Wydanie: PRESS 07/2009

Interranking

Czy w dobie globalnych wyszukiwarek jest jeszcze sens wskazywania swoich ulubionych witryn? Dziś każdy może prowadzić własną, a dzięki agregatorowi wybranych źródeł śledzić u siebie to, co się dzieje w sieci. Nie oglądam już głównych stron polskiej prasy, nie sięgam do stron głównych portali. Nie oferują mi treści, których szukam. Często są zasilane lekko tylko przerobionymi depeszami agencyjnymi, coraz częściej dziennikarze przepisują z zagranicznych serwisów, czasem popełniając przy tym błędy. Dzięki wyszukiwarkom, RSS-om (ang. really simple syndication) oraz znajomym staram się docierać bezpośrednio do źródeł informacji. Linki otrzymuję różnymi kanałami: e-mailem, poprzez komunikator (Jabber.org), za pośrednictwem serwisów mikroblogowych, takich jak Blip.pl, lub przeglądając komentarze i logi własnego serwisu. Uważam się za przedstawiciela grupy tych internautów, dla których tradycyjne media nie są już organizatorem publicznej dyskusji, lecz raczej przedmiotem komentarzy, o ile poruszą któreś z hermetycznych, interesujących mnie zagadnień. Przekonał się o tym niedawno Dziennik.pl, kiedy zajął się sprawą Kataryny i anonimowości w sieci.
Chociaż mam obawy związane z potencjalnym zagrożeniem dla prywatności albo z rozwijaniem się informacyjnych monopoli, w poszukiwaniu źródeł korzystam oczywiście z niektórych narzędzi oferowanych przez spółkę Google. Poza podstawową wyszukiwarką jest to np. serwis News.google.pl (oraz analogiczny serwis w domenie .com) albo YouTube.com. Ten ostatni wykorzystuję głównie jako kanał dystrybucji swoich krótkich klipów. Długie filmy, np. takie jak nagrania z konferencyjnych wystąpień, publikuję w serwisie Vimeo.com, który nie jest kontrolowany przez giganta z Mountain View. Podobno w wirtualnej wiosce może być tylko jeden kowal, ale jest szansa na konkurencję, bo Microsoft wciąż depcze Google po piętach i ostatnio w sieci pojawiła się wyszukiwarka Bing.com. Duopol to nie prawdziwa konkurencja, ale jest lepszy od monopolu.
Z obowiązku przeglądam witryny urzędowe, takie jak: Sejm.gov.pl, Premier.gov.pl, Giodo.gov.pl, Uke.gov.pl, lub strony ministerstw. Od dawna twierdzę, że Biuletyny Informacji Publicznej, wraz z Bip.gov.pl, nie zdają egzaminu: są ubogie w informacje, nieaktualne, czasem powielają treści z „serwisów własnych” urzędów, wprowadzają chaos i niepewność. Smuci mnie, że utrzymywany jest stan, w którym każdy centralny urząd ma własną stronę, zamiast jednolitego serwisu informacyjnego administracji publicznej. Liczę, że w końcu pojawią się API (ang. application programming interface) do publicznych zasobów informacyjnych i wówczas zamiast sięgać do rządowych serwisów, zamiast szukać orzeczeń sądowych w Orzeczenia.nsa.gov.pl, www.trybunal.gov.pl lub Sn.pl, będę mógł swobodnie, bezpłatnie i automatycznie wykorzystywać publiczne dane w ramach swojego serwisu. Poukładam je wówczas w wygodny dla mnie sposób, nie zaś tak, jak chcą tego urzędnicy. I nie będę sam, bo ten sam sposób myślenia reprezentuje np. Orzecznictwo.net. Liczę przy tym na prawne instrumenty, które przyjdą wraz z transpozycją unijnej dyrektywy o ponownym wykorzystaniu informacji z sektora publicznego. Notabene – z serwisami Unii Europejskiej (zaczynając od Europa.eu) również należałoby coś zrobić, ponieważ niezwykle trudno znaleźć w nich materiały źródłowe dotyczące unijnego procesu legislacyjnego lub przejawów stosowania prawa.
Sięgam też do stron organizacji pozarządowych, które publikują własne raporty i opracowania. Polecam: Piit.org.pl, Kigeit.pl, Pike.org.pl, Eicta.org, Eff.org, Obserwatorium.org, Isoc.org.pl, Ffii.org i Edri.org. Oczywiście wiele interesujących tematów poruszają moi koledzy, dlatego staram się śledzić to, co pisze Tomek Rychlicki na Rychlicki.net, Krzysztof Siewicz na Ksiewicz.net albo Grzegorz Pacek w swoim serwisie Ip.pacek.name. Coraz więcej prawników publikuje w Internecie.
Jestem wikipedystą. Staram się wzbogacać zasoby Commons.wikimedia.org zdjęciami, które w większości udostępniłem tam jako public domain. Jeśli potrzebuję specjalistycznych narzędzi, szukam ich w serwisie Sourceforge.net. Stanowi on bogate repozytorium bezpłatnego oprogramowania udostępnionego na jednej z wolnych licencji. Regularnie odwiedzam strony poświęcone oprogramowaniu, z którego korzystam na co dzień, głównie w poszukiwaniu aktualizacji i dodatków, np. stronę popularnego programu graficznego Gimp.org.
Jeśli najdzie mnie ochota na dawkę absurdalnego humoru, zaglądam do serwisów Wulffmorgenthaler.com oraz Sinfest.net, by zobaczyć, co nowego wymyślili twórcy tych komiksów. Na świecie są miliardy twórców.


Moje typy:

www.drupal.org

Witryna poświęcona dynamicznie rozwijającemu się systemowi zarządzania treścią (CMS), którego stałem się ewangelistą. Aktualizacje oprogramowania, dodatki, dyskusje użytkowników i programistów, z których można się dowiedzieć, jak usprawnić lub wzbogacić oparty na tym systemie własny serwis internetowy.


www.blender.org
Jestem prawnikiem, ale fascynuje mnie świat grafiki trójwymiarowej. Poznaję go dzięki Blenderowi, darmowemu programowi 3D o otwartym kodzie źródłowym, którego społeczność rośnie w siłę. Dzięki niej w sieci jest coraz więcej podręczników, edukacyjnych materiałów wideo, bezpłatnych modeli i tekstur.

Piotr Waglowski, prawnik, publicysta i webmaster,
autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet

 

...

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.