Haracz za święty spokój. Wydawcy oferują samorządom przychylne teksty za pieniądze

Zarzuty stosowania szantażu przez wydawców padają w całej Polsce. Pieniądze, jakie za święty spokój mieliby płacić wójtowie i burmistrzowie, nigdy nie są duże (fot. Afa Pixx/Krzysztof Wellman/PAP)
To nie jest zorganizowany gang, choć posługują się podobnymi metodami. Do małych samorządów docierają wydawcy darmowych gazetek i bezwartościowych serwisów internetowych, by zaoferować biznes: za niewielkie pieniądze będą o gminie pisać dobrze. Za darmo nie będą pisać wcale albo… źle.
O procederze słyszeli lokalni wydawcy. Mateusz Orzechowski, prezes działającej na Lubelszczyźnie Grupy Wydawniczej „Wspólnota”, wspomina o Łukowie. – Ale nie powiem kto, bo za rękę go nie złapałem, natomiast słyszałem pogłoski.
O podobnej sytuacji mówi Jerzy Jurecki, wydawca „Tygodnika Podhalańskiego”. Interes w stylu „przychylność za pieniądze” miał zaproponować wójtowi jednej z podzakopiańskich gmin lokalny portal.
Andrzej Andrysiak, wydawca „Gazety Radomszczańskiej”, mówi: – U mnie chyba nie ma takich przypadków, bobym wiedział, ale za miedzą i owszem, coś słyszałem.
Za miedzą zaczyna się rozległy powiat częstochowski. W nim, kilka kilometrów na południe od Częstochowy, leży niewielka Poczesna. W międzywojniu zaczęto tam wydobywać rudę żelaza, ale górnicza prosperity nie trwała długo. Miejscowe kopalnie zamknięto w 1985 roku, a po górnictwie pozostały młotki w gminnym herbie. Dziś Poczesna liczy niespełna 800 mieszkańców, w całej gminie jest ich około 12,5 tys., w tym sporo uciekinierów z Częstochowy, którzy zapragnęli mieszkać poza miastem.
Z rozliczenia budżetu za 2023 rok (nowszego na razie nie opublikowano) wynika, że gmina do najbiedniejszych nie należy. Jej dochody to prawie 72 mln zł, z czego jedną trzecią pochłaniają wydatki na oświatę i wychowanie. Drugi ważny punkt to środki na promocję – prawie 287 tys. zł, w tym ponad 208,6 tys. zł na „zakup usług pozostałych”. I tam miałaby się znaleźć kwota 36 tys. zł na promocję gminy w prasie, a dokładniej na święty spokój jej władz.
O szantażu napisał pod koniec stycznia w serwisie ZyciePoczesnej.pl jego wydawca Paweł Gąsiorski. Informację otrzymał od jednego z urzędników. „Chodzi o bezpłatną gazetkę, która od kilku miesięcy atakuje w swoich publikacjach wójta i jego zastępcę. Jeżeli wójt nie zapłaci i nie podpisze umowy, gazetka ta będzie publikować na jego temat same sensacyjne informacje. Za to za haracz w wysokości ok. 3 tys. zł miesięcznie zacznie zamieszczać same superlatywy” – opisywał Gąsiorski w swoim serwisie. Wójt Poczesnej Artur Sosna kontaktował się potem z dziennikarzem i potwierdził informacje, jednak nie podjął żadnych innych kroków.
Paweł Gąsiorski prowadzi kilkanaście portali gminnych w powiecie częstochowskim. W rozmowie z „Press” deklaruje, że nie dostaje żadnych pieniędzy od gmin, dzięki czemu może o kolejnych władzach pisać rzetelnie. – Mogę krytykować każdą władzę – mówi, ale zastrzega, że nie czepia się bezpodstawnie. – Zawsze mam potwierdzenia i sprawdzam informacje.
Do takiego wniosku musiał wielokrotnie dochodzić również częstochowski sąd. Gąsiorski stawał przed nim kilkadziesiąt razy z zarzutami zniesławienia gmin i ich organów. Przegrał zaledwie w dwóch przypadkach.
– Nie chodzi mi o te sprawy, ale o czas, jaki muszę każdorazowo poświęcać na przyjazd do sądu – mówi. – Dlatego muszę mieć sprawdzone informacje. Niczego nie wymyślam.
Gąsiorski od kilku lat jest też szefem struktur Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Katowicach, a od ostatniego zjazdu walnego – również członkiem zarządu. Deklaruje, że zależy mu na sprawach dziennikarzy, a nie na polityce uprawianej w stowarzyszeniu.
UDERZ W STÓŁ
Gazetą, która miała zaproponować wójtowi Poczesnej spokój za 3 tys. zł miesięcznie, jest bezpłatny miesięcznik „W Powiecie”, wydawany przez działającą od 2016 roku spółkę Kingmaker. Jej kapitał to kodeksowe 5 tys. zł, a podstawowa działalność – komunikacja międzyludzka i marketing, ale w KRS wpisano też działalność wydawniczą.
„W Powiecie” deklaruje, że jest największą gazetą w regionie – w stopce podaje nakład 23 tys. egzemplarzy, które mają trafiać do powiatów częstochowskiego i kłobuckiego, a ostatnio również myszkowskiego. Dla porównania, średnia sprzedaż regionalnego „Dziennika Zachodniego” w ostatnim kwartale wynosiła 6256 egzemplarzy na wydanie. Ale akurat w rejonie Częstochowy „Dziennik Zachodni” nie jest szczególnie popularny.
– Nie wiem, czy tyle drukują. Wydaje mi się, że mniej. Jak jest czołówka z gminy, to po prostu dają więcej gazet lokalnie – uważa Gąsiorski. Zawartość 24-kolumnowej gazetki też nie jest imponująca. To informacje, które można znaleźć na stronach gminnych czy w aktualnościach policji. Zdjęcia również pochodzą z ogólnodostępnych serwisów. Choć czasem „W Powiecie” drukuje też sensacje – głównie na temat władz niektórych gmin. Albo na temat Gąsiorskiego, którego nazywa „blogerem” czy „sołtysem z Cisia”, bo taką funkcję kiedyś pełnił.
Gąsiorski zwraca uwagę na przypadek gminy Miedźno, znanej głównie z tego, że na jej terenie we wrześniu 1939 roku rozegrała się bitwa pod Mokrą. Wójtem została tam w ubiegłym roku wcześniejsza radna Ewelina Stobiecka. W czasie kampanii odmówiła rozmowy z „W Powiecie”, a potem gazeta dość nieprzychylnie pisała o niej przez kilka miesięcy.
– A teraz nagle same superlatywy – mówi Gąsiorski i podaje inne przykłady. Zmiana burmistrza w podczęstochowskiej Blachowni oznaczała koniec współpracy z miesięcznikiem i początek krytycznych materiałów. W Poczesnej miało być podobnie. – Po mnie też jechali w każdym numerze, jak gminy płaciły – dodaje. Bo z gminami miał na pieńku. Czepiał się transportu, opłat za śmieci, a czasem dziwnych wydatków władzy. W ten sposób nie buduje się popularności.
W pierwszym tegorocznym numerze Piotr Biernacki, naczelny „W Powiecie”, również „przejechał się” po Gąsiorskim, odnosząc się do jego artykułu. Sporo miejsca poświęcił kreowaniu wizerunku konkurenta, przypominając, że prowadził serwisy pornograficzne.
– Tak, sprzedawałem do nich ruch. I przyznaję się do tego otwarcie – mówi Gąsiorski.
Biernacki twierdzi, że to gmina Poczesna zainicjowała współpracę reklamową z jego gazetą. Powołuje się też na e-mail od Roberta Kępy, zastępcy wójta, w którym gmina pytała różne lokalne redakcje o ceny reklam.
Do spotkania z przedstawicielami redakcji miało dojść w połowie stycznia i, jak zapewnia Biernacki, do samorządowców poszedł wyraźny przekaz: wykupienie całorocznej reklamy nie będzie miało wpływu na treści. „W Powiecie” faktycznie publikuje materiały gmin, ale te oznacza jako sponsorowane i stosuje dla nich oddzielny layout. Inna sprawa, że umieszczane obok teksty redakcyjne niewiele się różnią od tych sponsorowanych: otwarcie drogi w gminie, konkurs pisanek, sukces koła gospodyń wiejskich – ot tyle, ile publikują gminne biuletyny.
Do radnych trafił inny komunikat. Wspomniany Robert Kępa miał na jednej z komisji powiedzieć, że w zamian za współpracę reklamową gazeta będzie przychylna Poczesnej. Taka informacja pojawiła się nie tylko we „W Powiecie”, ale również w komentarzach w serwisie ZyciePoczesnej.pl. Sam Kępa zaprzecza i twierdzi, że radnym powiedział o konieczności odbudowania wizerunku gminy i planowanej współpracy z miesięcznikiem.
Redakcja „W Powiecie” miała nawet zwrócić się do gminy z pytaniem, czy wywierała naciski na jej władze. „Urząd Gminy Poczesna nie będzie komentował sensacyjnych informacji” – odpowiedział w mailu zastępca wójta. Ten sam zastępca miał ponoć twierdzić w październiku ubiegłego roku, że to „Gąsiorski nas szantażuje”. Tak przynajmniej napisał Biernacki.
***
To tylko fragment tekstu Ryszarda Parki. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy "Press": rozmowa z Wałkuskim, sylwetka Turskiego, pięć lat podcastu Rosiaka
Ryszard Parka
