Seria odejść z Polska Press. W tle upolitycznienie i tematy tabu [Aktualizacja: sprostowanie]
"Nie będę więcej legitymizować tej władzy swoją obecnością w Polska Press" - napisała Karina Obara (fot. Piotr Molecki/East News)
Karina Obara, związana od 18 lat z "Gazetą Pomorską" (Polska Press Grupa), to kolejna osoba, która odchodzi z Polska Press, stawiając wydawcy zarzut kneblowania dziennikarzy. - Upolitycznienie orlenowskiej prasy to część całego projektu PiS-owskiego zbudowania autorytarnej władzy - mówi publicysta "Polityki" Jacek Żakowski.
"Nie mogę już dłużej pracować w Polska Press i w »Gazecie Pomorskiej«. Nie potrafię spojrzeć sobie w lustrze w twarz" - napisała w piątek w mediach społecznościowych Karina Obara z "Gazety Pomorskiej". Jak relacjonuje, po tym jak Orlen kupił wydawcę dziennika, dostała zakaz komentowania wydarzeń politycznych, a jeśli mogła porozmawiać z ekspertem, miała to być wyznaczona osoba, która "oceni sytuację zgodnie z linią partii rządzącej".
"Nie można wykonywać zawodu dziennikarki z kneblem na ustach. Nie można milczeć, gdy w Polsce łamane są prawa człowieka. A mnie i moich kolegów komentujących wydarzenia polityczne, zmuszono do milczenia. Chcesz tu pracować – żadnego analizowania wydarzeń politycznych, żadnych rozmów z »mądrymi głowami« (sic!)" - napisała Obara, dodając: "Poprzedni właściciele: najpierw Norwegowie, później Anglicy, Niemcy, nigdy nie ingerowali w treść tekstów dziennikarskich" - zaznacza.
Dziennikarze bez swobody
Obara to kolejna osoba, która odchodzi z Polska Press ze względu na upolitycznienie spółki. Z końcem października wypowiedzenie w "Dzienniku Zachodnim" złożył Tomasz Borówka, wydawca strony internetowej Dziennikzachodni.pl.
Borówka przyznaje, że do decyzji o odejściu dojrzewał kilka miesięcy, a jej przyczyn jest kilka. - Byłem zaszokowany, że pojawiły się tematy, których nie można poruszać, a nawet zbierać o nich informacji. Nie spotkałem się z tym nigdy wcześniej w swej zawodowej praktyce dziennikarskiej i redaktorskiej. Nie potrafiłem też zrozumieć ani tym bardziej zaakceptować odsuwania od pełnionych funkcji znakomitych redaktorów i prób ich marginalizowania - opowiada Borówka. - Przełomowy był chyba moment, gdy ktoś z kierownictwa redakcji bez uzasadnienia zaatakował mnie słownie na firmowym czacie, tonem, jakiego nie doświadczyłem przez ponad ćwierć wieku pracy w mediach - dodaje, wyjaśniając, że nie o wszystkim może w tej chwili swobodnie mówić, bo do końca stycznia jest pracownikiem Polska Press.
– Naciski są – przyznaje anonimowo były pracownik Polska Press. – Bywało, że do wydawców dzwoniło kierownictwo, że opublikowany tekst zbyt uderza w PiS. To nie były naciski pod tytułem zdejmij to, bo cię zwolnię. Raczej sugestie, że materiał nie spodobał się na górze, na przykład Dorocie Kani - opowiada.
Polska Press odpowiada na zarzuty
Rzecznik Polska Press Grupa Adrian Majchrzak nie zgadza się z zarzutami Obary. "Zdecydowanie i kategorycznie należy zaprzeczyć by Pani Obara lub którykolwiek z dziennikarzy doświadczył nacisku, kneblowania czy ingerencji w teksty dziennikarskie. Zarzuty te są ogólnikowe, lakoniczne i poczynione jedynie na użytek wzbogacenia swojego listu motywacyjnego" - powiedział Wirtualnym Mediom Majchrzak.
Rzecznik prasowy Polska Press dodał: "Natomiast bez wątpienia to nie pani Obara jest uprawniona do oceny, który z ekspertów ma status »mądrej głowy«".
Obara, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, ma dowody potwierdzające prawdziwość tego, co napisała.
Jacek Żakowski, publicysta "Polityki", nie ma złudzeń co do Polska Press. - Nie po to Orlen kupował te gazety, żeby ich nie przerobić na biuletyn partyjny. To jest część całego projektu PiS-owskiego zbudowania autorytarnej władzy - mówi publicysta. - Upolitycznienie orlenowskiej prasy może się zatrzymać, jak PiS straci władzę, w przeciwnym razie, będzie się posuwać naprzód. Czasem może być maskowane, tak jak w PRL-u czasem następowały odwilże, ale te są przecież tylko przejściowe - uważa Żakowski.
Zakaz pisania o uchodźcach
To, jak dziś pracuje się w dziennikach należących do Polska Press, pokazuje też przypadek redakcji białostockiego "Kuriera Porannego", którego dziennikarka Olga Goździewska-Marszałek dostała w czwartek zakaz pisania o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Dwa miesiące wcześniej z kolei pracownicy gazety protestowali przeciwko zatrudnieniu na stanowisku wicenaczelnej Agnieszki Siewiereniuk-Maciorowskiej, znanej z kontrowersyjnych wypowiedzi stałej komentatorki m.in. Telewizji Republika i TVP Info. Nic nie wskórali.
Po 11 latach pracy w Polska Press, we wrześniu, odszedł z kolei z dziennika "Polska Times" Witold Głowacki. - Miałem już pełną świadomość, że nie jest to miejsce, w którym powinienem dalej publikować - mówił wtedy "Pressowi". W maju zrezygnował z funkcji zastępcy redaktora naczelnego miesięcznika "Nasza Historia", również wydawanego przez Polska Press Grupę. - Od pierwszego wydania magazynu opisywaliśmy historię bez podporządkowywania jej narracjom ideologicznym i politycznym. (…) Nie sądzę, żebym miał okazję odnaleźć się w nowej formule magazynu przygotowywanej przez wydawnictwo - komentował wtedy Głowacki, dziś w OKO.press.
Wulgarna propaganda
O realiach pracy w Polska Press opowiadał także Marek Kęskrawiec, były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego" i dwukrotny laureat nagrody Grand Press, który rozstał się z wydawnictwem w czerwcu. - Nowym szefom nie po drodze ze mną, mnie z nimi również - mówił, kiedy żegnał się z redakcją. Gdy rozmawialiśmy z nim w październiku, nie ukrywał, że widzi zmiany, jakie zachodzą w Polska Press po przejęciu przez Orlen. - Trudno było pracować u poprzedniego właściciela, bo warunki finansowe były średnie, natomiast mieliśmy wolność wyrażania swoich opinii. Teraz wolność w Krakowie polega na tym, że można pisać krytyczne teksty wobec władzy lokalnej, bo nie jest PiS-owska. Natomiast z tego, co wiem, jest problem z krytycznymi materiałami na temat władzy samorządowej na szczeblu wojewódzkim, ponieważ ona podlega pod PiS - mówił dziennikarz, który od listopada jest szefem działu krajowego w "Tygodniku Powszechnym".
- Prasa orlenowska, choć wciąż są tam jeszcze wyjątki, to jest wulgarna propaganda - komentuje Żakowski. - Oczywiście te wyjątki, czyli błędy w propagandzie, mogą się zdarzyć, ale to jest luka w systemie, który jest klasyczną próbą odbudowania frontu ideologicznego. Dziennikarz w nim jest, jak mówili towarzysze, oficerem frontu ideologicznego. Nie mam w tej kwestii żadnych złudzeń - dodaje.
Sprostowanie
W sprawie tego tekstu redakcja Press.pl dostała wniosek o opublikowanie sprostowania. Działając w myśl art. 31a prawa prasowego publikujemy je poniżej:
„Nieprawdziwa jest informacja podana w artykule z dnia 8.11.2021 roku „Seria odejść z Polska Press. W tle upolitycznienie i tematy tabu”, że:
- „Prasa wydawana przez Polska Press jest upolityczniona i stanowi część politycznego projektu PiS. Prasa wydawana przez spółkę podlega wyłącznie przepisom prawa prasowego, a nie jakiejkolwiek partii”
- „Dziennikarka Karina Obara dostała zakaz komentowania wydarzeń politycznych. Dziennikarka miała zajmować się sprawami lokalnymi dla lokalnej gazety, jaką jest Gazeta Pomorska, czego nie można utożsamiać z jakimkolwiek zakazem. Nieprawdą jest, że Karina Obara mogła rozmawiać jedynie z ekspertami, którzy ocenią sytuację zgodnie z linią partii rządzącej. Spółka zapewnia swobodę wyboru ekspertów i nie ma wpływu na ich poglądy”
- „Którykolwiek z dziennikarzy zatrudnionych w spółce wykonuje ten zawód z kneblem na ustach. Nieprawdą jest, że ktokolwiek zmuszany jest do milczenia, ma zakaz analizowania wydarzeń politycznych i rozmów z „mądrymi głowami”. Żadna z insynuowanych sytuacji nie ma miejsca”
- „Obara odchodzi ze spółki ze względu na jej upolitycznienie. Spółka nie jest upolityczniona, a Pani Obara złożyła propozycję rozwiązania umowy dopiero po ukazaniu się publikacji”
- „Są jakiekolwiek naciski w spółce na zmianę tekstów. Takie okoliczności nigdy nie miały miejsca”
- „Dziennikarka Olga Goździewska – Marszałek dostała zakaz pisania o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Z uwagi na konflikt interesów i brak bezstronności została odsunięta od relacjonowania spraw imigrantów”
- „Prasa orlenowska to wulgarna propaganda. Na łamach prasy wydawanej przez spółkę nie są publikowane ani wulgarne ani propagandowe treści”.
Prezes Zarządu Polska Press Sp. z o. o. – Tomasz Przybek
Członek Zarządu Polska Press Sp. z o. o. - Dorota Kania
(KRY, BAE, 08.11.2021)