Dziennikarze nie wierzą we "Wprost"
Michał Lisiecki jest członkiem rad nadzorczych PMPG SA i AWR Wprost oraz byłym prezesem tych spółek (fot. materiały prasowe)
Sześć osób z redakcji zamkniętego niedawno drukowanego wydania tygodnika "Wprost" (AWR Wprost) dostało ofertę pracy nad cyfrowym wydaniem magazynu. Zwolnieni dziennikarze otrzymali zaś propozycję pisania tekstów na wierszówkach. Wielu z nich nie wierzy w ten projekt.
30 marca ukazało się ostatnie drukowane wydanie tygodnika "Wprost". Kolejne ma się pojawić już tylko w formie e-wydania (będzie dostępne od 20 kwietnia). Spółka PMPG Polskie Media SA, właściciel AWR Wprost, informowała, że przyczyną są ograniczenia spowodowane epidemią koronawirusa.
Bez naczelnego
Z redakcji papierowego wydania tygodnika zwolniono większość dziennikarzy, sześć osób dostało ofertę kontynuacji pracy i ją przyjęło. Wszystkie 13 osób z redakcji Wprost.pl pracuje w niej nadal. Na razie nie wiadomo, kto zastąpi dotychczasowego naczelnego "Wprost" Marcina Dzierżanowskiego, który rozstaje się z wydawnictwem. - Jeszcze się tym nie zajmuję, nowe stanowisko będzie opisane nowymi kompetencjami. Mam wakat – mówi Michał Lisiecki, członek rad nadzorczych PMPG i AWR Wprost (oraz były ich prezes).
Właśnie sam sobie wydrukowałem i wręczyłem wypowiedzenie #wprost #koronawirus #samoizolacja #stayhome
— KrzysztofKwiatkowski (@krz_kwiatkowski) March 26, 2020
W ostatnim drukowanym wydaniu tygodnika pojawiła się informacja, że "środki uzyskane ze sprzedaży tego wydania zostaną przeznaczone na budżet i honoraria autorskie nowej, cyfrowej redakcji »Wprost« i dla współpracujących z nią dziennikarzy, którzy utracili pracę z powodu pandemii #COVID19".
Dziennikarze "Wprost" odnoszą są sceptycznie wobec tych zapowiedzi. - Nie przypuszczamy, aby trafiły do nas jakiekolwiek środki – mówi nam jeden z nich. Dziennikarze "Wprost", z którymi rozmawialiśmy, nie słyszeli o pracach nad nowym, cyfrowym wydaniem "Wprost" i zastanawiają się, czy w ogóle pojawi się ono na rynku.
Widmo upadłości
- Rozumiem ich oburzenie, mają do niego prawo. Zostali zaskoczeni i pytali mnie, czy nie mogę dać więcej czasu, na przykład dodatkowe cztery tygodnie, wierząc, że może wirus minie. Za cztery tygodnie "Wprost" musiałoby ogłosić upadłość. Nie zrobi tego dzięki nowemu, wdrożonemu już modelowi biznesowemu – mówi "Presserwisowi" Michał Lisiecki. Zaznacza, że restrukturyzacja pozwoli utrzymać łącznie 35-37 etatów w AWR Wprost (wcześniej było ich około 50). I dodaje, że zwolnieni dziennikarze dostaną propozycje napisania tekstów odpłatnie do online za honoraria autorskie. - Ostatnie papierowe wydanie "Wprost" jest droższe (kosztuje 9,9 zł, do tej pory cena egzemplarzowa wynosiła 7,9 zł - przyp. red.). Sprzeda się dobrze i gros tych pieniędzy pójdzie właśnie na nowy, większy budżet wierszówkowy. Już tworzę listę potrzeb: tekstów, a redaktor naczelny Marcin Dzierżanowski zadeklarował, że pomoże mi dopasować, które zamówienie powinno do kogo trafić – mówi Lisiecki. Dodaje, że z oferty napisania tekstów za honoraria autorskie skorzystało dziewięciu dziennikarzy.
W dalszym ciągu w druku ukazywać się ma tygodnik "Do Rzeczy" (wydaje go Orle Pióro, też należące do PMPG). Wydanie z 23 marca ukazało się nie tylko w wersji cyfrowej, ale kolejny numer został wydany w wersji drukowanej. - Cieszę się, że udał się projekt wyłączenia druku na tydzień, wzrost liczby subskrypcji był zaskakująco dobry. To pokazuje potencjał internetu w przypadku odbiorców Dorzeczy.pl, ale na razie tygodnik wydajemy w normalnym trybie. Wydawca jest w innej sytuacji niż "Wprost" i wyniki "stress testu" pozwoliły na podjęcie innych działań – mówi Michał Lisiecki.
(JSX, 03.04.2020)