Zwrot zarobków, które otrzymywali propagandyści z TVP, jest możliwy. Co mówi prawnik
Marcin Tulicki, Samuel Pereira i Michał Adamczyk wciąż okupują TAI. Byli na liście dobrze opłacanych pracowników TVP (fot. Paweł Wodzyński/East News)
Premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiadają starania o to, by pracownicy Telewizji Polskiej zwrócili część gigantycznych zarobków, które otrzymywali za uprawianie propagandy. – Na miejscu adresatów tych komunikatów nie lekceważyłbym tych zapowiedzi – wskazuje dr Marcin Wojewódka, radca prawny w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy.
Po ujawnieniu przez posła Koalicji Obywatelskiej Dariusza Jońskiego gigantycznych sum, jakie zarabiali pracownicy do niedawna odpowiedzialni za propagandę w TVP, Donald Tusk napisał na platformie X: "Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak".
Czytaj też: Prezenter TVP Maciej Kurzajewski wypadł z grafika w radiowej Jedynce
Niektórzy zarabiali CZTERDZIEŚCI RAZY więcej od nauczycieli czy pielęgniarek. A lista hańby jest znacznie dłuższa. Czy pójdą na czele Marszu Milionerów Kaczyńskiego? Raczej nie. Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak.
— Donald Tusk (@donaldtusk) December 29, 2023
Szef resortu sprawiedliwości odniósł się do tego wpisu 2 stycznia na antenie TVN24: "Mamy przepisy w Kodeksie cywilnym, które pozwalają na to, aby wskazywać, że wynagrodzenie za niektóre kwestie było niezgodne z zasadami współżycia społecznego. To jest dość trudna procedura, ale nie jest niemożliwa". Adam Bodnar zaznaczył, że sprawę zwrotu pieniędzy przez byłych pracowników TVP musiałby rozstrzygnąć sąd.
Sąd może zweryfikować olbrzymie zarobki
Przypomnijmy, że informacje o zarobkach kierownictwa Telewizyjnej Agencji Informacji przekazał likwidator TVP Daniel Gorgosz w odpowiedzi na wniosek o udostępnienie informacji publicznej, złożony przez posła Koalicji Obywatelskiej Dariusza Jońskiego. Okazało się, że Michał Adamczyk jako dyrektor TAI z tytułu stosunku pracy otrzymał 373 tys. zł brutto. Umowy cywilnoprawne w ramach prowadzonej działalności gospodarczej w 2023 roku przyniosły mu 1,13 mln zł.
Czytaj też: TVP Info wydłużył emisję na żywo, kolejni dziennikarze w ekipie stacji
Wynagrodzenie byłego dyrektora TAI Jarosława Olechowskiego w 2023 roku wyniosło: 1,02 mln zł (jako dyrektora agencji) i 408 tys. zł (z umów cywilnoprawnych). Natomiast Samuel Pereira jako wicedyrektor TAI zarobił 440 tys. zł, a Marcin Tulicki (od maja 2023 drugi wiceszef TAI) – 417 tys. zł. Dodatkowo Tulicki w 2023 roku otrzymał 296 tys. zł z tytułu umów cywilnoprawnych.
Dr Marcin Wojewódka wskazuje, że istnieją podstawy prawne, żeby sąd zweryfikował te olbrzymie zarobki i nakazał zwrócenie części tych kwot. – Wiele zależy od tego, na podstawie jakich umów te osoby pracowały i co miały w nich wpisane.
Dodaje: – Jednak wątpliwości budzi już sama celowość wypłacania tak wysokich wynagrodzeń, które są niespotykane w branży dziennikarskiej. Są też podstawy, żeby sprawdzić, czy treść umów odpowiadała pracy, jaką te osoby wykonywały w TVP – mówi w rozmowie z „Presserwisem” dr Marcin Wojewódka.
Wynagrodzenia można zakwestionować
Czy możliwe jest nakazanie zwrotu pieniędzy, wykazując, że pracownicy TVP nie wykonywali należycie swojej pracy? Bo zapewne w umowach nie mieli wpisanego obowiązku szerzenia propagandy, lecz wykonywanie zadań dziennikarskich.
– To byłoby trudniejsze – odpowiada dr Wojewódka. – Jeżeli ktoś miał w obowiązkach wpisane tworzenie słynnych pasków w TVP Info czy w „Wiadomościach”, to sąd nie będzie się zajmował ich treścią, tylko ustali, czy ta osoba je pisała. Z drugiej jednak strony, wynagrodzenia można zakwestionować na podstawie Kodeksu cywilnego, sprawdzając, czy osoby, które je pobierały, nie naruszały zasad współżycia społecznego, na co wskazuje Adam Bodnar. A to, co ci ludzie wyczyniali, naruszało zasady współżycia społecznego, na przykład poprzez szczucie na konkretne osoby – dodaje dr Marcin Wojewódka.
Prawnik zwraca również uwagę na to, że szefowie TAI dostawali wynagrodzenie równocześnie na podstawie umów cywilnoprawnych i umów o pracę. – Jeżeli okazałoby się, że na obu umowach świadczyli taką samą pracę, pojawiają się wątpliwości dotyczące opłacania przez nich składek na ZUS, składek zdrowotnych i podatków. Gdyby się okazało, że były tu jakieś nieprawidłowości, to – biorąc pod uwagę wysokość ich wynagrodzeń – musieliby zwróć spore sumy – wyjaśnia dr Wojewódka.
Czytaj też: W nowym "Press": Czuchnowski o granicach, Kammel trochę miękki, atomowy Polsat i niewesoły Romek
(MAK, 06.01.2024)