Mariusz Zielke oskarża media o ukrywanie sprawy pedofilii Krzysztofa Sadowskiego
Mariusz Zielke zapowiada film o systemowym charakterze krycia pedofilii w różnych środowiskach (screen: YouTube/Telewizja wPolsce)
Były dziennikarz Mariusz Zielke twierdzi, że media nie chciały zająć się sprawą molestowania dzieci przez muzyka Krzysztofa Sadowskiego. Dziennikarze uznają jednak jego zarzuty za absurdalne. "Kobiety, które dotknęła ta tragedia, długo nie były gotowe na to, by sprawę w ogóle zgłosić prokuraturze, a co dopiero rozmawiać z dziennikarzem" - podkreśla Iza Michalewicz z "Gazety Wyborczej".
Na początku sierpnia Zielke w serwisie Salon24.pl napisał, że znany muzyk Krzysztof Sadowski miał molestować i gwałcić dzieci występujące m.in. w programach "Tęczowy music box" w TVP 1 i "Co jest grane?" w Polsacie. W sobotę na stronach Wyborcza.pl, a w poniedziałek w "Dużym Formacie" ukazał się tekst Izy Michalewicz o tej sprawie. Reportaż skupia się na dwóch ofiarach Sadowskiego, dziewczynkach z zespołu "Tęcza", które muzyk miał molestować przez kilka lat.
Zielke na swoim blogu zarzucił "Wyborczej", że przedstawia fragment sprawy, skupia się tylko na dwóch ofiarach (z ponad dwudziestu), a nie na "kryciu pedofilii w show-biznesie". Krytykuje też, że tekst jest dostępny tylko dla prenumeratorów. Zielke zarzuca "GW" działania z chęci zysku. Zaznacza też, że Michalewicz wiedziała o sprawie już jesienią 2018 roku, a artykuł ukazał się dopiero teraz. Na dowód pokazuje fragmenty swojej korespondencji z reporterką.
"Zarzuty wobec »Gazety Wyborczej« o to, że przez kilka miesięcy nie podjęła tematu pedofilii, są absurdalne. Wiedziałam, że wobec Krzysztofa Sadowskiego formułowane są bardzo poważne zarzuty, ale kobiety, które dotknęła ta tragedia, długo nie były gotowe na to, by sprawę w ogóle zgłosić prokuraturze, a co dopiero rozmawiać z dziennikarzem. Zajmuję się reportażem od wielu lat i dobro ofiar oraz ich ochrona są dla mnie priorytetem. I niczego nigdy nie zrobiłabym wbrew temu dobru. Tak właśnie było w tym przypadku" - napisała nam w e-mailu Iza Michalewicz.
Zielke twierdzi, że próbował tematem zainteresować OKO.press i "Fakt". Jak pisze, znajomy dziennikarz powiedział mu, że źle trafił z terminem: "wszyscy się boją, że odwrócisz uwagę od pedofilii w kościele. Czas twoich publikacji jest fatalny". Na dowód Zielke pokazał na blogu fragmenty korespondencji z dziennikarzem śledczym OKO.press Danielem Flisem i p.o. szefem działu Wydarzenia "Faktu" Dariuszem Burlińskim.
Burliński w rozmowie z "Presserwisem" przyznaje, że był umówiony na spotkanie z Zielkem na wtorek 6 sierpnia, ale ten w ostatniej chwili je odwołał. Tego samego dnia Zielke ujawnił informację o Sadowskim na Facebooku. - Bezpośrednio z panem Zielkem nie prowadziłem korespondencji ani nie rozmawiałem – dodaje Burliński. "Weryfikujemy informacje, które podaje pan Zielke, już dawno wyraziliśmy chęć umówienia się z nim na spotkanie. Sprawa jest wyjątkowo złożona i dotyczy wydarzeń sprzed wielu lat" - napisała nam w SMS-ie Katarzyna Kozłowska, naczelna "Faktu".
Daniel Flis mówi, że z Zielkem rozmawiał, ale ten nie chciał mu zdradzić zbyt wielu szczegółów w sprawie. - Wiedziałem zbyt mało, więc zdecydowałem się nią nie zajmować – przyznaje w rozmowie z "Presserwisem". Zdaniem Bianki Mikołajewskiej, wicenaczelnej i szefowej zespołu śledczego OKO.press, "zarzut, że dziennikarz Oka nie zajął się sprawą, bo nie chciał atakować człowieka z show-biznesu, jest po prostu absurdalny". – Pisaliśmy nie tylko o pedofilii księży, ale także o innych przypadkach przestępstw seksualnych, na przykład o molestowaniu na uczelniach. Dla sprawców takich czynów nie może być żadnej tolerancji. Nie wiem, jakie informacje pan Zielke przekazał naszemu dziennikarzowi. Ale oczywiste jest, że gdyby Daniel zajął się sprawą, potrzebowałby na jej zbadanie wielu tygodni, może miesięcy. Takich oskarżeń nie można rzucać bez dowodów, tak jak to zrobił pan Zielke – dodaje Mikołajewska.
Zielke opowiada, że wszystko zaczęło się, kiedy zgłosiła się do niego jedna z ofiar. Napisał o niej książkę. - Przemyciłem w niej działania sprawcy na tyle, żeby był rozpoznawalny wyłącznie dla ofiar – mówi w rozmowie z "Presserwisem". Zielke liczył, że zgłoszą się do niego kolejne ofiary, tak jednak się nie stało. - Chciałem oddać temat, prowadząc dziennikarzy za rękę. Nikt tego nie chciał. Nie mogłem tego zostawić. Stwierdziłem, że biorę na siebie odpowiedzialność za ten temat, skoro nie mogę liczyć na dziennikarzy – dodaje Zielke. Planuje zrobienie filmu na temat pedofilii, zbiera na niego pieniądze. Zapowiada, że pokaże systemowy charakter krycia pedofilii w różnych środowiskach. Film ma być dostępny za darmo.
Mariusz Zielke w latach 1999-2009 był dziennikarzem "Pulsu Biznesu". W 2005 roku został laureatem nagrody Grand Press w kategorii Dziennikarstwo śledcze. Od kilku lat jest ghostwriterem, pisze książki, często oparte na faktycznych wydarzeniach.
(JSX, 20.08.2019)