Kancelaria premiera płaci za Twitter Blue, większość ministerstw nie. Chaos na platformie
KPRM jest jedną z nielicznych instytucji rządowych, która zdecydowała się zapłacić Twitterowi za weryfikację (screen: Twitter.com/KPRM)
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów płaci za swój niebieski znaczek weryfikacyjny na Twitterze. Na liście rządowych instytucji taki sam znaczek przy profilu ma jeszcze Ministerstwo Rozwoju i Technologii oraz rzecznik rządu Piotr Müller. Nie mają go natomiast m.in. Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Spraw Zagranicznych czy Ministerstwo Zdrowia. Na platformie panuje chaos – niektórzy zachowali znaczki, chociaż nie płacą.
– Kancelaria Prezesa Rady Ministrów wykupiła znacznik Twitter Blue w serwisie społecznościowym Twitter – potwierdza biuro prasowe KPRM, odpowiadając na pytanie "Presserwisu".
Opór wobec płacenia za znaczek
KPRM jest jedną z niewielu w Polsce instytucji, która zdecydowała się zapłacić za certyfikat autentyczności, oferowany przez Twitter pod rządami Elona Muska. Oznaczeń "Twitter Blue" ani nawet szarych znaczników – takie przysługują m.in. głowom państwa, szefom rządów oraz oficjalnym instytucjom – nie mają natomiast inne ministerstwa, dowództwa rodzajów sił zbrojnych, Sztab Generalny czy oficjalne profile służb mundurowych. Podobnych znaczników nie mają zresztą także amerykańskie departament obrony, stanu, skarbu.
Czytaj też: Tomasz Lis u Smokowskiego w Kanale Sportowym: "Jestem byłym dziennikarzem"
"Twitter Blue" to pomysł Elona Muska na zmonetyzowanie Twittera. Wcześniej niebieskie znaczki przy nazwie konta można było uzyskać, przechodząc proces internetowej weryfikacji. Obecnie (w Polsce od 15 marca tego roku) za prawo do znaczka trzeba nie tylko podać swoje dane, ale również zapłacić. W Polsce opłatę ustalono na 114 dolarów (tak samo jak w USA czy Wielkiej Brytanii), czyli 44,28 zł miesięcznie lub 461,24 zł rocznie. Dla organizacji to ponad 5 tys. zł.
Konieczność płacenia za zweryfikowane konto wywołała opór wśród użytkowników. Z niebieskiego znaczka zrezygnowali wielcy, jak "The New York Times" i CNN. Portal Politico odmówił płacenia za swoich dziennikarzy. Odmówił również Biały Dom, który miał płacić za weryfikację kont swoich pracowników. Obecnie jedynie konta Joe Bidena i Kamali Harris mają oznaczenia weryfikacyjne – ale szare. Podobnie oficjalne konta gubernatorów poszczególnych stanów i np. konto burmistrza Nowego Jorku.
Takie samo oznaczenie mają też konta prezydenta RP Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego.
Wieliński: "Nie tak się umawialiśmy z Twitterem"
Wśród polskich dziennikarzy swoje znaczki weryfikacyjne stracili m.in. Dariusz Ćwiklak ("Newsweek Polska"), Bartosz T. Wieliński ("Gazeta Wyborcza") czy Roman Imielski ("Gazeta Wyborcza"). Natomiast mają je nadal m.in. Szymon Jadczak (Wirtualna Polska) i Michał Kolanko ("Rzeczpospolita").
Czytaj też: Projekt lex pilot wycofany z Sejmu. "PiS wie, że nie zdąży przed wyborami"
Bartosz Wieliński, który znaczek stracił w marcu, mówi wprost: – Nie tak się umawialiśmy z Twitterem, a 50 złotych miesięcznie można wydać na inne pożyteczne rzeczy. Jestem dziennikarzem swojego tytułu i jeżeli Twitter proponuje mi publikację w objętości 4 tys. znaków, to wolę to opublikować na naszych portalach.
Szymon Jadczak jest zaskoczony: – Nic nie wiem o tym, żebym w ogóle miał taki znaczek i zweryfikowane konto.
Michał Kolanko, dziennikarz "Rzeczpospolitej", przyznaje, że sam zadbał o płatną weryfikację. – Od lat miałem zweryfikowane konto. Postanowiłem je zweryfikować również w płatnej formie – mówi. I podkreśla, że nie chodzi o sam znaczek, ale o techniczne korzyści tej subskrypcji. – Przede wszystkim w ciągu 30 minut mogę skorygować tekst. Mogę też opublikować znacznie obszerniejszą, jaśniejszą wypowiedź. I w zasadzie tylko to mnie skłoniło do Twitter Blue.
Pieniądze podatników dla Elona Muska
– Wykupowanie przez organy rządowe usługi Twitter Blue świadczy o jednym – panuje kompletny chaos – komentuje Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej", który sam zainwestował w twitterową subskrypcję. – Brakuje jasnych zasad. Urzędy państwowe, a kancelaria premiera czy prezydenta takim urzędem jest, korzystają z Twitter Blue na zasadach komercyjnych, co jest dziwne.
Czytaj też: Fundacja Wysokich Obcasów kończy działalność. "Nieaktywna od kilku miesięcy organizacja"
Jak zauważa Szułdrzyński, w przypadku polskich organów opcja Twitter Blue może dotyczyć nie tylko kwestii informacyjnych, ale przede wszystkim kampanii promocyjnych. – To kwestia ich decyzji, czy pieniądze podatnika wydają na działania, które są de facto elementem kampanii wyborczej, a nie prostym informowaniem o swoich działaniach. Sam oceniam wykupowanie Twitter Blue przez instytucje krytycznie. To jednak są pieniądze podatników, które trafiają do komercyjnej firmy.
Szułdrzyński dodaje: – Nie potępiam jednak tych, którzy Twitter próbują oswoić, ale ostatnie miesiące pokazały, że każda nowa zmiana w serwisie jest zmianą na gorsze.
Czytaj też: Mimo konfliktów i braku koncesji telewizja narodowców podtrzymuje plany startu
(PAR, 24.04.2023)