Wydanie: PRESS 06/2007
Interranking
Zacznę od tego, że jestem – jak dowiedziałem się od internautów – „człowiekiem XX wieku”, który przez sporą część życia posługiwał się maszyną do pisania. Z Internetu korzystam jednak w zasadzie od chwili jego powstania, ale bez tej szalonej fascynacji, jaka dana jest młodszym pokoleniom i bez tej ekwilibrystycznej zręczności w poruszaniu się po wirtualnym świecie. Najbardziej zachwyca mnie rewolucyjny wynalazek elektronicznej korespondencji, nigdy nie byłem w stanie utrzymywać kontaktów listownych – konieczność posiadania koperty, naklejenia znaczka i pofatygowania się do skrzynki przerastała mnie – a teraz to wszystko stało się takie proste, że wolę porozumiewać się e-mailem niż telefonem.
Moją stroną domową jest wyszukiwarka www.google.com. Oznacza to, że korzystam z sieci głównie w ten sposób, iż wpisuję interesujące mnie hasło i szperam po różnych stronach w bardzo konkretnych sprawach.
Moja działalność zawodowa obejmuje kilka różnych dziedzin. Jeśli chodzi o tematy kulinarno-gastronomiczne, z których jestem chyba najbardziej znany, to stron poświęconych tym tematom jest niesamowicie dużo, ale ich poziom zwykle pozostawia wiele do życzenia. Najczęściej korzystam z portalu www.epicurious.com i z podwieszonej tam strony amerykańskiego miesięcznika „Gourmet”. Żałuję, że słabo znam francuski, bo jednak to jest główny język kuchni. Z polskich stron kulinarnych szczególną sympatią darzę www.apetycik.pl, skromną stronę prowadzoną przez smakoszy z Lublina. Ale zdarzają się dobre książki kucharskie online. Bardzo ciekawa i ładna – co więcej, nigdy niewydana drukiem – książka „Aromaty minionego czasu” jest na www.kuchniadomowa.webpark.pl, złożona z domowych przepisów pewnej wielkopolskiej rodziny, gdzie ewidentnie dobrze się jadło. Jeśli chodzi o zamieszczane w sieci recenzje i przewodniki restauracyjne, to nie mam do nich cienia zaufania. Już wolę wchodzić na strony konkretnych lokali, bo potrafię w tych autoreklamach czytać między wierszami. Tych, którzy szukają w Internecie ciekawych przepisów, ostrzegam, że choć można znaleźć receptury na prawie wszystko, trzeba jeszcze umieć odróżnić te dobre od tych złych, a nie znam takiej strony, która jakość by gwarantowała.
Często sięgam do materiałów związanych z teatrem. Tu polecam www.e-teatr.pl. Jest to bardzo kompetentnie i bezstronnie prowadzony polski wortal. Mnóstwo informacji, recenzji, wywiadów – źródło pełniejsze i rzetelniejsze niż wszystkie polskie pisma teatralne razem wzięte. Zainteresowanym teatrem polecam stronę www.adit.art.pl prowadzoną przez Agencję Dramatu i Teatru ADiT. Jest to chyba największy dostępny katalog nowych dramatów z całego świata wraz z opisami.
Jeszcze rok lub dwa lata temu, tłumacząc z angielskiego jakiś tekst literacki (to mój kolejny zawód), nie mógłbym się obyć bez porozkładanych dookoła słowników, bo Internet oferował jedynie namiastki takich stron, ale niedawno udało mi się znaleźć bardzo dobry słownik pod adresem www.angool.com. Kiedy tam czegoś nie mogę odszukać albo kiedy mam jakieś wątpliwości, wtedy wchodzę na stronę www.m-w.com/dictionary, gdzie mieści się angielsko-angielski Merriam-Webster Dictionary. To naprawdę ogromne ułatwienie i przyspieszenie pracy.
Do moich ulubionych narzędzi należą tzw. routeplannery. Ja korzystam z www.viamichelin.com. Wchodzę na tę stronę przed każdą podróżą samochodem w mniej znane i nieznane. Wpisuję miejsce wyjazdu i punkt docelowy (może być z dokładnością do numeru domu) i otrzymuję kilka wariantów trasy (najkrótsza, najszybsza, najbardziej ekonomiczna), mapę, szczegółowe mapki fragmentów trasy, kilometraż, przewidywany czas przejazdu, a nawet koszty benzyny i ewentualnych opłat drogowych. Mimo że to witryna francuska (ale można posługiwać się angielskim), znają każdy kąt w Polsce, nawet takie miejscowości, które nie na każdej naszej rodzimej mapie samochodowej występują. Oczywiście, jest tu wielkie podobieństwo do GPS-u, ale ja wolę się przygotować przed podróżą i mieć wydrukowane mapki, niż zdawać się na ewentualne pomyłki (jakże częste!) gadającej monotonnym głosem maszynki, która już niejednego mojego znajomego sprowadziła na kompletne manowce.
Ze stron perełek, niszowych skarbczyków dla smakoszy pożywek intelektualnych, polecam www.mcsweeneys.net, zbiór niesamowicie ciekawych materiałów na różne tematy, dobieranych w bardzo oryginalny, autorski sposób. Radzę zapoznać się z działem „Convergences”, prowadzonym przez znakomitego amerykańskiego pisarza non-fiction, Lawrence’a Weschlera.
Na koniec o słabościach, a właściwie jednej, za to dość dolegliwej. Zawsze byłem maniakiem gier, ale przed komputerowymi broniłem się arcyskutecznie, przez długie lata. Wreszcie skapitulowałem, gdy przyjaciele wprowadzili mnie do Kurnika www.kurnik.pl, gdzie możliwość gry online w szachy, tryktraka lub planowanie sprawiają mi ogromną radość. Oczywiście, wolę grać z żywymi ludźmi, ale zwykle trudniej ich zebrać, a przeciwnik wirtualny to jednak znacznie więcej niż automat. Poza tym uzależniłem się ostatnio od gry w kulki, rodzaju elektronicznego pasjansa bez kart. Polecam, ale... uwaga!
Piotr Bikont jest dziennikarzem, publicystą, reżyserem i krytykiem kulinarnym
...
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter