Wydanie: PRESS 04/2013
Przepis na zdjęcie
Aby jedzenie na fotografii wyglądało apetycznie, trzeba użyć silikonu, opalarki, a czasem rozgrzanego prętu
Nad porcją makaronu spaghetti z pomidorowym sosem unosi się para – najwyraźniej potrawę dopiero co przygotowano. Na widok zdjęcia aż ślinka cieknie. Ale po to, co sfotografowano, lepiej nie sięgać. – Do zdjęć wykorzystuję sztuczne spaghetti, bo to prawdziwe za szybko opada, nawet jeśli jest niedogotowane – mówi niezależny fotograf i stylista żywności, związany wcześniej z magazynem „Kuchnia” (Agora SA); prosi o niepodawanie imienia i nazwiska. Do sosu najpewniej dodano sztuczny barwnik, unosząca się nad talerzem para to efekt albo zastosowania specjalnych tabletek, które uaktywniają się w kontakcie z wodą, albo wydmuchiwania w kierunku dania przez słomkę dymu z papierosa.
– Można zamiast mleka użyć białej farby, do twarożku lub budyniu dodać gipsu. Lody na przykład robi się z masła i cukru pudru. Takie sztuczki to powszechna praktyka – przyznaje Kamila Kempka, od sześciu lat zajmująca się stylizacją żywności. – Dlatego fotografowane potrawy z reguły nie nadają się do jedzenia: są albo niedogotowane, albo po prostu sztuczne – dodaje.
Jednak odbiorcy – czytelnicy prasy czy adresaci reklam – imitacje produktów, tzw. mokapy, coraz częściej rozpoznają. Dlatego każdy stylista i fotograf żywności szuka własnych sposobów, by to, co widać na zdjęciu, wyglądało jak najbardziej naturalnie.
Dorota Olczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter