Maile Dworczyka powiedziały sporo o uprawianiu propagandy i uwikłaniu mediów
Krzysztof Skórzyński był dziennikarzem politycznym. Ale doradzał ministrowi rządu, został więc kogutem na scenie "Mask Singer", a teraz prowadzi "Dzień dobry TVN" (fot. arc)
Dymisja szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka – na którą bez wątpienia miała wpływ tzw. afera mailowa – wcale nie osłabi zainteresowania mediów przeciekami z jego korespondencji. Maile te pozwalają bowiem zrozumieć mechanizmy propagandy i są świadectwem relacji między władzą a zaprzyjaźnionymi z nią mediami. Są również przykrym dowodem upadku zawodowego niektórych dziennikarzy.
Dymisja Dworczyka nastąpiła 16 miesięcy po pierwszym wycieku ze skrzynki ministra. Zrzuty ekranu pojawiły się na początku czerwca 2021 roku – najpierw na kanale Poufna rozmowa w serwisie Telegram, później na specjalnej stronie Poufnarozmowa.com. Służby kilka razy próbowały utrudnić jej funkcjonowanie, ostatecznie jednak nigdy nie udało się przecieków zatrzymać.
Afera Dworczyka wiele mówi o środowisku dziennikarskim
Początkowo sprawa wywoływała gorące dyskusje – o żenującej świadomości premiera i współpracowników na temat cyberbezpieczeństwa (prowadzili rozmowy na serwerach popularnych serwisów), o interesie, wpływie, a także wprost robocie rosyjskich lub białoruskich służb, o prawdziwości publikowanych screenów.
Czytaj też: Dworczyka nie ma, maile zostały. Kto był kim w mailach: Fill, Chłopik, Maliszewski i inni
Z czasem co najmniej kilka razy rządzący przyznawali, że korespondencja ich dotycząca była prawdziwa. W listopadzie zeszłego roku Jacek Sasin w RMF FM powiedział: "Potwierdzam, że ujawniony e-mail od premiera do mnie jest prawdziwy". Nawet sam Dworczyk potwierdzał, choć w taki sposób, by wątpliwości zostały (w sierpniu tego roku na antenie Polsat News stwierdził: "Część jest prawdziwa, część jest zmanipulowana, część jest całkowicie fałszywa"). Dowodami na to były także konkretne, opisywane w mailach sytuacje, które – jak łatwo było sprawdzić – zaszły w rzeczywistości. Ostatecznie nawet politycy władzy przestali za każdym razem powtarzać, że to „działania dezinformacyjne służb zza wschodniej granicy” – woleli milczeć.
Niezależnie od politycznego wymiaru tych przecieków, a nawet geopolitycznego ich znaczenia, afera wiele mówi o środowisku dziennikarskim. Maile w znacznym stopniu dotyczą bowiem metod uprawiania propagandy, a zatem pokazują sposób działania i koneksje konkretnych dziennikarzy i konkretnych redakcji. Nie mają większego znaczenia oceny i opinie premiera, ministrów, doradców o dziennikarzach – którymi obficie dzielili się w listach. Na to dziennikarze na ogół nie mieli wpływu (gdy np. Dworczyk zapewniał Morawieckiego, że autor wywiadu „zrobi tak, jak chcemy”). Znaczenie miało jednak konkretne zaangażowanie się niektórych dziennikarzy w doradzanie władzy.
Skórzyński doradzał Dworczykowi. Został kogutem w "Mask Singer"
Krzysztof Skórzyński z redakcji „Faktów” TVN został zawieszony w obowiązkach w drugiej połowie września zeszłego roku po przecieku, z którego wynikało, że co najmniej dwukrotnie doradzał Dworczykowi. Początkowo Skórzyński zaprzeczył: "Nigdy nie wymieniałem w tej sprawie maili z ministrem Dworczykiem. (…) Podkreślam – NIGDY! Byłoby to niedopuszczalne i nie do zaakceptowania. Nie wiem, kto miał być adresatem tego maila, z pewnością nie ja".
Czytaj też: TVN o wpisie Wendzikowskiej: "Zdarzały się niestety zachowania, które nie powinny były mieć miejsca"
Lecz szybko okazało się, że pisał do Dworczyka. Przestał więc się tłumaczyć, zamilkł, stracił swój program w TVN 24. Zajął się skokami narciarskimi, potem na chwile wojną w Ukrainie, by w końcu zostać kogutem w show „Mask Singer”. Dziś współprowadzi śniadaniowe „Dzień dobry TVN”.
Kolejnym głośnym blamażem było zaangażowanie Wojciecha Surmacza, redaktora naczelnego Polskiej Agencji Prasowej. W październiku zeszłego roku Mateusz Morawiecki prosił go o znalezienie "sprytnego dziennikarza", który przeprowadzi wywiad z tezą z prezydentem Andrzejem Dudą na temat Funduszu Medycznego. "Narracja jest gotowa, tylko trzeba ładnie to wszystko ująć i poprzecinać pytaniami" – napisał premier Morawiecki do szefa PAP. W odpowiedzi na tę prośbę Wojciech Surmacz odpisał: "Działamy. Pytania są już gotowe, pójdą do Błażeja Spychalskiego (wtedy rzecznika prasowego prezydenta RP – przyp. red.), a ja je właśnie wysyłam do Mariusza Chłopika (doradcy premiera – przyp. red.). Wywiad z prezydentem został opublikowany 7 marca 2020 roku, czyli kilka godzin po wymianie maili, co sprawdzić było nietrudno.
Dziennikarze nisko w rankingu zaufania
Także w październiku 2018 roku pojawił się w mailach portal Wpolityce.pl. Z korespondencji wynika, że Jarosław Gajewski, doradca Mateusza Morawieckiego, sam napisał dla portalu braci Karnowskich fikcyjny wywiad z Dworczykiem ("Już mu napisałem wywiad-gotowca. Ma szybko wysłać do wpolityce.pl. Raczej mocny" – informował w mailach Gajewski). Dworczyk go dostał tylko do sprawdzenia i odpisał: "Poprawiłem drobiazgi i wysłałem do Jacka Karnowskiego. Zaraz powinien być na portalu". Wywiad, o którym rozmawiali w mailach premier, minister i doradca szybko odnaleziono na stronach Wpolityce.pl.
Czytaj też: Autor homofobicznych wypowiedzi dostał Srebrny Krzyż Zasługi. "Policzek dla innych odznaczonych"
W mailach widać, że Michał Karnowski ma dobre notowania w towarzystwie doradców premiera. W sierpniu tego roku dowiedzieliśmy się, że Mateusz Morawiecki martwił się odbiorem społecznym pomysłu dekoncentracji kapitałowej w mediach i przygotowywał plan osłony propagandowej. Na jeden z maili Morawieckiego odpisał Mariusz Chłopik, ówczesny jego doradca, który podkreślił, że "trzeba się spotkać" i dodał, że jedno ze spotkań powinno się odbyć z "M. Karnowskim", który "ma to ułożone”.
– Nie wydaje mi się, żeby tzw. maile Dworczyka obniżyły jeszcze bardziej i tak niskie zaufanie do dziennikarzy – mówi prof. Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. – Może środowisko dziennikarskie reaguje na te maile ostrzej, ale to dlatego, że jest stosunkowo niewielkie i większość ludzi się zna.
Według badania OmniWatch, przeprowadzonego w kwietniu 2022 roku przez SW Research, na liście 34 najbardziej poważanych przez Polaków zawodów dziennikarze są na 24. miejscu, ex aequo z niewykwalifikowanymi robotnikami budowlanymi. "Bardzo duże” i "duże” poważanie dla dziennikarzy zadeklarowało 36 proc. badanych. Mniejszym poważaniem cieszą się m.in. ksiądz (29 proc), minister (26 proc.), poseł (19 proc.) i działacz partyjny (17 proc.).
Czytaj też: O Adrianie, który wie, w co wdepnął. Kariera Klarenbacha w TVP już nie dziwi
(MAT, PAR, 03.10.2022)