Prawo do informowania o inwigilacji jednym z ustaleń programowych w umowie koalicyjnej
O wprowadzenie obowiązku informowania o fakcie poddania danej osoby kontroli operacyjnej lub pozyskiwania danych na jej temat od dawna apelowała m.in. Fundacja Panoptykon (fot. Piotr Molęcki/East News)
W umowie koalicyjnej podpisanej przez liderów partii opozycyjnych znalazła się zapowiedź reformy polskich służb, w tym wprowadzenie prawa do informowania o inwigilacji.
Według punktu 19 umowy koalicyjnej "obywatele będą mieli prawo do informacji o zainteresowaniu nimi ze strony służb, w szczególności informacji o prowadzonej wobec nich kontroli operacyjnej". Dotyczy to wszystkich obywateli, a więc także i dziennikarzy.
Standard w wielu państwach unijnych
O taki obrót sprawy od dawna apelowały Fundacja Panoptykon oraz Krajowa Izba Radców Prawnych, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Fundacja Batorego oraz Amnesty International. Główną propozycją Panoptykonu było wprowadzenie obowiązku informowania o fakcie poddania danej osoby kontroli operacyjnej lub pozyskiwania danych na jej temat – po 12 miesiącach od zakończenia kontroli.
Czytaj też: Prokuratura prowadzi postępowanie dot. nielegalnych nagrań w Radiu Wrocław
– To jest standard w wielu państwach unijnych, takich jak np. Niemcy – mówił "Presserwisowi" w połowie września Wojciech Klicki, prawnik z Fundacji Panoptykon. – Takie rozwiązanie pozwala dziennikarzom, adwokatom oraz zwykłym obywatelom walczyć o swoją prywatność. Gdyby wiedzieli, że ich billingi były pobierane przez służby, lub że ktoś bezpodstawnie podsłuchiwał ich rozmowy, mogliby wówczas pozwać państwo za to, iż doszło do naruszenia ich prywatności i być może do ujawnienia informatorów – zaznaczył Klicki.
Jego zdaniem jednym z głównych problemów obecnie jest to, że choć polskie służby pozyskują niemal dwa miliony billingów i informacji o lokalizacji telefonów komórkowych, w skali roku przeprowadzają 10 tysięcy podsłuchów, to zdecydowana większość informacji na ten temat nigdy nie wychodzi na światło dzienne.
Poskromnienie apetytu na inwigilowanie
– Informacje nie docierają ani do prokuratury, ani do sądów, ani rzecz jasna do osób, wobec których prowadzone są działania służb – tłumaczył nam Klicki. – Fundamentalny problem jest taki, że sądy mają kontakt ze sprawą powadzoną przez służby tylko w momencie, gdy te zwrócą się do nich z wnioskiem o zarządzenie kontroli operacyjnej, czyli podsłuchu. Kontrola sądów nad tym procesem jest fikcyjna: aż w 99 proc. przypadków sędziowie zgadzają się na założenie podsłuchu – podkreślał.
Czytaj też: Rząd Orbána przygotowuje kolejne uderzenie w demokratyczne media
Teraz, gdy zapowiedź reformy służb znalazła się w umowie koalicyjnej, Wojciech Klicki nie ukrywa radości: "Po raz pierwszy politycy, którzy mają realny wpływ na polskie prawo, oficjalnie zobowiązali się do zreformowania kontroli nad służbami. Dzięki temu możliwe będzie wreszcie poskromnienie ich nieograniczonego apetytu na inwigilowanie obywateli i obywatelek" – zaznacza Klicki w komunikacie Fundacji Panoptykon.
Fundacja Panoptykon to organizacja pozarządowa, której celem jest ochrona podstawowych wolności wobec zagrożeń związanych z rozwojem współczesnych technik nadzoru nad społeczeństwem.
Czytaj też: Kaczyński uważa, że rządowe media propagandowe zapewniają pluralizm. To nonsens
(MZD, 14.11.2023)