Dlaczego „Ucho Prezesa” przestało śmieszyć?
Prezes Jarosław, czyli Robert Górski (fot.materiały prasowe)
Czwarty sezon „Ucha Prezesa” miał premierę 15 listopada w serwisie Showmax. W niedzielę 18 listopada zagości na antenie Telewizji WP. Z tej okazji udostępniamy tekst o serialu, który ukazał się w magazynie „Press” (09-10/2018).
„– DLACZEGO BIERZEMY SIĘ ZA SĄDY?
– BO TO JEST OSTATNI BASTION KOMUNY…
– Przykład? Jak dziecko ukradnie lizaka ze sklepu, to idzie do więzienia, a jak ktoś kradnie miliony, to już nie…”.
Doktor Milena Drzewiecka, psycholog na Uniwersytecie SWPS, lubi zaskakiwać swoich studentów formą proponowanych zajęć. Gdy tylko usłyszała ten fragment jednego z odcinków „Ucha Prezesa”, w którym aktor grający Adama Bielana instruuje swoich partyjnych kolegów, jak odpowiadać na najtrudniejsze pytania i jak budować tzw. przekaz dnia, od razu wiedziała, że to świetna ilustracja języka propagandy. Jakież jednak było jej zaskoczenie, gdy się okazało, że wśród studentów piątego roku psychologii na zajęciach z psychologii marketingu politycznego większość nie znała serialu „Ucho Prezesa”, a postaci w nim występujące były im kompletnie obce. – Nie wiedzieli ani kim jest Ryszard Terlecki, ani Beata Mazurek, ani Dominik Tarczyński – wylicza Drzewiecka. – Śmiech podczas oglądania serialu słychać było rzadko. Częściej opinie, że polityka nie ma sensu i jest niczym innym jak szkołą kłamstwa – dodaje.
Drzewiecka sama na początku „Ucho Prezesa” oglądała regularnie, potem jednak coraz rzadziej, a ostatnio wcale.
ETAP PIERWSZY: RZECZYWISTOŚĆ ŚMIESZY
Twórca serialu Robert Górski: – Nie składamy broni, choć, mówiąc metaforycznie, przebijamy się ze Starówki na Śródmieście.
Nie ma co ukrywać: entuzjazm wokół „Ucha Prezesa” już nie ten, co na początku. Pod pierwszymi odcinkami „Ucha Prezesa” na YouTube (serial wystartował 9 stycznia 2017 roku) przeważały głosy zachwytu i pochwały. „Boskie – jesteście genialni – czekam na kolejne odcinki – (jakbym słuchała radia Wolna Europa)” – pisała Olga Krążek. Internauta „bieganowsky” przyznawał: „To jest rzutkie, finezyjne, zdawkowe i przede wszystkim nie jest miałkie!!!”. Zachwyceni byli dziennikarze – Robert Górski udzielał wywiadów, podobnie aktorzy grający istotne postaci serialu: Pani Basia czy Adrian. Tylko w pierwszych dwóch tygodniach po premierze na YouTube o nowym serialu w prasie, radiu, telewizji i internecie ukazało się 1127 publikacji, a łączny ekwiwalent reklamowy tych materiałów, wyliczony przez Press-Service Monitoring Mediów, wyniósł 6,2 mln zł.
– Śmiać się z prezesa? To budziło wtedy wręcz zdumienie – zauważa scenarzystka Ilona Łepkowska. – Oto zobaczyliśmy człowieka, który potrafi świetnie manipulować swoimi ludźmi, potrafi ich przeczołgać, jest tyle miły i sympatyczny, co inteligentnie bezwzględny. A my się z niego śmialiśmy – mówi.
Nie tylko śmialiśmy. Politolog Olgierd Annusewicz, który obejrzał wszystkie odcinki „Ucha Prezesa”, uważa, że traktowanie tego serialu wyłącznie w kategorii żartu byłoby błędem. – Twórcy serialu nie oszczędzają nikogo: ani rządzących, ani opozycji. A „Ucho Prezesa” miało wpływ na decyzje polityków, bo jest lustrem, w którym przeglądają się politycy. Gdyby nie serialowa postać prezydenta, nie byłoby pewnie prezydenckiego weta do ustaw sądowych – uważa politolog.
Przypomnijmy: w pierwszych odcinkach serialu głowa państwa długie godziny spędza przed gabinetem prezesa, bezskutecznie usiłując się z nim spotkać. – Ten wizerunek poniżanego serialowego Adriana mógł mieć wpływ na to, że prawdziwy prezydent choć na chwilę postawił się Jarosławowi Kaczyńskiemu i w lipcu ubiegłego roku zawetował dwie ustawy przygotowane przez PiS: o Sądzie Najwyższym i o KRS – stwierdza Annusewicz. Według niego owe weta często komentowano właśnie jako próbę odklejenia się prezydenta od wizerunku serialowego Adriana.
Robert Górski uważa jednak skromnie, że „Ucho Prezesa” jest przede wszystkim komentarzem do rzeczywistości. – Chcielibyśmy mieć na nią wpływ, ale nawet ci, którzy uważali, że ubiegłoroczne weta prezydenta do zmian w sądach wynikały z presji, jaką wytworzyliśmy na Adriana w „Uchu Prezesa”, chyba przeceniali nasze możliwości – stwierdza.
Od początku nie brakowało też głosów krytycznych na temat serialu. W jednej z głównych telewizji nie chciano go pokazywać, bo – jak tłumaczył jeden z jej szefów – „Ucho” wręcz ociepla wizerunek Kaczyńskiego. Robert Górski nawet niespecjalnie temu zaprzeczał. W styczniu 2017 roku w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM przyznał, że rzeczywiście ociepla wizerunek prezesa, choć „nie było to jego intencją”. „Chciałem dokuczyć” – mówił. Także dziś w rozmowie z „Press” stwierdza, że trudno byłoby robić serial, którego główny bohater nie wzbudza sympatii.
Bartosz Węglarczyk, dyrektor programowy Onetu, już po obejrzeniu dwóch premierowych odcinków miał inny zarzut: za dużo zapisu rzeczywistości, za mało satyry. – Satyra wymaga przegięcia, przerysowania, a tam tego brakowało – mówi dziś Węglarczyk. – Od początku był to raczej rodzaj filmu dokumentalnego o jądrze ciemności. Lubiłem „Ucho Prezesa”, ale nie mogłem się z niego śmiać – podkreśla. Mówi, że z oglądaniem tego serialu było jak z czytaniem dobrego dziennikarskiego tekstu: – Tyle że dziennikarz nie mógłby tego napisać, bo musiałby mieć twarde dowody. Twórcy „Ucha Prezesa” mogli się zaś zasłonić satyrą.
Mariusz, czyli Mikołaj Cieślak (fot. materiały prasowe)
ETAP DRUGI: SATYRA KREUJE RZECZYWISTOŚĆ
Szybko się jednak okazało, że życie przerosło kabaret. Gdy Agnieszka Pilaszewska grająca byłą premier Beatę Szydło grzmiała w odcinku z 26 kwietnia br.: „Te nagrody, które sobie przyznaliśmy, po prostu nam się należały. (...) Ciężko pracowaliśmy nie dla zaszczytów, nie dla nagród, nie dla ośmiorniczek i zegarków, pracowaliśmy, żeby pracować” – mało kogo to śmieszyło i zdumiewało. Było bowiem smutnym odbiciem rzeczywistości – w marcu premier Szydło tak właśnie tłumaczyła w Sejmie przyznanie swoim ludziom wysokich nagród.
„Ucho” pokazało, że nawet satyrykom trudno przebić słowa i czyny polityków PiS, a ich odwzorowanie po prostu już nie śmieszy.
Górski tak dobrze zdaje się jednak wnikać w styl myślenia PiS, że czasami udaje mu się w swoim serialu nawet tę mało śmieszną rzeczywistość wyprzedzić. Bądź jej pomóc.
Odcinek „Coś wisi w powietrzu” z 16 stycznia 2017 roku. W gabinecie pojawia się minister Macierewicz, który słyszy wyrzuty od Prezesa: „Antoni, jest sprawa tego młodocianego asystenta… Czy nie za dużo uwagi poświęcasz temu sympatycznemu z pewnością człowiekowi?”. 6 lutego tego samego roku Bartłomiej Misiewicz przestaje pełnić funkcję rzecznika MON, a w kwietniu żegna się z ministerstwem.
Po tym, jak w „Uchu Prezesa” pojawił się Lesław Żurek jako Ryszard Petru z Pauliną Holtz w roli Joanny Schmidt (odcinek „Histeria totalnej opozycji” z 20 kwietnia 2017 roku), sześć dni później prawdziwy Petru zrezygnował z bycia szefem klubu Nowoczesna.
Inny przykład przewidywania politycznej rzeczywistości przez twórców serialu to odcinek „Gniazdo bocianie”, który miał premierę 9 listopada 2017 roku. Do gabinetu Prezesa przychodzi ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki z ojcem. „Jarku, mam prośbę, weź go na tego premiera. Chłopak ładny, dobry, grzeczny, nie pije, nie rozrabia”… – prosi Prezesa Marian Opania grający Kornela Morawieckiego. Mija miesiąc i dwa dni. Mateusz Morawiecki zastępuje na stanowisku premiera Beatę Szydło.
W pierwszym odcinku trzeciego sezonu „Ucha”, z marca 2018 roku, Angela Merkel mówi do Jeana-Claude’a Junckera: „Czy ty nie jesteś wstawiony?”. „Mam zrobić jaskółkę? Może coś wypiłem, ale to był naprawdę trudny dzień” – odpowiadał Robert Mazurkiewicz grający przewodniczącego Komisji Europejskiej. Minęło kilka miesięcy. Na lipcowym szczycie NATO w Brukseli dziennikarze zauważyli, jak przewodniczący Komisji Europejskiej zatacza się i jest podtrzymywany przez kilku premierów. „To był skurcz w nodze, a nie problemy z alkoholem” – tłumaczył kilka dni później na konferencji prasowej Juncker.
Pani Basia (Izabela Dąbrowska) i prezes Jarosław (Robert Górski) (screen: Youtube.com/UchoPrezesa)
ETAP TRZECI: POLITYCZNY ABSURD POBIŁ SATYRĘ
W 2017 roku wśród najpopularniejszych haseł w polskim Google „Ucho Prezesa” zajęło trzecie miejsce, a na liście wyszukiwanych seriali było bezapelacyjnym zwycięzcą. Pierwszy odcinek, który pojawił się na YouTube w styczniu 2017 roku, do tej pory zanotował ponad 10 mln odsłon. Żaden z 14 odcinków premierowej serii nie ma mniej niż 5 mln odsłon.
Im późniejsze odcinki, tym jednak gorzej. Drugi sezon, który zaczął się we wrześniu 2017 roku, ma oglądalność na YouTube na poziomie 2–3 mln odsłon. Odcinki trzeciej serii nie przyciągnęły już nawet takiej widowni. Liczba odsłon ostatnich odcinków z wiosny tego roku oscyluje wokół 1 mln. I niewiele poprawi tę statystykę fakt, że część widzów śledzi „Ucho Prezesa” na platformie Showmax, która jest producentem serialu, i to tam pokazywane są premierowe odcinki, oraz w telewizji WP, która prezentuje odcinki „Ucha Prezesa” od stycznia tego roku.
Showmax nie udostępnia wyników oglądalności, choć – jak zapewnia Magdalena Marzec, communications & social media manager Showmaksa – „serial ma niezwykle lojalną i zaangażowaną publiczność, która ogląda nowe odcinki co tydzień”. Natomiast w telewizji WP odcinki pierwszego sezonu oglądało średnio 175 tys. widzów, drugiego – 150 tys., zaś trzeciego 176 tys. Jak informuje Michał Siegieda, rzecznik Wirtualnej Polski, hitem był odcinek z 18 marca br., który w szczytowym momencie oglądało ponad 270 tys. widzów.
To, że emocje wokół „Ucha Prezesa” opadły, widać także w mediach – konkretnie: w malejącej liczbie tekstów na jego temat. Jak pokazują dane Instytutu Monitorowania Mediów, od stycznia do połowy lipca tego roku (roku 2017 nie analizowano) w prasie, radiu i telewizji ukazało się ponad 300 publikacji dotyczących „Ucha Prezesa”. Najwięcej w marcu (blisko 100), gdy startował trzeci sezon serialu, potem z każdym miesiącem już mniej (średnio ok. 60). Zaś w internecie coraz częściej można przeczytać komentarze typu: „Śmieszne były rozmowy w tłoku, które były w programie Szymona Majewskiego. Tam można było się uśmiać z polityków. Ucho Prezesa w 3 sezonie jest dla mnie po prostu serialem dokumentalnym, który w wymiarze lekkiej groteski ukazuje polską politykę. Pokazuje absurdy »dobrej« zmiany, ale nie śmieszy”; „Panie Górski do cholery jasnej: to nie jest śmieszne, powtarzam: to nie jest śmieszne!!!!”.
Doktor Mirosław Oczkoś, specjalista od marketingu politycznego i wykładowca w Szkole Głównej Handlowej, stwierdza, że po prostu polityczne pierwowzory wygrały z absurdalnymi tekstami wypowiadanymi przez aktorów: – Politycy wznoszą się na szczyty i nijak nie można ich już dogonić. Stąd problemy „Ucha Prezesa”. Choć przyznaję, że pod względem scenariusza i gry aktorskiej „Ucho” jest teraz lepsze niż na początku. Niestety PiS ma jeszcze lepsze pomysły, więc trudno już odgadnąć, co jest prawdą, co fikcją – mówi Oczkoś.
Jako dowód przytacza historię z lipca br., gdy była posłanka Nowoczesnej Joanna Schmidt wwiozła w bagażniku na teren sejmu dwie osoby protestujące przeciwko reformie sądownictwa. Dzień później do sprawy odniósł się nawet premier. – Przecież to kabaret, którego żaden satyryk by nie wymyślił. Politycy zepsuli zabawę – kwituje Oczkoś.
Prezydent Adrian, czyli Paweł Koślik
ETAP CZWARTY: MOŻNA OGLĄDAĆ Z PERSPEKTYWY
Według satyryka Artura Andrusa twórca „Ucha” jest niezwykle bystrym i wnikliwym obserwatorem życia politycznego. – Ale gdyby Robert Górski przewidział historię z bagażnikiem, uznałbym go za niebezpiecznego – mówi Andrus. – Bo to by znaczyło, że albo sam kreuje wydarzenia polityczne, albo widzi przyszłość, a ja się takich ludzi boję.
Były dziennikarz radiowej Trójki ma swoją metodę na to, żeby serial stale go bawił: – Oglądam z opóźnieniem. Miesiąc czy dwa dystansu sprawiają, że chociaż wiem, że to opis prawdziwych zdarzeń, już się tymi zdarzeniami tak bardzo nie przejmuję – tłumaczy Andrus.
Ta metoda zdała egzamin choćby w przypadku odcinka „Rysy na wizerunku”, w którym do gabinetu Prezesa przychodzą premier Morawiecki i ambasador Izraela w Polsce, a tematem rozmowy są trudne stosunki polsko-izraelskie. To wtedy Prezes radzi premierowi: „Mów to, co ludzie chcą usłyszeć, a nie to, co chcesz powiedzieć”. Andrus odcinek ten obejrzał w lipcu, kiedy to stosunki między obu krajami były znów dobre, bo pod koniec czerwca polski rząd wycofał z ustawy o IPN zapisy o karaniu grzywną i więzieniem za przypisywanie Polakom odpowiedzialności m.in. za zbrodnie III Rzeszy. – Kilka tygodni opóźnienia i perspektywa zupełnie inna. Oglądam i myślę sobie: „Może tak było kiedyś, ale teraz to już na pewno pełnia szczęścia, ogólnonarodowa miłość i wzajemny szacunek”. Naiwność i opóźnienie w oglądaniu „Ucha Prezesa” pomagają w życiu – stwierdza Andrus.
Janek - kuzyn prezesa, czyli Jarosław Boberek
ETAP PIĄTY: WRĘCZ NIE WYPADA SIĘ ŚMIAĆ
Robert Górski, twórca „Ucha Prezesa”, pytany o rolę serialu, odpowiada: – Celem nie był tylko pusty śmiech, ale i skłanianie do często niewesołej refleksji o polityce, o naszej mentalności i kompleksach. Pod tym względem „Ucho Prezesa” wciąż nie wyczerpało swojego potencjału.
Rafał Madajczak, twórca satyrycznego ASZdziennika, który doskonale wie, jak trudno jest mierzyć się z absurdalną polityczną rzeczywistością, myśli podobnie. Jego zdaniem mniejsze zainteresowanie „Uchem” da się łatwo wytłumaczyć. – Jesteśmy po sezonie. I przed sezonem. W takim politycznym dołku. Szczytem będzie bowiem kampania wyborcza – tłumaczy Madajczak. – Za kilka miesięcy wszystko wróci do normy – uważa. Wprawdzie każdy format ma swój okres przydatności do spożycia, lecz jego zdaniem czas „Ucha Prezesa” jeszcze nie dobiegł końca. Tyle że akurat ten serial w szczególny sposób uzależniony jest od nastrojów odbiorcy. – Najgorszy jest widz obojętny i zdemotywowany. Jeśli przyjąć, że odbiorcami „Ucha” są głównie przeciwnicy rządu, trudno oczekiwać, patrząc na sondaże czy na skalę protestów, by mieli teraz wyjątkową ochotę do żartów – wyjaśnia Madajczak.
Aktor Artur Barciś, gdy otrzymał propozycję zagrania w „Uchu Prezesa”, napisał na swoim profilu na Facebooku: „Spełniło się moje marzenie”. Dziś mówi: – Było w tym trochę kurtuazji, ale i dużo prawdy. Dla kogoś, kto prywatnie nie kocha obecnej władzy, udział w serialu, który z tej władzy kpi, był wielką przyjemnością. Lecz także Barciś przyznaje, że „Ucho Prezesa” już go tak nie śmieszy. – Weszliśmy w mało zabawne czasy. To, co się dzieje, jest smutne. Na pewno nie jest nam do śmiechu – mówi.
Ilona Łepkowska jest zdania, że w tej chwili śmiać się z „Ucha Prezesa” jest bardzo trudno. – Prezes tak naprawdę to nie może być już miły, ciepły człowiek, taki miś, który ani nie krzyknie, ani się nawet nie zdenerwuje – stwierdza. Jej zdaniem ratunkiem dla serialu może być tylko zaostrzenie postaci Prezesa. – Nie chcemy już chyba oglądać miłego starszego pana z landrynkami w ustach. Chcemy zobaczyć prawdziwego, groźnego politycznego przeciwnika, który manipuluje rzeczywistością i od którego niemal wszystko w tym kraju zależy – podkreśla scenarzystka.
Grzegorz z Platformy, czyli Tomasz Sapryk
ETAP SZÓSTY: CO ZROBI GÓRSKI?
Robert Górski tak bardzo już się utożsamił z granym przez siebie Prezesem, że kiedy cała Polska żyła sprawą chorego kolana Jarosława Kaczyńskiego, Górski w swoim kolanie zerwał więzadło. „Więc wiem, co to znaczy być w szpitalu z bolącym kolanem. Bardzo panu prezesowi współczuję, tym bardziej że jest takie piękne lato” – mówił w czerwcu w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM.
Czy w nowym sezonie zobaczymy odmienione „Ucho Prezesa”? Górski odpowiada, że ma pomysł na to, by serial nadal bawił. Umowa na kolejny sezon została podpisana, producentem wciąż będzie Showmax.
Twórcy serialu pracują ponadto nad sztuką teatralną opartą na pomyśle „Ucha Prezesa”, której premiera zaplanowana jest w warszawskim Teatrze 6. Piętro pod koniec roku. – Na pewno będzie to spektakl otwarty, reagujący na bieżące wydarzenia – zdradza Górski.
Czwarty sezon „Ucha” będzie ostatnim? – Nie chcę skończyć, kiedy serial będę oglądał tylko ja i moja mama – żartuje Robert Górski. I zauważa, że tak naprawdę wszystko zależeć będzie od prezesa. – „Ucha Prezesa” bez prezesa przecież nie ma – kwituje.
⇒ Zobacz też, o czym piszemy w nowym "Press"
Grzegorz Sajór