Smoleńska wpadka Szymona Hołowni
Szymon Hołownia od 2008 roku prowadził „Mam talent!” wspólnie z Marcinem Prokopem (fot. Mirosław Sosnowski/Tvn)
Szymon Hołownia po fali krytyki usunął z sieci spot wyborczy, w którym pojawiła się brzoza, papierowy samolocik i hasło "Będziemy walczyć o każde drzewo, nie tylko o jedno". Eksperci od wizerunku oceniają to bardziej jako polityczną wpadkę niż świadome wykorzystanie tematu Smoleńska dla przyciągnięcia uwagi.
W ponadminutowym spocie, który pojawił się w środę w internecie, kandydat na prezydenta Szymon Hołownia mówił m.in., że chce pracować "na dobre jutro" i "budować trwałe relacje i plany". Zapowiadał też: "będziemy walczyć o każde drzewo, nie tylko o jedno", a na ekranie pojawiło się ujęcie lasu, pojedyncza brzoza, a później papierowy samolocik.
?t=60Część odbiorców uznała to za kontrowersyjne nawiązanie do katastrofy smoleńskiej. Namawiano go do usunięcia spotu. W czwartek Hołownia przeprosił na Facebooku za swoją nieuważność i za błąd współpracowników. Film zniknął z mediów społecznościowych.
"Nagrywając do niego w koszmarnym przedstartowym zabieganiu tekst lektorski, w ogóle nie dostrzegłem w nim aluzji do Smoleńska, nie zwróciłem uwagi na to, czy w tle mojej narracji pokazywana jest brzoza, czy inne drzewo, nie zauważyłem nieszczęsnego papierowego samolotu - mi ów film opowiadał zupełnie inną historię. Są jednak tacy, którzy takie aluzje dostrzegli, poruszyło ich to. Rozumiem ich i z ich głosem i odczuciami się liczę" - napisał Hołownia.
Smoleńsk - najtrudniejszy temat w polityce
Marcin Kalkhoff, partner w BrandDoctor, ocenia, że na pierwszy rzut oka przeprosiny są dość racjonalne. - Jeśli jednak zestawimy tłumaczenie z samym spotem, to już tak dobrze nie wygląda. Ciężko mi uwierzyć w nieświadome podkładanie głosu do niewiadomych obrazków. To po prostu nie brzmi wiarygodnie - komentuje Kalkhoff.
Zdaniem Anny Gołębickiej, stratega i eksperta od marketingu, przeprosiny w formie literackiego listu na Facebooku to błąd w sztuce przy wyciszaniu tematów kontrowersyjnych. - List na Facebooku zamiast temat wygaszać, otwiera szerokie pole do dyskusji. Przez to taki temat będzie żył o wiele dłużej - zaznacza Gołębicka.
Eksperci od marketingu spot Hołowni odbierają przed wszystkim jako pierwszą wizerunkową wpadkę. - Nie wykazano się czujnością i już obojętne jest, czy zrobiono to świadomie, czy nie. Niedoświadczony kandydat na prezydenta wkroczył na najbardziej niebezpieczne wody, bo katastrofa smoleńska to najtrudniejszy temat w polskiej polityce - mówi Gołębicka. - Oczywiście czasem w polityce specjalnie sięga się po kontrowersyjne tematy, by za pomocą późniejszych przeprosin przyciągnąć dodatkową uwagę, ale akurat Hołowni nie podejrzewam o takie zagranie - dodaje.
Marcin Kalkhoff podkreśla, że dziś jeszcze ciężko ocenić, czy historia ze spotem zaszkodzi Hołowni. - Ale na pewno spolaryzuje, jak wszystko, co jest w jakikolwiek sposób związane z brzozą. To drzewo stało się słowem, którego nie należy wymawiać w przypadku kampanii. Tym bardziej że o ile w polityce świadoma polaryzacja może być atutem, to nieświadoma może prowadzić do wyborczej klęski - kończy Kalkhoff.
⇒ ZOBACZ TEŻ: Hołownia nie porwał tłumów, ale może namieszać w pierwszej turze
(AMS, 07.02.2020)