Temat: na weekend

Dział:

Dodano: Lipiec 12, 2019

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Podróż za jeden klik

Coraz częściej od internetowych twórców wymaga się więcej niż od dziennikarzy (screeny: YouTube/ Szpilki w plecaku, BezPlanu, Globstory)

Polacy uwielbiają podróże. Wiele z nich zaczyna się na kanałach podróżniczych na YouTube.

Karol Werner czasem potrafi zatrzymać się gdzieś po drodze, przy jakimś kamieniu na dwie godziny i filmować: krajobraz, rośliny, mrówki... – Tak wkręcam się w filmowanie, że zapominam, że nocleg mam dopiero za jakieś cztery godziny drogi, a za chwilę zajdzie słońce – opowiada vloger, autor bloga Kołem Się Toczy, w którym pokazuje swoje rowerowe podróże. Przyznaje, że najtrudniej mu znaleźć balans między podróżą samą w sobie a czasem poświęconym na fotografowanie i filmowanie. Więc uczy się cały czas robić mniej treści. – Jeszcze jakiś czas temu potrafiłem przywieźć z tygodniowego wypadu z osiem godzin materiału. Teraz staram się usuwać nieudane próby na bieżąco, podchodzić do wybierania kadrów bardziej skrupulatnie i nie nagrywać rzeczy zbędnych – opowiada.

Profesjonalizuje się. – Jeśli chcę coś powiedzieć ciekawego, na przykład o kulturze, jakąś ciekawostkę o danym miejscu, którą sobie dokładnie rozpisałem, która zawiera sporo szczegółów, zdarza mi się robić duble. W skrajnych przypadkach nawet po 10–20 razy nagrywać tę samą kwestię – przyznaje. W podróż zabiera dwa aparaty (Panasonic Lumix DC-GH5 i Olympus OM-D E-M5 Mark II), cztery obiektywy, statyw i drona Mavic Pro. Telefonem nie filmuje. – Wymyślam czasami jakiś efekt filmowy, którego nie potrafię wykonać, więc szukam w sieci poradnika na ten temat i uczę się. Dość regularnie zdarza się, że jakieś przejście lub efekt, który trwa finalnie pięć sekund, robię pół dnia – mówi Werner.

Nie jest jedynym autorem podróżniczego vloga, który przywiązuje taką wagę do jakości filmów. Coraz więcej podróżników vlogerów robi już tak profesjonalne filmy, że nie powstydziłaby się ich telewizja.

– Wiem, ile czasu zajmuje naszej ekipie, z którą podróżuję, przygotowując cykl „48 godzin” dla „Dzień dobry TVN”, stworzenie kolejnych odcinków tak, by wciąż przyciągały widza – komentuje Michał Cessanis, wicenaczelny „National Geographic Traveler”, który jest pod wrażeniem profesjonalizacji filmów vlogerów. – Po polskich kanałach podróżniczych widać, jak bardzo otwarci na świat i jak pomysłowi są młodzi ludzie. Z perspektywy dziennikarza prasowego i telewizyjnego jeszcze bardziej doceniam ich często samodzielną pracę – dodaje.

WIDZA TRZEBA ZŁAPAĆ I NIE PUSZCZAĆ

– Mój dron został zaatakowany przez mewę, zmokłam, poparzyło mnie słońce, zostałam „zjedzona” przez komary, nie nagrałam dźwięku, byłam przepędzona przez policję – Kaja Kraska, która wyrasta na jedną z najpopularniejszych youtuberek podróżniczych w Polsce, wymienia sytuacje, jakie spotkały ją podczas nagrywania filmów do jej kanału Globstory (ponad 14 mln wyświetleń). Filmowe produkcje Kraski robią wrażenie (była nominowana do Grand Video Awards 2017). Globstory został zauważony przez stację Travel Channel, która zaproponowała jej współpracę (ta jednak odmówiła), a magazyn „National Geographic” przyznał jej Travelera w kategorii Podróżnik Online – uznano ją za inspirującą osobowość zasłużoną w świecie podróży.

Historia Kraski rozbudza wyobraźnię: ma 34 lata, półtora roku temu rzuciła pracę, zakochała się, podróżuje po świecie, a widzów ujmuje szczerym uśmiechem. „Oglądam Cię na nielegalu w pracy. Było warto!”; „Najbardziej w twoich videoblogach podoba mi się że wchodzisz w tą kulturę pokazując historie ludzi a nie tylko mijasz ich obok”; „Rany Kaja, poziom tych filmów wzrasta na potęgę, to już się ogląda jak wysokobudżetowy program :) Czapki z głów!” – komentarze internautów, co w internecie rzadkie, są przede wszystkim pozytywne.

– Przez kilka lat była to tylko pasja; coś, co robię dla przyjemności. Gdy coraz więcej ludzi zaczęło „podróżować ze mną”, a ja przebrnęłam przez etap filmowego raczkowania, trochę niespodziewanie zmieniło się to w moją pracę na pełen etat – śmieje się vlogerka.

Do niedawna wszystko przygotowywała sama, od półtora roku współpracuje z Ewą Zachariasz, która pełni funkcję jej menedżerki (zajmuje się organizacją prelekcji, spotkań z widzami, kontaktem z markami), i Mateuszem Mękarskim, który od podróży do Jordanii współtworzy z nią treści (jest operatorem, fotografem, pisze teksty).

Kaja Kraska, zanim wyruszy w podróż, stara się mieć zawsze wstępny plan, scenariusz, notuje też, co chce powiedzieć o danym kraju i jakie tematy zbadać. – Przed wyjazdem dużo czytam, ale rzadko sięgam po przewodniki, częściej po reportaże, by mieć w głowie bardziej ludzki kontekst, nie tylko suche fakty – opowiada. – Jednak rzadko trzymam się przygotowanego konspektu, bo nigdy nie wiem, co na miejscu zastanę. Ale na przykład w Kirgistanie bardzo chciałam opowiedzieć widzom o takiej błahostce, jaką są złote zęby, dość częsty widok w krajach bloku wschodniego. Wiedziałam wcześniej, że chcę o tym opowiedzieć, więc znalazłam na miejscu stomatologa. Pewnie nie trafiłabym do niego tak po prostu, z ulicy. I to już bardziej przypomina pracę w telewizji – mówi Kraska. Ale, jak dodaje, zdarzają się też zupełnie spontaniczne sytuacje. – Robię dużo dubli, jeśli jest na to czas. Zazwyczaj za czwartym czy piątym razem mówię o danym temacie tak, jak chciałam – opisuje.

Dlaczego tak dba o jakość? – W internecie uwagę widza trzeba złapać i nie puszczać, bo jest tam cała masa innych treści, więc chcę, by było krótko, na temat i jak najbardziej treściwie. Czyli w punkt – wyjaśnia. Każdy wieczór w podróży spędza na zgrywaniu i archiwizowaniu materiałów (filmów, zdjęć) i robieniu notatek. Montuje dopiero po powrocie. – Wymyślenie formuły filmu, znalezienie muzyki, udźwiękowienie efektami, koloryzacja i na końcu publikacja. Ostatnio zajęło mi to dwa tygodnie codziennej, wielogodzinnej pracy. A to tylko jeden 20-minutowy film – podkreśla.

GDYBY UPORZĄDKOWAĆ, MOŻE BYĆ W TELEWIZJI

Najpopularniejsze polskie vlogi podróżnicze oglądają tysiące osób. Prym wiedzie kanał Przez Świat na Fazie Dawida Fazowskiego, zdobywcy Grand Video Awards, byłego harcerza, który był w kilkudziesięciu krajach i uosabia ideę niskobudżetowego podróżowania. I choć jego filmy prezentują się mniej profesjonalnie (m.in. drżąca kamera, długie ujęcia nagrywane z ręki czy złe oświetlenie) w porównaniu z innymi kanałami, to przygody Dawida wciąż przyciągają do niego kolejnych internautów. Jak podkreśla, swoje filmy tworzy bez dużego przygotowania i scenariusza.

Hanna Jewsiewicka, reżyserka programu „Kobieta na krańcu świata” i podróżniczka, uważa, że taka chropowatość może być przemyślanym zabiegiem. – Niektóre vlogi są bardzo spontaniczne i „brudne”, bo mają wyglądać na jak najbardziej prawdziwe i niewyreżyserowane. Ja osobiście mam problem z takimi treściami, gdzie więcej jest „ja” niż ciekawych informacji o danym kraju. Vlogerzy mówią za dużo, prosto do kamery i za często stawiają na siebie, zamiast pokazywać to, co jest największą wartością, czyli same podróże i świat, jaki dzięki nim powinniśmy oglądać – mówi Jewsiewicka.

Ogromną popularnością cieszy się ostatnio kanał Bez Planu prawie 40-letniego Bartłomieja Czukiewskiego. Serca internautów podbił relacjami z ogarniętej kryzysem Wenezueli (od momentu tych relacji liczba subskrybentów skoczyła z ok. 10 do 268 tys.).

Czukiewski radzi, by przed podróżą rozsądnie pomyśleć o sprzęcie, jaki się planuje zabrać. – Używam dronów, jeśli mogę je gdzieś przewieźć. W przypadku Wenezueli, po domniemanym zamachu dronem na Maduro, nie ryzykowałem jednak przywożenia tu tego sprzętu. Obecnie filmuję bezlusterkowcem Lumix GH5, mam kilka obiektywów i GoPro 7. Nie używam dodatkowego światła poza latarką w totalnych ciemnościach. Czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze – opowiada Czukiewski.

– Sposób narracji Bartłomieja z Bez Planu we vlogach z Wenezueli jest wciągający, ale nie nazwałabym tego reportażem, dla mnie to bardziej storytelling – mówi Hanna Jewsiewicka. – Sama treść jest interesująca i możemy się dzięki temu czegoś dowiedzieć. Sporo tam jednak urwanych myśli. Jest kilka niedociągniętych wątków. Gdyby to trochę uporządkować, bez problemu można byłoby to wyemitować w telewizji – ocenia reżyserka.

CORAZ WIĘCEJ PROFESJONALNEGO SPRZĘTU

Karol i Ola Lewandowscy, 29-latkowie tworzący kanał Podróże Busem przez Świat (90 tys. subskrypcji), od ośmiu lat podróżują po świecie starym, kolorowym busikiem. Odwiedzili już ponad 50 państw na pięciu kontynentach. Jak wspominają, wszystko zaczęło się od pierwszego studenckiego wyjazdu 10 lat temu, gdy nie było ich stać na wycieczkę z biurem podróży, więc postanowili kupić busa za 2 tys. zł i ruszyć w szaloną wyprawę w kierunku Afryki. – Planowaliśmy wówczas odwiedzić kilkanaście europejskich państw i dotrzeć aż na Saharę. Po drodze mieliśmy masę przygód: ganialiśmy z bykami na bezkrwawej korridzie, naprawialiśmy skrzynię biegów z pomocą szwajcarskiego pastora i byliśmy aresztowani na Gibraltarze – wspomina Karol Lewandowski. – Po powrocie stworzyliśmy dwuczęściowy film o naszych przygodach. Obie części zebrały po kilkaset tysięcy wyświetleń, a ja postanowiłem, że będę dalej podróżować po świecie i opowiadać o wyprawach na blogu i na kanale na YouTube. Przez kolejne lata tworzyliśmy coraz więcej filmów – już nie kilka rocznie, ale około 50–100 – dodaje.

Filmowania i montażu uczył się poprzez praktykę. Kręcił i montował po kilkadziesiąt filmów rocznie. – Nie chodziłem na żadne kursy, jeżeli czegoś nie umiałem zrobić, oglądałem tutoriale na YouTube i uczyłem się kolejnych sztuczek operatorskich czy montażowych. Oglądałem bardzo dużo filmów i jeśli jakieś ujęcie mi się spodobało, oglądałem je kilkanaście razy, a potem próbowałem powtórzyć – opowiada. Przez pierwsze lata kręcił głównie kamerką GoPro, lecz gdy jej jakość zaczęła mu przeszkadzać, zainwestował w porządny bezlusterkowiec. – Okazało się, że profesjonalny sprzęt daje olbrzymie możliwości i pozwala wnieść nasze produkcje na zupełnie inny poziom. Zacząłem inwestować wszystkie oszczędności w kolejne obiektywy, mikrofony, drona i dodatkowy sprzęt – mówi Lewandowski.

Z kolei „Cash” (nie chce zdradzać nazwiska), przyznaje, że założenie przez niego kanału na YouTube było przemyślane, lecz nie spodziewał się, że powstanie z tego kanał podróżniczy. W 2013 roku kupił używaną lustrzankę, ale okazało się, że nie jest zbyt dobrym fotografem. Polubił jednak jazdę swoim pierwszym motocyklem, więc sprzedał aparat i kupił używaną sportową kamerę GoPro, zamontował mikrofon w kasku i zaczął nagrywać jazdę motocyklem po Warszawie. – Nie podejrzewałem, że zakocham się w podróżach i stanie się to moją życiową pasją, którą na bieżąco będę realizował na tym samym kanale, gdzie wrzucałem swoje motocyklowe przejażdżki – opowiada. Dzięki takim filmom jak „Ceny w Australii – Zakupy za 50 zł” oraz „Prawda o życiu w Australii” przybyło mu kilkanaście tysięcy obserwujących (obecnie ma ponad 50 tys. subskrypcji). No i dziś ma więcej sprzętu niż tylko GoPro Hero 7 Black.

– Używam swojego samsunga galaxy note 8 bardzo często do fotografii i edycji zdjęć. Oprócz tego sprzęt, który mam zawsze w plecaku, składa się z bezlusterkowca Canon M50 z obiektywem 15–45 mm – mówi „Cash”. Ma też drona DJI Mavic Pro, a do edycji filmów używa Adobe Premiere Pro. – Bycie vlogerem podróżniczym wymaga kreatywnego zastosowania dostępnych warunków i narzędzi: ciężko byłoby ze sobą nosić duże statywy, ogromne softboksy, blendy, dlatego przy tworzeniu filmów staram się wykorzystać możliwości, które daje mi miejsce, w którym się znajduję – wyjaśnia.

JAKO TURYSTA W KOREI PÓŁNOCNEJ

Wśród popularnych polskojęzycznych kanałów podróżniczych są też te nagrywane przez rodaków, którzy wyjechali z kraju, jak np. InterAmeryka (27 tys. subskrypcji) – m.in. z filmami o polskiej dzielnicy w Chicago, przelocie samolotem do USA czy materiałem na temat lokalizacji filmu „Kevin sam w domu”. Autorka kanału Pyra w Korei Agnieszka Klessa (72,6 tys. obserwujących) publikuje filmy o tematyce językowej, historycznej czy społeczno-kulturowej o Korei Południowej.

Jednym z najpopularniejszych i ciekawszych vlogów robionych przez Polaków mieszkających za granicą jest kanał Emila Truszkowskiego z Tokio – Pozdro z KRLD, pierwszy w polskim internecie vlog poświęcony podróżom po Korei Północnej. – Od lat interesowała mnie tematyka Korei Północnej; zastanawiało mnie, jak żyją jej mieszkańcy. W 2011 roku pojechałem po raz pierwszy do Korei Północnej na wycieczkę. Ten wyjazd spowodował, że zacząłem patrzeć na ten kraj i jego mieszkańców w inny sposób. Po powrocie zrobiłem kilka slajdowisk i pokazywałem moje zdjęcia i filmy z Korei. Za każdym razem sala była wypełniona po brzegi. Widać było, że wiele osób chce dowiedzieć się więcej o tym kraju – opowiada Truszkowski. – Kanał na YouTube założyłem parę miesięcy temu, bo zauważyłem, że jest to lepszy i bardziej osobisty sposób dotarcia do nowych odbiorców. Staram się pokazywać Koreę Północną w taki sposób, by widzowie sami mogli wyrobić sobie zdanie. Pokazuję im to, co można zobaczyć w trakcie takiej wycieczki – wyjaśnia.

Kanał Pozdro z KRLD ma ponad 55 tys. obserwujących. – Liczba subskrypcji dość znacznie skoczyła mi dzięki... groźbie wojny atomowej z Koreą Północną. Akurat w tym czasie, gdy zacząłem regularnie jeździć do Korei, kraj ten zaangażowany był w liczne testy rakietowe, a nawet atomowe. Medialna panika spowodowała, że wiele osób szukało informacji o Korei Północnej i trafiali na mój kanał – mówi Emil.

Widzom kanału opowiadał m.in., jakiego sprzętu nie należy zabierać do Korei Północnej (m.in. aparatów fotograficznych z GPS, dużych teleobiektywów, dronów). Tłumaczył, że turyści mogą tam robić zdjęcia i filmować, jednak trzeba przestrzegać lokalnych zasad, by nie zdenerwować swoim zachowaniem przewodników: nie wolno robić zdjęć żołnierzom ani obiektom wojskowym, placom budowy, nie powinno się fotografować pracujących robotników i osób pracujących w polu, nie należy też robić zdjęć w sklepach. No i trzeba uważać przy robieniu zdjęć pomnikom wodzów, czyli np. nie można się wygłupiać i przyjmować tej samej pozycji co figura, nie powinno się jej fotografować pod dziwnym kątem, z tyłu lub boku.

– Ambasada KRLD w Warszawie kojarzy mój kanał i gdyby nie chcieli mnie w Korei Północnej, dawno by mi zakazano wjazdu – mówi Truszkowski. Do Korei Północnej jeździ na wizie turystycznej. – Zawsze mamy koreańskich przewodników, którzy się nami opiekują. To warunek wyjazdów do KRLD – zaznacza. W państwie Kim Dzong Una był sześć razy, w tym roku planuje aż trzy wyjazdy.

MIEJSCOWI LEPIEJ REAGUJĄ NA TELEFON

Damian Drążek, który w 2013 roku porzucił swoje dotychczasowe życie i wyjechał na Filipiny, pomyślał, że dobrym pomysłem będzie dokumentowanie całego przedsięwzięcia. Był to czas, gdy popularnością cieszyły się klasyczne blogi, a nie filmy internautów.

– Chciałem pokazać, co tam robię, ale nie tylko poprzez bloga, tak jak robili to inni w tamtych czasach, ale również poprzez filmy na YouTube. Miałem oczywiście świadomość, że jest to idealne narzędzie do promocji siebie i swojego projektu, mimo że filmy, które wtedy robiłem, były bardzo dalekie od ideału – wspomina autor kanału Ucieczka do Raju (ok. 51 tys. subskrybentów). – Wszystkie materiały zaczynałem kręcić z ręki przy użyciu GoPro 3 i iPhone 4. Teraz jest trochę inaczej. Jest dron DJI Mavic Pro, jest kamera Olympus EM5 Mark II, dwa statywy, mikrofon zewnętrzny, dodatkowe baterie. Po kilku latach sprzęt dobiera się odpowiednio do sytuacji, na przykład iPhone robi zadowalające timelapse’y, więc to głównie z niego korzystam przy ich tworzeniu – opowiada Drążek.

Zdaniem rozpoczynającej współpracę z YouTube Ewy Chojnowskiej-Lesiak (vlog Szpilki w Plecaku) na początku przygody z nagrywaniem filmów podróżniczych duże zaplecze sprzętu wcale nie jest niezbędne. – YouTube nie jest moim głównym kanałem, dlatego wszystko robię własnym sumptem. Planuję jednak poświęcić tej platformie więcej czasu. Pracuję przede wszystkim na telefonie komórkowym, czasem mieszam kadry zrobione aparatem fotograficznym [bezlusterkowiec Olympus OM-D 10 Mark III z wymiennymi obiektywami – dop. red.]. Najlepszy jest po prostu sprzęt, który ma się pod ręką. W moim przypadku to iPhone 8 Plus – mówi Chojnowska-Lesiak. I dodaje: – Obserwuję, że miejscowi, na przykład podczas mojej podróży po Etiopii, dużo lepiej reagują na telefon niż aparat fotograficzny. Prędzej pozwolą się nagrać małym, dyskretnym sprzętem niż dużym aparatem z długim obiektywem.

JAKOŚĆ KRĘCENIA KONTRA JAKOŚĆ MÓWIENIA

Tomasz Michniewicz, dziennikarz, reportażysta, fotograf i podróżnik, przyznaje, że dziś od internetowych twórców wymaga się więcej niż od dziennikarzy tzw. starej daty.

– Filmują, fotografują, montują, zajmują się postprodukcją audio i wideo – mówi Michniewicz. – Są kanały, na których można znaleźć treści będące reporterskimi formami na dość wysokim poziomie, jak Bez Planu, albo prawdziwie eksperckie odcinki, jak Tokio oczami Krzysztofa Gonciarza – ocenia Michniewicz. – Z drugiej strony, są w tej grupie również autorzy o mentalności dwunastolatka, prezentujący często nieodpowiedzialne, pozbawione szacunku, nierzadko wulgarne treści na tragicznym poziomie – dodaje.

Jego zdaniem większość blogerów i vlogerów podróżniczych plasuje się gdzieś pośrodku. – To skupione na turystycznych aspektach dość lekkie, rozrywkowe materiały. Jeśli natomiast mówimy o poziomie realizacyjnym, dziś drony, żyroskopy i profesjonalna optyka są w zasadzie standardem. Niektóre obrazki na Podróżach Busem przez Świat to naprawdę poziom światowy – mówi Michniewicz. Ale zaznacza, że rosnący poziom realizacji nie idzie często w parze z reporterskim doświadczeniem. – Króluje tak zwana egzotyzacja, czyli podkreślanie różnic kosztem podobieństw, żeby świat tam daleko wyglądał na trochę magiczny, niedostępny, inny albo groźny. Zawodowy sprzęt można kupić na eBayu, ale warsztatu reporterskiego już nie bardzo – zaznacza Michniewicz. Według niego dla niektórych vlogerów forma jest wciąż ważniejsza niż treść.

Kaja Kraska z kanału Globstory: – Za każdym razem kiedy wrzucam nowy film, nadchodzi minifala nowych widzów. Moim zdaniem nikt z nas, vlogerów, nie ma patentu na widza. Czasem wydawało mi się, że zrobiłam interesujący film, ale akurat ten nie spotkał się z nadzwyczajnym odbiorem. Bywało też na odwrót. Więc jedyna rada to robienie materiałów najlepiej, jak się potrafi, staranność i cierpliwość. Gdy coś robisz dobrze, ludzie cię znajdą. Prędzej czy później – podsumowuje.

Tekst ukazał się w magazynie "Press" nr 05-06/2019.

Piotr Zieliński

Pozostałe tematy weekendowe

Leczenie samotności w "Sanatorium miłości"
Polscy internauci chcą zwabić piratów na "Wiedźmina"
Konrad Szołajski zbiera na film o mowie nienawiści
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.