Polscy wydawcy negocjują z big techami. Brytyjscy liczą na 2,2 mld funtów od Google
W Wielkiej Brytanii powinności Google wobec wydawców oszacowano na 2,2 mld funtów (fot. Fazary Ismail/PAP/EPA)
Polscy wydawcy w ciągu kilku najbliższych miesięcy mają określić roszczenia i ustalić, jakie dokładnie kwoty należą im się z tytułu wykorzystywania treści przez firmy big tech. W Wielkiej Brytanii już takie badania częściowo przeprowadzono. Według Public Interest Foundation (PINF) brytyjskim wydawcom od 2023 roku tylko od Google należy się 2,2 mld funtów.
W Polsce w związku z wejściem nowelizacji ustawy o prawie autorskim implementującej unijną dyrektywę DSM (Digital Single Market) wydawcy negocjacje z big techami rozpoczęli z początkiem roku. Rozmowy mają doprowadzić do oszacowania i wypłaty wynagrodzeń za użycie treści dziennikarskich.
Wydawcy i dziennikarze bez stosownych wynagrodzeń
– Te dane z całą pewnością pozostaną niejawne. Powinniśmy przeanalizować i wykorzystać metody szacowania wynagrodzeń w krajach, gdzie już doszło do porozumienia: w Kanadzie, Australii lub we Francji – mówi "Presserwisowi" mec. Jacek Wojtas, prawnik Izby Wydawców Prasy.
Czytaj też: W kolejnym starciu wydawców z Big Techami będzie chodzić o AI w wyszukiwarkach
– Z całą pewnością w krajach, w których przyjęto mechanizm wsparcia instytucji państwa w procesie negocjacji wydawców z big techami (do takich krajów należy Polska, która przewiduje mediacje przez prezesa Urzędu Kontroli Elektronicznej), osiągnięcie konsensusu będzie łatwiejsze – dodaje.
– Kwoty są przedmiotem negocjacji. Internet cały czas ulega zmianom. Dawniej wyszukiwarki internetowe prowadziły do artykułów prasowych. Dziś przeszło połowa internautów pozostaje w wyszukiwarce i nie wchodzi na strony należące do wydawców. Platformy internetowe zarabiają na treściach redakcyjnych, ale nie ponoszą kosztów wyprodukowania treści – wydawcy, a co za tym idzie i dziennikarze, nie otrzymują stosownych wynagrodzeń – zauważa Jacek Wojtaś.
2,2 mld funtów od Google'a w Wielkiej Brytanii?
Prawnik Izby Wydawców Prasy stwierdza, że implementacja dyrektywy art. 99 Prawa autorskiego daje wydawcom prawo do otrzymywania od usługodawcy, a więc platform cyfrowych, aktualnej informacji o użytych teściach oraz wglądu w niezbędnym zakresie w dokumentację usługodawcy mającą istotne znaczenie dla określenia wysokości wynagrodzenia należnego wydawcy.
Czytaj też: Fundacja Panoptykon: Prezes UKE nie może mieć za dużych uprawnień do blokowania treści w sieci
– Art. 99 Prawa autorskiego stanowi też, że strony, określając wysokość wynagrodzenia za korzystanie z prawa rozporządzania publikacją prasową, uwzględniają wszystkie istotne okoliczności, w szczególności przychody uzyskiwane pośrednio lub bezpośrednio przez usługodawcę z tytułu zwielokrotniania lub publicznego udostępniania publikacji prasowych wydawcy, w szczególności przychody uzyskiwane z reklamy w ostatnich dwóch pełnych latach obrotowych poprzedzających dzień złożenia oferty przez jedną ze stron oraz rodzaj zwielokrotnianych lub publicznie udostępnianych publikacji prasowych – mówi Jacek Wojtaś.
W Wielkiej Brytanii sprawy są znacznie bardziej zaawansowane. Informację, że tylko od 2023 roku Google powinien był wypłacić wydawcom z Wielkiej Brytanii 2,2 mld funtów podał serwis Press Gazette. Jednocześnie oszacował, że Google w ramach programu Showcase wypłaca ok. 30 mln funtów rocznie 240 tamtejszym wydawcom.
"Google nie dzieli się sprawiedliwie zyskami"
PINF we współpracy z FehrAdvice w badaniu ankietowym na 1484 osobach sprawdziła, jaka jest faktyczna wartość treści dziennikarskich. Ok. 82 proc. uczestników badania stwierdziło, że korzysta z wyszukiwarek w celu znalezienia wiadomości. 67 proc. korzystających z wyszukiwarki Google uzyskuje wszystkie potrzebne informacje w wynikach wyszukiwania bez konieczności klikania poza nią (zjawisko zero click search). Z kolei 66 proc. badanych uznało, że uwzględnienie źródeł krajowych i lokalnych poprawia jakość wyników wyszukiwania Google.
Czytaj też: PiS składa wniosek o zakaz wstępu na teren Sejmu dla Wojciecha Czuchnowskiego
Badacze potwierdzili tym samym, że wyszukiwarka stała się docelowym źródłem treści informacyjnych, a nie tylko ich agregatorem, który przesyła ruch do wydawców. "To dostawcy wiadomości są odpowiedzialni za tworzenie i weryfikację treści wiadomości, zatrudniają dziennikarzy, badają historie i ponoszą ryzyko prawne. Ich praca przyczynia się do zysków Google, ale Google nie dzieli się z nimi zyskami sprawiedliwie" – czytamy we wnioskach z badania.
PINF, powołując się na dane IAB Europe, oszacował, że w 2023 roku Google wygenerował na rynku brytyjskim 16,7 mld funtów przychodów z reklam w wyszukiwarce. 55 proc. z tej sumy (aż 8,5 mld funtów) pochodziło tylko z wyszukiwań treści informacyjnych pochodzących od wydawców. Na podstawie obliczenia założonego podziału wpływów z reklam w wyszukiwarce w stosunku 60:40 dla Google, PINF oszacował, że koncern Google jest winien brytyjskim wydawcom 2,2 miliarda funtów. I to tylko od 2023 roku.
Rzecznik Google w odpowiedzi przekazał serwisowi, że badanie wprowadza w błąd, a podobne rezultaty podane w innych krajach zostały obalone. "Mniej niż 2 proc. wszystkich wyszukiwań to zapytania dotyczące wiadomości, a na zdecydowanej większości z nich nie wyświetlamy reklam ani nie zarabiamy".
Czytaj też: Podsumowania roku i prognozy na 2025. Telewizja i streaming
(JF, 03.02.2025)