Wydanie: PRESS 09/2009

Musi się chcieć

Jedyną finansową formą utrzymania mediów publicznych – uniezależniającą je od polityków – jest abonament” – napisali w kwietniu prezesi regionalnych rozgłośni publicznych, protestując przeciwko projektowi nowej ustawy medialnej. Dariusz Szewczyk, prezes Radia Łódź i Stowarzyszenia Regionalnych Rozgłośni Polskiego Radia, informuje, że środki własne stanowią w stacjach zaledwie 10–15 proc. budżetu, reszta to wpływy z abonamentu.
Lecz w Radiu Wrocław w ub.r. środki własne sięgnęły już ponad 40 proc. budżetu. Przyjęta bowiem przez rządzącego stacją od 2006 roku prezesa Pawła Majchera filozofia szukania możliwości zarobku poza abonamentem daje pierwsze owoce. Kiedy obejmował fotel prezesa, miał 31 lat i doświadczenie radiowca wyniesione z tej rozgłośni, radiowej Jedynki oraz z komercyjnej wrocławskiej Eski. Ukończył zarządzanie w Szkole Głównej Handlowej, teraz robi MBA na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. – Majcher nie jest z nadania politycznego. Nigdy nie spotkałem się z opiniami, by Radio Wrocław pod jego rządami było zależne od polityków, służalcze – mówi Marcin Rybak, dziennikarz „Polski Gazety Wrocławskiej”. Robert Błaszczyk, były dyrektor wrocławskich stacji Traffic i Klakson, ocenia, że młody, rzutki i kompetentny Majcher po prostu poradził sobie z molochem, którym było Radio Wrocław. Udało mu się, choć przypłacił to zdrowiem – rok temu przeszedł zawał serca.

 

Z problemu atut
Budżet Radia Wrocław od lat pozostaje podobny: średnio 14–15 mln zł na rok. Z tego trzeba opłacić 100 pracowników z regionalnego Radia Wrocław i miejskiej anteny – Radia RAM. Jedyne, co się zmienia każdego roku, to proporcje: coraz mniej pieniędzy od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (głównie z abonamentu), coraz więcej własnych przychodów. W 2005 roku z 13,3 mln zł budżetu spółki aż 10,9 mln pochodziło z abonamentu. W 2008 roku na ponad 16 mln zł budżetu 9,1 mln zł przekazała KRRiT, 7,1 mln zł stanowiły już środki własne.
Gdy nastał Majcher, kulą u nogi publicznego radia była gigantyczna siedziba przy ul. Karkonoskiej 10 – 8,8 tys. mkw., w tym same korytarze to ponad 1,5 tys. mkw. Rachunki za prąd i ogrzewanie stanowią połowę wszystkich opłat. Paweł Majcher wspomina, jak na początku kadencji inni szefowie stacji regionalnych narzekali, że budynek to największe obciążenie w budżecie ich firm, że to skarbonka bez dna. Poniemiecki gmach we Wrocławiu też wymagał ciągłych remontów i modernizacji.
Problemy się skończyły, gdy okazało się, że blisko jedną trzecią powierzchni użytkowej radia można wynająć – wystarczyło odpowiednio ją przystosować. Po modernizacji pomieszczenia obok studiów radiowych na Karkonoskiej zajęły: firma komputerowa, studio dobrej dykcji, agencja reklamowa, instytut badania konsumentów i kilkadziesiąt innych firm. Dzięki nim w ub.r. radiową kasę zasilił dodatkowy 1 mln zł.
– Nasz budynek jest dziesięciokrotnie mniejszy od tego we Wrocławiu, a w dodatku mieści się w lesie. Naprawdę nie wiem, kto by chciał wynajmować tu pomieszczenia – zastanawia się Leszek Sobański, wiceprezes Radia Olsztyn, pytany, dlaczego jego stacja nie próbuje łatać budżetu, także wynajmując pomieszczenia. Do niedawna podobnie było w Rzeszowie, ale tam już zdecydowano się przenieść administrację Radia Rzeszów do głównej siedziby, a tzw. Willa pod Kasztanami ma zostać wreszcie wynajęta.
Radio Wrocław przeznaczyło także pod wynajem salę konferencyjną, którą wcześniej wyposażyło w rzutniki, magnetowidy, monitory, tablice itp. Zarabia też na wielkiej sali koncertowej. Wybudowana w pierwszych latach II wojny światowej mieści 500 osób publiczności, jest wyposażona w organy, fortepiany, profesjonalne oświetlenie sterowane komputerowo. To jedno z największych studiów radiowych w Polsce. Jego kubatura wynosi 7,9 tys. m sześc. a powierzchnia 600 mkw. Estrada może pomieścić orkiestrę symfoniczną wraz z chórem. Zaplecze sali obejmuje 150 mkw. Jeszcze kilka lat temu to gigantyczne pomieszczenie stało na co dzień puste, teraz jest prawie codziennie zajęte. Swoje próby prowadzi tam orkiestra wrocławskiej filharmonii.
Oczywiście, nie każde radio ma salę koncertową, ale np. rozgłośnia w Koszalinie ma. – Też ją wynajmujemy. Odbywają się tu koncerty, eventy, zespoły wynajmują ją na nagrania – informuje Marcin Maślanka, wiceprezes Radia Koszalin. Pytany, jak często sala jest wykorzystywana, odpowiada: – To zależy od miesiąca, czasem są to dwa, trzy dni, czasem tydzień, a czasem dwa tygodnie, gdy wchodzi jakiś zespół, by nagrać płytę.
Radio Koszalin zarabia na takim wynajmie sali koncertowej kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. We Wrocławiu w ub.r. zarobiono na sali 250 tys. zł, w tym roku będzie to pół miliona.

 


Socjal zamiast zwolnień

Zdaniem Roberta Błaszczyka jednym z najważniejszych kroków podjętych przez młodego prezesa Radia Wrocław było zbudowanie od podstaw biura reklamy. – Zatrudniono młodych ludzi z doświadczeniem w mediach komercyjnych, którzy mieli inne podejście do sprzedaży reklam – mówi Błaszczyk.
– Nasza filozofia polega na tym, że aktywnie szukamy klientów, monitorując rynek i traktujemy się po partnersku. Nie prosimy, by się u nas zareklamowali, tylko pokazujemy, że jest to efektywne – mówi Kamila Wałczyk, dyrektor marketingu i promocji Radia Wrocław. Wcześniej pracowała we wrocławskich stacjach Agory i tam zdobywała doświadczenie. Część swoich pracowników ściągnęła z innych wrocławskich stacji. – Teraz mamy zgrany, stabilny zespół. Brak rotacji sprawia, że możliwe jest nawiązanie długoterminowej współpracy z klientami – dodaje Wałczyk.
Rynek reklamowy we Wrocławiu jest dość głęboki, lecz Radio Wrocław musi konkurować o reklamodawców ze stacjami zsieciowanymi (jak Eska czy Złote Przeboje). Miasto jednak jest bogate, szybko się rozwija, wiele jest inwestycji. A to oznacza wielu reklamodawców, w przeciwieństwie do Kielc czy Białegostoku, gdzie rozgłośnie na takie wpływy reklamowe liczyć nie mogą. W Radiu Wrocław wpływy z reklam od 2005 do 2008 roku wzrosły trzykrotnie: z 1,1 do 3,3 mln zł.
Na przełomie 2006 i 2007 roku przyszedł czas na restrukturyzację. Prezes Majcher zmniejszył zatrudnienie, ze stacją pożegnało się kilkadziesiąt osób. Obyło się bez zwolnień grupowych, część osób zgodziła się na wysoką odprawę i dobrowolne odejście, przede wszystkim pracownicy administracji. Etaty dostali zaś dziennikarze, którzy od wielu lat pracowali w stacji, ale stałej umowy doczekać się nie mogli. – Idea była taka, żeby ograniczyć administrację i zwolnić osoby, które po prostu radiu nie były potrzebne – opowiada Paweł Majcher. Trzy działające w firmie związki zawodowe udzieliły nowemu prezesowi kredytu zaufania.
– Dziennikarze od początku dobrze oceniali działalność prezesa, bo w końcu radio zaczęło zatrudniać dziennikarzy na etatach, a nie na zasadzie współpracy. To nie była rewolucja, tylko ewolucja. Majcher nawet dla zwalnianych szukał dobrych rozwiązań, na przykład oferował przejście na wcześniejszą emeryturę lub pracę na innym stanowisku – mówi Marek Obszarny, dziennikarz i przewodniczący związku zawodowego Syndykat Dziennikarzy Radia Wrocław.
Prezes Majcher odwdzięczył się, wypłacając w ub.r. po raz pierwszy od dekady trzynaste pensje. Ponadto zafundował wszystkim pracownikom prywatną opiekę medyczną, karnety na basen i siłownię, dopłaty do nauki angielskiego, imprezy integracyjne. Świadczeń socjalnych w Radiu Wrocław jest dziś o wiele więcej niż w innych publicznych rozgłośniach. Są pieniądze na dopłaty do studiów podyplomowych dziennikarzy i pracowników. I na nowe etaty – wiosną zatrudniono trzy osoby, a od września br. zespół powiększy się o dwóch reporterów i prezentera.
Tymczasem w innych radiach publicznych trwają zwolnienia, np. w Radiu Koszalin. Radio Rzeszów zmniejsza zatrudnienie, wprowadzając program dobrowolnych odejść, niewykluczone są zwolnienia grupowe na jesieni. W Radiu Katowice część pracowników odejdzie dobrowolnie, kilkunastu zostanie zatrudnionych jako firmy zewnętrzne. W Radiu Olsztyn zamiast zwolnień będzie cięcie płac. – Od wiosny mam już zgodę pracowników, by w sytuacji podbramkowej, zamiast przeprowadzać zwolnienia grupowe, zmniejszyć pensje o jedną czwartą – mówi Leszek Sobański, wiceprezes Radia Olsztyn.

 

Płyty ze złota
Prezes Radia Wrocław, szukając dodatkowych dochodów, wcale nie odkrywa Ameryki – po prostu wdraża rozwiązania sprawdzone przez największych graczy na rynku radiowym: RMF FM czy Radio Zet. Obie stacje od dawna wydają np. płyty. W ciągu ostatnich trzech lat pod szyldem Radia Wrocław ukazało się więc już osiem płyt, z czego pięć to składanki z muzyką chilloutową emitowaną w Radiu RAM. Trzy z nich osiągnęły status złotej płyty. I – podobnie jak bilety na koncerty organizowane przez radio – prawie w ogóle nie są one rozdawane słuchaczom na antenie.
Wydawanie płyt zainicjował dziennikarz muzyczny rozgłośni Piotr Bartyś, który teraz przygotowuje albumy. Radio odpowiada za marketing, przygotowuje plakaty, promuje te albumy na swoich antenach. Za zdobycie praw autorskich i mastering odpowiedzialny jest współwydawca – Universal Music. – My zarabiamy przede wszystkim na tym, co dostaniemy od sponsora płyty. Na samej sprzedaży, nawet jeśli jest to złota płyta, możemy zarobić najwyżej kilkanaście tysięcy – mówi prezes Majcher.
I znowu: w Radiu Wrocław udaje się to, czego nie potrafią w innych stacjach publicznych. – Kiedyś wydawaliśmy płyty, nawet na początku dobrze szło – przyznaje Piotr Frydryszek, prezes poznańskiego Radia Merkury. – Zaczęło się od piosenek biesiadnych, wówczas bardzo promowała to telewizyjna Dwójka, więc świetnie się sprzedawało. Ale to jest trudny rynek, są problemy z dystrybucją. Zarzuciliśmy tę działalność, chociaż później dwa razy jeszcze się do tego zabieraliśmy – dodaje. Nie zamierza do tego wracać. Chce za to zająć się działalnością impresaryjną. – Może już od przyszłego sezonu będziemy ściągać do Wielkopolski przedstawienia i koncerty i na tym będziemy zarabiać – mówi Frydryszek.
Także Radio Zachód z Zielonej Góry o wydawaniu płyt nie myśli. – Nie mamy nawet studia nagraniowego z prawdziwego zdarzenia – mówi Piotr Bednarek, członek zarządu. – Oprócz wpływów z reklam pozyskujemy środki, prosząc o dotację samorządy. Do miejskiej, gorzowskiej anteny dokłada się rada miasta Gorzowa. I nie oczekuje nic w zamian – chwali się Bednarek.
Lecz Leszek Sobański z Radia Olsztyn informuje: – Ostatnio do naszego statutu wpisano jako jedną z działalności wydawanie płyt. Może się teraz tym zajmiemy.

 

Wrocław uczy Poznań
Żadna z rozgłośni nie prowadzi tak wielu szkoleń jak dolnośląska. W 2006 roku ośrodek szkoleń Radia Wrocław miał przychody na poziomie kilkunastu tysięcy złotych i nie wypracowywał zysku. Teraz roczny przychód to 200 tys. zł. Radio prowadzi kursy m.in. budowy wizerunku w mediach, wiedzy o prawie autorskim, ABC dziennikarstwa. Prowadzą je eksperci zewnętrzni wynajmowani przez radio, ale czasem zdarza się też, że dorabiają sami pracownicy rozgłośni. Prezes chce jednak, by radio było bardziej pośrednikiem niż dostarczycielem szkoleń. I nie ogranicza się do rynku dolnośląskiego, np. urzędników poznańskiego magistratu tego, jak dobrze wypadać przed kamerami telewizyjnymi, uczyli fachowcy wynajęci przez Radio Wrocław.
– Wrocław miał szczęście do osób, które prowadzą te szkolenia. My musielibyśmy szukać osób, które się na tym znają. Każda działalność pozaprogramowa wymaga wielkiego wysiłku. Jeśli nie ma z tego bardzo dużych zysków, nie warto się do tego zabierać – komentuje Piotr Frydryszek z poznańskiej rozgłośni.
Jednak nie wszystko w Radiu Wrocław wygląda tak różowo. Cały czas spadają wpływy z abonamentu, który mimo wszystko jest nadal głównym źródłem utrzymania stacji. – Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez wsparcia z budżetu w tej czy innej formie. Gdyby tego zabrakło, radio przestałoby być publiczne – mówi Majcher. Według niego najlepszym sposobem dofinansowywania mediów publicznych jest abonament. – Gdyby został jednak zniesiony, to sądzę, że dobrym rozwiązaniem byłoby przekazywanie publicznym rozgłośniom określonego procentu od VAT-u od reklam w mediach komercyjnych. To jest obiektywny wskaźnik: gdy jest kryzys i spadają przychody komercyjnych, mniej dostają też publiczni. Jedziemy wtedy na jednym wózku. To dużo bardziej sprawiedliwe niż stała kwota zapisana w ustawie – tłumaczy.
Mimo że zysk Radia Wrocław w ub.r. wyniósł 700 tys. zł i rosną przychody ze sprzedaży reklam, widać już oznaki kryzysu. Wycofują się sponsorzy, w związku z tym radio nie może wydać kolejnej płyty. Nie udaje się zwiększyć wpływów z reklamy internetowej. Mimo stworzenia profesjonalnego serwisu internetowego, którego trzonem są informacje lokalne, nadal zarówno strony Radia Wrocław, jak i Radia RAM mają zbyt niską oglądalność, by sprzedawać powierzchnię reklamową za znaczące kwoty. – To pole musimy jak najszybciej zagospodarować, dlatego zatrudniłem trzy osoby specjalnie w tym celu – przyznaje Paweł Majcher. Nie kryje, że przymierza się do startu w przyszłorocznym konkursie na kolejną kadencję.

 

Krzysztof Głowiński

 

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.