Temat: na weekend

Dział:

Dodano: Lipiec 12, 2019

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Leczenie samotności w "Sanatorium miłości"

Gdy na początku stycznia br. Telewizja Polska zaprezentowała uczestników nowego reality show „Sanatorium miłości”, zapowiadała, że ten format odczaruje polską starość (fot. materiały prasowe TVP)

To media dziś wyznaczają, co jest normą. Telewizja publiczna udowodniła, że jest nią także starość.

Czerwony dywan, tłum fotoreporterów i niebieska ścianka, a na jej tle 12 osób. Nie wszystkie czuły się komfortowo, gdy błyskały flesze. Niektórzy wyraźnie się denerwowali, nie wiedząc, jak stanąć do kamery. Wszyscy w wieku 60–72 lata.

Gdy na początku stycznia br. Telewizja Polska zaprezentowała uczestników nowego reality show „Sanatorium miłości”, zapowiadała, że ten format odczaruje polską starość. Awansem określano go jako nowatorski i przełomowy, serwisy plotkarskie analizowały nawet, czy przebije popularnością show „Rolnik szuka żony”, z którą dzieli prowadzącą.

Wieczorem 21 stycznia przed telewizorami usiadło kilka milionów osób, by sprawdzić, jak obcy sobie ludzie spędzają czas w uzdrowisku pod Równicą. Wśród widzów była Elżbieta Gawrońska, 62 lata, mieszkanka niewielkiego miasta na Mazowszu, wdowa.

– Pierwszy odcinek obejrzałam, bo koleżanka powiedziała, że się zaczyna taki program, łączenie starszych par. Chyba czegoś innego się spodziewałam. Na początku się śmiałam, nie wiedziałam, co myśleć – opowiada. – Patrzyłam i myślałam, że to dla mnie kosmos, że jestem zupełnie inna. Niby mam tyle lat co oni, ale jakby mniej. Firmę prowadzę, do fryzjera chodzę, na winko do znajomych, no, czułam się przy nich jak 30 lat młodsza. Ale może mi się tylko tak zdaje? – analizuje. – Bo później każdy odcinek oglądałam już nie po to, żeby się pośmiać.

Press

Pierwszy sezon „Sanatorium miłości” oglądał co dziesiąty Polak (fot. materiały prasowe TVP)

SZYBKO, TANIO, PRAWIE BEZ DUBLI

Elżbieta była jedną z ponad 3,5 mln osób, które śledziły nowy format TVP 1. Pierwszy sezon „Sanatorium miłości” oglądał co dziesiąty Polak. Wprawdzie widowni „Rolnika” nowy format nie przebił, ale dla porównania siódmą edycję „Master Chefa” w TVN oglądało średnio 2,3 mln osób, a szósty sezon „Kabaretu na żywo” w Polsacie – 1,6 mln. Mało który nowy program w ostatnich latach startował z tak wysoką widownią jak „Sanatorium miłości”.

Akcja toczyła się w sanatorium Równica w Ustroniu. Uczestnicy show – sześć kobiet i sześciu mężczyzn po sześćdziesiątce z różnych zakątków Polski wylosowali współlokatorów i zamieszkali w dwuosobowych pokojach. Po badaniach lekarskich chodzili na prozdrowotne zabiegi, na basen, na krioterapię, ale i na zumbę. Widzowie śledzili, jak seniorzy uczyli się zdrowo gotować, jeździli na wycieczki, spotykali się na tańcach i szybkich randkach. Rozmawiali, poznawali się, docierali, flirtowali – albo i nie. W sanatorium mieli się leczyć nie tyle z chorób, co z samotności. Kamera śledziła kuracjuszy w pokojach i w czasie aktywności. Nikt z programu nie odpadał – przeciwnie, każdy wieczór wieńczyło głosowanie na kuracjusza odcinka, a w finałowym widzowie i uczestnicy mieli poznać króla i królową turnusu.

Program miał 10 odcinków, był emitowany w niedzielę o 21.15. – Od trzech lat szukaliśmy projektu dla seniorów i o seniorach. Formy, która połączyłaby oczekiwania nadawcy z potrzebami widzów – tłumaczy Agnieszka Balicka, redaktor odpowiedzialna za program. – Chcieliśmy czegoś, co przełamie tabu i stereotyp myślenia o emerytach. Aż pojawił się pomysł autorstwa Piotra Poraja-Poleskiego i Iwony Karpiuk. Reżyserii podjął się Jakub Michnikowski – dodaje.

Karpiuk i Poraj-Poleski produkowali już dla TVP m.in. „Przyjaciela do zadań specjalnych”, „Pogotowie modowe” i „Akcję stylizację”. Poraj-Poleski od lat przygotowuje programy medyczne i właśnie podczas nagrywania jednego z nich, „Operacji zdrowie”, w sanatorium Równica zobaczył, jak mówi: „żywioł, energię, ludzi niesłychanie młodych duchem”. – Pomyślałem, że warto zrobić na ten temat film dokumentalny, ale Iwona Karpiuk zwróciła uwagę, że jeden dokument to za mało. „Zróbmy cykl, będziemy mieli szansę pokazać tych ludzi naprawdę, szerszej widowni” – powiedziała. Więc złożyliśmy projekt cyklu, a nie jednego filmu – opowiada Piotr Poraj-Poleski.

Zdjęcia trwały tyle, ile turnus w sanatorium: niecały miesiąc. Jako sponsorów udało się pozyskać Queisser Pharmę i Uzdrowisko Ustroń.

WDOWA CAŁUJE SIĘ PRZY „LOVE ME TENDER”

Finałowy, dziesiąty odcinek wyemitowano 31 marca, a głosy, że program jest przełomowy, wciąż nie słabną. – Bo to jest bezsprzecznie nowy format – przyznaje Gabriela Dworniak, producentka kreatywna z Polsatu. – TVP zrobiła ukłon w stronę emerytów, ludzi samotnych, zapomnianych, trochę wykorzystywanych przez młodych. Przypominamy sobie o nich, kiedy potrzebujemy opieki do dzieci. A tu zostali pokazani nie w relacji zależności, konieczności zapewnienia opieki, podczas operacji, tylko przez zabawę w relacjach damsko-męskich. A przecież uważamy, że nasze babcie nie mają takich relacji – dodaje żartobliwie.

Doktor Małgorzata Majewska z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalistka od języka mediów, też wyraźnie widzi ten zwrot w postrzeganiu seniorów, jaki zaaplikowało nam „Sanatorium”. – Każdy z nas ma potrzebę przynależności do wspólnoty. Wspólnota wyznacza, co jest normalne, co nienormalne. Media przejęły rolę normatywną i dziś poprzez taki program zmieniają definicję starości – tłumaczy. Podkreśla, że w programie TVP 1 uczestnicy sporo mówią o atrakcyjności fizycznej, pije się tam alkohol, który jest elementem rozrywki, pojawiają się czytelne aluzje do seksualności. – I to wszystko jest OK. Językiem i formułą tego programu tworzy się atrakcyjność starości. Faceci mają brzuszki, a jak śpiewają, to fałszują. Więc jest sygnał: możesz mieć zmarszczki, możesz mieć brzuszek, ale możesz kochać, możesz być wdową i całować się przy „Love me tender”. Ten program mówi: to jest norma – analizuje.

Widzowie to dostrzegli, również ci młodsi. Magda ma 44 lata, ale lubi oglądać „Sanatorium”. Jak mówi, czasem po prostu się z niego uczy. – Mąż się ze mnie śmieje, ale też patrzy. I sobie rozmawiamy. Bo moja mama ma 70 lat, a jego mama 68. Są samotne, to znaczy mają nas, wnuki, mówią, że nie są same. Ale patrzę na tych ludzi w telewizji i myślę sobie, że nasze mamy są tylko trochę starsze od Walentyny czy Wiesi, które tak szczerze opowiadają o samotności. I nie wiem, co o tym myśleć – mówi Magda. – Myślałam, że moja mama realizuje się, pomagając nam, a może ona ma zupełnie inne potrzeby?

Niektórzy oglądali program, żeby poczuć się młodziej. Jak Ewa, która jest po wylewie i myślała, że z takimi dolegliwościami w wieku 60 lat jest już właściwie staruszką. Tymczasem na ekranie zobaczyła ludzi starszych od siebie, a jednak o wiele bardziej energicznych. – Ja tu słyszę, że zawsze jest pora, żeby zacząć od nowa i że jak się bardzo chce, wszystko się musi udać, niezależnie od tego, ile się ma lat – mówi Ewa, podpierając się kulą. – Więc przez cały tydzień próbuję powoli spacerować, a w niedzielę mam swoją nagrodę. W tym programie też są ludzie, którzy przeszli poważne choroby i wypadki. A teraz tańczą – dodaje.

Są też tacy fani „Sanatorium” jak Halina i Marek, oboje od niedawna na emeryturze. Oglądali razem każdy odcinek, Marek mówi, że musiał, bo Halina oglądała. Ale tak naprawdę spędzają sporo czasu przed telewizorem. Oglądają „Twoja twarz brzmi znajomo”, „Nasz nowy dom”, „Lombard”, niektóre kabarety. – „Rolnika” też oglądaliśmy, wciągnął nas, ale aż tak nam się nie podobał – zastrzega Marek. – Mieszkamy na wsi, a takich rolników jak tam pokazywali, nie znamy. Tam było dużo młodych, bogatych, z domami, że pozazdrościć. A „Sanatorium” się ogląda z uśmiechem, patrzy się jak na znajomych – tłumaczy.

Z WIESIĄ ZJESZ ŚWIĄTECZNY OBIAD

Niedziela, godz. 20, to telewizyjny prime time. Jedynka walczy zwykle filmem fabularnym, Polsat transmituje kabarety, „Big Brother” w TVN 7 ma emisję właśnie w niedzielę o 20.

– To czas, kiedy przed telewizorami zasiada największa widownia – wyjaśnia producentka Gabriela Dworniak. – Trudne pasmo i wszystkie stacje walczą, ale też mają o co. Bo wszyscy są w domu, już trochę odpoczęli, już nic nie gotują, już nie zajmują się dziećmi, wnukami. Trudność w utrzymaniu widzów polega też na tym, że przerwa reklamowa powoduje, że widz krąży po kanałach częściej – dodaje.

Widzowie w publicznej stacji nie dostają tego impulsu, „Sanatorium” trwa 50 minut, bez przerw na reklamy.

Informacja o tym, że „już w najbliższe święta odcinek specjalny z kuracjuszami sanatorium miłości”, opublikowana na fanpage’u TVP 1 kwietnia, zebrała 120 reakcji. Ludzie pisali, że już się nie mogą doczekać. – Oglądanie telewizji w niedzielny wieczór to element rytualności, a rytualność jest ważna w tej grupie – tłumaczy dr Małgorzata Majewska. – Dlaczego kręcili odcinek wielkanocny? Żeby Wiesia z sanatorium zjadła z tobą świąteczny obiad – zauważa.

INTERNAUTA: 62 LATA TO NIE STAROŚĆ

Gdy wśród znajomych, w poczekalni czy u fryzjera rzuci się hasło „Sanatorium miłości”, pojawiają się komentarze: „O, moja mama to ogląda”; „Moja ciotka to śledzi”; „Moi rodzice nie opuszczą żadnego odcinka”. I te głosy mniej więcej odzwierciedlają profil widzów programu: to przede wszystkim kobiety (ponad 62 proc.), osoby w wieku 50+ (prawie 75 proc.), mieszkańcy mniejszych miast i wsi (prawie 75 proc., dane Nielsen Audience Measurement).

– Dla ludzi w wieku emerytalnym wcale nie problemy finansowe są głównym powodem do zmartwień, ale samotność. Według Indeksu Lepszego Życia OECD co dziesiąta osoba w Polsce nie ma bliskiej osoby, z którą mogłaby pogadać. Dla Polaków najbardziej liczą się rodzina, przyjaciele, a nie pieniądze. To wychodzi w prawie każdym badaniu – zaznacza Katarzyna Pawlikowska, badaczka kobiecych kodów komunikacji, i, jak lubi się przedstawiać, kobietolożka. – TVP wstrzeliła się w tę lukę – podkreśla.

Press

Wielu uczestników „Sanatorium” ma profile na Facebooku, a komentarze w grupach fanów programu pochodzą od ludzi dojrzałych (fot. materiały prasowe TVP)

„Musimy się wspierać, bo w piekle jest specjalne miejsce dla kobiet, które nie wspierają innych kobiet”, powiedziała jedna z uczestniczek show i to zdanie bardzo dobrze zapamiętała Elżbieta Gawrońska z Mazowsza. – Nie wiem, czy nazwałabym się samotną. Jestem wdową i jakoś sobie od tych piętnastu lat radzę bez mężczyzny – tłumaczy. – Mam kolegów, znajomych. Ale bez siostry, bez koleżanek, bez mamy bym nie przetrwała po śmierci męża – dodaje.

Doktor Małgorzata Majewska zwraca uwagę na to, że dla jednej z uczestniczek programu, Janiny, najważniejszym i wzmacniającym doświadczeniem było znalezienie w „Sanatorium” przyjaciółki.

Może dlatego seniorzy dziś migrują do sieci. Wielu uczestników „Sanatorium” ma profile na Facebooku, a komentarze w grupach fanów programu pochodzą od ludzi dojrzałych. Pod informacją o związku dwojga uczestników „Sanatorium” („Małgorzatę i Marka połączyło silne uczucie. Seniorka potwierdziła to w ostatnim wywiadzie”) jeden z internautów napisał na portalu WP.pl: „Pani Małgorzata, kobieta z klasą. Określenie seniorka jakoś do niej nie pasuje. 62 lata to jeszcze nie starość”.

WALENTYNA MA PRAWO SIĘ WAHAĆ

Elżbieta Gawrońska podkreśla dobry wybór prowadzącej: – Ten program to emocje. Jak obserwowałam zachowania uczestników, jak mówili, co myślą – robiłam głośniej. Czy ja tak samo myślę? Czy bym tak zrobiła? Ależ oni przed tą Manowską się otwierali... Były łzy, były emocje.

Doktor Małgorzata Majewska przeanalizowała komunikaty prowadzącej program Marty Manowskiej. – Ona im tworzy przestrzeń, w której ich nie ocenia, raczej nazywa pewne sfery. Mówi: rozumiem. Walentyna, która się waha, która nie jest pewna swoich uczuć, dostaje sygnał: masz prawo się wahać. Nie ma tu komentarzy ocennych – analizuje badaczka. – Język daje zgodę na zaistnienie czegoś. Przykład: prokrastynacja. Wcześniej ludzie, którzy się nie wyrabiali, byli określani jako leniwi, niesolidni. Nagle pojawiło się słowo i ludzie myślą: „o, wszystko ze mną w porządku”. Tak samo jest tutaj. Na co dzień świat od nas wymaga zdecydowania: „musisz wiedzieć!”. A w tym programie uczestnicy dostają prawo do tego, żeby nie wiedzieć.

– Idealnie dobrana prowadząca, ma podejście do ludzi, nie kryje emocji, widać, że te historie ją ruszają – zgadza się Anna Wójtowicz, redaktorka portalu Plotek.pl odpowiedzialna za treści dotyczące telewizyjnych produkcji dokumentalnych.

Małgorzata Majewska zauważyła też, że język w „Sanatorium miłości” jest równy. Nie ma wulgaryzmów, antysemityzmu, homofobii. Jest za to oswajanie niektórych tematów, nawet poprzez product placement: uczestnicy zażywają preparaty na serce, jedna z uczestniczek miała w walizce lek na stawy, inna preparat do protez.

Press

Z jednej strony „Sanatorium miłości” to program nowatorski i przełomowy, z drugiej, poprowadzony klasycznie, bazujący na rytuałach i stereotypach (fot. materiały prasowe TVP)

– To też jest element oswajający: nie perfumy, nie drogi sprzęt, tylko lek na stawy. Pokoje to nie jest luksus. Owszem, trzymają standard, ale osiągalny – zaznacza Majewska. Dodaje, że „Sanatorium” to spójny program, skierowany do typowego widza TVP. – Spójność polega na tym, że nie narusza się tabu. Nie ma botoksu, kontrowersji, bo to jest grupa, która ma niski poziom elastyczności poglądów – dodaje.

RUDOWŁOSA NINA ZBYT PEWNA SIEBIE

Z jednej więc strony „Sanatorium miłości” to program nowatorski i przełomowy, z drugiej, poprowadzony klasycznie, bazujący na rytuałach i stereotypach. Bo kobiety przyjechały do sanatorium różową nyską, a mężczyźni niebieską. Wprawdzie w tych busach padały dwuznaczne żarty, ale nikt nie przekroczył granicy dobrego smaku. Wśród uczestników turnusu są i zapaleni sportowcy, i wielbiciele tańca, dobre gospodynie i niepoprawni romantycy. Ktoś hoduje ekologiczne warzywa, ktoś ma zbiór rockowych płyt.

Bohaterowie show mają raczej tradycyjne poglądy, słychać to w ich rozmowach: kobieta powinna być kobieca i raczej skromna, a mężczyzna opiekuńczy i zaradny. Znajduje to też odzwierciedlenie w komentarzach na internetowych serwisach – w sąsiedztwie treści poświęconych Ninie (rudowłosej, energicznej Janinie, która lubi biżuterię i tatuaże, i nie przebiera w słowach) pojawiały się komentarze, że jest zbyt krzykliwa, zbyt pewna siebie, zbyt przerysowana.

RYSZARDA KRYTYKOWANO DELIKATNIE

Gdy kuracjusze wybierali królową i króla każdego odcinka, nie szczędzili im pochwał i dobrych słów. To w dzisiejszych programach rzadkie.

Producentka Gabriela Dworniak: – W tym programie nie ma hejtu. W każdym innym uczestnicy by się nawzajem krytykowali. Widać różnice w mentalności tych ludzi. Oni znają plotkę, żart, ale nie znają hejtu.

Anna Wójtowicz ocenia, że prawdopodobnie z tego powodu w portalu Plotek „Sanatorium” nie powtórzyło sukcesu „Rolnika”. – Czytały to głównie osoby, które oglądały program, śledziły losy bohaterów. Natomiast informacje o bohaterach innych programów czytają też ludzie, którzy wcale nie są wiernymi widzami – tłumaczy. Dodaje, że komentarze o „Sanatorium” i innych programach też się różnią: – Pod newsami o „Sanatorium” ludzie raczej nie komentowali, a jeśli już, to były komentarze miłe. Nawet najbardziej kontrowersyjną osobę w programie, Ryszarda, krytykowano dość delikatnie. W „Rolniku” jest zawsze jeden starszy rolnik i on na ogół jest krytykowany w komentarzach. Tu nie było kłótni, afer, nie było kontrowersji, a dziś to się dobrze klika – stwierdza.

– Ten program miał łączyć, nie dzielić, dlatego nie dziwi mnie brak hejtu. Bo hejt w odpowiedzi na co, na empatię, uczucie? – komentuje Agnieszka Balicka z TVP. – Postanowiliśmy iść trochę pod prąd, czyli dać widzom program, który wywoła emocje, ale tylko te dobre, które w zwykłym przekazie gdzieś umykają. Często decydowaliśmy o usunięciu jakiegoś fragmentu odcinka, wypowiedzi bohatera, dzięki której odcinek mógłby być bardziej medialny, bardziej oglądany – przyznaje.

Press

Prezes TVP Jacek Kurski zapowiedział już, że będzie druga edycja „Sanatorium miłości” (fot. materiały prasowe TVP)

PRODUCT PLACEMENT NIE PRZESZKADZAŁ

Bohaterowie show stali się jednak medialni. Mają konta w portalach społecznościowych, gościli w programach śniadaniowych, pisały o nich portale Pudelek, Plotek czy Party.pl. Pod postem na fanpage’u magazynu „Party” o tym, że wyemitowano ostatni odcinek, pojawiły się m.in. takie słowa: „Bardzo fajni, otwarci ludzie. Życzę wszystkim szczęścia i spełnienia marzeń. Myślę, że Sanatorium otworzyło im tę drogę”.

Na fanpage’u „Sanatorium” pod informacją o castingach do kolejnej edycji internauci pisali: „Sanatorium jest hitem dzięki ludziom tam występującym. Na poziomie”. Inna komentująca napisała: „Bardzo fajny program. Było mi bardzo żal i smutno, jak widziałam Pana Cezarego, taki pozytywny człowiek i tak fajnie wyglądał przy Wiesi. Robił zdjęcia na pamiątkę, a już go nie ma. Mega smutno”.

Bo rzeczywiście lubiany i przez uczestników, i przez widzów Cezary zmarł już po nagraniu programu, ale przed wyemitowaniem wszystkich odcinków. W porozumieniu z jego bliskimi TVP zdecydowała się nie przerywać emisji. Na pogrzebie Cezarego pojawiła się nie tylko prowadząca Marta Manowska, ale też prezes TVP Jacek Kurski. To był jeden z najbardziej kryzysowych momentów, który jednak programowi pomógł – zarówno Elżbieta Gawrońska, jak i Ewa, która dochodzi do siebie po wylewie, kiedy dowiedziały się o śmierci Cezarego, stwierdziły, że muszą bezwzględnie obejrzeć wszystkie odcinki.

Press

Według danych cennikowych Nielsen Audience Measurement wpływy z reklam transmitowanych w paśmie „Sanatorium miłości” wyniosłyby 6,8 mln zł (fot. materiały prasowe TVP)

Były też drobne skandale, jak choćby kwestia tego, czy jedna z uczestniczek rzeczywiście była wolna, zgłaszając się do programu, albo szum związany z tym, że w finałowym odcinku jeden z panów podarował Janinie jej portret – okazało się, że tak naprawdę nie był jego autorem.

Kilka osób w fanowskiej grupie na Facebooku narzekało też na product placement w programie – inni tłumaczyli, że to norma i że program musi na siebie zarobić.

Zarobił niemało: według danych cennikowych Nielsen Audience Measurement wpływy z reklam transmitowanych w paśmie „Sanatorium miłości” wyniosłyby 6,8 mln zł. Przy programie promowano m.in. suplementy diety dla seniorów, mrożone dania, preparaty na stawy i do protez zębowych, słodycze i kosmetyki. Reklamodawcami były m.in. marki: Voltaren, Bielenda, Protefix, Doppel Herz, Orange, Whiskas, Corega, Biedronka, Mon Cheri.

Prezes TVP Jacek Kurski zapowiedział już, że będzie druga edycja „Sanatorium miłości”. Autorzy programu deklarują, że nadal chcą współpracować z Ustroniem i uzdrowiskiem.

5 MLN – TO JEST GRUPA!

Choć dziś prawie co czwarta żyjąca w Polsce osoba jest w wieku senioralnym, nadawcy i media plannerzy nie doceniają targetu 50+. W domach mediowych króluje tzw. grupa komercyjna 16–49 lat jako ta generująca największy zysk z reklam. Telewizja publiczna, która spośród dużych stacji ma najstarszą widownię, usiłuje od lat przekonywać klientów, że tzw. target silver też ma potencjał – na potwierdzenie czego są i badania, i dowody. Podobną edukację w domach mediowych prowadzą niektórzy wydawcy.

– Program, który pokazuje tę grupę w inny sposób, był niesłychanie potrzebny na polskim rynku – uważa Piotr Bieńko, CEO domu mediowego Codemedia. – Człowiek z natury posługuje się stereotypami, nie inaczej jest w mediach, więc dobrze jest czasami pozwolić danym pokazać, że mogą nas zaskoczyć. Grupa konsumentów 50+ w tej chwili zyskuje większą zasobność i reklamodawcy pewnie będą nią coraz bardziej zainteresowani. Dlatego od lat powtarzam, że grupa komercyjna powinna być taka jak w internecie: wszyscy – dodaje.

– My też mamy programy zaangażowane, „Nasz nowy dom” jest bardzo społeczny. Szanujemy każdego widza, ale core business to grupa 16–49 – przyznaje Gabriela Dworniak z Polsatu. – Jesteśmy komercyjną telewizją i interesuje nas przede wszystkim grupa komercyjna. Natomiast uważam, że TVP za tym formatem pójdzie dalej, pewnie zrobią jakiś „Voice Senior”, może w śniadaniówkach będzie więcej emerytów – dodaje.

Katarzyna Pawlikowska tłumaczy: – W marketingu, w domach mediowych pracują ludzie młodzi. Wydaje im się często, że osoba 50+ to emeryt. A w Polsce kobiet po 50. roku życia jest ponad pięć milionów. Jaka to jest grupa! I to są pieniądze.

Tekst ukazał się w magazynie "Press" nr 05-06/2019

Olga Gitkiewicz

Pozostałe tematy weekendowe

Polscy internauci chcą zwabić piratów na "Wiedźmina"
"Głosy. Co się zdarzyło na wyspie Jersey"
Konrad Szołajski zbiera na film o mowie nienawiści
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.