Niezbyt kulturalnie. Duża liczba pism o kulturze nie przekłada się na ich jakość
– W ostatnich latach nastąpiła degradacja działów kultury w pismach mainstreamowych. Sam byłem świadkiem tego procesu w „Newsweeku” – mówi Aleksander Hudzik, naczelny „Mint Magazine”, wieloletni pracownik „Newsweeka” (fot. Niek Verlaan/Pixabay.com)
W branży panuje przekonanie, że pisma kulturalne w znacznej części nie są miejscem poważnej debaty.
„Notes na 6 Tygodni”, magazyn poświęcony najnowszej sztuce i humanistyce, ukazuje się od 2003 roku. – Wtedy podnoszono, i niestety nadal jest z tym problem, że kultura jest trudno osiągalna, m.in. z powodu wykluczenia transportowego osób mieszkających w mniejszych miejscowościach – wspomina Bogna Świątkowska, prezeska fundacji Bęc Zmiana, wydawcy „Notesu”. – Ponadto media głównego nurtu ignorowały młode pokolenie twórców. Słychać było pytania: po co pisać o Masłowskiej czy Sasnalu, kto ich zna. Lepiej piszmy o Wajdzie – czytelnicy będą wiedzieli, o kogo chodzi. Początkowo fundację i pismo sama finansowałam z pieniędzy zarobionych w Edipresse – wspomina.
IMPONUJĄCY, ALE ZALEŻNY OD REKLAMODAWCÓW
„Notes” jest bezpłatnym periodykiem (w pierwszej połowie roku ukazuje się jako dwumiesięcznik, w drugiej jako miesięcznik) drukowanym w nakładzie 2 tys. egz.
– To chyba największy nakład czasopisma kulturalnego w Polsce – mówi Bogna Świątkowska. – Magazyn wysyłamy do konkretnych punktów. To instytucje kultury: galerie, muzea, kina, teatry, szkoły artystyczne, ale też kluby i kawiarnie. W każdym przypadku odpowiadamy na zgłoszone zapotrzebowanie, bo nie chcemy, by nasze pismo lądowało w śmietniku. Zgłaszają się do nas stale nowi chętni, powinniśmy zwiększyć nakład do 3 tys. egzemplarzy – dodaje.
„Notes” utrzymuje się z reklam instytucji kultury. Publikowane w nim artykuły to nie tylko informacje o wystawach, festiwalach, inicjatywach artystycznych, lecz także raporty oraz wywiady z najmłodszym pokoleniem architektów, projektantów i badaczy życia społecznego. Czasopismo ukazuje się też w formacie elektronicznym w serwisie Nn6t.pl.
– „Notes” to imponujące przedsięwzięcie, promujące kulturę wysoką, ale ze względu na uzależnienie od reklam państwowych instytucji kultury bardzo trudno jest mu przeprowadzać ich krytykę – mówi jeden z byłych redaktorów naczelnych czasopisma poświęconego sztukom wizualnym.
W jego ocenie miejscem pogłębionej debaty o kulturze i nieskrępowanej krytyce mogłyby być tytuły o zdywersyfikowanych dochodach od reklamodawców.
– Wolumen obrotu dziełami sztuki rośnie, wszędzie jest więcej pieniędzy, również w kulturze – mówi Aleksander Hudzik, redaktor naczelny poświęconego kulturze internetowego magazynu „Mint”. – Ale autorzy oduczyli się pisać o kulturze. Gdzieniegdzie pojawiają się jakościowe teksty, ale platform, na których można by znaleźć odzwierciedlenie rzeczywistości i namysł nad tym, co dla kultury ważne, praktycznie nie ma – dodaje.
Bogusław Deptuła, historyk i krytyk sztuki, były redaktor naczelny magazynu „Art & Biznes”, przyczyn gwałtownego obniżenia jakości czasopism kulturalnych upatruje w drastycznym spadku nakładów prasy drukowanej.
– Większość pism przenosi się do internetu. „Art & Biznes” podawał notowania dzieł sztuki, obecnie wydawanie drukiem tego typu informacji nie ma najmniejszego sensu ekonomicznego – mówi. – Niestety proces przenosin treści poświęconych kulturze do internetu spowodował jednocześnie drastyczne obniżenie poziomu dyskursu i pogłębionego spojrzenia na kulturę. Teksty drukowane zawsze były czytane najpierw przez kilka osób, zawsze podlegały dyskusji. Tego w portalach internetowych przeważnie nie ma – dodaje.
Internetowy magazyn Dwutygodnik.com jako jeden z nielicznych publikuje cyklicznie jakościowe teksty ze wszystkich obszarów kultury: literatury, teatru, filmu, muzyki, sztuki, mediów. Ma też blok tekstów po ukraińsku.
– Redakcja liczy łącznie osiem osób – mówi Zofia Król, redaktorka naczelna Dwutygodnika.com. – Do końca 2018 roku naszym wydawcą był Narodowy Instytut Audiowizualny, ale minister Gliński wycofał finansowanie. Udało nam się zachować ciągłość dzięki przejęciu przez finansowany z budżetu m.st. Warszawy Dom Spotkań z Historią – wyjaśnia.
Za teksty napisane do Dwutygodnika autorzy zewnętrzni dostają od 500 do 1,5 tys. zł.
Gdy pytamy o możliwość wzbogacenia tytułu o wydanie drukowane, Zofia Król stanowczo podkreśla, że jej wydawcy na to nie stać i nic nie wskazuje na to, żeby ten stan rzeczy miał się zmienić.
– Dwutygodnik jest z założenia pismem internetowym i redakcja nie planuje tego zmieniać – mówi Zofia Król. – Samorządy terytorialne pomagają pismom o naszym profilu, ale w swoich podstawowych obowiązkach mają też utrzymanie wielu placówek kultury, takich jak biblioteki czy teatry – mówi. – Trudno byłoby znaleźć uzasadnienie do znaczącego zwiększenia pomocy finansowej dla drukowanych magazynów kulturalnych ze strony samorządów. Konieczne jest tu zaangażowanie środków ministerialnych – dodaje.
– Dwutygodnik ma redakcję, płaci proporcjonalnie rzetelne stawki redaktorom i autorom – mówi Bogusław Deptuła.
Wydawcy czasopism kulturalnych przez lata skarżyli się na niskie budżety konkursów: pomoc dla kluczowych tytułów nie przekraczała 5 mln zł (screen: magazyn "Press", nr 07-08/2024)
– Pod tym względem przypomina tradycyjną redakcję pisma drukowanego. To wyjątkowe na tle pism poświęconych kulturze, które stałych redakcji nie mają i płacą symbolicznie. Znajoma krytyczka dostała pewnego razu propozycję napisania recenzji do magazynu „Nowe Książki” za sto lub dwieście złotych plus darmowy egzemplarz książki, którą miała zrecenzować. Powiedziała, że aby uczciwie wywiązać się ze swoich obowiązków, musiałaby poświęcić na to dwa tygodnie i zwyczajnie jej na to nie stać – wspomina.
PATRONACKIE POD SPECJALNYM NADZOREM
„Nowe Książki” to czasopismo patronackie, wydawane za publiczne pieniądze przez Instytut Książki. Do grupy pism patronackich zaliczają się również: „Akcent”, „Dialog”, „Literatura na Świecie”, „Odra”, „Teatr”, „Twórczość”, „Teatr Lalek”, dwumiesięcznik literacki „Topos”.
Szczególnie głośno był w ub.r. o magazynie „Dialog”, który w polskiej kulturze zajmuje miejsce szczególne. Istnieje od 1956 roku. Jako pierwszy w Polsce publikował sztuki Becketta, drukował dramaty Mrożka.
W kwietniu ub.r. ówczesny dyrektor Instytutu Książki Dariusz Jaworski na stanowisko redaktora naczelnego „Dialogu” wyznaczył Antoniego Wincha. Wywołało to protest środowiska teatralnego. Zespół „Dialogu” zarzucał Winchowi brak kompetencji i jednoczesną pracę na stanowisku kierownika literackiego w łódzkim Teatrze Jaracza, kierowanym przez Michała Chorosińskiego – męża ministry kultury w dwutygodniowym rządzie Mateusza Morawieckiego.
Zespół „Dialogu” nie chciał pracować pod kierownictwem Antoniego Wincha, dzięki pomocy samorządu Warszawy wydał alternatywne zeszyty „Dialog Puzyny”. Pierwszy z nich był poświęcony przejętym przez PiS instytucjom kultury.
Grzegorz Jankowicz, nowy dyrektor Instytutu Książki, zapewnia, że sytuacja „Dialogu” została opanowana. Od marca do czerwca p.o. redaktorem naczelnym był Piotr Olkusz, 1 czerwca został on redaktorem naczelnym (funkcja ta będzie rotacyjna). Kryzys w redakcji został zażegnany.
– Pisma patronackie mają relatywnie skromne nakłady między 500 a 1300 egzemplarzy, ale bardzo silne marki – mówi Grzegorz Jankowicz. – Chcę doprowadzić do radykalnego zwiększenia ich obecności w przestrzeni publicznej – mówi.
Szef Instytutu Książki zapowiada bezpośrednią pomoc dla pism patronackich – w ich dystrybucji i promocji. Także dlatego wyodrębnił w Instytucie Książki pion wydawniczy.
– Chciałbym, aby pisma patronackie zaangażowały się w organizację wydarzeń literackich, w ramach których będą prezentować nowe numery i budować swoją relacje z grupami odbiorców – dodaje Jankowicz.=
REPLIKA BITWY POD GRUNWALDEM
Misja pomocowa Instytutu Książki ma dotyczyć wszystkich czasopism kulturalnych, nie tylko grupy patronackiej, finansowanej z pieniędzy publicznych.
Instytut Książki jest operatorem corocznego konkursu dotacyjnego dla czasopism. W czasach rządów Zjednoczonej Prawicy był on przeprowadzany bez jasnych kryteriów, a zwycięzcami były głównie redakcje sympatyzujące z obozem władzy.
Wydawcy czasopism kulturalnych skarżyli się też na niskie budżety konkursów: pomoc dla kluczowych dla polskiej kultury tytułów nie przekraczała 5 mln zł.
– Piotr Gliński chwalił się, że jest pierwszym szefem resortu kultury w randze wicepremiera, a budżet Ministerstwa Kultury nigdy w historii nie był tak duży. Kłopot polegał na tym, że pieniądze wydawano nierozważnie. Setki milionów złotych wydanych przez resort kultury na takie projekty jak replika „Bitwy pod Grunwaldem” szyta ściegiem szydełkowym w zestawieniu z kwotą wsparcia w konkursach dotacyjnych dla czasopism dobitnie unaocznia dramat tego segmentu prasy, który został praktycznie pozbawiony państwowego wsparcia – mówi Bogusław Deptuła.
Dyrektor Instytutu Książki nie odpowiada wprost na pytanie, czy resort kultury zwiększy pulę pieniędzy przydzielanych w konkursach pomocowych dla czasopism.
– O tym zdecyduje kierownictwo Ministerstwa Kultury – mówi. – Panuje silne przekonanie, że sytuacja czasopism kulturalnych wymaga głębokiej refleksji – dodaje.
W jego ocenie najgorsze, co może się wydarzyć, to społeczna akceptacja dla upadku rynku wydawniczego.
– Bardzo ważna jest promocja czytania prasy kulturalnej. Musimy się skoncentrować na rozwoju kultury czytania, a nie tylko skutecznych modeli sprzedażowych – mówi. – Odpowiedź na najważniejsze pytania dotyczące tego obszaru rynku prasy poznamy, gdy przeanalizujemy wszystkie aspekty i konteksty funkcjonowania tych podmiotów. Bez stworzenia odpowiednich warunków społecznych nie da się zmienić spadkowego trendu prasy, nawet jakbyśmy rezerwowali dla niej duże kwoty w ramach wsparcia – dodaje.
Dyrektor Instytutu Książki zaznacza, że w pewnych sytuacjach potrzebna jest pomoc doraźna w formie dotacji.
– Jednak system wsparcia powinien być rozłożony na wiele różnych instytucji kultury. Jest jeszcze osobna sprawa związana ze wspomnianą kulturą czytania: czy i jak szkoły powinny podejmować działania proczytelnicze. Aby mieć wpływ na poziom czytelnictwa, potrzebne są skoordynowane działania również w resortach oświatowym i finansów – dodaje.
Zdaniem Grzegorza Jankowicza usprawnienia wymaga komunikacja wewnątrz środowiska dziennikarzy i wydawców pism kulturalnych. – Kluczowa jest komunikacja wydawców, osób, które tworzą te czasopisma. Potrzebna jest wymiana doświadczeń, środowisko powinno opracować mapę problemów i uzgodnić postulaty – podsumowuje.
ART WASHING, NIEOBECNE PAŃSTWO
– W ostatnich latach nastąpiła degradacja działów kultury w pismach mainstreamowych. Sam byłem świadkiem tego procesu w „Newsweeku” – mówi Aleksander Hudzik, naczelny „Mint Magazine”, wieloletni pracownik działu kultury w „Newsweeku”. – Generalnie rzecz biorąc, działy kultury zostały odchudzone, bo teksty w tej dziedzinie klikają się słabo. Nie doszło do zmiany pokoleniowej – o kulturze piszą tam głównie osoby rozpoznawalne z dużym stażem Młodzi są praktycznie nieobecni – mówi.
Naczelny magazynu „Mint” zauważa, że na rynku radzą sobie tytuły, którym udało się wyrobić markę: Dwutygodnik.pl, „Notes”, „Szum” wydawany przez Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie.
– Ale powszechnie mylimy informowanie z tworzeniem fermentu, dyskusji. Nawet dyskusja o kulturze pauperyzuje się. Stawki za teksty o kulturze wynoszą 500 zł. W tej sytuacji trudno jest mieć wysokie wymagania – mówi Aleksander Hudzik.
Magazyn „Mint” ma atrakcyjną graficznie makietę, nie brakuje rozpoznawalnych autorów. W ostatnim numerze o piłkarskim Euro i kibicowaniu pisze Zbigniew Rokita, laureat nagrody literackiej Nike w 2021 roku za książkę „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”. W umieszczonym obok podcaście dziennikarz i pisarz Ziemowit Szczerek recenzuje reportaż Ewy Winnickiej „Miasteczko Panna Maria. Ślązacy na Dzikim Zachodzie”.
– Utrzymujemy się z reklam. Rynek sztuki zmienił się radykalnie w porównaniu z latami 90. Wtedy nie było siły nabywczej. Utrzymanie się ze sprzedaży dzieł sztuki było niemal niemożliwe. Teraz mamy kilkaset osób, które są w stanie sprzedać swoje dzieło za 30–40 tys. zł. Korporacje kompletują swoje galerie. Są reklamodawcami, którzy mogą stać się głównym źródłem przychodów poświęconych sztuce. Jednym z naszych reklamodawców jest Ergo Hestia, która posiada korporacyjną kolekcję dzieł sztuki dawnej – mówi Hudzik.
W ocenie Adama Mazura – historyka i krytyka sztuki, współzałożyciela i byłego redaktora naczelnego wydawanego przez Warszawską Akademię Sztuk Pięknych kwartalnika „Szum” poświęconego polskiej sztuce współczesnej – świat sztuki postawiony jest na głowie.
Krytyk sztuki podkreśla, że celem pism poświęconych sztuce jest dotarcie do wąskiej grupy, twórców i nabywców dzieł sztuki, skupionych w elitarnym gronie fundacji, takich jak ING, PZU, mBanku, Kruka, Ergo Hestii czy rodzin Staraków albo Kulczyków.
Były redaktor naczelny „Szumu” zauważa, że być może dlatego w pismach nastawionych na ten typ reklamodawców mamy do czynienia ze zjawiskiem art washingu – poprawiania wizerunku firm, które przedstawiają się jako mecenasi sztuki.
W jego ocenie również uczelnie artystyczne – jako wydawcy – nie zapewniają swobodnego dyskursu, bo trudno sobie wyobrazić niekrępowaną krytykę środowiska związanego z władzami szkoły, która takie pismo utrzymuje.
– W zakłamanym PRL mieliśmy żywe magazyny kulturalne, które odzwierciedlały to, co się w danej dziedzinie dzieje. Dziś w wolnej Polsce brakuje wolności w pisaniu o kulturze, w jakości prawdziwie dziennikarskiej.
***
Ten tekst Jana Fusieckiego pochodzi z magazynu "Press" – wydanie nr 07-08/2024. Teraz udostępniliśmy go do przeczytania w całości dla najaktywniejszych Czytelników.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy „Press” – Katarzyna Kasia, Solorz, odejścia szefów RMF, a także TVP PiS Bis
Jan Fusiecki