Wydanie: PRESS 11/2004

Ranking

Zacznę od telewizji. Wykopki we wszystkich kanałach właściwie już się zakończyły, pojawiły się nowe sadzonki i teraz wszyscy plantatorzy czekają, komu szybciej i wyżej wzrośnie. W informacji najpóźniej swoje poletko zaczęły uprawiać „Wiadomości” TVP 1. Szkoda, bo chwastów przez lata narosło tam wiele. Trójka nowych prowadzących: Dorota Wysocka-Schnepf, Krzysztof Ziemiec i Michał Adamczyk wydaje się na razie mocno zagubiona. Wiem, wiem - żniwo wielkie, ale mam wrażenie, że robotników też jest zbyt wielu. Jest przecież jeszcze Kamil Durczok, który sam mógłby chyba wyhodować tę nową jakość, o której wspominał prezes Dworak. Pytanie tylko, jak mocno Durczok kojarzy się widzom z poprzednim, kwiecistym okresem „Wiadomości”? Powiem prosto w oczy, że chciałbym wcześniej oglądać film w Jedynce, w niedzielę zaś nie przepadam za daniami z ryb. Sum nie ma u mnie brania. Może powodem jest sam sum, który - jak się dowiedziałem - należy do ryb dennych. Moja siedmioletnia córka określiła scenografię „Wydarzeń” w Polsacie jako „barbiczkową”, co w połączeniu z niezmiennie piorunującą urodą Hanny Smoktunowicz może sprawiać wrażenie zbyt bajecznego świata. Materiały w „Wydarzeniach” są czasem za długie i odnosi się wrażenie, że na świecie i w Polsce nie tyle dużo, co długo się dzieje. Z życzliwym zaciekawieniem przyglądam się poczynaniom Tomasza Lisa w programie „Co z tą Polską?”. Powinien odnieść sukces i to niekoniecznie w kampanii prezydenckiej. Półżartem życzę mu, żeby ten program zawsze tak wychodził, jak wyszedł mu z programu Lech Wałęsa (żeby za tydzień wrócić). Później Lis rozmawiał z prezydentem Kwaśniewskim... Co będzie, jak skończą się prezydenci? Mam nadzieję, że wtedy zaprosi „Pierwszego”... i wcale nie mam na myśli Jaruzelskiego. Wyraziste jest „Prześwietlenie” w TVN 24, prowadzone przez Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego. Prześwietlają gości na tyle skutecznie, że od razu można się zorientować, kto nie ma kręgosłupa, kto jest zwichnięty, a kto ma pełno w miednicy i stara się to ukryć. Justyna Pochanke z „Faktów” TVN jest coraz częściej obiektem mojej zawodowej zazdrości. Od dawna już nużą mnie rozmowy z politykami, ale rozmowy Pochanke oglądam, bo wali polityków w twarz z klasą i z wdziękiem zerka, czy równo puchnie. To w telewizorze. A co w kiosku? Lekturę prasy codziennej rozpoczynam od „SuperFaktu” i apeluję do kolegów dziennikarzy, żeby nie udawali, że się brzydzą i nie czytają. Jestem w stanie uwierzyć, że nie zaglądają do dodatku „Europa” w „Fakcie”, bo to trudne i hermetyczne teksty, ale „Komentarze Gołej Baby” czyta każdy, bo są fajne i odkrywcze. W „Super Expressie” zwraca uwagę prognoza pogody, której nigdy nie czytałem, ale jak na nią patrzę, to od razu wzrasta mi ciśnienie i skacze biomet. Czytam za to rubrykę „Super Express uważa...”, ale trochę zbyt często dziękuję za uwagę. Oczywiście obowiązkowo przeglądam „Gazetę Wyborczą”, bo chcę wiedzieć, co powinienem myśleć. W „GW” najbardziej lubię dziennikarza sportowego Michała Pola - ale w telewizji, komentującego najpiękniejsze bramki Ligi Mistrzów. Uśmiechnięty, sympatyczny, naturalny, kompetentny. Gdybym był Romanem Abramowiczem, natychmiast bym go kupił, żeby komentował bramki londyńskiej Chelsea. Nawet po polsku! Abramowicz by zrozumiał, a reszta przecież się nie liczy. O piłce nożnej potrafi niebanalnie pisać Krzysztof Guzowski z „Rzeczpospolitej”. Jego teksty to mój stały fragment gry. A propos - u innych dziennikarzy parających się piłką już nie mogę czytać tekstów o: „przeciwnikach, którzy wysoko zawiesili poprzeczkę, postawili trudne warunki, mając więcej z gry dzięki większej efektywności przy finalizacji podań diagonalnych”. Takich językowych fauli nigdy nie popełnia sportowy felietonista „Rzeczpospolitej” Stefan Szczepłek, którego teksty są wysmakowane niczym podania Zinedine’a Zidane’a. We „Wprost” sympatią darzę duet Robert Mazurek - Igor Zalewski, ale w cyklach: „Trzy szybkie...” i „Z życia koalicji, z życia opozycji”. Mam jednak wrażenie, że dwa dni wcześniej niektóre ze skojarzeń już się pojawiły - w porannym programie RMF FM. Widać mamy podobne poczucie humoru. Czytając natomiast dłuższe artykuły tego duetu, dochodzę do wniosku, że w lepszej formie... są w krótszej formie. Odpowiednikiem Mazurka i Zalewskiego z „Wprost” jest w „Polityce” Janina Paradowska, która posługując się poważnym i wyszukanym językiem, uzyskuje dużo lepszy efekt komiczny niż wspomniana para rozbrykanych młodzieńców. Z całym szacunkiem, jest dwóch w Ojczyźnie felietonistów zajmujących się polityką. Maciej Rybiński w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej i Tomasz Olbratowski (nie na Litwie)... w RMF FM. O Olbratowskim nie piszę, bo przyjdzie po podwyżkę, Rybiński zaś dysponuje nieskończonymi (jak w kopalni Halemba Głęboka) pokładami zdrowego rozsądku. I co najważniejsze, od lat, cały czas jest na przodku. A na koniec mój konik mechaniczny. Może to i mało oryginalne, ale cóż zrobić, kiedy w moich żyłach płynie nie tylko eter, ale i odrobina wysokooktanowej benzyny. „Wysokie Obroty” „GW” jakoś mnie nie kręcą, chociaż niedawno przeczytałem w nich interesujący tekst Szczepana Mroczka o Subaru i Mitsubishi, w którym po raz pierwszy od dawna usłyszałem śpiew i drżenie koni mechanicznych. Natomiast tym, którzy wiedzą, „jak niesie na OS-ie” i „o co idzie w bolidzie”, mogę bez hamulców polecić dwa miesięczniki: „WRC Magazyn Rajdowy” (o rajdach) i „F1 Racing” (o wyścigach Formuły 1). Autor jest dyrektorem programowym RMF FM

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.