Pierwsza fala badania oglądalności kanałów lokalnych z błędami i wypaczonym wynikiem
Kolejne fale badania mają być publikowane co miesiąc lub co półtora miesiąca (fot. Pixabay.com)
Pierwsza fala badania oglądalności prywatnych stacji lokalnych, prowadzona przez Krajowy Instytut Mediów, została skrytykowana przez uczestników rynku. Nadawcy lokalni zwracają uwagę, że badanie zawiera błędy i faworyzuje kanały np. ze słowem "regionalna" w nazwie.
Krajowy Instytut Mediów pomiar oglądalności telewizyjnych kanałów lokalnych rozpoczął na zlecenie KRRiT. Jest on prowadzony metodą znaną z mierzenia słuchalności radia (wspomagany komputerowo wywiad telefoniczny). To oznacza, że respondent podaje swój kod pocztowy, a osoba przeprowadzająca wywiad, po wpisaniu kodu do systemu, może odczytać mu przygotowaną wcześniej listę kanałów.
"Badanie dość ułomne"
Ankieterzy bazują na deklaracjach respondentów. Pytają ich: "czy choć od czasu do czasu ogląda pan/i którąś z następujących lokalnych stacji telewizyjnych", następnie wyczytując listę stacji.
Czytaj też: Krajowy Instytut Mediów bada oglądalność telewizyjnych kanałów lokalnych
Na liście znalazły się stacje lokalne koncesjonowane przez KRRiT, ale wśród wyników, do których dotarł "Presserwis", nie ma np. katowickiej TVS czy TVT z Rybnika, które nadają w lokalnych multipleksach telewizyjnych.
Krajowy Instytut Mediów nie odpowiedział na nasze pytania w sprawie badania, w tym o zastosowaną metodologię, i nie udostępnił jego wyników, zaznaczając, że nastąpi to w tym tygodniu. KIM podkreśla jednak, że za projekt badania nie odpowiada firma Alternatywa Polska.
Z ustaleń "Presserwisu" wynika, że pierwsza fala była prowadzona od 5 sierpnia do 16 września. Wykonano wtedy 16 371 wywiadów telefonicznych wśród właścicieli losowo wytypowanych numerów komórkowych. Taka metoda została przyjęta też w drugiej fali badania, która jest już prowadzona. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w przyszłości badanie telefoniczne mogłoby być uzupełniane danymi z tzw. RPD, czyli ścieżki zwrotnej z dekoderów sieci kablowych. Docelowo też za dostęp do szczegółowych wyników badania nadawcy najprawdopodobniej będą musieli zapłacić. Obecnie jest ono udostępniane za darmo.
– To badanie jest naszym zdaniem dość ułomne. Na czele w jego pierwszej fali są bowiem małe telewizje, które mają "regionalna" w nazwie – mówi przedstawiciel jednej z lokalnych telewizji.
Nieistniejące stacje, błędna metodologia
Jak nieoficjalnie opisują przedstawiciele nadawców, wypaczone wyniki badania mogą wynikać z mylnej identyfikacji kanałów przez respondentów. Ankieterzy przedstawiają im bowiem nazwy z koncesji bez nazwy miasta, z którego nadają. Ponadto w badaniu znalazły się też stacje, które faktycznie już nie istnieją, np. TV Izery z Jeleniej Góry, która od 2019 roku zgodnie ze zmianami w koncesji nadaje jako TV Dami.
Czytaj też: "Dowiaduję się o rzeczywistości, gdy oglądam TVP". Krytycy wolnych mediów w nowej KRRiT
Jak ustalił "Presserwis", badanie krytykowano już w czasie jego prezentacji na Forum Telewizji Lokalnych podczas październikowej konferencji Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej – PIKE. Zwracano uwagę m.in. na błędną metodologię, która promuje stacje typu TV Regionalna.
Według pomiaru KIM np. w województwie śląskim najpopularniejszą telewizją lokalną jest Regionalna TV z Bielska-Białej, którą śledzi 11,2 proc. mieszkańców regionu (odsetek osób powyżej 15. roku życia w województwie oglądających daną stację lokalną). Dalej są TV Zabrze (2,4 proc.) oraz Dlaciebie.tv z Jaworzna (1,8 proc.).
W zestawieniu brakuje jednak czołowych stacji prywatnych z woj. śląskiego – TVS z Katowic czy TVT z Rybnika.
Pierwsza fala badania nie oddaje stanu faktycznego
W czołówce wszystkich stacji lokalnych w Polsce znalazły się z kolei TV Regionalna (8,1 proc. – procentowy udział stacji w ogóle widzów stacji lokalnych). W wynikach nie sprecyzowano jednak, czy chodzi o TV Regionalną z Żar, czy np. z Lubina. Drugie miejsce zajęła Regionalna TV z Bielska-Białej (6,3 proc.). Tymczasem według danych Nielsen Media, który monitoruje tylko nieliczne stacje lokalne, wynika, że TVS z Katowic miała we wrześniu średnio 0,31 proc. udziału w grupie ogólnej 4+ w całym rynku telewizyjnym, a np. TVC, która nadaje informacje z woj. łódzkiego – 0,03 proc. Tych stacji nie ma jednak w wynikach KIM, do których dotarł "Presserwis".
Czytaj też: Komentarze po nominacji Macieja Świrskiego na przewodniczącego KRRiT. "To nie jest fachowiec"
Marcin Grabowski, przewodniczący rady metodologicznej ds. RPD (tzw. ścieżki zwrotnej z dekoderów) przy KRRiT, której celem jest zapewnienie wsparcia przy tworzeniu badań oglądalności mediów w Polsce, przyznaje, że pierwsza fala badania nie oddaje faktycznego stanu rynku kanałów lokalnych. – Jesteśmy w toku dialogu technicznego z Fundacją Nadawców Lokalnych. Celem tego dialogu jest uporządkowanie list lokalnych stacji telewizyjnych. Listy, co jasne, powinny zawierać jedynie obecnie nadające stacje. W pierwszej fali badania rzeczywiście na liście badanych kanałów znalazły się też te, które faktycznie nie nadają – stwierdza Grabowski.
Jak dodaje, trzeba też zadbać o jednoznaczną identyfikację stacji lokalnych. – Używanie generycznej nazwy "regionalna" może być mylące. Respondenci mogli kojarzyć stację np. z regionalną anteną TVP. Dzięki tym niezbędnym korektom będziemy mogli uchwycić rzetelny obraz całości – opisuje Grabowski.
Jak ustalił "Presserwis", poprawki do badania zaczęto wdrażać po konferencji PIKE, ale ze względu na dużą liczbę stacji lokalnych proces uaktualniania listy jest czasochłonny.
Kolejne kontrowersje wokół KIM
Marcin Grabowski, przewodniczący rady metodologicznej ds. RPD przy KRRiT, podkreśla, że obecnie badanie jest prowadzone na próbie ogólnopolskiej. – Nie wykluczamy jednak działania na próbie losowej na poziomie województw, aby te wyniki były jeszcze bardziej precyzyjne – mówi.
Czytaj też: TVP: audyt nie potwierdził nieprawidłowości przy koncertach plenerowych
Kolejne fale badania mają być publikowane co miesiąc lub co półtora miesiąca.
Lokalne telewizje w większości nie są mierzone przez Nielsen Media, tak jak stacje ogólnopolskie, ze względu na ich niewielki zasięg i wysokie koszty pomiaru.
To kolejne kontrowersje dotyczące badań Krajowego Instytutu Mediów. Według Urzędu Zamówień Publicznych mogło dojść do naruszenia przepisów przy wyborze firmy realizującej badania słuchalności radia. Przygotowuje je nieznana szerzej Alternatywa Polska, którą wybrał Krajowy Instytut Mediów.
Czytaj też: Jak hartował się TVN. Początki były fatalne, "chrzaniło się wszystko"
(MNIE, 17.10.2022)