Reklama polskiego hotelu na TikToku podbija internet. Eksperci komentują jej fenomen
W reklamie Elements Hotel występuje Tomasz Adamek, który w hotelu przygotowuje się do swoich walk (fot. materiały prasowe)
Opublikowane w czwartek na TikToku wideo promujące Elements Hotel & SPA w ciągu trzech dni zostało odtworzone ponad 2,5 mln razy, stając się jednym z najpopularniejszych nagrań w internecie. Za jego popularnością stoją prostota, brak powagi i rozumienie internetowych trendów.
Nagranie jest bardzo proste. Za pomocą telefonu jedna z pracownic hotelu pokazuje szereg udogodnień, które oferuje 5-gwiazdkowy hotel. Jednak zamiast uderzać w górnolotne tony, wskazując hotelowy basen, bohaterka nagrania po prostu stwierdza "tu się pływa". Gdy pokazywane są miejsca zabaw, monotonnym tonem wyjaśnia "tu dla dzieci", a gdy w filmiku pojawia się bokser Tomasz Adamek, słyszymy "tu jest Tomek".
Marketerzy celują w strony z memami
Za stworzenie nagrania odpowiada wewnętrzny zespół marketingu hotelu. Barbara Przybycień, specjalistka social media Elements wyjaśnia, że tego typu działania zmuszają twórców do myślenia, w jakim kierunku powinien iść nowoczesny i skuteczny marketing. Do stworzenia nagrania wykorzystano po prostu telefon. Pomysłodawczynią spotu była Sylwia Elias, specjalistka ds. sprzedaży i marketingu Elements Hotel & Spa.
Czytaj też: Marketing wspierający LGBT, prawa kobiet i równość płci wciąż w Polsce kontrowersyjny
Wojtek Kardyś, ekspert ds. komunikacji internetowej i social mediów, określa takie nagrania mianem "krindżo-marketingu". Na swoim profilu LinkedIn wyjaśnia, że tworząc "krindżowe treści" marketerzy celują w to, aby ich nagrania trafiały na strony z memami (takie jak Make Life Harder), które wyśmiewają taką twórczość, ale zapewniają darmowy zasięg i szum w sieci.
@elements_hotel_spa Krótki przewodnik po hotelu 👀 @tomasz_adamek_ #fyp #dlaciebie #dc #viral ♬ A Summer Place - Hollywood Strings Orchestra
Trend wychodzi już poza TikTok. W niedzielę do promocji swojego zapowiadanego programu śniadaniowego został wykorzystany przez Polsat.
Małgorzata Galińska, marketing manager w Accenture, stwierdza, że ekspresja bohaterki przypomina jej postacie znane z "The Office", kultowego serialu telewizyjnego. "Teksty serwowane z domieszką zblazowania skutecznie przedstawiają ofertę hotelu" – wyjaśnia i dodaje, że umiejętne tańczenie na granicy cringe'u może spowodować, że wielu odbiorców będzie naprawdę zainteresowanych ofertą hotelu.
Świadome nawiązywanie do cringe'u w reklamie
"Cringe" to poczucie zażenowania z własnego zachowania albo tego, co robią inni. W internecie jego popularność w dużym stopniu wynika z twórczości Rickiego Gervaisa – komika, który odpowiada za stworzenie takich seriali, jak wspomniany "The Office" czy "Statyści". Przez ostatnie półtorej dekady cringe stał się naturalną częścią internetu. W portalach social mediów powstają dziesiątki stron promujących tzw. "krindżowy humor", który wywołuje śmiech przez poczucie zażenowania.
Czytaj też: 61 proc. konsumentów kupuje produkty na podstawie rekomendacji influencerów
Zmiana, jaka zaszła w polskiej reklamie odnośnie do cringe'u, to świadome nawiązywanie do niego. W internecie przez lata spoty reklamowe były wyśmiewane przez odbiorców, jako żenujące i nieśmieszne. Często były to nagrania, w których występowali pracownicy firm zmuszeni np. do zaśpiewania piosenek zachwalających oferty swoich pracodawców. W ostatnich miesiącach marketerzy zrozumieli, że tworzenie tego typu treści zapewnia darmowe zasięgi, które nawet jeśli nie przekładają się bezpośrednio na sprzedaż, zapewniają rozgłos.
Wojtek Kardyś podkreśla, że tworzenie takich spotów wymaga wydania "przysłowiowych groszy". Zasada jest tylko jedna – im bardziej żenująco, obciachowo, tym więcej odbiorców będzie chciało śmiać się z marką. Nawet jeśli z niej samej, zasięgi to zawsze pozytyw.
Czytaj też: W reklamach jest coraz więcej osób w wieku 50+. Ale wciąż są przedstawiane stereotypowo
(KAP, 26.08.2024)