Czterodniowy tydzień pracy w reklamie? Zdaniem szefów to na razie niewykonalne
– Praca w trybie czterodniowym dla agencji reklamowej jest nie do zrealizowania tak długo, jak długo klienci będą pracować 5 dni – uważa Kinga Grzelewska (fot. Pexels.com)
Startuje rządowy pilotaż, który pozwala pracować krócej bez utraty wynagrodzenia. 14 sierpnia ruszył nabór wniosków od firm chcących wprowadzić czterodniowy tydzień pracy. Zdaniem szefów agencji reklamowych taki tryb w ich branży nie sprawdzi się bez zmian systemowych.
Dorota Mazur, CEO Havas Creative Network, nie przewiduje w swojej firmie skrócenia czasu pracy i wyjaśnia, że w branży reklamowej funkcjonuje zadaniowy tryb działania. – To znaczy, że są momenty, kiedy pracy jest bardzo dużo, ale są też takie, że np. przez kilka dni nie dzieje się praktycznie nic. Nie wymagamy wtedy od nikogo realizacji dodatkowych zadań, choć wiemy, że część osób zwyczajnie nie pracuje, tylko zajmuje się swoimi sprawami. Ale oczekujemy, że te chwile luzu "oddadzą" agencji w momentach przygotowań do przetargu – tłumaczy.
"Najpierw na ten system muszą przejść klienci"
Dorota Mazur dodaje, że klienci mają pięciodniowy tydzień pracy, więc nie wie, jak agencja mogłaby przejść na czterodniowy. – Kiedy czas pracy zmieni się systemowo, tzn. państwo polskie ogłosi, że wszyscy teraz tak pracują, to my się oczywiście z radością dostosujemy. Ale w żadnym innym przypadku – zaznacza Mazur.
Czytaj też: Na reklamę kinową w pierwszym półroczu najwięcej wydały media. Dane Kantara
Wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy nie rozważa również Kuba Sagan, co-founder Feeders Agency.
– Jak czterodniowy system stanie się ogólnie obowiązujący, to nie będziemy się opierać i z przyjemnością go u siebie wdrożymy – zapewnia Sagan i dodaje: – Ale najpierw na ten system muszą przejść wszyscy nasi klienci. Co mamy odpowiedzieć tym klientom, którzy są w trakcie realizacji kampanii i czegoś od nas potrzebują? Że w piątki nie pracujemy? Albo poprosić ich, żeby poczekali do poniedziałku, mimo że w tym czasie wydarzy coś pilnego i wymagającego szybkiej interwencji?
– Agencje reklamowe to firmy świadczące usługi, więc muszą odpowiadać na potrzeby klientów, kiedy te się pojawią – stwierdza Kinga Grzelewska, managing partner and creative director MullenLowe Warsaw. – Klienci nie będą się dostosowywać do naszego skróconego trybu pracy, tylko poszukają agencji, która będzie pracować tyle samo, co oni. Taka jest specyfika tego zawodu i wszyscy, którzy podejmują pracę w agencji, zdają siebie z tego sprawę – przypomina Grzelewska.
W 2021 roku testy krótszego tygodnia pracy prowadziła platforma InStreamly, jednak jak wyjaśnia Maciej Sawicki, CEO i współzałożyciel spółki, po kilku kwartałach testu zrezygnowano z czterotygodniowego tygodnia pracy. – Nadal stosujemy nielimitowane urlopy, pełną asynchroniczność pracy i minimalizujemy twarde reguły organizacyjne. Pracujemy w oparciu o zaufanie i efekty, a nie obecność czy liczbę godzin – podkreśla.
Podobne testy prowadziła agencja Contelia, która pilotażowy program wolnych piątków raz w miesiącu wprowaodziła od 1 lipca 2022 roku. Test został jednak zaiweszony po około roku i do niego nie wrócono. – Nadal myślimy o tym koncepcie – stwierdza Marta Smyrksa, head of business w agencji.
Czterodniowy tydzień pracy głównie zagrywką PR-ową?
Agnieszka Wasilewska, CEO Ogilvy Polska, opowiada, że agencja przedłużyła pracownikom sierpniowy weekend i dała im wolne 14 sierpnia. – Tylko jeden dzień, w dodatku przed długim weekendem, a i tak wymagało to miesięcznego przygotowania: poinformowania naszych klientów z wyprzedzeniem, przypominania, że tego dnia nas nie ma, a wcześniej uzyskanie zgody od każdego z nich z osobna.
Czytaj też: Radiowcy: rynek reklamy radiowej wzrósł o 6 proc. w pierwszym półroczu
– Jak niby mielibyśmy to powtarzać co tydzień? To po prostu niewykonalne. Wymagałoby zmiany w całej branży, także po stronie klientów. Inaczej agencje, które zdecydują się na skrócony tydzień pracy, szybko odczują tego skutki, choćby w postaci odpływu i klientów i pieniędzy – uważa Wasilewska.
Kinga Grzelewska z MullenLowe Warsaw nie ma wątpliwości: – Praca w trybie czterodniowym dla agencji reklamowej jest nie do zrealizowania tak długo, jak długo klienci agencji będą pracować 5 dni. Dopóki odgórnie, systemowo w całym kraju tryb pracy się nie zmieni i rząd nie wdroży czterodniowego w całej Polsce i nie zastosują go wszyscy nasi klienci, my nie będziemy niczego zmieniać i obiecywać naszym pracownikom.
Zdaniem Doroty Mazur z Havas Creative Network ogłoszenie przejścia na czterodniowy tydzień pracy to zagrywka głównie PR-owa, pod którą podpisują się małe agencje – z małą ilością struktur i projektów. – To sposób na powiedzenia czegoś fajnego o sobie bez konsekwencji – uważa Mazur.
Zgadza się z tym Kinga Grzelewska. – Butik kreatywny, prowadzący dwa projekty w dwie osoby, może sobie rozplanować pracę na cztery dni, bo prawdopodobieństwo pojawienia się potrzeby szybkiej reakcji na niezaplanowane zdarzenia jest minimalne. Mało tego – oni mogą sobie np. dać wolny cały tydzień, albo i nawet więcej. Ale w przypadku każdej innej agencji, prowadzącej wiele ciągłych projektów, to jest niewykonalne – komentuje szefowa MullenLowe Warsaw.
Maciej Sawicki z InStreamly stwierdza, że w wypadku jego firmy skrócony czas pracy miał sens ideowy i wartościowy cel – poprawę dobrostanu pracowników i efektywności. – Badania potwierdzają, że mniejsza liczba godzin często działa na korzyść zarówno pracowników, jak i firm. Natomiast u nas sztywne narzucenie jednego dnia wolnego (piątek) wprowadzało zakłócenia, jako że działamy globalnie, obsługujemy setki kampanii równocześnie, a do tego pracujemy asynchronicznie. Taka formuła nie pasowała do naszej codzienności – podkreśla. Dodaje, że odgórne założenie czterodniowego tygodnia pracy było dla spółki ograniczające. – Staramy się tworzyć przestrzeń organizacyjną z możliwie małą liczbą zasad, a dużą autonomią. Znacznie lepiej działa u nas model, w którym to pracownicy decydują, którego dnia będą pracować mniej, albo którego w ogóle nie będą pracować – tłumaczy.
Problemy skróconego czasu pracy
Maciej Sawicki, CEO InStreamly, przyznaje, że w trakcie testów zauważono negatywne skutki czterodniowego dnia pracy. – Pracujemy w różnych strefach czasowych, często z klientami z kilku kontynentów równocześnie. Trudno było wytłumaczyć, że cały zespół jest wtedy „niedostępny". I choć w dni robocze ludzie często pracowali efektywniej, to sztywny dzień wolny bardziej przeszkadzał niż pomagał – opowiada.
Czytaj też: Łukasz Borek chief influencerem & adtech officerem Wondrlab w Polsce. Pokieruje też Opportune Europe
Marta Smyrska z agencji Contelia stwierdza, że wolne piątki to świetny benefit, który pomaga równoważyć pracę, ale w pracy agencyjnej są bardzo kłopotliwe. – Czasami, zamiast zmniejszać stres, to go zwiększają, bo pracę rozplanowaną na 5 dni trzeba wykonać w 4 dni. Wolne piątki wymagają od całej organizacji dodatkowego wysiłku. Od nas wymagały np. wyznaczania dyżurów w wolne dni (zwłaszcza wtedy, gdy kończyliśmy większy projekt albo wysyłaliśmy coś do druku). W swoich sprintach mamy też zadania cykliczne, które często wypadają właśnie w piątki. Nie każde zadanie możemy przepisać na inny dzień – wyjaśnia. Ona też zwraca uwagę, że dla klienta pracującego w klasycznym modelu fakt, że agencja działa w inny sposób może być nie tylko niezrozumiały, ale wręcz kłopotliwy. Zwraca uwagę, że jeśli ktoś wysyła agencji brief w piątek rano, a odpowiedź dostanie dopiero w poniedziałek, rodzi się frustracja.
Brzoska i Stanowski
Tuż po ogłoszeniu pilotażu skróconego czasu pracy, w sieci pojawiły się posty wyśmiewające testy rządu. Prym w negatywnych komentarzach wiedli politycy związani z Konfederacją oraz Rafał Brzoska z InPostu i Krzysztof Stanowski.
Czytaj też: Trzy nowe osoby w agencji Asap&Asap. Rozbudowa związana z liczbą projektów
Marta Smyrksa stwierdza, że ośmieszanie idei często wynika z braku zrozumienia albo ze strachu. W jej opinii pracodawcy nie powinni się tego projektu bać, a powinni zrozumieć, że świadczenie pracy może przybierać niestandardowe formy. Zwłaszcza, że pracujący zawodowo Polacy gwałtownie się starzeją, rośnie ich obciążenie pracą i (koniecznym do wykonywania pracy) samorozwojem. Nasz obecny model pracy wymaga zmiany i rozwiązań systemowych. Zwraca zarazem uwagę, że o ile w branży kreatywnej czy technologicznej takie rozwiązanie wydaje się realne, o tyle w innych sektorach może rodzić poczucie niesprawiedliwości. – Rodzi się pytanie co z pracownikami urzędów, ochrony zdrowia czy sklepów? Czy wolne piątki będą luksusem tylko dla wybranych? – pyta.
Maciej Sawicki: – Zastanawiam się, czy równie sceptycznie podchodziliby do zmiany sprzed niespełna wieku, kiedy tydzień pracy zredukowano z sześciu do pięciu dni. Dlaczego dziś, przy obecnym poziomie rozwoju technologii, nie mielibyśmy eksplorować kolejnego kroku? Chodzi przecież o to, by pracując mniej, być równie zamożnym, a przy tym zdrowszym i szczęśliwszym.
Czytaj też: Edward Miszczak: TVN nie chciał, by Hubert Urbański prowadził "Milionerów" w Polsacie
(AMS, 19.08.2025)










