Ruszy druga aukcja na 5G, ale wdrożenie systemu pozostaje w sferze życzeń
Aukcja na pasma niskich częstotliwości, dążąca do stworzenia możliwości wprowadzenia technologii 5G na terenie całej Polski, ma być ogłoszona za dwa tygodnie (fot. Grzegorz Michałowski/PAP)
Przed czterema laty Polska była w światowej czołówce w zakresie wdrażania technologii mobilnych. Z powodu ingerencji polityków znalazła się daleko za najlepszymi. Wdrożenie piątej generacji sieci komórkowej jest obecnie mało realne.
Za dwa tygodnie Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) ma ogłosić aukcję na siedem rezerwacji z pasma 700 MHz i 800 MHz, która ma umożliwić wdrożenie technologii mobilnej 5G na terenie całego kraju.
Aukcja na pasma niskich częstotliwości oczekiwana od lat
– To pasma niskich częstotliwości – wyjaśnia Piotr Mieczkowski, dyrektor zarządzający w Fundacji Digital Poland. – Mają małą przepływowość, ale jedną anteną można nimi pokryć obszar sięgający nawet 30 kilometrów kwadratowych. Tego rodzaju pasma ma służyć do wdrożenia technologii 5G na terenach słabo zaludnionych, wzdłuż głównych dróg, tras kolejowych, w miejscach, w których liczna użytkowników telefonii komórkowej jest zdecydowanie mniejsza niż na terenie dużych miast – mówi "Presserwisowi".
Czytaj też: Meta testuje system rozpoznawania twarzy na Facebooku. Wcześniej platforma z niego zrezygnowała
Aukcja na pasma niskich częstotliwości, umożliwiające wdrożenie technologii mobilnej, była oczekiwana od lat. – Telewizje wykorzystywały je do nadawania naziemnego sygnału, ale zostały zobowiązane do ich zwolnienia – mówi Piotr Mieczkowski.
W 2022 roku zrobiono wyjątek dla Telewizji Polskiej. – Oficjalnie z powodu wojny w Ukrainie. Ówczesne władze mówiły, że przeniesienie sygnału na inne częstotliwości może wywołać niepokój w grupie odbiorców telewizji naziemnej. Branża była jednak przekonana, że faktycznym powodem pozostawienia TVP na pasmach niskich częstotliwości były ubiegłoroczne wybory parlamentarne. PiS obawiał się, że zmiana zmniejszy zasięg dotarcia ówczesnej propagandy – tłumaczy dyrektor Fundacji.
Również z powodów politycznych o trzy lata opóźniła się aukcja na częstotliwości w paśmie C, od 3,4 do 3,8 GHz, która miała umożliwić wprowadzenie 5G na terenie dużych skupisk ludności. Została ogłoszona w 2020 roku, ale UKE odwołał ją, argumentując, że nie może być przeprowadzona w czasie pandemii.
Wymagane inwestycje sprzętowe
– Padł też argument, że ówczesny prezes UKE Marcin Cichy, który ogłosił aukcję, nie jest zdolny do działań w oparciu o dyrektywę Parlamentu Europejskiego – europejski kodeks łączności elektronicznej (European Electronic Communications Code, EECC). Został odwołany, tak jak i aukcja. Nieoficjalnie mówiło się, że powodem tych decyzji były naciski administracji Donalda Trumpa, który chciał wykluczyć firmy chińskie z budowy sieci 5G w Polsce – wspomina dyrektor zarządzający w Fundacji Digital Poland.
Czytaj też: Jarosław Juszkiewicz w kampanii Sportowego Orlenu. "Powitanie ludzkiego głosu"
UKE aukcję na częstotliwości w paśmie C rozstrzygnął dopiero w listopadzie ub.r. Zwycięzcami zostali wiodący operatorzy telekomunikacyjni: Polkomtel (sieć Plus), P 4 (Play), Orange Polska i T-Mobile Polska.
– Nie oznacza to, że 5G w miastach ma docelowe osiągi, czyli opóźnienia rzędu kilku milisekund, takie jak w światłowodzie – mówi Piotr Mieczkowski. – Wynika to z przyjętej architektury systemu. Te same, stare rutery odsługują 5G, ale sieć 4G, starsze generacje się miksują. Aby uzyskać jakość 5G, powinno się wprowadzić rozwiązanie rdzeniowe 5G Standalone, które nie wymaga integracji z infrastrukturą starszych generacji – dodaje.
Powszechne wprowadzenie rozwiązania Standalone wymaga inwestycji sprzętowych. – Na to się nie zanosi, bo panuje powszechna niepewność związana z projektem nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa, który wprowadza kategorię dostawcy wysokiego ryzyka, co jest odbierane jako próba wyeliminowania z polskiego rynku firm z Azji – mówi Piotr Mieczkowski.
Polska daleko za liderami
Przez opóźnienia we wprowadzaniu 5G Polska zajmuje dalekie, 47. miejsce w światowym rankingu prędkości internetu mobilnego. Z indeksu opublikowanego we wrześniu przez Ookla, prowadzące serwis Speedtest.net, wynika, że średnia prędkość pobierania danych przez internet mobilny w Polsce wynosi 56,18 Mb/s.
Czytaj też: Netflix udostępnia funkcję Moments do zapisywania scen z filmów
Polska pozostaje daleko za liderami, takimi jak Zjednoczone Emiraty Arabskie (413,14 Mb/s) czy Katar (350,50 Mb/s). W Europie wyraźnie większe prędkości mobilne osiągają m.in. Holandia (142,22 Mb/s), Dania (133,57 Mb/s) czy Norwegia (129,16 Mb/s).
– Polska była jednym z pierwszych krajów na świecie, które wdrożyły powszechnie technologię 4G, ale od 2020 roku rynkiem zaczęli ręcznie sterować politycy. W kontekście wdrażania technologii mobilnych znaleźliśmy się na szarym końcu. W 2021 roku pojawił się, na szczęście ostatecznie zaniechany, projekt nacjonalizacji 5G. Tą drogą poszły m.in. Białoruś, Rosja, czy Tanzania. Wszędzie skończyło się spektakularną klapą lub brakiem zakładanych efektów. Polityka psuje polską gospodarkę – pointuje Piotr Mieczkowski.
Czytaj też: Powstaje gra na podstawie "Akademii Pana Kleksa". Premiera pod koniec 2025 roku
(JF, 02.11.2024)