Seria pomyłek Babiarza. TVP Sport nie wyciąga wniosków z błędów
Przemysław Babiarz jest aktywny w wielu dziedzinach. Prowadzi m.in. teleturniej "Va banque" w TVP 2 (screen: YouTube/VOD TV)
Podczas zakończonych w niedzielę Mistrzostw Europejskich wiodącą dyscypliną była lekkoatletyka, a w telewizji wiodącą postacią – jak zwykle Przemysław Babiarz. Błędy w relacjach przekroczyły jednak akceptowalny poziom.
Zdaniem rozmówców "Presserwisu" redakcja TVP Sport nie wyciąga wniosków. – Jeżeli ktoś ma tak dużo pracy jak redaktor Babiarz, to po prostu musi popełniać błędy – uważa medioznawca Maciej Myśliwiec.
Przemysław Babiarz pozdrowił nieżyjącego medalistę
Relacji lekkoatletycznych słuchało się nieźle, ale liczba pomyłek była zbyt duża. – Przemek Babiarz powinien skoncentrować się na jednej lub dwóch dyscyplinach. A on robi nie tylko sport, prowadzi jeszcze teleturnieje – "Va banque" w TVP 2 i "Giganci historii" w TVP Historia. Do tego relacje z defilad i inne rzeczy. To tak, jak z piłkarzem, który jest wszechstronny i można go wystawić na każdej pozycji, a w efekcie nigdzie nie będzie wybitny – mówi "Presserwisowi" jeden z dziennikarzy sportowych.
Czytaj też: Czego potrzeba? Potrzeba muzeum. TVP na taką budowę chce wydać 27,9 mln zł
– To sytuacja, że "wszędzie zdążę, krawaty wiążę, przerywam ciąże". On ma naprawdę sporą wiedzę w wielu dziedzinach. O lekkiej atletyce także. Ale wygląda na to, że większą na temat tego, jak pół wieku temu wygrywał na 100 metrów Walerij Borzow, a mniejszą odnośnie do tego, co dzieje się współcześnie. A pozdrowienie na antenie pana, który nie żyje, to już prawdziwy "wielbłąd" i efekt braku przygotowania – uważa kolejny dziennikarz.
Podczas biegu na 5 kilometrów w czasie monachijskich mistrzostw prowadzący przypomniał sukcesy Polaków w tej konkurencji, po czym dodał, że ostatnim medalistą (w 1990 roku) był Sławomir Majusiak. I go na antenie pozdrowił. Tymczasem w grudniu ubiegłego roku Majusiak zginął śmiercią samobójczą.
"Pan Babiarz przed chwilą pozdrowił nieżyjącego już niegdysiejszego medalistę. Ja nie wiem, co ja uważam" – skomentował na Twitterze jeden z użytkowników. "Ale co Pan Babiarz odwalił pozdrawiając Sławomira Majusiaka to ja nie ogarniam" – stwierdził inny.
Pan Babiarz przed chwilą pozdrowił nieżyjącego już niegdysiejszego medalistę. Ja nie wiem co ja uważam @mszkolnikowski @sport_tvppl 🤷 #Monachium2022 https://t.co/0Ge7VyDgZj
— Jarosław Długiewicz (@jarodlug) August 16, 2022
TVP nie odpowiedziała na pytania "Presserwisu", czy jest zadowolona z relacji z Monachium.
Długa lista wpadek Babiarza
– W przypadku komentarzy na żywo trzeba mieć świadomość, że wiele rzeczy robi się na cito. Krytykować jest łatwo. Można też założyć, że przed rozpoczęciem komentowania prowadzący transmisję dostał nieaktualny brief i stąd wzięła się ta wpadka – stwierdza Maciej Myśliwiec.
Czytaj też: Morawiecki, Duda i Dworczyk najbardziej medialni w 2021 roku. Pierwsza kobieta dopiero na 25. miejscu
Lista wpadek była jednak długa. Gdy wygrywająca rzut dyskiem Chorwatka Sandra Perković oddała próbę dającą jej prowadzenie, z ekranu padła opinia, że to jakieś pięć metrów mniej, niż było w rzeczywistości. I daje piątą pozycję. Z kolei gdy w ostatniej kolejce od razu wyszła z koła (czyli spalony), prowadzący zastanawiali się, czy dysk leci daleko. W rzucie młotem nie zauważono, że rzut wygrywającej Rumunki Bianki Florentiny Ghelber był najdalszy w konkursie. Kiedy w półfinale 200 metrów metę osiągnęła zawodniczka o imieniu Jodie, wymknęło się Babiarzowi, że w czołowej trójce znalazła się Jodie Foster.
– Pan Przemek ma wykształcenie aktorskie, może chciał w ten sposób pozdrowić koleżankę po fachu – uśmiecha się nasz rozmówca. Na koniec usłyszeliśmy jeszcze, że możemy zdobyć w Monachium 12 złotych medali. Współprowadzący poprawił, że 12 owszem, ale medali w sumie, nie złotych.
Wysoki poziom samozadowolenia w TVP
Sebastian Chmara – który w TVP zaczynał od roli eksperta, ale już dawno jest pełnoprawnym komentatorem – wypadł lepiej, nie licząc ciągłego powtarzania słowa "fenomenalnie" i posługiwania się zwrotem "na hali".
Czytaj też: O. Ludwik Wiśniewski w liście do Jarosława Kaczyńskiego: TVP zatruwa duszę narodu
– Przez długi czas w TVP Sport był zatrudniony redaktor, który miał odpowiadać za poprawność językową i prowadzić szkolenia. Prawie nikt do tych zajęć nadobowiązkowych się nie garnął. Nie ma co się dziwić, bo jak ktoś komentuje od lat, to swoje wie. A poziom samozadowolenia w TVP zawsze był bardzo wysoki – przyznaje osoba, która już nie pracuje w redakcji.
Komentujący konkurencje przedpołudniowe, czyli Jarosław Idzi w towarzystwie byłego lekkoatlety Marka Plawgo, przez cały chód na 35 km – a były to prawie trzy godziny – nie poinformowali ani razu, dlaczego nie startuje Katarzyna Zdziebło, która na niedawnych Mistrzostwach Świata zdobyła dwa srebrne medale. A to dla widzów była informacja kluczowa.
Słabszy warsztat dziennikarski
Przez cały czas trwania mistrzostw nie wspominano też, że nie ma w programie sztafety mieszanej 4x400 m (dwie kobiety i dwóch mężczyzn). O tyle to istotne, że Polska na igrzyskach olimpijskich tę konkurencję wygrała.
Czytaj też: TVP nie zamierza ujawnić badań oglądalności, którymi chwalił się Jacek Kurski
– W przeszłości mieliśmy specjalistów od konkretnych dziedzin, skoków czy piłki nożnej. To byli ludzie, którzy zjedli zęby na swojej pracy. Dzisiejszy warsztat dziennikarski jest po prostu słabszy niż kiedyś. Dziennikarstwo sportowe też na tym cierpi; nie każdy jest przygotowany, by pojawiać się na antenie – mówi Maciej Myśliwiec. – Uważam, że kierownictwo TVP powinno porozmawiać z dziennikarzami i omówić z nimi popełnione błędy, ewentualnie też zaproponować im szkolenie – mówi medioznawca.
– Teoretycznie powinno się szkolić ekspertów, którzy komentują transmisje, np. z zasad poprawności językowej. Czasem jednak naturalność byłych sportowców, którzy występują jako komentatorzy lub eksperci, jest przynętą dla widza. Nawet wpadki przyciągają odbiorców, którzy mogą pośmiać się z przejęzyczeń – uważa Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska.
"Pomyłki zawsze będą się zdarzały"
Kita bierze jednak komentatorów w obronę. – Przemysław Babiarz zalicza tak naprawdę niewiele wpadek. To, że one się w ostatnim czasie skumulowały, może być efektem tego, że ma coraz więcej aktywności pozadziennikarskich – mówi "Presserwisowi" ekspert. – Jednak pomyłki zawsze będą się zdarzały. Komentatorzy sportowi popełniali, popełniają i będą je popełniać. To jest wpisane w ten zawód – opiniuje Kita.
Czytaj też: Maile Dworczyka: Morawiecki planował propagandową kampanię wokół lex TVN
Kita dodaje, że rozkwit social mediów powoduje, że wpadki są natychmiast zauważane, eksponowane i komentowane.
– Większość nadawców trzyma się komentatorów znanych od lat, bo ma wielkie problemy ze znajdowaniem nowych, prawdziwych osobowości telewizyjnych. Jest wielu dziennikarzy mocnych merytorycznie, ale to nie wszystko. Gdy "nie kupuje" ich kamera czy widzowie, to nadal trzeba stawiać na swoje stare gwiazdy – mówi Kita.
Przemysława Babiarza kamera bez wątpienia lubi. Szkoda, że także ta w teleturniejach i spotach reklamowych TVP.
Czytaj też: "Szkoda mi nerwów". Jak redakcje współpracują z freelancerami. Ile płacą i kiedy
(MAC, MNIE, 22.08.2022)