Bez dziennikarzy i bez trudnych pytań
Podczas środowej konferencji wystąpił premier Mateusz Morawiecki, minister zdrowia Łukasz Szumowski i minister edukacji Dariusz Piontkowski (screen: YouTube/Kancelaria Premiera)
Podczas ostatnich rządowych konferencji prasowych służby Kancelarii Prezesa Rady Ministrów selekcjonowały pytania nadsyłane przez dziennikarzy. Dominowały te wygodne dla rządu, a wielu niewygodnych przy włączonych kamerach w ogóle nie odczytywano.
Z powodu pandemii konferencje rządu od połowy marca były organizowane bez udziału dziennikarzy. Premier i jego ministrowie przy włączonych kamerach wygłaszali oświadczenia, a następnie odpowiadali na wybrane pytania nadesłane przez dziennikarzy na adres [email protected]. Podobnie było w środę w południe, kiedy premier Mateusz Morawiecki zapowiedział kolejny etap odmrożenia gospodarki (m.in. otwarcie lokali gastronomicznych i usługowych). Na początku usłyszał pytania od mediów sprzyjających rządowi, w których mógł się odnieść do sytuacji politycznej.
"Nie wszystkie pytania dziennikarzy są odczytywane, a wbrew obietnicom i prawu KPRM nie przysyła odpowiedzi na pytania w ciągu 14 dni. Nie krytykujcie więc dziennikarzy, że nie pytają o coś. Możliwe, że pytają" - napisał wczoraj na Twitterze Patryk Słowik z "Dziennika Gazety Prawnej".
Dziś o 12:30 kolejna rządowa konferencja.
— Patryk Słowik (@PatrykSlowik) May 13, 2020
To okazja by przypomnieć, że nie wszystkie pytania dziennikarzy są odczytywane, a wbrew obietnicom i prawu KPRM nie przysyła odpowiedzi na pytania w ciągu 14 dni.
Nie krytykujcie więc dziennikarzy, że nie pytają o coś. Możliwe, że pytają.
W środę wysłał on do Kancelarii Premiera pytanie o sytuację pracowników przygranicznych w kontekście propozycji sekretarza generalnego CDU, by utworzyć przy granicy polsko-niemieckiej korytarz ze zniesioną częścią ograniczeń sanitarnych. - To pytanie nie zostało odczytane. Zakładam, że zgodnie ze starą praktyką nie dostanę też odpowiedzi drogą mailową. Czasu za to wystarczyło na pytanie o kłopoty Koalicji Obywatelskiej. Wydawało mi się, że to temat konferencji, czyli odmrażanie gospodarki, powinien być tematem wiodącym. Czułem rozczarowanie – mówi Słowik.
Jacek Nizinkiewicz z "Rzeczpospolitej" policzył, że pięciokrotnie wysyłał pytania na konferencje rządu. - Tylko jedno zostało przeczytane w połowie, ale odpowiadający premier i minister zdrowia prześlizgnęli się po odpowiedzi. To była mowa wata, dalszej części pytania nie odczytano, a możliwości dociśnięcia nie było. Żenujące doświadczenie. Dziennikarze są raczej dezinformowani niż informowani. Szkoda, że nie wprowadzono formuły telekonferencji, na której jest możliwość zadawania pytań i reakcji na odpowiedzi – zaznacza Nizinkiewicz.
Marzy mi się, żeby któraś z osób decyzyjnych w państwie zaczęła odpowiadać na pytania dziennikarzy.
— Bartosz Węglarczyk (@bweglarczyk) May 7, 2020
Dominika Długosz z tygodnika "Newsweek Polska" przyznaje, że przestała w ogóle wysyłać pytania. - Z reakcji kolegów wynika, że nie przechodzą one przez sito cenzury. Nie ma to więc większego sensu – mówi dziennikarka.
Inne doświadczenia ma jednak Jacek Czarnecki z Radia Zet, któremu zwykle udawało się uzyskać odpowiedzi na zadane pytania. - Nie zawsze i nie na wszystkie oczywiście, ale jestem realistą: wiem, że jeśli zadam sześć pytań i dostanę na jedno czy dwa odpowiedź, to już jest sukces. Nie było takiej konferencji, żebym przesłał pytanie i nie usłyszał żadnej odpowiedzi – mówi Czarnecki.
Podczas środowej konferencji w KPRM poinformowano media, że po raz ostatni zorganizowano ją bez udziału dziennikarzy.
Spytaliśmy KPRM o selekcję pytań, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
(JSX, 15.05.2020)