Wydanie: PRESS 10/2005
Naciągana misja
„Lato z Jedynką”, program TVP 1, który podczas wakacji zastąpił „Kawę czy herbatę”, odwiedził 42 miasta. Tylko te, które zgodziły się zapłacić za realizację programu. Za pieniądze i pomoc przy organizacji miasta miały po dwa wejścia na żywo: rano od 6.30 do 8 i po południu od 16.25 do 16.45. Propozycję takiej promocji TVP wysyłała do samorządów od czerwca. Prezydent Kielc Wojciech Lubawski mówi, że bez negocjacji zgodził się zapłacić żądane przez telewizję 24 tys. zł. - Wiem, ile kosztuje minuta reklamy w telewizji. To, co zapłaciliśmy, to nie są znaczące pieniądze - wyjaśnia. Rzeczywiście - pół minuty reklamy w TVP 1 kosztowało średnio w lipcu i sierpniu 2124 zł (rano) i 4494 zł (między 16.25 a 16.45). Lokalna prasa nie omieszkała zauważyć, że prezydent w programie pojawił się trzy razy. Jak wynika z rozmów z samorządami, za realizację programu TVP standardowo chciała 20 tys. zł. Tyle zapłaciły np. Zamość, Częstochowa, Płock, Biłgoraj. - Powiedziano nam, że negocjacje nie wchodzą w rachubę - twierdzi Iwona Myszak, inspektor ds. kultury i współpracy z zagranicą w Urzędzie Miasta Biłgoraj (udało im się znaleźć sponsora). Jadwiga Machulewska, dyrektor wydziału promocji kultury i spraw społecznych UM w Zamościu: - Próbowałam negocjować, ale usłyszałam: „albo chcecie na takich warunkach, albo was nie ma”. Zależało nam na promocji miasta, więc ulegliśmy - mówi. Udało się jednak wytargować, że miasto nie zapłaci za noclegi ekipy telewizyjnej. Więksi sprytniejsi Więcej szczęścia niż małe miasteczka miał Poznań. Tuż po tym, gdy dostał z TVP ofertę na 20 tys. zł, „Gazeta Wyborcza” napiętnowała praktykę żądania przez „Lato z Jedynką” pieniędzy od samorządów. Poznański ratusz dostrzegł okazję do zmiękczenia TVP i - według Włodzimierza Groblewskiego, dyrektora biura kształtowania relacji społecznych w Urzędzie Miasta - zgodził się zapłacić tylko 5 tys. zł. TVP na to przystała. - Gdyby nie było tego artykułu, też nie zapłacilibyśmy 20 tysięcy. Chyba że scenariusz byłby nasz, bo wtedy półtorej godziny reklamy za takie pieniądze byłoby dla nas korzystne - mówi Groblewski. Jeszcze skuteczniejszy okazał się Toruń. Andrzej Szmak, dyrektor wydziału informacji, promocji i turystyki UM, mówi, że otrzymali propozycję nakręcenia „Lata z Jedynką” za 30 tys. zł plus noclegi dla ekipy. - Jestem dziennikarzem z 30-letnim stażem i wiem, jak się wyłudza w ten sposób pieniądze - oburza się Szmak. Napisał do TVP, że taki program powinna przygotować w ramach misji, a miasto oferuje pełne wsparcie, ale nie zapłaci ani grosza. - Kilka dni po wysłaniu listu TVP poprosiła tylko o noclegi i o to, by nasze ustalenia zachować w tajemnicy - twierdzi Szmak. W rezultacie program kosztował Toruń ok. 2 tys. zł. A Lublin, w którym program był realizowany 7 lipca, nie zapłacił ani grosza. I to bez negocjacji. Tomasz Rakowski, rzecznik prezydenta miasta, najpierw twierdził, że taka była pisemna propozycja TVP, ale poproszony o pokazanie dokumentu zmienił zdanie. - Być może stało się tak dlatego, że niemal cała ekipa techniczna była z Lublina. Wtedy także odbywały się u nas huczne obchody 25-lecia Lubelskiego Lipca (wydarzenia, które otworzyły drogę do powstania „Solidarności” - przyp. red.). Atmosfera tych dni była tak sprzyjająca, że nie było mowy o pieniądzach - twierdzi rzecznik. Jednak w opisie programu tylko jeden z ośmiu punktów łączy się z „Solidarnością”, tj. „strajk w lipcu 80. roku”. Reszta to podkreślanie walorów turystycznych, kulturowych, historycznych miasta, a także... Piwnicy pod Fortuną. Telewizja pokazała freski w tej restauracji i prowadziła program z jej ogródka. - Koledzy z telewizji zadzwonili, czy nie chcielibyśmy użyczyć ogródka - wyjaśnia Anna Skupieńska, współwłaścicielka restauracji. Czy to słuszne Samorządowcy opowiadają, że ekipa TVP przyjeżdżała na gotowe. - Zrobiliśmy listę miejsc do odwiedzenia, zebraliśmy ludzi, którzy mieli się wypowiadać - wylicza Iwona Myszak z Biłgoraja. Telewizja nie ingerowała w to, co miasta chciały pokazać. - Przeszły wszystkie nasze propozycje - potwierdza Jadwiga Machulewska z Zamościa. Może to dlatego samorządy dostrzegają zalety programów. - Nie ulega wątpliwości, że korzyści z tej promocji były - mówi Włodzimierz Groblewski z Poznania. Burmistrz Biłgoraja już po podpisaniu umowy z TVP dowiedział się, że Lublin nie musiał płacić. - Zdenerwowało mnie to, ale z umowy nie mogłem się wycofać. Zresztą z pewnością coś nam ta promocja dała - stwierdza Janusz Rosłan. Jednak w przyszłym roku nie zdecyduje się na udział w „Lecie z Jedynką”. - Telewizja publiczna nie powinna brać od samorządów żadnych opłat - uważa burmistrz Biłgoraja. - Moim zdaniem, to bezczelność, patologia! - oburza się także Andrzej Szmak z Torunia. Dodaje, że miasto poinformowało TVP, iż następnym razem to raczej ono zażąda pieniędzy za możliwość robienia zdjęć w Toruniu. Z kolei lokalna „Kronika Tygodnia” z Zamościa obliczyła, że mieszkańcy miasta z tytułu abonamentu (przy założeniu, że płaci tylko połowa) wpłacają rocznie na konto TVP 1,8 mln zł. „W tej sytuacji zmuszanie magistratu do wyłożenia dodatkowych 20 tys. zł za kilka wejść antenowych jest co najmniej niesmaczne” - skomentowało pismo. Krytycznie o postępowaniu TVP wypowiada się również Juliusz Braun, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. - Promowanie miast i regionów w taki sposób, jak robi to „Lato z Jedynką”, leży w zakresie misji publicznej telewizji. Niedopuszczalne jest, by telewizja uzależniała realizację programu od tego, czy samorząd zapłaci - uważa Braun. Lech Jaworski, obecny członek KRRiT, komentuje zaś: - Te działania telewizji wydają mi się komercyjne i mam do nich poważne zastrzeżenia. Producentka „Lata z Jedynką” Halszka Wasilewska odmówiła rozmowy na ten temat. Bezskutecznie zabiegaliśmy o rozmowę z Maciejem Grzywaczewskim, dyrektorem TVP 1. Telewizja nie odpowiedziała także na pytania wysłane faksem. Promocja z radiem Pewnym pocieszeniem dla samorządowców może być fakt, że droższe jest goszczenie publicznego radia. „Magiczne Lato z Radiem 2005” odwiedziło w tym roku 19 miast. W każdym odbywał się koncert (Andrzej Piaseczny i Maryla Rodowicz) i każde było promowane. Od poniedziałku do piątku w „Lecie z radiem” zapraszano na koncerty do tych miast, a w dniu imprezy nadawano pięć, sześć wejść na żywo. Samych koncertów nie transmitowano. - Każde miasto płaciło. Tak jest od 17 lat - nie ukrywa Jolanta Teresa Kaczmarek, dyrektor produkcji „Magicznego Lata z Radiem”. Płaciły standardowo 35 tys. zł. Na tyle zgodziły się m.in. Solec Kujawski, Sandomierz, Duszniki Zdrój. Pisz zapłacił tylko 30 tys. - Udało nam się wytargować niższą cenę ze względu na dotychczasową współpracę z radiem - chwali się Grażyna Leszczyńska, naczelniczka wydziału spraw obywatelskich, kultury i zdrowia w Urzędzie Miejskim w Piszu. Jolanta Teresa Kaczmarek twierdzi, że wynegocjowane stawki niewiele się różniły od początkowych. Nie chce jednak podać, ile wynosiła najmniejsza i najwyższa opłata, zasłaniając się tajemnicą handlową. Wiadomo, że miasta płaciły dodatkowo za: sprzątanie, energię, przygotowanie terenu, sanitariaty, obsługę medyczną, służby porządkowe, bezpłatne udostępnienie miejsc reklamowych itp. W sumie to 5-10 tys. zł. Miasto, którego nie było stać na opłacenie imprezy, wypadało z zaplanowanej przez radio trasy. - Już trzeci raz bierzemy w tym udział, ale mieliśmy roczną przerwę, bo raz zabrakło nam pieniędzy - mówi Grażyna Leszczyńska z Pisza. Zamość dostał początkowo propozycję na 35 tys. zł plus koszty organizacyjne. - Mieliśmy możliwość zejścia do 25 tysięcy, ale i tak odmówiliśmy - mówi Jadwiga Machulewska. W budżecie miasta nie było już pieniędzy na imprezy promocyjne. Duszniki Zdrój zapłaciły. - To impreza znana, medialna, ściąga turystów. To duża promocja dla miasta i atrakcja dla kuracjuszy, a sprowadzenie gwiazdy klasy Maryli Rodowicz kosztowałoby nas mniej więcej tyle samo - wyjaśnia Piotr Cisakowski, specjalista ds. promocji i turystyki w Urzędzie Miasta Duszniki Zdrój. „Magiczne Lato z Radiem” kosztowało to miasto ok. 45 tys. zł. Sandomierz próbował negocjować, ale się nie udało i zapłacił 35 tys. zł. Urząd uznał, że za tyle i tak sam nie zorganizowałby takiej imprezy. - Ale przede wszystkim chodzi o promocję miasta - podkreśla Izabela Przybyś-Perła z wydziału edukacji, kultury i sportu Urzędu Miasta Sandomierz. - Umowa dotyczy współorganizacji koncertów, a nie promocji miasta - zaznacza Jolanta Teresa Kaczmarek z Polskiego Radia. Ale czy miasta przyjęłyby ofertę zorganizowania samego koncertu, bez towarzyszącej mu promocji w radiu? - Raczej byśmy się na to nie zdecydowali - przyznaje Izabela Przybyś-Perła z Sandomierza. - Na pewno nie za taką cenę - mówi Grażyna Leszczyńska z Pisza. Zaproszenia Polskie Radio wysłało do ok. 70 miast. Warunki przyjęło ok. 30, a spośród nich wyselekcjonowano 19. Jednym z kryteriów było to, by leżały w regionie turystycznym. - Dodatkowo w każdym z wybranych miast działo się coś ciekawego - podkreśla Jolanta Teresa Kaczmarek. Solec Kujawski obchodził np. 680-lecie praw miejskich, w Dusznikach akurat kończył się Festiwal Chopinowski. Czy jednak takie wydarzenia nie powinny być promowane przez publiczne radio w ramach jego misji? Juliusz Braun jest w tym przypadku pobłażliwy. - Miasta płacą za współorganizację koncertu dla ich mieszkańców i turystów. Nawet jeśli to sprzedaż wiązana i miastom bardziej zależy na promocji, uważam to za dopuszczalne - stwierdza. Krytyczny jest natomiast Lech Jaworski. -To kolejny dowód na komercjalizację publicznych mediów. Niepokoi mnie to, bo to komercyjne wykorzystywanie działalności misyjnej. To sponsorzy powinni płacić za organizację koncertu - uważa członek KRRiT. „Magiczne Lato z Radiem” było sponsorowane przez markę Harnaś i przez Panasonic. - Radio żyjące z publicznych pieniędzy bierze dodatkowe pieniądze z publicznych kas? To przesada - komentuje Leszek Iwaniuk, wiceprezes spółki Scena FM, powiązanej z RMF FM. To prywatne radio w latach 1995-2000 organizowało „Inwazję mocy”. - Płaciliśmy za ochronę, sprzątanie, sanitariaty, nawet za dzierżawę publicznych miejsc. Nigdy samorząd nie dopłacił nam ani grosza - twierdzi Leszek Iwaniuk, który w latach 1997-2000 był szefem i wiceszefem produkcji „Inwazji mocy”. Krzysztof Nepelski, dyrektor marketingu i badań RMF FM, dodaje, że ich koncerty finansowali sponsorzy. - Nigdy nie wystartowaliśmy z imprezą, jeśli nie mieliśmy pełnego pokrycia kosztów ze strony sponsorów - podkreśla. Komercyjne tańsze Komercyjne telewizje też potrafią zarabiać na samorządach. Latem tego roku przez 60 dni program z 17 miejsc w Polsce nadawał TVN Meteo. Odwiedził m.in. Sopot, Rewal, Ustkę, Darłówko, Mrzeżyno, Świdnicę, Jelenią Górę, Kliczków, Opolszczyznę. Wyjazdy w większości były sponsorowane, głównie przez samorządy lokalne, rzadziej przez firmy. Pobyt ekipy telewizyjnej na Opolszczyźnie (23-28 lipca) fundował Urząd Marszałkowski. - Pogoda była zapowiadana z wyznaczonych przez nas miejsc, na których promocji najbardziej nam zależało - mówi Sabina Kotzot, specjalistka w departamencie współpracy z zagranicą i promocji regionu Urzędu Marszałkowskiego w Opolu. Codziennie od rana do 17.30 było pięć, sześć wejść po trzy, sześć minut (także w TVN 24), w trakcie których zapowiadano pogodę, a prezenter opowiadał o historii miejsca, zachwalał atrakcje turystyczne, rozmawiał np. z dyrektorami zabytkowych obiektów. Przed i po pogodzie na osiem sekund ukazywała się plansza z informacją o sponsorze prognozy. - To była świetna promocja - podkreśla Aneta Wieszala, referentka w departamencie współpracy z zagranicą i promocji regionu. Urząd zapłacił TVN-owi 19,9 tys. zł. Telewizja pokrywała koszty noclegów i wyżywienia. Ze współpracy z TVN Meteo zadowolony jest także Adam Różycki, dyrektor Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowego Zamek Kliczków (czterogwiazdkowy hotel). W 2004 roku zgłosił się do biura reklamy TVN-u z propozycją kręcenia prognoz pogody w jego obiekcie. - Telewizji nie pasował jednak region, a nam cena - tłumaczy dyrektor. W tym roku to biuro reklamy TVN Meteo/TVN 24 zgłosiło się do niego. Cena nie była już barierą. Ekipa przyjechała na pięć dni (cztery osoby gościł ośrodek) - każdego było pięć wejść na żywo: zachwalano dostępne w ośrodku i okolicy atrakcje. Zamek był zawsze widoczny. Przed i po pogodzie pojawiała się informacja o sponsorze, z adresem internetowym ośrodka. - W efekcie pięć-siedem razy wzrosła liczba wejść na naszą stronę internetową. Wzrosła też świadomość tego, że istnieje zamek Kliczków - cieszy się Adam Różycki. Nie chce zdradzić, ile zapłacił za ten wzrost świadomości. Anna Traczewska, project manager TVN Meteo, zapowiada, że programy z regionów będą kontynuowane. - Jest ogromne zainteresowanie programami na następne lato. Firmy, instytucje i samorządy zobaczyły, że to wiarygodny sposób promowania regionu - mówi. Nie zdradza cennika, mówi tylko, że stawki zależą od atrakcyjności miejsca, odległości od Warszawy itp. Podobno nie zdarzyło się, by ktoś nie chciał płacić. Traczewska twierdzi, że na razie opłaty pokrywają koszty, ale w przyszłości stacja chce na takich programach zarabiać. Regiony promuje także TV 4. W ramach serii „Instynkt tropiciela” kręci ponad 20-minutowe filmy z 25 miast Polski, m.in. z Opola, Koszalina, Płocka, Grudziądza. Nadaje je w porze wysokiej oglądalności - w niedziele o 13, a powtórki w soboty o 8 rano. 26-minutowy film o Koszalinie był emitowany 3 września. - Nie było mowy o żadnych pieniądzach - zapewnia Kinga Kobalczyk, kierownik biura promocji i informacji UM Koszalin. Miasto zapłaciło tylko 500 zł za noclegi i wyżywienie trzyosobowej ekipy, która przez dwa dni kręciła zdjęcia. Podobnie było w Opolu. Urząd Miasta wskazał osoby i miejsca oraz zapłacił za wyżywienie i noclegi (ok. 1 tys. zł). TV 4 ma tam nakręcić 28-minutowy film. - To dla nas bardzo korzystne - podkreśla Aneta Czarnecka, kierownik promocji w Urzędzie Miasta Opole. Lech Jaworski z KRRiT komentuje: - Widać, że media komercyjne lepiej rozumieją misyjną działalność niż publiczne. Krzysztof Boczek
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter