Parlament Europejski przyjął dyrektywę o prawach autorskich w sieci
(fot. Pixabay)
Parlament Europejski w Strasburgu poparł we wtorek unijną dyrektywę o prawach autorskich: 348 europosłów było za, 274 przeciw, a 36 wstrzymało się od głosu.
Przed ostatecznym głosowaniem odrzucono wniosek o głosowanie poprawek przed całością projektu nowych przepisów.
Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie.
Przegłosowane zostały kontrowersyjne artykuły 11. i 13., które znajdują się w dyrektywie.
Artykuł 13. wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich, natomiast artykuł 11. dotyczy tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych.
Na mocy zmian przepisami art. 13. nie będą objęte: encyklopedie internetowe, takie jak np. Wikipedia, archiwa edukacyjne i naukowe oraz platformy pasywne (tzw. usługi w chmurze dla indywidualnych użytkowników jak Dropbox), platformy w ramach otwartego dostępu, platformy sprzedażowe jak Ebay czy Amazon i wszystkie platformy, których głównym celem nie jest dostęp do treści objętych prawem autorskim (np. portale randkowe), ani ich magazynowanie.
Platformy, których dotyczy art. 13., powinny podpisać licencje z właścicielami praw na treści chronione prawem autorskim. Jeśli platforma nie otrzyma takiej licencji, będzie musiała usunąć treści wskazane przez właściciela praw. Jeśli platforma nie dopełni obowiązków, będzie odpowiedzialna za nielegalne treści wprowadzane przez użytkowników.
Start-upy będą podlegały mniejszym restrykcjom niż wielkie, od lat działające na rynku firmy internetowe. Regulacjami nie będą objęte też prace internautów takie jak memy, gify itp.
Art. 11. odnosi się do tego, jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, by platformy, takie jak np. Facebook, płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowane przez użytkowników treści albo kasowały takie materiały. Wydawcy prasy będą mieli możliwość negocjowania licencji z platformami i agregatorami treści.
Nowe prawo nie dotyczy prywatnego i niekomercyjnego użytkowania tekstów prasowych przez indywidualnych użytkowników, nie dotyczy również hiperlinków, a wraz z nimi krótkiego wyciągu z artykułu. Na mocy przepisów wydawcy mają obowiązek dzielenia się wpływami z nowego prawa z autorami danej publikacji.
Przeciwnicy dyrektywy od dawna wskazywali, że proponowane zmiany będą miały negatywne konsekwencje dla użytkowników internetu. Fundacja Centrum Cyfrowe w wydanym oświadczeniu, napisało: „Reforma prawa autorskiego była szansą na stworzenie w Europie nowoczesnego systemu uwzględniającego zarówno potrzeby twórców, jak i użytkowników. Czekaliśmy na zaktualizowanie systemu dozwolonego użytku, tak by odpowiadał on szybkiemu tempu zmian w sferze mediów. Tymczasem europejski prawodawca skupił się na zapewnieniu wsparcia dla tradycyjnych graczy sektora kreatywnego. Niestety, w wyniku postrzegania prawa autorskiego jako wyłącznie relacji dwóch rodzajów podmiotów biznesowych: wielkich firm internetowych oraz europejskich wytwórni i wydawców z sektora kreatywnego, zaproponowano system, który całkowicie pomija potrzeby użytkowników i twórców. A grozi czymś jeszcze gorszym - pogwałceniem ich praw podstawowych”.
Na potrzebę wprowadzenia nowych uregulowań uwagę zwracali m.in. wydawcy prasy, wielu dziennikarzy, fotoreporterów i artystów. "Tekst dyrektywy, od niemal trzech lat stanowiącej przedmiot zaciekłych sporów, ma wreszcie zapewnić mediom i artystom uzyskanie części dochodów generowanych w sieci dzięki ich twórczości. Póki co, największą część zysku przechwytują amerykańskie olbrzymy internetu. Kwestia ta ma ogromne znaczenie dla prasy, artystów, demokracji i kultury” - napisano w apelu wyrażającym poparcie dla dyrektywy o prawie autorskim, pod którym podpisało się 260 dziennikarzy i fotoreporterów europejskich, w tym z Polski.
(MAK, PAP, 26.03.2019)