w ten biznes przyciągają też legendy o tym, ile można zarobić, jeżeli w tonach książek trafi się na prawdziwy rarytas. Ceny bibliofilskich perełek rosną, bo internetowe aukcje (np. na platformie OneBid) przyciągają większe grono kolekcjonerów z pieniędzmi niż dotychczasowe aukcje stacjonarne. W grudniu 2023 roku internetowy antykwariat Blackbooks.pl sprzedał na aukcji dzieło „Chronica Polonoru(m)” Macieja Miechowity za 141 900 zł. Na cenę kroniki wpłynął jej wiek (pochodzi z 1521 roku), kompletność i adnotacja, że pochodzi ze zbioru, którego właścicielem był Joachim Lelewel. Z kolei Antykwariat Wójtowicz z Krakowa wydane w Wilnie „Poezye” Adama Mickiewicza sprzedał za ponad 100 tys. zł.

Eksperci próbują rozróżniać książkę antykwaryczną od książki używanej, ale nie bardzo potrafią wskazać, gdzie leży granica. Do niedawna był nią rok wydania – 1950. Jednak na cenie zyskują woluminy wydawane także w Polsce Ludowej. Poszukiwane są pierwsze wydania dzieł polskich pisarzy o międzynarodowej marce: Stanisława Lema, Czesława Miłosza, Zbigniewa Herberta, Tadeusza Różewicza, Wisławy Szymborskiej. Można za nie dostać kilkaset złotych. Szczególnie cenne są egzemplarze z autografami autorów.

– W ostatnich latach niektóre bibliofilskie inwestycje mogły przynieść nawet kilkaset procent zwrotu kapitału, a więc znacznie więcej niż np. nieruchomości – mówi Stanisław Karolewski.

Warszawski antykwariat Lamus, który rozsyła prywatnym kolekcjonerom i bibliotekom wyniki aukcji książek, szacuje, że rzadkie i dobrze zachowane książki drożeją od 30 do 50 proc. rocznie.

POTENCJAŁ RYNKU

Andrzej Miszk, który zapowiada „powtórzenie sukcesu Tezeusza na innych rynkach Europy”, w 2025 roku chce wejść ze swoją ofertą do Czech, a potem Niemiec i Francji.

Francuski rynek książek używanych jest dobrze zbadany przez instytut GfK na zlecenie francuskiego resortu kultury. Aby poznać trendy, warto się wynikom tych badań przyjrzeć – dotarła do nich redakcja „Biblioteki Analiz”. Okazuje się, że we Francji rynek książek używanych rozwija się szybciej niż rynek nowości. W 2022 roku 9 mln Francuzów, głównie Francuzek, bo kobiety częściej kupują książki, sięgało po wydania używane. To jedna trzecia wszystkich kupujących książki. W analizowanym roku z drugiej ręki sprzedało się 80 mln egz. (jedna piąta wszystkich sprzedanych) za 350 mln euro (prawie jedna dziesiąta francuskiego rynku wydawniczego), co oznacza wzrost o 50 proc. w porównaniu z 2017 rokiem. Średnia cena zakupu używanych książek rośnie tam szybciej niż średnia cena zakupu nowych tytułów, choć główną motywacją klientów jest niska cena (motyw ten wskazało 76 proc. badanych). Aż 40 proc. kupujących z drugiej ręki czeka, aż książka, którą planują kupić, trafi na rynek wtórny. Ponad połowa (60 proc.) kupuje w internecie (najczęściej na Vinted i w serwisie ogłoszeniowym Leboncoin). O potencjale rynku świadczy fakt, że aż czterech na dziesięciu Francuzów odsprzedaje książki.

We Francji, tak jak w Polsce, handel używaną książką to biznes sezonowy. Największe zyski przynosi w okresie jesienno-zimowym, kiedy dłuższe wieczory sprzyjają czytaniu, a klienci poszukują świątecznych prezentów. Powody kupowania używanych książek są wszędzie bardzo podobne – od czysto merkantylnych (niska cena) po sentymentalne (poszukiwanie lektur młodości).

Cezary Łazarewicz, pisarz i reporter, wyjaśnia: – Ja używane książki kupuję przede wszystkim dlatego, że potrzebuję ich do pracy, a wiele starych książek łatwiej znaleźć na Allegro niż w bibliotekach. W internetowych antykwariatach grzebię z lubością jak kura w ziemi. Dodatkowym plusem jest, że przeczytane nie trafiają na śmieci, bo przecież wyrzucanie książek to grzech, tak jak wyrzucanie chleba.

***

Ten tekst Grzegorza Kopacza pochodzi z magazynu "Press"  wydanie nr 11-12/2024. Teraz udostępniliśmy go do przeczytania w całości dla najaktywniejszych Czytelników.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy „Press”: Andrzej Andrysiak, XYZ Nawackiego, była naczelna „Pisma” i odbudowa Trójki

Press

Grzegorz Kopacz

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.