Ustawa o "agentach zagranicznych" nie weszła w życie, a już uderza w dziennikarzy
Jak donosi Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ), od 7 maja co najmniej 30 pracowników mediów relacjonujących prace nad ustawą padło ofiarą zastraszania (fot. PAP/EPA DAVID MDZINARISHVILI)
Gruziński parlament przyjął ustawę o "zagranicznych agentach” wymierzoną w media i organizacje pozarządowe otrzymujące środki z zagranicy, a weto prezydentki najpewniej nie przeszkodzi w przyjęciu tych przepisów. Równie alarmujące, co dalszy przebieg boju o ustawę, jest zastraszanie niezależnych dziennikarzy, którzy relacjonują prace legislacyjne i towarzyszące im protesty. - To zły sygnał dla Gruzji - komentuje Krzysztof Bobiński z Towarzystwa Dziennikarskiego.
We wtorek w gruzińskim parlamencie za ustawą w trzecim, ostatnim czytaniu zagłosowało 84 posłów, a 30 było przeciwko. Prezydentka kraju Salome Zurabiszwili ustawę właśnie zawetowała, jednak stojąca za projektem partia rządząca Gruzińskie Marzenie ma w parlamencie większość potrzebną do odrzucenia weta.
Według budzącej kontrowersje ustawy organizacje pozarządowe i media otrzymujące ponad 20 proc. funduszy ze źródeł zagranicznych mają obowiązek zarejestrowania się jako podmioty "realizujące interesy obcego mocarstwa" oraz składania corocznych sprawozdań finansowych. Za odmowę rejestracji i przekazania wrażliwych informacji, m.in. na temat funduszy pozyskiwanych z zagranicy, grozi kara grzywny w wysokości 25 tys. gruzińskich lari (ok. 9,3 tys. dol.).
Czytaj też: Rada Języka Polskiego uchwaliła zmiany zasad ortografii. Nazwy mieszkańców dużą literą
Każdy kolejny miesiąc uchylania się od przepisów ma kosztować 20 tys. gruzińskich lari (niemal 7,5 tys. dol.). Jeśli projekt zostanie ostatecznie przyjęty, Ministerstwo Sprawiedliwości zyska szerokie uprawnienia do prowadzenia kontroli w redakcjach i organizacjach pozarządowych. Te obawiają się, że niezastosowanie się do przepisów zmusi je do zakończenia działalności. Eka Gigauri, szefowa gruzińskiej filii Transparency International, w rozmowie z France24 mówi też o ryzyku zamrożenia aktywów nieposłusznych organizacji.
Chaos wokół ustawy o "zagranicznych agentach" uderza już w przedstawicieli organizacji pozarządowych i mediów. Jak donosi Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ), od 7 maja co najmniej 30 pracowników mediów relacjonujących prace nad ustawą padło ofiarą zastraszania. Tamta Muradaszwili, dyrektorka niezależnej telewizji Mtavari Arkhi, twierdzi, że ponad 10 jej współpracowników otrzymało groźby telefoniczne. Muradaszwili oskarża o te działania gruzińskie władze, o czym jej zdaniem świadczy skala działań, dostęp do danych poufnych i brak reakcji ze strony funkcjonariuszy.
Z kolei Natia Kupraszwili, założycielka telewizji TOK TV, podzieliła się informacją na Facebooku, iż ktoś zadzwonił do niej, podał jej adres zamieszkania i pogroził, że będzie tam na nią czekał.
Dziennikarze w rozmowie z CPJ twierdzą, że znaleźli się na celowniku ze względu na sprzeciw wobec ustawy i krytykę działań rządu, który chce ją przeforsować. W ostatnich tygodniach dochodziło też do przypadków zastraszania, pobicia oraz zatrzymania przez policję dziennikarzy relacjonujących protesty w Tbilisi. Problem przemocy wobec gruzińskich dziennikarzy nagłaśniany był już w zeszłym roku przez Transparency International.
Na kilka dni przed trzecim, decydującym czytaniem w parlamencie apel o wstrzymanie prac nad ustawą do premiera Gruzji Irakliego Kobachidze wystosował Międzynarodowy Instytut Prasy. Pod listem podpisały się m.in. Europejska Federacja Dziennikarzy, Komitet Ochrony Dziennikarzy, Free Press Unlimited oraz polskie Towarzystwo Dziennikarskie.
W liście zaapelowano także o zapewnienie bezpieczeństwa reporterom relacjonującym protesty oraz przypomniano o gwarancjach wolności mediów, wynikających m.in. z art. 17 konstytucji Gruzji oraz art. 3 ustawy o wolności wypowiedzi i ekspresji. Przypomniano o niedopuszczalności cenzury, pluralizmie mediów oraz prawie dziennikarzy do ochrony swoich informatorów. "Ustawa (o agentach zagranicznych - red.) podważy te gwarancje prawne, umożliwiając rządowi wywieranie presji na redakcje" - napisano w apelu.
Po przyjęciu ustawy przez gruziński parlament sprawę komentuje Krzysztof Bobiński z Towarzystwa Dziennikarskiego.
- Przegłosowanie przepisów to zły sygnał dla Gruzji. To zagrożenie nie tylko dla mediów, ale także dla demokratów w tym kraju. Należy zauważyć, że dziennikarze w Unii Europejskiej od niedawna są chronieni przez European Media Freedom Act (EMFA). Gruzja, poza Unią, nie korzysta z takich zabezpieczeń - zaznacza Bobiński, odnosząc się do faktu, że w tej sytuacji gruzińscy dziennikarze mogą być jeszcze bardziej bezbronni.
Demonstranci sprzeciwiający się kontrowersyjnym przepisom nazywają je "rosyjską ustawą”, wzorowaną na rozwiązaniach przyjętych w 2012 roku przez Federację Rosyjską. Ustawa, przedstawiana wówczas jako narzędzie służące transparentności, była wytrychem do uciszania niewygodnych instytucji i niezależnych mediów.
Partia Gruzińskie Marzenie twierdzi dziś z kolei, że przyjęcie podobnej ustawy w Gruzji zwiększy przejrzystość finansowania mediów i organizacji pozarządowych. Według rządu przepisy mają także zwalczać "pseudoliberalne wartości” promowane przez obcokrajowców. Partia po raz pierwszy przedstawiła projekt ustawy w zeszłym roku. Zawiesiła jednak prace po wybuchu masowych protestów.
(MZD, 17.05.2024)