Kowalczyk: miała być telewizja publiczna, a TVP wciąż przypomina rządową
Niektórzy uważają, że o tym co ostatnio dzieje się z TVP nie powinno się mówić głośno (screen: YouTube/Bądźmy Razem. TVP)
Kierujący obecnie Telewizją Polską lubią zapewniać, jak bardzo zależy im na tym, by była to telewizja publiczna z prawdziwego zdarzenia. Tylko że co pewien czas przekonujemy się, jak bardzo wciąż przypomina ona telewizję rządową – pisze Mariusz Kowalczyk z "Presserwisu".
Publiczna telewizja kontroluje władzę, wytyka błędy i kłamstwa, szanuje też wolność słowa. TVP coraz częściej udowadnia natomiast, że dba o to, aby rządzący, a zwłaszcza premier Donald Tusk, nie usłyszeli w TVP czegoś przykrego na swój temat. Najnowszy przykład to usunięta w serwisie X wypowiedź Jacka Żakowskiego z "Polityki", który w niedzielę 22 września gościł w programie "Redakcja" w TVP Info.
Objaw autorytarnego myślenia
Żakowski powiedział, że transmisje z obrad sztabu kryzysowego podczas powodzi przypominają mu praktyki z krajów niemających zbyt wiele wspólnego z demokracją. "Tusk sięgnął po metodę putinowską. Nie ma tak, że jak jest powódź w Stanach, to prezydent siedzi i ruga urzędników publicznie i to jest transmitowane. Tak nie ma w Niemczech, w Wielkiej Brytanii, we Francji, nigdzie. To jest typowy, autorytarny model zarządzania" – zauważył w programie publicystycznym.
Czytaj też: TVP Info usuwa z serwisu X krytyczną wypowiedź Żakowskiego o Tusku. "Murem za liderem"
Posypały się na niego gromy. W mediach społecznościowych zwolennicy obecnej władzy zarzucili Żakowskiemu, że przyrównuje Tuska do zbrodniarza Putina. Posypały się żądania wydania mu zakazu pojawiania się na antenach TVP, a nawet odebrania mu programu w prywatnym Radiu Tok FM.
Takie reakcje to też objaw autorytarnego myślenia. W Rosji autorytaryzm, który ostatnio zamienił się już w totalitaryzm, zaczynał się właśnie od wyrzucenia z mediów podległych władzy krytykujących ją dziennikarzy. Poza tym, Żakowski nie powiedział, że Donald Tusk jest takim samym zbrodniarzem i dyktatorem, jak Władimir Putin. Przypomniał, że telewizyjne relacje, podczas których przywódcy wydają polecenia podwładnym, modne są w państwach autorytarnych.
Prawdą jest, że wyspecjalizowały się w tym telewizje kontrolowane przez rządzących w putinowskiej Rosji. Tam widzowie niemal codziennie oglądają, jak Putin łączy się zdalnie ze swoimi czynownikami, wydaje im polecenia w najdrobniejszych sprawach i ruga, najczęściej za to, że za słabo starają się uszczęśliwiać obywateli.
TVP uczulona na krytykę Tuska
Co w takiej sytuacji robi telewizja publiczna? Mogłaby, w ramach swojej misji edukacyjnej, postarać się tłumaczyć widzom niezadowolonym z wypowiedzi Żakowskiego, że gość programu publicystycznego nie musi mieć takiego samego zdania jak oni i ma on prawo krytykować rządzących z Donaldem Tuskiem na czele. Na tym polega debata publiczna oparta na wolności słowa.
Czytaj też: Koniec wspólnej Nagrody Mediów Publicznych. "Nagroda i media nie realizowały misji"
Kanał TVP Info zareagował jednak inaczej. Najpierw opublikował w serwisie X wpis, po którym widać, że próbowano się zdystansować do wypowiedzi gościa programu. "Tusk sięgnął po metodę… »putinowską« – zaskakująca teza Jacka Żakowskiego" i dołączył materiał wideo z wypowiedzią publicysty "Polityki". Potem ktoś w TVP doszedł do wniosku, że ten dystans jest niewystarczający i wpis nadal może drażnić premiera, więc lepiej, żeby zniknął.
Jak dokładnie doszło do usunięcia tego wpisu nie wiadomo, bo TVP nie odpowiada na pytanie, jak i dlaczego tak się stało. Najbardziej prawdopodobne są dwie możliwości, obie kompromitujące dla nadawcy publicznego: telefon z Kancelarii Premiera, ewentualnie po partyjnej linii z Koalicji Obywatelskiej lub nadgorliwość kogoś z TVP.
Można by machnąć ręką na usunięcie jednego wpisu, gdyby to nie był kolejny przypadek świadczący o szczególnym zwracaniu uwagi w TVP na krytykę Tuska i jego rządu. W lipcu serwis TVP.info opublikował materiał, którego autor zauważył, że Donald Tusk wprowadził w błąd opinię publiczną, twierdząc, iż "Pisowska minister Fotyga podpisała dokument o zrzeczeniu się przez Polskę reparacji". W Tvp.info można było przeczytać, że Anna Fotyga, szefowa MSZ w rządzie PiS, nie podpisała nigdy takiego dokumentu.
Stosowanie taryfy ulgowej
Ten materiał spowodował w TVP jeszcze większe poruszenie niż wypowiedź Żakowskiego. Wpis opublikowany na profilu TVP Info na platformie X, który odsyłał do artykułu o słowach Tuska, szybko zniknął. Następnie z serwisu Tvp.info zniknął też cały artykuł. Potem artykuł został przywrócony, ale w łagodniejszej formie. Ostatecznie tekst został całkowicie usunięty z internetu.
Czytaj też: W serwisie Tvp.info artykuł krytyczny wobec Donalda Tuska nie utrzymał się długo
W programach informacyjnych TVP też jakoś nie oglądamy materiałów ujawniających nieprawidłowości w działaniu rządzących. Raczej nie dlatego, że mamy taki wspaniały rząd.
Niektórzy uważają, że o tym, co się ostatnio dzieje z TVP, nie powinno się mówić głośno. Wśród całkiem sporej części środowiska dziennikarskiego nie wypada krytykować obecnych władz TVP. Słychać argument, że ludzie, którzy starają się odbudować telewizję publiczną po tym, co podczas swoich rządów zrobiło z nią PiS, pracują w wyjątkowo trudnych warunkach i należy zastosować wobec nich taryfę ulgową. Niedawno usłyszałem od znanego dziennikarza, że on wyraźnie widzi, iż TVP to telewizja rządowa, ale jednocześnie zastrzegł, bym nigdzie nie zdradził, że on to powiedział.
Destrukcja, jakiej TVP była poddawana w czasach rządów PiS, nie może być wiecznym usprawiedliwieniem dla tych, którzy obecnie kierują tą telewizją. Tym bardziej, że oni sami powinni pamiętać, iż zostali powołani na swoje stanowiska w ten sam sposób co ich poprzednicy, czyli bezpośrednio przez polityków. A to oznacza, że jeżeli naprawdę chcą budować publiczną telewizję, powinni pamiętać też o tym, że publiczna telewizja jest dla całego społeczeństwa, a nie dla Tuska i jego ekipy.
Czytaj też: Nowe studio TVP Info ma ruszyć tydzień później niż planowano. Stacja zmienia logo i oprawę
Mariusz Kowalczyk