ZAiKS: Twórcy powinni dobrze zarabiać na dziełach publikowanych w streamingu
Serwisy streamingowe niewiele płacą twórcom i wykonawcom (fot. Unsplash.com/Tech Daily)
Według raportu European Composers and Songwiters Alliance, choć serwisy streamujące muzykę są coraz popularniejsze, to twórcy wciąż żalą się na zbyt niskie wynagrodzenia. Zdaniem Anny Misiewicz, prawniczki Stowarzyszenia ZAiKS, problemem jest skostniały system podziału zysków.
Międzynarodowa organizacja zrzeszająca ponad 55 stowarzyszeń kompozytorów i autorów piosenek z ponad 25 różnych krajów europejskich dowodzi, że dzięki pandemii stało się jasne, jak wielki jest to segment rynku mediów. Według IFPI Global Music Report 2023 zyski platform streamingowych w 2022 roku wzrosły o 11,5 proc., a rok wcześniej o 23,9 proc., co było następstwem izolacji odbiorców w czasie pandemii i masowego subskrybowania usług streamingowych.
Przychody twórców nie są wysokie
Według prognoz rynek streamingów do 2030 roku będzie wzrastać rok do roku o średnio 14 proc. Przychody z rynku muzycznego w stosunku do obecnych powinny się podwoić, do 131 mld dol. Obecnie twórcy muzyki mogą liczyć na zaledwie 10 proc. udziału w rynku wykorzystującym ich pracę. Aby zyskali więcej, potrzebna jest zmiana podejścia dostawców usług do narzędzi, które oferują.
Czytaj też: Meta próbuje wstrzymać naliczanie grzywny za naruszanie prywatności Norwegów
– Należy rozdzielić dwa typy streamingów: usługi Digital Service Providers, których zasady działania są uregulowane prawem autorskim – takie jak Tidal czy Spotify – oraz platformy streamingowe oferujące narzędzia do udostępniania własnych plików – platformy UGC (User Generated Content). Mówimy tu o YouTube, ale też Instagramie czy Facebooku – wyjaśnia Anna Misiewicz. – Ta działalność została uregulowana w europejskiej dyrektywie o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym – dodaje.
Przepisy dyrektywy uznają, że operatorzy serwisów umożliwiających użytkownikom publikację utworów nie oferują tylko narzędzia, ale mają wpływ na rynek treści kreatywnych. To oznacza, że powinni płacić za wykorzystanie w swoich serwisach pracy twórczej. – Choć bardzo długo się bronili, zostali zmuszeni do podpisania umów licencyjnych z twórcami lub organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi – zaznacza prawniczka.
Przychody twórców ze streamowania ich dzieł nie są dziś wysokie w stosunku do innych pól eksploatacji – sprzedaży płyt czy koncertów.
Model oparty o dawny przemysł płytowy
– Kilka lat i pandemia wystarczyły, żeby skala tych przychodów streamingowych w stosunku do innych źródeł wzrosła globalnie do 30 proc. – mówi Anna Misiewicz. – Wzrost jest nierówny w różnych rejonach świata. W Polsce udział przychodów online w łącznych przychodach ZAiKS w 2022 roku wyniósł 15,5 proc. A ponieważ internet stał się obecnie jednym z głównych źródeł korzystania z muzyki, powinno mieć to odzwierciedlenie w przychodach.
Czytaj też: Tabloidowy serwis Goniec.pl zyska wizerunkowo na transferze Janusza Schwertnera z Onetu
Na niewielkie pieniądze, jakie płyną do twórców od operatorów platform UGC i dostawców usług cyfrowych wpływ ma jeszcze jedna kwestia. To dość archaiczny system rozliczania należności. Anna Misiewicz wskazuje, że w artykule 18 dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym została uregulowana zasada odpowiedniego i proporcjonalnego wynagrodzenia. – Niezależnie od tego, z jaką eksploatacją utworów mamy do czynienia, twórcy powinni zawsze otrzymywać odpowiednie i proporcjonalne wynagrodzenie. Proporcjonalne oznacza, że jeżeli ktoś, kto nabył prawa autorskie lub licencję, uzyskuje przychody z cudzej twórczości, to przychody twórcy z eksploatacji tej twórczości powinny to odzwierciedlać – mówi.
Tymczasem obecny model biznesowy platform streamingowych oparty jest na podziale stosowanym w dawnym przemyśle płytowym. – Tam najwyższe koszty ponosiła wytwórnia, która musiała płyty wytłoczyć, opracować ich okładki, wprowadzić fizycznie na rynek – wyjaśnia Misiewicz. Dodaje, że w momencie pojawienia się serwisów streamingowych przeniesienie takiego modelu do internetu wydawało się naturalne, choć koszty wprowadzenia i wypromowania muzyki w środowisku cyfrowym przez wytwórnie okazały się nieporównywalnie niższe. – Efekt jest taki, że swoje koszty potrąca najpierw serwis streamingowy, potem wytwórnia, pobierając prawie dwie trzecie przychodów, a dopiero to, co zostaje, trafia do twórcy.
Czytaj też: Panel symetrystów wraca. Będzie transmitowany przez serwisy Gazeta.pl oraz OKO.press
(PAR, 23.08.2023)