Przedwyborcze sondaże niedoszacowały poparcia części kandydatów na prezydenta

Karol Nawrocki w sondażach w połowie maja mógł liczyć na 24-26,9 proc. poparcia. Dostał 29,54 proc. głosów (fot. Adam Warżawa/PAP)
Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich pokazały niedoszacowanie w sondażach poparcia dla niektórych kandydatów, w szczególności Grzegorza Brauna i Karola Nawrockiego. "Presserwis" zapytał ekspertów ds. badań rynkowych, co – ich zdaniem – stoi za rozbieżnością między przedwyborczymi sondażami a oficjalnymi wynikami Państwowej Komisji Wyborczej.
Według pełnych wyników opublikowanych przez PKW Rafał Trzaskowski zdobył w pierwszej turze 31,36 proc. poparcia. Na drugim miejscu znalazł się Karol Nawrocki z wynikiem 29,54 proc. Trzeci był Sławomir Mentzen, na którego zagłosowało 14,81 proc. wyborców. Czwarte miejsce zajął zaś Grzegorz Braun z poparciem na poziomie 6,34 proc., co jest jedną z największych niespodzianek tegorocznych wyborów.
Rozbieżności w przypadku Brauna i Nawrockiego
Według zamawianych przez polskie redakcje sondaży w połowie maja Grzegorz Braun mógł liczyć na poparcie niższe o około 2-3 pkt proc. Według badania Opinia24 dla "Faktów" TVN i TVN24 (14–15 maja) chciało na niego głosować zaledwie 3 proc. wyborców. IBRIS dla Polsat News (13-15 maja) dawał politykowi 3,5 proc., a United Surveys dla Wirtualnej Polski (13-15 maja) – 4,1 proc.
Czytaj też: Zamieszanie z debatami. Republika chce już jutro konkurować z TVP, Polsatem i TVN-em
Najwyższe poparcie dla Brauna – 5,4 proc. – pokazywał sondaż Opinia24 dla RMF FM (12-14 maja).
Rozbieżności dotyczą także wyników Karola Nawrockiego, który w badaniach realizowanych w połowie maja mógł liczyć na 24-26,9 proc., czyli o kilka punktów procentowych mniej niż w rzeczywistości.
W sondażu IPSOS dla "19.30" (13-15 maja) poparcie dla Nawrockiego wynosiło 24 proc. Sondaż Pollster dla "Super Expressu" (13 maja) dawał kandydatowi popieranemu przez PiS 26,9 proc.
"Niektórzy nie chcieli się przyznać"
Dla Krzysztofa Kruszewskiego – wieloletniego szef Kantara, a dziś eksperta związanego z Minds & Roses – niedoszacowanie poparcia Karola Nawrockiego nie jest zaskoczeniem.
Czytaj też: Miliony przed telewizorami podczas ogłoszenia sondażowych wyników wyborów. Liderem TVN
– W prawie każdych wyborach, zarówno w Polsce, jak za granicą, mamy do czynienia z mniejszym lub większym "rozjazdem" między rezultatami badań opinii a ostatecznym wynikiem wyborczym. Związane jest to z tym, że niektórzy wyborcy dopiero w chwili głosowania podejmują decyzję o swoim wyborze, a inni celowo nie przyznają się w czasie wywiadu do swoich preferencji politycznych – uważa Krzysztof Kruszewski, którego zdaniem niechęć respondentów do deklarowania poparcia dla Karola Nawrockiego czy Grzegorza Brauna może wynikać po części z kampanijnej narracji środowisk związanych z Koalicją Obywatelską.
– Zwolennicy KO podkreślają, że Grzegorz Braun nagminnie łamie prawo, a głosowanie na niego stanowi w pewnym sensie pochwałę przestępstwa, akt poparcia dla rosyjskiej agresji na Ukrainę, antysemityzmu czy fobii antyszczepionkowej. Z kolei zwolennicy Karola Nawrockiego stanowią ofiarę narracji przedstawiającej ich jako ulokowanych klasowo niżej od wyborców popierających Rafała Trzaskowskiego. Nie ma się więc co dziwić, że niektórzy nie chcieli przyznać się do poparcia dla tak mało aspiracyjnych kandydatów – mówi Kruszewski.
Winy nie można zrzucać na ankietowanych?
Według Agnieszki Sory, ekspertki ds. badań rynkowych i byłej dyrektor zarządzającej Instytutu GfK Polonia, wyniki sondażowe przez długi czas dosyć dobrze odzwierciedlały stopień poparcia dla poszczególnych kandydatów.
Czytaj też: Stanowski w wyborach "dostał więcej lajków niż głosów". Ale skorzystał z darmowej reklamy
– Tę dynamikę zmieniła w ostatnich tygodniach afera związaną z mieszkaniem Karola Nawrockiego. W jej wyniku niektórzy wyborcy tego kandydata mogli nie chcieć deklarować, że go poprą, bo bali się, że będą w jakiś sposób napiętnowani – uważa Agnieszka Sora, przypominając, że ten sam mechanizm miał miejsce przed laty przy okazji wyborów parlamentarnych, w których startowała Samoobrona czy też w 2016 roku, gdy Donald Trump po raz pierwszy ubiegał się o urząd prezydenta USA.
Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, która robiła sondaż exit poll dla Republiki, uważa, że winy za rozbieżności między wynikami sondaży a wyborów nie można zrzucać na prawdomówność ankietowanych.
– Jeżeli wszystkie sondaże by się myliły, to można postawić tezę, że ankietowani nie udzielają prawdziwych informacji. W wyborach do Parlamentu Europejskiego było dokładnie tak samo. Nasz sondaż był najdokładniejszy, miał jakiś minimalny błąd, a inne miały te błędy rzędu kilkanastu punktów procentowych – twierdzi Pawłowski. – Nie można ciągle się tłumaczyć tym, że ankietowani nie mówią prawdy. Problem jest raczej w tym, że media, które zamawiają sondaże, nie wyciągają żadnych wniosków – uważa Pawłowski. I dodaje, że to media decydują, co zamawiają i co publikują. – Jeżeli media nie publikowałyby niedokładnych sondaży, to albo firmy zniknęłyby z tego obiegu, albo musieliby te sondaże poprawić – uważa Pawłowski.
"Sondażownie korygują swoje prognozy"
Ze zrzucaniem winy za niedoszacowanie poparcia kandydatów na sondażownie nie zgadza się Krzysztof Kruszewski.
Czytaj też: Clear Channel Poland zdjął plakaty o ofiarach w Strefie Gazy po interwencji ambasady Izraela
– Branża badawcza zobowiązana jest publikować to, co stanowi rezultat – nomen omen – badań rynku i opinii publicznej. Oczywiście mówimy o możliwym poziomie błędu, o możliwych rozbieżnościach pomiędzy deklaracjami i przyszłymi decyzjami wyborców, ale to przede wszystkim rolą analityków w sztabach wyborczych i mediach jest uwzględniać, na ile wyniki wyborów będą odbiegać od odpowiedzi respondentów – uważa były szef Kantara.
Z kolei prof. Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, tak ocenia sprawę nietrafionych sondaży: – Są bardzo twarde dowody empiryczne na to, że sondażownie korygują swoje prognozy na podstawie tego, co prognozują pozostali. To jest jak gra w piłkę: czasami zawodnicy w ciągu całego meczu pudłują, co nie znaczy, że trzeba skończyć z futbolem w TV, bo ludzie i tak chcą go oglądać – uważa prof. Flis, według którego sprawa rozbieżności między sondażami a wynikami wyborów to kwestia do przebadania, trudne jest to bowiem do jednoznacznej oceny na tym etapie.
Gorszy wynik Rafała Trzaskowskiego
Co jeszcze było dla naszych rozmówców zaskoczeniem w pierwszej turze wyborców prezydenckich?
Czytaj też: Konkurs Eurowizji z Justyną Steczkowską oglądało w TVP średnio niemal 4 mln widzów
Agnieszkę Sowę zaskoczył gorszy wynik Rafała Trzaskowskiego niż to wskazywały sondaże. Według ekspertki może to po części wynikać ze sposobu przeprowadzania badań: są realizowane przez telefon, co w pewnym stopniu może wykluczać niektórych mieszkańców wsi nie mających telefonów komórkowych.
Z kolei Krzysztof Kruszewski patrzy na poparcie dla Trzaskowskiego z innej perspektywy. – To zaskakujące, że żelazny elektorat KO oraz całkiem sporo osób spoza tej grupy poparło Rafała Trzaskowskiego pomimo nijakiej, źle zbudowanej kampanii. Polityk mógł liczyć na poparcie pomimo tego, że jako kandydat w istocie kolorowy, wyrazisty, atrakcyjny został przedstawiony jako człowiek pozbawiony właściwości, bierny, niezdolny do skutecznego działania, zainteresowany rzeczami o znaczeniu marginalnym dla większości społeczeństwa – uważa Kruszewski.
Czytaj też: Pracownik naczelny. Redaktor musi się dziś zajmować niemal wszystkim
(MZD, PAR, 20.05.2025)
