Temat: książki

Dział: PRASA

Dodano: Grudzień 26, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Egzemplarz nierecenzyjny. Handlem książkami zajmują się nawet najsłynniejsi z prasy

– Rozumiem, że recenzentom półki uginają się od darmowych książek, ale nie jest to działanie fair – mówi Michał Michalski, prezes Wydawnictwa ArtRage (fot. Tom Hermans/Unsplash.com)

Handlem książkami w drugim obiegu zajmują się i zajmowali nawet najsłynniejsi dziennikarze.

Konta na Allegro „Wszot1986” nie powstydziłaby się profesjonalna firma księgarska. Figuruje na nim przeszło sto ofert sprzedaży książek. Wśród wydawców oferowanych pozycji odnajdujemy firmy relatywnie niewielkie: Nisza, ArtRage, Pauza czy Lokator. Można jednak tu też kupić pozycje czołowych polskich wydawców, takich jak: Agora, Prószyński i S-ka, Znak, Rebis i Wydawnictwo Literackie.

Nie brakuje pozycji popularnych, np. „Kim jest pierwsza dama Ukrainy” Aliny Makarczuk, wydana przez Wydawnictwo Harde, należące do Grupy ZPR Media.

Ceny oferowanych na Allegro pozycji są przystępne, nierzadko koszt wysyłki stanowi połowę ceny książki. Niemal wszystkie tytuły mają najwyższe, pięciogwiazdkowe oceny.

Gdy dodaję produkt do koszyka, dowiaduję się, że sprzedawcą jest osoba prywatna, która nie wystawia faktur.

POKĄTNA SPRZEDAŻ

Właścicielem konta sprzedażowego na Allegro jest Wojciech Szot, dziennikarz działu Kultura „Gazety Wyborczej”. Na swojej stronie internetowej „Zdaniem Szota” przedstawia się jako „pracownik rynku książki od 15 lat” oraz „współtwórca księgarni internetowej i dwóch wydawnictw”.

O sprawie poinformował nas anonimowy wydawca, który w temacie maila napisał: „Prośba o interwencję. Nieetyczne zachowanie dziennikarza”. A dalej: „Mam na myśli sprzedaż przez pana Szota egzemplarzy recenzenckich książek na platformie Allegro – często niemal od razu po premierze, a w wielu przypadkach bez uprzedniego ich zrecenzowania czy jakiejkolwiek publicznej wzmianki o danym tytule. Tego rodzaju działania godzą nie tylko w zaufanie, jakim obdarza się recenzentów literackich, ale również w etos dziennikarski oraz zaufanie wydawnictw i czytelników. Traktowanie książek wyłącznie jako przedmiotów do obrotu, bez wykonania pracy recenzenckiej, jest – w mojej opinii – sprzeczne z misją i etyką zawodu, który pan Szot reprezentuje”.

Poszliśmy tym tropem. Wydawcy pytani przez nas też sugerują, że książki wystawione na sprzedaż na koncie Wojciecha Szota to często egzemplarze promocyjne i recenzenckie, rozsyłane za darmo przez wydawców do redakcji, krytyków literackich, dziennikarzy i blogerów książkowych.

Poproszona o sprawdzenie wskazanego konta na Allegro Anita Musioł, właścicielka Wydawnictwa Pauza, zauważyła książkę swojego wydawnictwa „Za otrzymane łaski” Valerii Parrelli. – Nie wiem, skąd właściciel tego konta ma książki, które sprzedaje w sieci – mówi Musioł. – Oczywiście nie mogę wykluczyć, że pochodzą z puli, którą wysyłam recenzentom, natomiast być może ktoś się po prostu pozbywa części prywatnego księgozbioru, sama tak czasem robiłam – dodaje.

– Ze względu na stale rosnące koszty i relatywnie niski poziom czytelnictwa w Polsce na jakościowych książkach zarabia się przeważnie słabo albo wcale – mówi nam jeden z wydawców proszących o zachowanie anonimowości. – Dlatego bardzo nas irytuje, gdy jeden z krytyków i dziennikarzy zarabia na pokątnej sprzedaży otrzymywanych za darmo książek. A już szczególnie nas boli, gdy sprzedaje je przed oficjalną premierą – dodaje.

DWA OBIEGI

Katarzyna Kończal, zastępczyni redaktora naczelnego Wydawnictwa Poznańskiego, stwierdza: – Od lat mamy do czynienia z dwoma obiegami książek: oficjalnym i nieoficjalnym, opartym na sprzedaży na platformach sprzedażowych: Allegro, OLX czy Vinted. Przed laty niektóre wydawnictwa starały się to ograniczać, specjalnie oznaczając egzemplarze promocyjne, nieprzeznaczone do sprzedaży. Nic to nie dało, bo i tak były sprzedawane na prywatnych kontach, a wydawcy ponosili dodatkowe koszty za wydanie osobnej wersji.

Aleksandra Parzyszek, dyrektorka marketingu Wydawnictwa SQN, zaznacza, że nie zawsze wysyła darmowe książki promocyjne przed premierą. – W przypadku pozycji już rozpoznawalnych autorów do promocji wystarczy informacja, że napisał nową książkę. Tak było np. z powieścią Jakuba Małeckiego „Korowód”, której nie promowaliśmy przed premierą. Jednak w większości promujemy debiuty, wysyłamy darmowe egzemplarze recenzentom: zwykle ok. stu egzemplarzy. I dodaje: – Szczególnie zależy nam na reklamie w internecie. Zdarza się więc, że płacimy blogerom internetowym za promocję książki w sieci nawet od 5 do 8 tys. zł, jeśli mają odpowiednio duże zasięgi. Sama kwota egzemplarza recenzenckiego jest więc relatywnie mała i chyba wszyscy wydawcy pogodzili się z tym, że trzeba ją ponieść – dodaje Parzyszek.

SZKODLIWE DLA BRANŻY

Duże wydawnictwa zapewniają, że darmowe książki wysyłają tylko tam, gdzie dzieje się to bez szkody dla ich interesów. – Mamy wyselekcjonowaną grupę recenzentów, przez dziesięciolecia wypracowaliśmy metodę, dzięki której książki za darmo trafiają tam, gdzie powinny – mówi Tomasz Szponder, prezes Wydawnictwa Rebis.

Mniej pewnym tonem wypowiadają się przedstawiciele niewielkich kapitałowo firm wydawniczych.

– Zgodnie z umowami licencyjnymi również od rozdanych za darmo egzemplarzy musimy płacić tantiemy autorom – mówi Michał Michalski, prezes Wydawnictwa ArtRage o kapitale zakładowym w wysokości 6,9 tys. zł, które ma wyłączne prawo do polskich wydań powieści Jona Fossego, laureata literackiej Nagrody Nobla w 2023 roku. – Nie podejmuję się oceny prawnej ani moralnej praktyk polegających na sprzedaży darmowych egzemplarzy. Rozumiem, że recenzentom półki uginają się od darmowych książek, ale nie jest to działanie fair – podkreśla Michał Michalski.

W ocenie praktyk panujących na polskim rynku wydawniczym wydawcy nie chcą operować nazwiskami. – Poprzez odchudzanie działów kultury dziennikarzy tradycyjnych mediów znających rynek można policzyć na palcach jednej ręki: Michał Nogaś z Trójki i magazynu „Książki” Agory, Wojciech Szot z „Gazety Wyborczej”, Justyna Sobolewska z „Polityki” i Marcin Meller, który pisze w internecie – opowiada szef niewielkiego wydawnictwa. – Dlatego nikt z nas raczej nie będzie występował z krytyką wobec tych konkretnych osób – dodaje.

A lista złych praktyk w branży jest podobno długa.

***

To tylko fragment tekstu Jana Fusieckiego. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy "Press": Antoni Słodkowski, bracia Karnowscy, Szymon Hołownia i AI

Press

Jan Fusiecki

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.