Piotr Czaban zawiadomił policję w sprawie push-backu na granicy i traktowania dowodów. Dramat trwa
Rzeka Świsłocz, gdzie tonęła wypychana na Białoruś kobieta, wyznacza część polsko-białoruskiej granicy (fot. Wikipedia/Adrian Grycuk/CC BY-SA 3.0)
Pracujący na pograniczu polsko-białoruskim Piotr Czaban - do niedawna reporter TVN 24, dziś prowadzący na YouTube kanał "Czaban robi raban" - złożył na policji zawiadomienie w sprawie możliwego utonięcia uchodźczyni w rzece Swisłocz. Zarzuca policji niewielkie zaangażowanie w sprawę. - Wraz z funkcjonariuszami udaliśmy się na miejsce. Dowodzący akcją policjant postawił mnie w odległości około 20 metrów od rzeki i otoczył trzema swoimi funkcjonariuszami - relacjonuje Czaban.
Piotr Czaban zwraca uwagę, że oględziny potencjalnego miejsca utonięcia trwały krótko, mimo że zakończyły się odnalezieniem damskiej kurtki. Dziwi go sposób potraktowania tego dowodu. - Zaskakująca sprawa - zauważa Czaban. - Policjant zdecydował, że kurtka zostanie zutylizowana. Zapakował ją do worka. Interweniowałem, bo to jedyny ślad po tym, co mogło się tu wydarzyć.
Ostatecznie kurtka trafiła na policję, a Czaban postanowił złożyć zawiadomienie w tej sprawie na komendzie. - Po zaangażowaniu policjanta na miejscu nie widziałem, by zależało mu, aby wyjaśnić tę sprawę - twierdzi. Potem dodał we wpisie na Twitterze: "Zeznania złożone. Liczę, że policja wyjaśni sprawę wpychania nocą ludzi do rzeki. Że sprawdzi każdy szczegół związany z niepotwierdzonymi jeszcze doniesieniami o możliwej śmierci. Policja zapewne ustali, dlaczego ich funkcjonariusz chciał zutylizować dowód w tej sprawie".
- Wszystkie materiały przesłaliśmy do komendy w Białymstoku - mówił nam wczoraj dyżurny posterunku policji w Gródku w powiecie białostockim, która prowadziła sprawę na polsko-białoruskiej granicy. Dyżurny komendy białostockiej odsyła do wydziału prasowego, ten jednak nie udziela informacji.
Według ustaleń Grupy Granica, która stale monitoruje sytuację uchodźców na pograniczu polsko-białoruskim, wypychana za granicę kobieta faktycznie tonęła w Świsłoczy, ale do śmierci nie doszło - została uratowana.
Czaban jeszcze do niedawna był reporterem TVN 24. 1 lipca poinformował jednak publicznie: "Czyli to dzisiaj - mój pierwszy dzień od 2009 roku już poza TVN24. Czy wrócę kiedyś do mediów? Nie wiem. Na pewno o sytuacji na granicy z BY będę Was informował na FB, TT i na kanale YT "Czaban robi raban"".
- Warto przypominać ludziom o tym, co tu się dzieje – dodaje Czaban w rozmowie z "Presserwisem". - Nie da się stać obok tego dramatu.
Krzysztof Boczek, dziennikarz, który również od miesięcy obserwuje sytuację na wschodniej granicy Polski, mówi o Czabanie: - Piotr pracuje tu od początku kryzysu. Pochłonęło go to, robi setki, reportaże, rozmowy. Nie jest związany z żadnym nadawcą. Wie, że tematu uchodźców już nie odpuści. Był tu, jeszcze zanim wydarzył się Usnarz.
Boczek nawiązuje do sytuacji z sierpnia i września zeszłego roku, kiedy na granicy utknęły 32 osoby, w większości z Afganistanu. Polska Straż Graniczna uniemożliwiła im wejście do kraju, a Białorusini zablokowali powrót do Białorusi.
W newralgicznym momencie na granicy polsko-białoruskiej pracowało kilkuset dziennikarzy z kilkudziesięciu ekip. Korespondentów wysłały tutaj największe redakcje zagraniczne. Z czasem jednak zainteresowanie słabło, a rząd wprowadził stan wyjątkowy i zakazy poruszania się w strefie nadgranicznej, w tym ograniczenia w pracy dziennikarzy. Rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego wydał prezydent RP 2 września 2021 roku po tym, jak Straż Graniczna w sierpniu odnotowała 3,5 tys. prób przekroczenia polsko-białoruskiej granicy. Wybuch wojny w Ukrainie ostatecznie spowodował zmianę zainteresowań dziennikarzy z Polski i świata - od końca lutego liczył się już tylko temat wojny.
Od 1 lipca br. na terenie województwa podlaskiego dziennikarze mogą podejść pod granicę z Białorusią. Z obszaru dostępnego dla wszystkich wyłączony jest tylko dwustumetrowy pas przy samej linii granicznej. Według oficjalnych informacji "w związku z budową bariery na granicy".
Mediów na pograniczu jest mało, wciąż jednak pracuje tam Grupa Granica, która do komunikacji wykorzystuje media społecznościowe i w pewnym sensie wyręcza dziennikarzy w informowaniu o sytuacji uchodźców (została za to nominowana do Grand Press Digital). - Nadal trwają push-backi. Po postawieniu muru więcej uchodźców, którzy i tak przez niego przechodzą, ma kontuzje i złamania wymagające pomocy medycznej – tak pod koniec sierpnia mówiła "Presserwisowi" Katarzyna Czarnota z Grupy Granica, dodając, że grupa prowadzi nawet do 200 interwencji tygodniowo.
Czarnota zauważała wtedy: - Piotr Czaban jest jednym z niewielu dziennikarzy, którzy wciąż zajmują się sprawą uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Jest tu również Bartosz Rumieńczyk z OKO.press, temat pilotują dziennikarze z białostockiej "Gazety Wyborczej". Granicą zajmują się również media lokalne, ale te skupiają się głównie na uciążliwościach, jakie działania władz przyniosły mieszkańcom pogranicza.
(PAR, 29.09.2022)