ARD ostrzega przed dyskryminującymi treściami w swoich programach archiwalnych
Ostrzeżenie przed dyskryminującymi treściami pojawia się na początku wielu nagrań archiwalnych (screen: Daserste.de)
Niemiecka telewizja publiczna ARD ostrzega widzów przed treściami ze swoich archiwalnych programów. Mogą być "dyskryminujące". Na liście objętej ostrzeżeniami jest m.in. show Haralda Schmidta, znanego z niewybrednych dowcipów o Polakach. – W tamtych latach telewizja tolerowała żarty, które dziś by nie przeszły, ale wtedy poprawność polityczna działała inaczej niż dziś – komentuje Bartosz Wieliński, wicenaczelny "Gazety Wyborczej" i jej wieloletni korespondent z Berlina.
Nietypowy komunikat pojawił się na internetowej stronie biblioteki multimediów największego niemieckiego nadawcy. "Poniższy program, jako część historii telewizji, pokazywany jest w oryginalnej formie. Zawiera fragmenty, które dziś uważane są za dyskryminujące".
Niemcy z inną świadomością
Dziesięciosekundowy komunikat pojawia się po wybraniu m.in. nadawanych w latach 70. XX wieku odcinków programu "Otto-Show" aktora i komika Otto Waalkesa. Ostrzega przed nim również kanał WRD (Nadrenia Północna-Westfalia), który w ubiegłym tygodniu wyemitował kilka odcinków programu z okazji 75. urodzin komika. Niektóre dowcipy Waalkesa sprzed niemal pół wieku uznano za mizoginistyczne lub rasistowskie.
Czytaj też: Sąd Najwyższy oddalił kasację w sprawie śmierci Igora Stachowiaka w komisariacie
Ostrzeżenia w bibliotece ARD pojawiają się również przed odcinkami najdłuższej, kręconej nieprzerwanie od 1970 roku, serii kryminalnej w niemieckiej telewizji "Tatort" (w polskiej wersji – "Miejsce zbrodni"). Chodzi o odcinki z lat 1981-1991 z Goetzem Georgem w roli komisarza Horsta Schimanskiego.
Najmniej dziwi ostrzeżenie przed satyryczno-komediowym programem "Schmidteinander" prowadzonym przez Haralda Schmidta i Herberta Feuersteina, który emitowany był przez niemiecką telewizję w latach 1990-1994. Już wtedy część wypowiedzi Schmidta, rozpoczynającego program od własnego stand-upu, uważano za ryzykowne, seksistowskie lub po prostu niesmaczne.
– Trzeba pamiętać, że spora część widzów ARD była wtedy wyborcami chadecji. Dla nich takie żarty nie były niczym złym. To się zmieniło około 2010-2011 roku (w 2007 powołano Federalną Agencję Antydyskryminacyjną – przyp. red.). Wcześniej nikt nie przedsięwziął żadnych kroków, żeby to ukrócić. Ale też to były inne Niemcy, z inną świadomością – mówi Bartosz Wieliński.
Gra chadeków na nostalgii
Wicenaczelny "Gazety Wyborczej" wskazuje, że to, co obecnie robi ARD – pokazując archiwalne programy – to odwołanie do "starych, dobrych czasów". – To jest to samo, co robił Trump i co robi Kaczyński – zauważa i dodaje: – Wtedy wszystko było uporządkowane, gastarbeiterzy mieli swoje miejsce, studenci swoje, a kobiety siedziały w kuchni. I to jest świadoma gra chadeków na nostalgii elektoratu. Nie wyobrażam sobie też, że ktoś mógłby dziś pozwać ARD za emisję tych starych programów – dodaje Wieliński.
Czytaj też: Większość w KRRiT nadal nie chce zająć się sprawą przedłużenia koncesji TVN
Według niemieckiej Federalnej Agencji Antydyskryminacyjnej (ADS) Niemcy rozróżniają coraz więcej zachowań dyskryminujących. W 2022 roku agencja otrzymała 8827 wniosków o poradę w sprawie dyskryminacji, o 14 proc. więcej, niż rok wcześniej i dwukrotnie więcej niż w 2019 roku.
Ogólnoniemiecka sieć telewizyjna ARD jest tworzona przez dziewięć kanałów regionalnych i wyspecjalizowany kanał dla zagranicy – Deutsche Welle.
Czytaj też: Orlen namawia do prenumeraty swoich dzienników i nazywa je lokalnymi. Lokalni wydawcy oburzeni
(PAR, 25.08.2023)