Fotoreporterzy zwracają uwagę na bezprawne publikowanie zdjęć z Lichocką
Joanna Lichocka została sfotografowana podczas posiedzenia Sejmu 13 lutego (fot. Tomasz Jastrzębowski/ Reporter/ East News)
Zdjęcia posłanki Joanny Lichockiej pokazującej środkowy palec, wykonane przez Macieja Jaźwieckiego z "Gazety Wyborczej" i Tomasza Jastrzębowskiego z agencji Reporter, bezprawnie wykorzystano w niezliczonych publikacjach internetowych. Zwraca na to uwagę Stowarzyszenie Fotoreporterów, a właściciele praw przyznają, że ściganie winnych jest trudne.
"Panie i Panowie dziennikarze (to boli najbardziej), Panie i Panowie politycy, gwiazdy social mediów. Patrzymy na to co robicie ze zdjęciami przedstawiającymi poseł Lichocką autorstwa Maćka Jaźwieckiego z »Gazety Wyborczej« i Tomka Jastrzębowskiego z Reportera i własnym oczom nie wierzymy" - napisało Stowarzyszenie Fotoreporterów na Facebooku, zwracając uwagę, że podpisywanie autorów zdjęć jest wymagane przez przepisy o prawach autorskich.
Na zdjęciach Jaźwieckiego i Jastrzębowskiego Joanna Lichocka pokazuje środkowy palec po głosowaniu w Sejmie w sprawie nowelizacji ustawy abonamentowej, przyznającej mediom publicznym prawie 2 mld zł. Fotografie zostały wykorzystane w niezliczonych memach, postach, tweetach. Prezes Stowarzyszenia Fotoreporterów Ludmiła Mitręga w weekend podczas gali wręczenia nagród dla Fotoreportera Roku 2019 mówiła: "To nie są żadne stopklatki deformujące fakty, to praca fotoreportera, który dokumentuje rzeczywistość. To fotoreporter bierze odpowiedzialność za prawdę. Dlatego ważne jest, by podpisywać autorów zdjęć, także w mediach społecznościowych. To element weryfikacji informacji". Joanna Lichocka początkowo broniła się, że wcale nie pokazywała obraźliwego gestu, lecz "przy użyciu stopklatek wprowadza się opinię publiczną w błąd".
Jacek Domiński z Agencji Fotograficznej Reporter mówi "Presserwisowi", że raczej nie będą wyciągane prawne konsekwencje. - To są miliony publikacji, bo internet rządzi się swoimi okropnymi prawami. Trudno byłoby ustalić, skąd wzięły się poszczególne memy - mówi.
Domiński podkreśla, że fotoreporterzy żyją z praw autorskich do swoich prac i ich własność należy szanować, jak każdą inną. - Przykre jest to, że nikt chociażby tych zdjęć nie podpisuje i nie podaje źródła, nie mówiąc już o skierowaniu prośby o udostępnienie. Te zdjęcia są traktowane jako domena publiczna - podsumowuje.
Sprzedająca prawa do zdjęć fotoreporterów "Wyborczej" Agencja Gazeta dostrzega problem i stara się reagować w takich sytuacjach.
- Niestety, coraz częściej informacje o autorze zdjęcia nie pojawiają się we wpisach w mediach społecznościowych. Świadomość praw autorskich w zakresie fotografii jest nikła, a dodatkowo - w dobie robienia zdjęć telefonem komórkowym - internauci często w ogóle zapominają o fotoreporterach i podstawowych prawach tego zawodu - przekonuje Beata Łyżwa-Sokół, kierownik Agencji Gazeta. - Staramy się na bieżąco reagować w tego rodzaju sytuacjach. Zwracamy się do autorów wpisów w mediach społecznościowych czy publikacji w mediach drukowanych z prośbą o wskazanie odpowiednich danych. Jeśli jest taka konieczność, występujemy też na drogę sądową - dodaje.
(MNI, 18.02.2020)