Niedoszacowanie Donalda Trumpa w sondażach będzie miało wpływ na branżę badawczą
– Nawet przedstawiciele twardego elektoratu Trumpa mieli świadomość tego, że zarówno sam kandydat, jak i głośna demonstracja jego poparcia nie jest w najlepszym guście – mówi Krzysztof Kruszewski (fot. Cristobal Herrera Ulashkevich/PAP/EPA)
Komentatorzy polityczni są zgodni – skala zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich była zaskoczeniem. To m.in. następstwo niedoszacowania polityka w przedwyborczych sondażach w Stanach Zjednoczonych. Prezeska OFBOR Alina Lempa zwraca uwagę, że rozbieżność między sondażami a wynikami nigdy wcześniej nie była tak duża w USA.
Większość badań prowadzonych tuż przed wyborami w USA wskazywała na wyrównany bliski wyścig po fotel prezydencki, ze wskazaniem na kandydatkę Demokratów – Kamalę Harris.
Trump wygrał bez większych problemów
Spodziewano się, że – podobnie jak cztery lata wcześniej – nie będzie wiadomo, kto zwyciężył jeszcze przez kilka dni po wyborach, a Amerykanie będą musieli czekać na większości oddanych głosów. Tak się nie stało. Trump wygrał bez większych problemów. Przedstawiciele branży badawczej wskazują tzw. zmowę milczenia jako powód niedokładnych wyników badań.
Czytaj też: Media ogłosiły historyczny powrót Donalda Trumpa i już się boją konsekwencji
Alina Lempa, prezeska Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku, zwraca uwagę, jak działa w Stanach Zjednoczonych agitacja wyborcza. Promowanie kandydatów odbywa się jeszcze przed samym lokalem wyborczym. Często zdarza się, że osoby, które biorą udział w sondażach, po prostu zmieniają zdanie, stojąc nad urną.
– W badaniach zawsze mierzymy się z grupą osób niezdecydowanych, jest to czasami kilkanaście procent, więc działania promujące jednego kandydata mogą mieć gigantyczny wpływ nawet w ciągu kilku godzin, które minęły od sondażu – mówi Alina Lempa.
Prezeska OFBOR podkreśla też wagę polaryzacji, która była tak bardzo widoczna w Ameryce. – Nie każdy chce się przyznać, na kogo głosuje – stwierdza i podkreśla, że nie jest to tylko sytuacja znana ze Stanów, ale z podobnym problemem mierzyły się sondażownie we Francji i Polsce. – Gdy retoryka jest nacechowana negatywnymi emocjami, czasami ludzie nie chcą mówić o swoich wyborach – wyjaśnia.
Głośne wspieranie Trumpa nie było w najlepszym guście
Z prezeską OFBOR zgadza się Krzysztof Kruszewski, wieloletni szef Kantara, teraz związany z Minds & Roses. Ostatnie tygodnie spędził on w USA, gdzie rozmawiał z kilkunastoma wyborcami Donalda Trumpa. Zaznacza, że opieranie się na anegdotycznych przykładach nie jest najlepszym pomysłem, ale z rozmów z mieszkańcami Teksasu wyciągnął dosyć zaskakujące wnioski.
Czytaj też: Elon Musk już liczy, ile zarobił na zwycięstwie Donalda Trumpa. Wydał 75 mln dol. na kampanię
– Nawet przedstawiciele twardego elektoratu Trumpa mieli świadomość tego, że zarówno sam kandydat, jak i głośna demonstracja jego poparcia nie jest w najlepszym guście – stwierdza Kruszewski. Wyjaśnia, że Trump był jedynym kandydatem, który znakomitą większość uwagi poświęcał kwestiom podstawowym z punktu widzenia indywidualnej piramidy potrzeb amerykańskich wyborców: ekonomii, dochodom i wynikającemu z nich poczucia bezpieczeństwa.
– W dobrym guście jest mówić o rzeczach wzniosłych: polityce globalnej, problemach innych krajów, prawach mniejszości społecznych, kulturze. Skupianie się wyłącznie na swoich przyziemnych potrzebach może być odbieranie negatywnie – mówi.
"Agencje spotkają się z dużą niechęcią"
Alina Lempa podkreśla też, że sondaże przedwyborcze to po prostu deklaracje osób pytanych. Ostateczna decyzja może się różnić z wielu względach. Zarazem zwraca uwagę, że rozbieżność między sondażami a wynikami nigdy wcześniej nie była tak duża w Stanach.
Czytaj też: Media życzyły dobrze Kamali Harris i wraz z nią te wybory przegrały
W opinii prezeski OFBOR wyniki wyborów i niedoszacowanie Trumpa będą miały wpływ na całą branżę badawczą. – Na pewno agencje spotkają się z dużą niechęcią i to nie tylko te, które specjalizują się w sondażach wyborczych. Brak zaufania wpłynie też na to, jak będą odbierane choćby badania marketingowe i komercyjne – stwierdza.
Według niej można się też spodziewać, że w najbliższym czasie media i partie polityczne będą trochę rzadziej chwaliły się swoimi wynikami w sondażach, czując, że reakcje na nie mogą być negatywne. – Oczywiście badania i wewnętrzne analizy dalej będą prowadzone – nie ma wątpliwości i dodaje: – Ostatecznie nie sądzę, aby błędy sondażowni miały jednak wpływ na przyszłe wybory. Wyborcy i same partie są do sondaży przyzwyczajeni, jest to część działań wyborczych i wątpię, aby któraś strona polityczna w przyszłości miała z nich mniej korzystać.
Mimo sondaży, które wskazywały, że bardziej prawdopodobna jest wygrana Kamali Harris, bukmacherzy od początku uważali, że zwycięzcą wyborów będzie Donald Trump.
Czytaj też: Dobra zła passa. Porażka demokratów zaczęła się od fatalnej debaty Bidena
(KAP, 12.11.2024)