Wydanie: PRESS 05/2007
Gdzie te żony
Największy urugwajski dziennik „El País” zamieścił w maju 2003 roku zdjęcie Jolanty Kwaśniewskiej ubranej w opiętą na biuście bluzkę i pochylonego nad nią George’a W. Busha. „George Bush miał do załatwienia w Polsce ważne sprawy, ale jego uwagę skupiło co innego” – skomentowała gazeta. – Zdjęcie wzbudziło ironiczne komentarze dyplomatów w Montevideo zaskoczonych tym, że pani prezydentowa ubrała się nieodpowiednio do sytuacji – opowiada Jarosław Gugała, w tamtym czasie ambasador Polski w Urugwaju, obecnie dziennikarz Polsatu. Dziś Jolanta Kwaśniewska uchodzi za niedościgły wzór kreowania wizerunku żony polityka. Wykształcona, elokwentna, opanowana i nienagannie ubrana wspierała męża nawet w najtrud- niejszych sytuacjach. Mimo potknięć, które przydarzały jej się zwłaszcza na początku kadencji (zbyt krótka spódnica podczas wizyty w Polsce królowej brytyjskiej Elżbiety II, kłamstwa w sprawie magisterium męża), potrafiła szybko się uczyć. Na jej tle wizerunek żon innych polskich polityków sprawia wrażenie amatorskiego. – Panie te nie mają przemyślanej strategii public relations. Ich komunikacja jest przaśna i prowincjonalna, w czym zresztą nie różnią się od swoich mężów – ocenia Piotr Czarnowski, prezes agencji First Public Relations. Nieobecne i skrępowane Być może żony polskich polityków rzadko pojawiają się publicznie, bo ich mężowie nie wierzą, że dzięki nim mogą coś zyskać. – Tymczasem atrakcyjna i sympatyczna żona wzbudza zaufanie do polityka. Sugeruje wyborcom, że skoro ona mu zaufała, to i my możemy – stwierdza Adam Łaszyn, prezes agencji Alert Media Communications. Michał Karnowski, publicysta polityczny „Dziennika”, sądzi nawet, że bez mądrego wsparcia żony w ogóle nie da się już uprawiać w dzisiejszym świecie profesjonalnej polityki. – Polityk bez żony to chłopiec w krótkich spodenkach. Były premier Kazimierz Marcinkiewicz, który pokazywał się zawsze samotnie, w dłuższej perspektywie straciłby na wizerunku – stwierdza Karnowski. Image żon głównych polskich polityków to wciąż kwestia przypadku, nie zaś konsekwentnie budowanego wizerunku. Ich aktywność najczęściej ogranicza się do udziału w kampaniach wyborczych, a i wtedy nie jest dobrze wykorzystywana. Tak było podczas ostatniej kampanii prezydenckiej, kiedy na moment zaistniała publicznie żona Donalda Tuska – Małgorzata. Jednak najbardziej łakomym kąskiem dla mediów stał się ich ślub kościelny zawarty po dwudziestu kilku latach małżeństwa. – Ślub podczas kampanii wyborczej nie był dobrym pomysłem. Musiał wzbudzać podejrzenia, że Tuskowie wzięli go dla politycznej popularności i poprawności – mówi Piotr Pawełczyk, specjalista od marketingu politycznego na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Mimo tego potknięcia specjaliści dostrzegają w Małgorzacie Tusk niewykorzystany potencjał. – Wypadała dobrze, z wyjątkiem występu w programie „Dzień dobry TVN” podczas kampanii wyborczej w 2005 roku, na który przyszła w niegustownym różowym sweterku. Ma jednak miłą aparycję i składnie się wypowiada. Mogłaby ocieplić wizerunek męża. Niestety, po kampanii została odesłana do kąta – mówi Dariusz Skrzypiński, specjalista ds. marketingu politycznego i public relations, konsultant Centrum Profesjonalnej Polityki. Podczas kampanii pięknie wystylizowana niedoszła prezydentowa błyszczała na okładkach „Elle” i „Gali”. Udzieliła im też obszernych wywiadów, dając się poznać jako szczęśliwa żona i matka, kobieta potrafiąca dostosować się do męża. „Przez całe nasze życie Donald podejmował decyzje, które były ponad moje możliwości pojmowania rzeczywistości. (...) Ja tworzyłam nasze małe spokojne życie, a on bez przerwy wyznaczał mi nowe zadania i musiałam sobie z tym radzić” – mówiła Małgorzata Tusk w wywiadzie dla „Elle”. Zdobytej wówczas popularności nie potrafiła jednak wykorzystać. Zaraz po kampanii przestała się pojawiać publicznie. Również siłą byłego lidera prawicy Mariana Krzaklewskiego, kandydata na prezydenta w 2000 roku, mogła się stać jego żona Maryla. Miała ku temu wszelkie dane. – Blondynka o polskim typie urody, naturalna i ciepła, wzbudzała powszechną sympatię. Mogła złagodzić wizerunek męża, nadętego technokraty. Krzaklewski nie miał na nią jednak żadnego pomysłu, a w kampanii wyborczej pojawiła się zbyt późno – ocenia Dariusz Skrzypiński. Mąż wolał milczeć Żony polityków obecnej koalicji też nie mogą liczyć na własne doświadczenie ani tym bardziej na pomoc otoczenia mężów. – Deklaracje Marii Kaczyńskiej, że ma wystarczające umiejętności, by pełnić funkcję first lady, bo brała udział w imprezach kulturalnych, kiedy Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy, brzmiały naiwnie. W rzeczywistości jej aktywność publiczna jest niewielka. Kobieta, która całe życie spędziła w domu, zawsze będzie miała kłopoty z komunikacją interpersonalną – mówi Piotr Czarnowski. Kaczyńska jest w szczególnie trudnej sytuacji, bo nie uniknie porównań z Jolantą Kwaśniewską. Nie może powielać jej stylu, bo poprzednia pierwsza dama jest symbolem III RP, od której PiS się odcina. Trudno byłoby jej też kopiować styl Danuty Wałęsowej. – Opinia publiczna nie oczekiwała od Lecha Wałęsy ani od jego żony wykwintnych manier. Lech i Maria Kaczyńscy są ludźmi wykształconymi, wymagania wobec nich są więc wyższe – tłumaczy Piotr Pawełczyk. – Dobrze, że Kaczyńska nie podjęła się działalności charytatywnej, bo byłaby porównywana z Kwaśniewską. Źle, że nie znaleziono dla niej roli, w której mogłaby pokazać swoje mocne strony – stwierdza Adam Łaszyn. Jednak nie tak dawno Maria Kaczyńska pokazała, że stać ją na własne zdanie i zwrócenie na siebie uwagi. Najpierw poparła ekologów broniących przed zniszczeniem Dolinę Rospudy, a krótko potem, 8 marca, zaprosiła do Pałacu Prezydenckiego dziennikarki różnych opcji. Podczas spotkania podpisała się pod tekstem apelu zaproponowanego przez Monikę Olejnik, by nie wpisywać zmian antyaborcyjnych do konstytucji. Prezydentową bezpardonowo zaatakował za to na antenie Radia Maryja ojciec Tadeusz Rydzyk, przyrównując spotkanie u niej do szamba. Ciekawa była reakcja premiera: Jarosław Kaczyński stwierdził, że jego bratowa została wprowadzona w błąd. „Pewnie wmówiono jej, że chodzi o taką sytuację, w której zgwałcona trzynastolatka, która zaszłaby w ciążę, już tak fizycznie rozwinięta, że może zajść w ciążę, byłaby przez państwo zmuszona do urodzenia tego dziecka” – dywagował w porannych „Sygnałach dnia” w Programie I Polskiego Radia. „U nas często bywa, że jeśli kobieta zrobi coś, co nie podoba się mężczyznom, to traktują ją jak głuptaska” – z wyraźną sympatią dla prezydentowej komentowała w „Gazecie Wyborczej” wypowiedź premiera Ewa Milewicz. Monika Olejnik na łamach tego samego tytułu życzliwie odnotowała: „Dzień 8 marca przejdzie do historii jako pałacowa inicjatywa Marii Kaczyńskiej”. Jeszcze gorzej niż premier zachował się prezydent. Wybrał milczenie. – Reakcja otoczenia Marii Kaczyńskiej była w tej sprawie prawdziwą katastrofą. W obronie prezydentowej stanęli obcy ludzie, a jej własny mąż milczał. Na koniec włączył się szwagier, by było jasne, kto w tej rodzinie rządzi. Zamiast twierdzić, że Kaczyńska daje sobą manipulować, lepiej było podkreślać, że była to jej samodzielna decyzja – uważa Adam Łaszyn. I dodaje: – PiS stracił w oczach tysięcy kobiet. Więcej można było wygrać, walcząc o elektorat kobiecy, niż zabiegając o sympatię zwolenników Radia Maryja. Korzystne tło Czy jednak żona polityka może bez szkody dla wizerunku swojego męża wygłaszać własne opinie? Adam Łaszyn nie ma wątpliwości, że nie powinna wychodzić przed szereg: – Dobrze, jeśli małżonkowie podzielą swoje role, tak jak zrobili to Kwaśniewscy. Prezydent zajmował się polityką, a żona działalnością charytatywną. Było to korzystne dla obojga. – Żona polityka nie powinna wyrażać opinii sprzecznych z poglądami męża. Ma wspomagać jego wizerunek, a nie kreować własny – dodaje Dariusz Skrzypiński. Od tej zasady bywają wyjątki. Hillary Clinton za prezydentury swojego męża aktywnie uczestniczyła w życiu politycznym. Jako pierwsza dama współtworzyła projekt reformy opieki zdrowotnej, a pod koniec kadencji Billa Clintona została senatorem. Ta aktywność przyniosła efekty – teraz Hillary jest jednym z najpoważniejszych kandydatów na prezydenta USA. Trudno nie zauważyć, że wychodząc z cienia męża, Maria Kaczyńska zyskała sporo uznania i sympatii. W jej potencjał wierzy Karolina Korwin Piotrowska, dziennikarka Radia PiN 102 FM i TVN Style. – Ma charakter, a przy tym poczucie humoru. Potrafiła wybrnąć z sytuacji, kiedy media przyłapały ją wchodzącą do samolotu ze zwykłą reklamówką. Kiedy Szymon Majewski żartował, że niosła w niej kanapki dla męża, przysłała mu je do programu – mówi dziennikarka. – Jeśli Lech Kaczyński będzie mądry, wykorzysta jej osobowość. Polscy politycy są tak znienawidzeni, że ich żony powinny pełnić funkcje kamizelek kuloodpornych – dodaje. Szczera do bólu Własnych poglądów nie ukrywa też żona Jana Rokity – Nelly. – Podkreśla swoją niezależność. To jednoosobowa partia polityczna w Polsce – mówi o niej Janina Paradowska, publicystka „Polityki”. Nelly Rokita, Niemka z Kirgizji mówiąca po polsku z rosyjskim akcentem, zawsze miała polityczne ambicje. Była działaczką Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, potem wstąpiła do Platformy Obywatelskiej. W 2003 roku została przewodniczącą sekcji polskiej Europejskiej Unii Kobiet. Rok później chciała wystartować z list PO do Parlamentu Europejskiego, nie zgodził się jednak na to lider partii Donald Tusk, obawiając się oskarżeń o nepotyzm. Temperamentna, nieukrywająca kontrowersyjnych opinii, z łatwością przebija się do mediów. Słynie z upodobania do kapeluszy, niewyparzonego języka i gaf. Przed wyborami parlamentarnymi w 2005 roku strzeliła do bramki męża, popisując się wypowiedzią, że „Platforma Obywatelska nie dojrzała jeszcze do samodzielnych rządów”. Michał Karnowski pamięta, jak podczas konferencji kandydującego na prezydenta Donalda Tuska stała pod jego drzwiami i krzyczała do dziennikarzy, że Tusk do niczego się nie nadaje. – Jan Rokita nie ma żadnego wpływu na swoją żonę – uważa Karnowski, który zna ich oboje. Szczerość Nelly Rokity potrafi wprawić w osłupienie. „Niektórzy nawet cytują mojego męża. Nie wiem, czy to efekt popularności, czy rzeczywiście wierzą w to, co mówi” – powiedziała np. „Głosowi Szczecińskiemu” w grudniu 2004 roku. W styczniu br. z hukiem odeszła z PO z powodu niesprawiedliwego traktowania w partii jej męża. – To wystąpienie z partii było dla Rokity niekorzystne. Nadszarpnęła jego wizerunek twardego polityka, który nie potrzebuje żony, żeby być efektywnym – uważa Adam Łaszyn. Nelly twierdzi, że była to jej samodzielna decyzja. Niewykluczone, że mówi prawdę, ale nie jest w tym przekonująca. – Cała sprawa wyglądała na przemyślaną akcję małżeńską – nie ukrywa swych podejrzeń Janina Paradowska. – W jej politycznym wizerunku jest jakiś odcień nepotyzmu. Jej rola jest rozpisana na dwoje. Gdyby Jan Rokita został premierem, miałby pewnie z żoną spory kłopot. Nelly nie tylko mówi to, co myśli, ale nie słucha też rad w kwestii ubioru. – Jest postrachem stylistów, zawsze występuje w kapeluszach i jasnych strojach. Kiedy w „Sukcesie” chcieliśmy jej zrobić sesję zdjęciową, odmówiła i przesłała własne zdjęcia – opowiada Karolina Korwin Piotrowska, była naczelna miesięcznika „Sukces”. Taka niezależność wzbudza jednak sympatię. – Zbuntowana, oryginalnie ubrana. Ona Rokitę, zimnego intelektualistę, uczłowiecza – przekonuje Korwin Piotrowska. Co do jej wpływu na wizerunek męża nie ma jednak zgody. – Nie dość, że Jan Rokita jest ekscentrycznym politykiem, to jeszcze ma ekscentryczną żonę. Takiej pary przeciętny Polak nie zaakceptuje – uważa Jarosław Gugała z Polsatu. Ocieplenia nie było Nieuzgodnionych wystąpień małżonki nie musi się obawiać wicepremier Roman Giertych. Jego żona Barbara udowodniła to, zwracając się do marszałka Sejmu z apelem o konstytucyjną ochronę życia od poczęcia. Zrobiła to zaraz po podpisaniu listu dziennikarek przez Marię Kaczyńską, podkreślając, że to jej samodzielna inicjatywa. Poglądy Barbary Giertych są jednak podobnie bezkompromisowe jak poglądy jej męża. „Zabójstwo dziecka nienarodzonego powinno być karane dożywociem, jak zabójstwo dorosłego” – powiedziała w rozmowie z „Wprost”. Michał Karnowski nie wierzy, że jej apel nie był gestem politycznym: – To była ich wspólna, świadoma decyzja o wejściu do gry. Giertych pokazał w ten sposób, że potrafi obejść PiS z prawej strony. Czy walcząca w tej samej drużynie żona poprawiła wizerunek lidera LPR-u? – Giertych zraża swoim zacietrzewieniem i radykalizmem. Apel żony wicepremiera wzmocnił tylko taki jego obraz, nie ocieplił go – uważa Dariusz Skrzypiński. Sławomir Pawlak, konsultant ds. public relations i marketingu politycznego, potwierdza, że publiczny debiut Barbary Giertych nie był udany. – Jest wykształcona, odchowała dzieci i zapewne potrzebuje samorealizacji. Wybrała jednak zły sposób; skrajne poglądy są zawsze niebezpieczne dla wizerunku – mówi. Są też tacy, których Barbara Giertych do siebie przekonała. Sympatyczna, ładna blondynka, przy tym prawniczka pracująca w zawodzie, a nie „żona przy mężu”. Taką kobietę zobaczyli widzowie programu „Dzień dobry TVN”, któremu udzieliła wywiadu. „Inteligentna i mądra kobieta, do tego ładna”, „Sympatyczna i niezmanierowana” – pisali o niej internauci portalu Onet.pl. – Jej gest solidarności z mężem pokazał, że Giertych nie jest sam. Wypowiedziała się w sprawie aborcji jako kobieta, to ociepliło jego wizerunek – uważa Grzegorz Kajdanowicz, dziennikarz TVN-u. Jednak nawet najlepsze intencje żony mogą męża pogrążyć. Stanisławowi Łyżwińskiego, byłemu posłowi Samoobrony, oskarżonemu o oferowanie pracy za seks, z pewnością nie pomogła niefortunna wypowiedź jego żony Wandy (także posłanki Samoobrony). „To dobrze. To znaczy, że są chłopami dobrymi, że jeszcze mogą” – skomentowała dla mediów wyczyny męża i kolegów. Córki zamiast żon Piotr Pawełczyk jest przeciwnikiem przypisywania żonom polityków dużej roli. – Nie ma potrzeby, by występowały w innych okolicznościach niż kampanie wyborcze. Mają prawo do prywatności. Poza tym wśród polskich polityków obowiązuje niepisana umowa, żeby nie wyciągać na światło dzienne spraw rodzinnych – uważa. Oprócz tabloidów nikt nie nagłaśniał więc sprawy trzeciego małżeństwa jednego z liderów PiS-u Ludwika Dorna (dla trzeciej żony odszedł od rodziny), cicho jest też o drugiej żonie innego polityka PiS-u Przemysława Gosiewskiego – Beacie, wiceprzewodniczącej rady dzielnicy Warszawa Wola. Kojarzona jest tylko z powodu bulwersującej wypowiedzi o Jacku Kuroniu, który według niej z powodu niewyjaśnionych kontaktów z SB nie nadaje się na patrona liceum. Ostatnio nieobecne w życiu publicznym żony polityków zastępują córki. I to dzięki mediom. W „Tańcu z gwiazdami” w TVN-ie wystąpiły już Aleksandra Kwaśniewska, Maria Wiktoria Wałęsa i Katarzyna Tusk. Córki polityków bez oporów brylują też w kolorowych magazynach. Kilka miesięcy temu wystrojona w brylanty Maria Wiktoria Wałęsa wzięła udział w przygotowanej dla miesięcznika „Viva!” sesji fotograficznej. Magazyn nie zapomniał podkreślić, że sesję stylizowała córka innego prezydenta RP Monika Jaruzelska. – To symbol nowych czasów. Te dziewczyny potrafią ze sobą współpracować, choć ich ojcowie nie umieją się dogadać. One należą już do nowego świata – stwierdza Jarosław Gugała. Czy wykreowana przez show-biznes popularność córek przydaje splendoru ich ojcom? Piotr Czarnowski nie ukrywa wątpliwości: – Taka popularność daje szybki efekt, ale krótkotrwały. Nie przekłada się na wizerunek ich ojców, bo nie niesie z sobą żadnej istotnej wartości. Michał Karnowski ostrzega: – Łatwo jest wrzucić rodzinę w obieg medialny, trudniej ją z niego wycofać. Opinię tę potwierdza przypadek prezydenta Kaczyńskiego, który na plakatach wyborczych upublicznił zdjęcia swej córki, ale gdy ta rozwodziła się i brała drugi ślub, apelował do mediów o ochronę jej prywatności. Małgorzata Wyszyńska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter